Skocz do zawartości

Poradnik astronomiczno-gramatyczny


Janko

Rekomendowane odpowiedzi

Jak chodzi o imiona grackie i rzymskie to Adonis i Nemesis wiadomo jakiej są płci :szczerbaty:

...

Widzisz, McArti, obawiam się, że niekoniecznie. Są tacy, co słyszeli o Wenus, ale po co jeszcze ten Adonis? W dzisiejszych czasach różne układy są możliwe, więc nie wiadomo, ki diabeł.

O Nemezis to w ogóle szkoda gadać, kto o czymś takim słyszał?

Dlatego piszę rzeczy czasem oczywiste, ale czy dla wszystkich?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do guidera to wiatr ma rację. Kiedyś co prawda rola guidera była nieco inna ale zasadniczo mawiało się luneta prowadząca względnie instrument prowadzący (i nie chodzi o pierwsze skrzypce :rolleyes:). Myślę, że można to śmiało zastępować.

 

Dla mnie jednak najbardziej irytujące są sprawy typu LER, PEC, ED, UTC itd. Dla wielu tego typu (i tu uwaga będę oryginalny ale ponoć poprawny) abrewiacji ciężko laikowi, początkującemu czytającemu forum odszukać. Ot może czasem dobrze napisać szkło o niskiej dyspersji typu ED, czas uniwersalny koordynowany itd. . Jasne, że zawsze się nie da... ale chociaż w ważniejszych miejscach? Tak gdybam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem poruszyć kolejny przykład, co do którego mam "pewne odczucia", ale chciałbym, żebyście się wypowiedzieli (ciekawi mnie czy mam rację).

Chodzi mi o nazewnictwo typów okularów, które bardzo często pochodzą od nazwisk ich wynalazców. Czepię się przykładu pierwszego z brzegu - Georga Simona Plössla i zaproponowanego przezeń układu soczewek.

Na forum pisze się to we wszelki możliwy sposób. A - zdaje mi się - powinno się pisać standardowo wielką literą nazwisko gdy używamy określenia "okular Plössla", gdyż mówimy o układzie szkieł i jego wynalazcy.

Natomiast pisząc:

"Włożyłem do wyciągu Plössla 25mm"

popełniamy chyba błąd, gdyż w tym momencie "plössl" staje się okularem pewnego konkretnego typu, a więc - jest zwykłą rzeczą. Czyli - powinno być:

"Włożyłem do wyciągu plössla 25mm".

 

Czy dobrze mi się wydaje?

 

ps. jeszcze mała uwaga: jeśli nie chce się Wam szukać w tabeli znaków lub w skrótach literki "ö", a chcecie być poprawni, piszcie "oe". Czyli w tym przypadku: "ploessl".

Edytowane przez panasmaras
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Adonis i Nemesis wiadomo jakiej są płci...

Może jednak warto poświęcić parę zdań Nemezis i podobnym nazwom, ze względu na konotacje (pseudo)astronomiczne. Więc tutaj mamy niewątpliwie rodzaj żeński - zagraża nam (?) „ta Nemezis”, jednak „tej Nemezis” astroamatorzy wcale się nie boją. We wszystkich przypadkach groźna bogini przeznaczenia zachowuje tę samą formę.

Podobnie z innymi żeńskimi duchami nieziemskimi i ciałami niebieskimi zakończonymi na –s, jak np. z tą Eos różanopalcą, inaczej Jutrzenką lub Aurorą (bogini zorzy porannej).

Oczywiście wpadką byłoby pomylić płeć, faceci na –s zawsze się odmieniają (przez przypadki), jak choćby Adonis (ten od Wenus).

Wenus jednak była luciferos (niosąca światło), a tu już skojarzenia zaczynają być niemiłe. Czemu żeńska piękność i miłość przekształcona została w piekielną brzydotę, w dodatku samczą (Lucyfer)?

