Skocz do zawartości

Lornetkowe podkradanie Księżycowi eMek


frebert

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj nad Wrocem niespodzianka - wieczorem zniknęły chmury. O 17-stej złapałem za lornetkę (10x50) i popędziłem nad Odrę z nadzieją na Merkurego. Wenus po prostu żarzyła nad zachodnim horyzontem. Pierwszy kontakt z Merkurym złapałem przez lornetkę o 17.10. Już dziesięć minut później było go widać gołym okiem (w moim przypadku przez bryle). Planetki były oddalone od siebie o ok. 7,3 stopnia (wyznaczały dokładnie granice pola widzenia moje bino). Niebo było doskonałe. Nie czekałem na zachód planetek, bo Księżyc już się czaił pod horyzontem, tylko dalej w te dyrdy do domu. Rozstawiłem szybko Suttera na żurawiu i do 19.30 zgarnąłem co się dało na różowym od sodówek wrocławskim suficie. Na pierwszy ogień M42i43, ledwo ledwo M1, ustawione niemal w pionie: M35, 36, 37, 38, potem M81 i 82 i na koniec bohaterkę miejskiego nieba M31 i 32, która świeciła mi dokładnie nad totalnie zaśmieconym centrum Wroca (nie wiem jakie by już musiało być LP, żeby nie było jej widać). Na pożegnanie Saturn + Tytan - w setce bez problemu oddziela się pierścienie od planety. O 19.30 Łysy zrobił już dzień. Zaraz po Saturnie Niechcący przejechałem lornetą przez jego tarczę - przez pół godziny miałem powidok.

 

PS

Dari wyjechał wczoraj wieczorem za miasto. Toż coś pokosił.

 

PS.PS.

Coraz bliżej nowiu....!!!! Może Februar (Feb - Apollo) będzie dla nas łaskawszy od Januara (Janusa o podwójnym obliczu).

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe. Frebert, usmiecham się trochę pod nosem, ponieważ moje wczorajsze, wyjątkowo krótkie

obserwacje swoją formą bardzo przypominały to co Ty opisałeś w swoim poście :rolleyes:

 

Co prawda nie zdążyłem załapać się na Merkurego ale za to Wenus pokazała mi w lornetce

wszystkie swoje atrybuty,

Szybciutko wyciągnąłem Meada, ale niestety obraz z nieschłodzonego teleskopu był marnej jakości,

a Wenus, płochliwa panienka uciekła mi za horyzont.

Zanim księżyc zaczął oślepiać, także postanowiłem wykorzystać ten krótki czas na ustrzelenie kilku Emek,

niestety mgławiczki i galaktyczki nie powalały swoim widokiem (oprócz oczywiście M42 - ona zawsze wyglada

wspaniale), skupiłem się przede wszystkim na gromadach i to tylko tych bardziej wypasionych

 

Na przykładzie M37, powiem , że kiedy oglądałem ją wczoraj pierwszy raz była jasna, wyraźna i przypominała to do czego jestem przyzwyczajony -

kiedy pozostawiłem teleskop na dwie godziny i ponownie spojrzałem na tę gromadę, już przy blasku księżyca - była ogromna różnica

w obrazie, gromada przestała całkowicie iskrzyć i zrobiła się ledwo dostrzegalna.

 

Ten łysy to ale potrafi namieszać :szczerbaty:

 

pozdrawiam

moralez

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję Moralez polowania w ekstremalnych warunkach. Taki mały sukcesik, żeby nie popaść - jak koledzy z sąsiedniego wątku - w astrodepresję... chi chi - a może ha-chi, albo cha-hi... - no właśnie, jak to jest?, a tak swoją drogą, to wczoraj zapomniałem zerknąć na te dwie OC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za to ja zerknąłem na chichotniki. M36 i M38 też przygwoździłem. Dobrą 7x50 nie mam problemów z ich znalezieniem, mimo Wrocławskiego LP. Co ciekawe, w tej siódemce są (dla mojego wzroku) lepiej widoczne niż w Kronosie 20x60. Nie wiem z czego to wynika (może chodzi o źrenicę wyjściową lepiej dopasowaną do moich oczek). Zapolowałem też na Saturna schłodzoną Makówką. Widoczność nie była najlepsza. Prześwietlona planeta przy powerze 135 nie przykuła mojej uwagi na dłużej. Księżyc też cały "pływał" i przesłonięty był żółtą kurtyną. Pomimo zupełnie bezchmurnego nieba warunki obserwacyjne nie były chyba najlepsze.

Edytowane przez Pepin Krootki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem podobną szybką akcję wczoraj - 5 luty.

Jak to zwykle bywa "znienacka" się rozchmurzyło - a ja właśnie byłem w drodze na E7 z Elbląga do Olsztyna.

Jak zobaczyłem TAKIE niebo to zjechałem z trasy parę km "w pole" i pozostało mi tylko kląć pod nosem, że akurat tym razem nie wziąłem ze sobą lornetki, którą często wożę - tak na wszelki wypadek...

Nie zważając na brak optyki zacząłem oglądać okiem uzbrojonym jednynie w standardowe okulary (te na nosie) i gapiłem się tak chyba z godzinę... Niebo było cudowne. Może nie szczyt marzeń - ale m31 dało się wypatrzeć - także źle nie było. Oczywiście Łysy chował się jeszcze pod horyzontem.

Jak wróciłem do domu, to popatrzyłem sobie jeszcze z balkonu przez lornetkę - ale zbyt wiele nie zobaczyłem - bo faktycznie nasz kochany Łysol zrobił nam z nocy dzień.

Mimo wszystko reasumując Astro-Depresja chwilowo wyleczona. A było już kiepsko - takiego nieba nie widziałem już chyba od dobrych 3 tygodni :blink:

 

Pozdrawiam,

okon

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.