Jeśli jednak zeszliśmy na męskość, to któż bardziej męski niż wspaniały Jowisz? Tylko czemu Anglosasi (i nie tylko) mówią Jupiter? Dlatego, że w łacinie jest to ten sam wyraz - Iuppiter w I przypadku (Nominativus), a dalej Iovis, Iovi, Iovem itd. Że zaś był to bóg nieba, gdy starożytni Rzymianie mówili o noclegu pod gołym niebem, używali zwrotu „sub Iove frigido” (pod zimnym Jowiszem).

Tak też zamierzam spędzić dzisiejszą noc, czego i Wam życzę.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spolszczać – nie spolszczać?

 

Często jesteśmy w rozterce, czy użyć nazwy spolszczonej obiektu, czy raczej obcojęzycznej.

Nie jest to proste pytanie a i nie ma jednej odpowiedzi. Jestem zwolennikiem nazw spolszczonych, jednak nic na siłę. Niby jest spolszczona nazwa bogini Ceres – Cerera, ale raczej nie odniesiemy spolszczenia do planety karłowatej i nie poślemy sondy na Cererę.

Z kolei wolę pięknie brzmiącą Betelgezę od obcej Betelgeuse. Niemniej, obie są dla mnie akceptowalne i chętnie powitałbym na Ziemi zarówno delegację z Betelgezy jak i z Betelgeuse, czy lepiej z gwiazdy Betelgeuse. Nie do przyjęcia byłaby jednak próba odmieniania tejże Betelgeuse przez przypadki.

W razie niepewności, jak użyć niepolskiej nazwy obiektu poza pierwszym przypadkiem, najlepiej chyba dodawać rodzaj obiektu – np. „delegacja z planety karłowatej Ceres”. Jednak byłoby to bardzo niezręczne, gdyby dotyczyło odmienialnej nazwy rodzaju męskiego typu Mimas czy Enceladus, które odczuwamy jako polskojęzyczne. Więc „witam gości z Mimasa” (nie „księżyca Mimasa”, to by było błędnie zrozumiane – księżyc księżyca!).

Z kolei nikt u nas chyba nie powinien mówić „o kraterze Copernicus” a tym bardziej „o Copernicusie”. Powiemy jednak „sonda Galileo” (nie Galileusz).

Napiszę „Kastor i Polluks”, lecz już przy Kapelli nieco zadrży mi ręka, bo to wyraz ściśle łaciński (Capella). Jednak swojskiej Kozy przecież już na współczesnym niebie nie mamy.

Jak widać, grunt tu jest grząski i wiele może zależeć od osobistego wyczucia języka.

Wolałbym, by nazewnictwo nie ześlizgiwało się w stronę uniwersalnej gwary międzynarodowej, gdzie wielu już jedzie do Milan czy Torino zamiast pięknego Mediolanu i Turynu. Nie lubię brzydkich wyrazów i nie powiem „do Brugge”, bo to nieprzyzwoite tak przezywać staropolską Brugię.

A Wy co o tym sądzicie?

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Język to "żywy organizm" rośnie , dorasta i zmienia się cały czas tak jak świat który opisuje.

To my , zwykli zjadacze chleba decydujemy o jego kształcie, a nie reguły czy językoznawcy. Oni mogą jedynie wskazywać i podpowiadać co zgodnie z historią języka czy logiką jest poprawne.

Ostatecznie to jednak my , masy decydujemy jak ma być, a językoznawcy mogą to jedynie zaakceptować. Pamiętam czasy kiedy "komputer" był tępiony jako anglicyzm , poprawnie miało być maszyna obliczeniowa czy cyfrowa. Podobnie w szkołach totalnie tępione było "fajnie"

Przed wojną mieliśmy automobil , jednak zwyciężyło spolszczenie "samochód" dzięki czemu słowiańscy sąsiedzi mają kupę śmiechu, bo przecież to nie samo chodzi tylko jeździ.

Ze spolszczeniami nawet tymi które bardzo dobrze się przyjęły mamy problemy np. sweter , ale chodzimy w swetrze , a nie w sweterze jakby nakazywała logika.

Komputer się przyjął to czemu guider ma się nie przyjąć ?

Ot takie moje luźne uwagi nie koniecznie związane z astronomią.

Edytowane przez jacapa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być albo nie być...

 

Często mamy trudności z właściwą pisownią czasowników w rybie warunkowym:

czy łącznie „obserwowałbym” (gdyby była pogoda), czy raczej oddzielnie?

Kłopoty wynikają prawdopodobnie z podobieństw czasownika „być” (w bezokoliczniku, jak w tytule), spójnika „by” (= „żeby”) i cząstki –by (-bym, był, -byś, itd.), tworzącej tryb przypuszczający.

Z czasownikiem „być” w zasadzie nie ma kłopotu – poza bezokolicznikiem nie da się pomieszać z trybem warunkowym.

Spójnik „by” zawsze piszemy osobno, np. „wybieram się na wieś, by obserwować galaktyki”.

Właściwy kłopot jest z cząstką tworzącą tryb warunkowy. Nie jest to jednak taki straszny kłopot. Przy normalnym szyku zdania zawsze napiszemy ją łącznie, np. „pojechałbym na wieś, gdyby była ładna pogoda”. W tym zdaniu mamy także spójnik „gdyby”, wprowadzający zdanie podrzędne warunkowe („gdyby była pogoda”). Najczęściej używamy cząstki „–by” tak jak w tym spójniku – chyba nikt nie rozdzieliłby słowa „gdyby”.

Jednak język ma także bardziej zawiłe konstrukcje. Czasem powiemy sobie coś w szyku przestawnym, np „chętnie bym pojechał na wieś”. I chyba tu jest pies pogrzebany, czyli źródło naszych błędów. Nie dajmy się więc zmylić. Jeśli myślę o wyjeździe, powinno to wyglądać mniej-więcej tak:

„Chętnie pojechałbym na wieś, by obserwować galaktyki. Tam bym rozstawił statywy i rozłożył mój ulubiony leżak. Potem obserwowałbym przez kilka godzin a przy okazji bym się przeziębił. Cieszyłbym się jednak bardzo."

Póki co, nie zanosi się jednak na to.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

(...) Gdybyśmy się wszyscy uparli i umówili, że używamy (i używali) polskich odpowiedników to pewnie by się przyjęły.

Choć z niektórymi byłoby trudno np. z APO (apochromatem).

Czy możliwe aby zamiast apochromat przyjęło się obiektyw korygujący aberracje chromatyczne dla trzech barw lub w skrócie KTB (Korekcja Trzech Barw) :szczerbaty: ale wymyśliłem :D

 

co do apochromatu - w fotografii od ponad 100 lat używa się wyrazów pochodzenia np. łacińskiego i nie powstały (przyjęte powszechnie) polskie odpowiedniki. Mamy przecież aberracje, komy, obiektywy aplanatyczne, etc... A w astronomii, w polskich książkach sprzed 100 lat, były "zboczenia" i "wznoszenia proste" (odpowiedniki jakich wyrazów łacińskich one dotyczyły ?).

Jak wiadomo, niektóre próby "na siłę" wprowadzenia polskich tłumaczeń się nie przyjęły (chyba najbardziej znany przykład: krawat = zwis męski prosty :Boink: )

A w radiofonii ? Czy zamiast "playbacku", będziemy mówić, że jest to na koncercie "udawanie śpiewania przez solistę podczas równoczesnego słuchania wcześniej nagranego akompaniamentu" ? :ha:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..."zboczenia"

?

 

..."wznoszenia proste"...

???

 

Ileż to ja jeszcze muszę nauczyć się tej astronomii!

 

PS

Aber: errare humanum est.

Und: Rupem Rectam ascendo. (łacinnicy, germaniści, ratunku!)

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Przed wojną mieliśmy automobil , jednak zwyciężyło spolszczenie "samochód" dzięki czemu słowiańscy sąsiedzi mają kupę śmiechu, bo przecież to nie samo chodzi tylko jeździ.

...

 

Co do samochodu popełnię mały OT, czyli po polsku SwB (Skok w Bok) :szczerbaty:

Pracuję w instytucji, której pracownicy jeżdżą czasem do Rosji. Pamiętam, jak dobre 15 lat temu jeden ze starszych kolegów wrócił z podróży po Syberii i opowiadał o poznanych miejscowych kolegach, którzy byli "potomkami samochodów". To dopiero była kupa śmiechu. :Boink:

Okazało się, że na Syberii nazywa się tak ludność napływową z przełomu XIX i XX wieku, która dobrowolnie "sama przyszła" na Syberię (zapewne oczywiście nie na piechotę). Określenie "самоход" jest tam dla takich ludzi powszechnie używane.

http://www.ikz.ru/siberianway/samohody.html

 

A teraz trochę na temat.

Zawsze zastanawiało mnie, jak może zmieniać się postrzeganie przeróżnych ciał niebieskich (a właściwie ich lekka personifikacja) w kontekście różnej ich płci w różnych językach. Kometa w języku polskim zmieniła płeć od czasów Mickiewicza. Wiadoma historia. Ale ciekawsza jest sytuacja ze Słońcem i Księżycem, które obecnie funkcjonują w różnych języka w różnych rodzajach. Le Soleil i La Lune po francusku to (pan) Słońce i (pani) Księżyc. Nie pamiętam, czy tak samo nie jest również po angielsku. W końcu Sting śpiewa: "Sister Moon will be my guide..."

Cholibka, znowu ten guiding :blink:

Edytowane przez Lampka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pamiętam, czy tak samo nie jest również po angielsku. W końcu Sting śpiewa: "Sister Moon will be my guide..."

 

 

Spytałem się kumpla z pracy i powiedział, że do Slońca i Księżyca odniósł by się raczej jako "it", nie "she", "he".

Różnie to bywa w angielskim języku, bo np. jeśli mówimy o statku to użyjemy - "she", "her", ale statek kosmiczy będzie "it" w potocznej mowie, choć pewnie ludzie z NASA, będący brdziej związani emocjonalnie ze swoimi zabawkami będa mogli pieszczotliwie powiedzieć "her"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrywając gruszki...

 

Mamy niekiedy kłopot z użyciem równoważników zdań zawierających imiesłowy przysłówkowe współczesne (zakończone na "-ąc”).

Często służą one do budowy zdania złożonego podrzędnie, np. „Obserwując Księżyc w pełni, nie mogłem wyjść z zachwytu”.

By taka konstrukcja była poprawna, musi spełniać dwa warunki:

- oba członu muszą mieć wspólny podmiot domyślny, w tym przypadku „ja”

- czynność powinna być równoczesna w obu członach zdania.

Powyższe zdanie znaczy więc dosłownie: „W czasie, gdy obserwowałem Księżyc, zachwycałem się nim”.

Niepoprawne będą jednak konstrukcje typu „Obserwując Księżyc, zginęła mi zatyczka okularu” (bo to nie zatyczka obserwowała), ani też „Obserwując Księżyc, schowałem lornetkę” (chyba, że obserwowałem gołym okiem).

Poprawnie będzie natomiast „Obserwując Księżyc, zgubiłem zatyczkę okularową" (ja, w tym samym czasie), oraz „Przeprowadziwszy obserwacje, schowałem lornetkę” (imiesłów przysłówkowy uprzedni „-wszy” – najpierw przeprowadziłem obserwacje, potem schowałem lornetkę).

Jeśli nie uświadomimy sobie tych prostych reguł wspólnego podmiotu i czasu czynności, możemy zostać źle zrozumiani, nie mówiąc o śmieszności.

Kto jednak przeczyta poniższy humor z zeszytów szkolnych, ten nigdy nie popełni podobnych błędów:

 

„Zrywając gruszki, jedna spadła mi na głowę, która na szczęście była miękka.”

 

Oj, była, była!

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...a kosztując ich miękkość

 

...

 

Niepoprawne będą jednak konstrukcje typu „Obserwując Księżyc, zginęła mi zatyczka okularu” (bo to nie zatyczka obserwowała)

...

 

a byłbym poprzysiągł, że autor tak formułując, miałby na myśli, że i owszem zginęła, ...ale z pola widzenia :)

 

 

...

Jeśli nie uświadomimy sobie tych prostych reguł wspólnego podmiotu i czasu czynności...

 

taka nauka, to prawdziwa rozkosz, dziękuję Janko za ten pyszny deser :notworthy:

pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękni dwudziestoletni

Dla wygody często wolimy użyć w tekście liczby zamiast słowa - liczebnika. Czają się tutaj omyłki, niektóre trudno zauważalne, inne kłujące w oczy.
Nie ma kłopotu z pierwszym przypadkiem. W mianowniku zawsze jest po prostu liczba, wszystko jedno, arabska czy rzymska. Mamy więc „110 obiektów w katalogu Messiera” oraz „XL wieków patrzy na was” (czterdzieści).
Kiedy jednak przychodzi do odmiany a zwłaszcza do liczebników porządkowych (pierwszy, drugi itd.), „zdania uczonych” zaczynają być podzielone. Bardzo często przekombinowujemy, dodając najróżniejsze zbędne końcówki.
Tymczasem zasady są dość proste. Odmieniając przez przypadki nie dodajemy żadnych końcówek: „Przyglądałem się 5 obiektom z katalogu Messiera używając 3 lornetek”, czy też „Piramidy przetrwały ponad XL wieków”.
Liczebnikami porządkowymi w postaci cyfr i liczb mało kto posługuje się poprawnie. Tymczasem także to jest dziecinnie proste. Piszmy: „10. obiekt wyśledziłem po północy” (czytamy „dziesiąty”). Zwróćcie uwagę na tę niepozorną kropkę, ona załatwia całą „porządkowość” liczebnika.
Żadnych końcówek, żadnych kresek.
Tak samo jest w innych przypadkach: ”Nie mogłem namierzyć 20. obiektu, bo zaczęło świtać”, lub „przy 10. galaktyce wymiękłem” (czytamy odpowiednio „dwudziestego” i „przy dziesiątej”). Całą odmianę przez przypadki załatwiamy wyłącznie podczas czytania, tak, by zachować zgodność z rzeczownikiem, którego dotyczy liczba: „dwudziestego obiektu, przy dziesiątej galaktyce”.
Od każdej reguły są wyjątki, na szczęście nieliczne.
Kropek nie używamy w odniesieniu
- do pełnych godzin: „zacznę obserwacje o godzinie 21 i skończę nad ranem”,
- do dni wymienionego z nazwy miesiąca: „ do 30 grudnia będzie lało”,
- do numerów stron książek przy opisie bibliografii: „Por. s. 121 i nast.”.
Przy okazji: nazwy miesięcy piszemy małą literą, chyba, że to nazwa święta, więc: "maj, listopad", ale „3 Maja, 11 Listopada”.
Jeszcze prościej jest z liczbami rzymskimi, których użycie dla liczebników głównych (dziesięć, czterdzieści itd.) trochę tu naciągnąłem. Tak naprawdę używane są do wyrażania liczebników porządkowych.
Tutaj w piśmie nigdy nic nie dodajemy. Piszemy: „ William Herschel był najwybitniejszym astronomem-obserwatorem XVIII wieku” czy też „Eratostenes zmierzył średnicę Ziemi w III wieku p.n.e.”. Czytamy odpowiednio: „...osiemnastego wieku, w trzecim wieku”.
Dokładnie tak samo, bez żadnych dodatków, zastosujemy liczbę w złożeniu takim jak w tytule. Przy braku miejsca napiszemy więc „Piękni 20-letni” (Hłasko), czy jak kto woli „Szpetni 40-letni” (Osiecka).

Zaś do „...-stoletnich” żywię pełen szacunek, ale biedacy niestety się mylą.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię skrótów.
Pół biedy z oswojonymi skrótami polskich wyrazów, uświęconymi tradycją, zamieszczanymi w słownikach. Nawet, gdy nie wiadomo, co znaczą i jak je pisać, można to łatwo sprawdzić. Namnożyło się jednak obecnie skrótów z języka angielskiego, a z tym gorzej. Wzorując się na publikacjach naukowych, gdzie po zdefiniowaniu nazwy operuje się w tekście skrótem zrozumiałym dla wszystkich zainteresowanych, także język popularny zaczyna używać skrótów literowych z angielskiego.
Tutaj jednak sytuacja jest odmienna. Nie każdy czytający jest specjalistą i niekoniecznie zna dobrze język obcy. Piszący na ogół nie definiuje skrótu, używa go dość dowolnie, często błędnie. W efekcie tworzy się aura wtajemniczenia – ci nieliczni, wiedzący, o co chodzi, oraz pozostali – profani. Profani nie chcą jednak być gorsi i też zaczynają używać na swój sposób nieznanego im skrótu. Odbywa się to na zasadach magii – wypowiedzenie niezrozumiałego zaklęcia wywołuje pożądany efekt.
Związku logicznego między zaklęciem a rzeczywistością brak.
Wszystko pięknie, ale ja jestem racjonalistą!
Nie cierpię LER-ów, nie cierpię ASCT-ów, nie cierpię CHDK-ów! :szczerbaty: :szczerbaty: :szczerbaty:

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Nie obrażać / nie obrażać się

 

Internet ułatwia agresję. Podobnie jak we współczesnej wojnie, brak bezpośredniego kontaktu między stronami ułatwia zadawanie bólu. Znacznie łatwiej jest „dowalić” anonimowemu awatarowi, niż powiedzieć coś przykrego konkretnej, żywej osobie. Jednak za każdym awatarem kryje się przecież człowiek, ze swoją wrażliwością, wiedzą i poglądami. Dlatego warto pomyśleć, jak to, co napiszemy, może być odebrane. W myśl prawa Murphy’ego, jeśli coś może być źle zrozumiane, na pewno będzie. Nawet niewinna uwaga źle sformułowana może zaboleć, co dopiero użycie mocniejszych słów.

Ponadto, identyfikujemy się z wypowiedzianym zdaniem i jego krytykę odbieramy jako osobisty atak. Prowadzi to do sporów, przepychanek, uraz.

Dlatego warto używać pewnych sztuczek ułatwiających dyskusję. Lepiej chyba napisać „moim zdaniem” niż „nie masz racji”. Lepiej powiedzieć „uważam inaczej” niż „bzdura”. Inaczej zostanie przyjęte „uważam, że...” niż „z całą pewnością”. Jest to tym bardziej wskazane, że nasze poglądy wcale nie są jedynymi możliwymi a odmienne zdania nie muszą się wykluczać. Jeśli reflektor jest dobrym sprzętem, nie znaczy, że refraktor jest zły. W dodatku nasza ocena tego, co „dobre” i „złe” nie jest absolutna. Dotyczy ona określonych cech, w określonych okolicznościach, z określonego punktu widzenia. Proponuję więc nie walczyć o własne zdanie „jak rekin o zardzewiałą puszkę od konserw” (London, „Opowieści z mórz południowych”). Lepiej będzie wyjaśnić, dlaczego tak właśnie myślimy i wczuć się w poglądy innych. Oni też mają swoją rację i warto ją zrozumieć.

Wszystko dotychczas powiedziane nie znaczy, że mamy rezygnować ze swojego zdania. Prezentujmy je jednak tak, by było zrozumiałe i łatwiejsze do zaakceptowania przez innych. Nie obrażajmy się także, gdy inni mają zdanie odmienne - raczej spróbujmy zrozumieć, dlaczego.

 

Jeśli zaś chodzi o psychopatów czerpiących przyjemność z ubliżania, wskażmy ich moderatorom a oni wiedzą, co robić.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Razem, czy osobno?

Wybrałem wyrazy, z których pisownią często mamy kłopoty:

dlaczego

dlatego

co najmniej (ale przynajmniej)

na pewno

naprawdę

na razie

niechciany

nieciekawy

niedaleko

niejeden

niekoniecznie

niemało (chyba, że w przeciwstawieniu, np. nie mało, a dużo)

nieoczywisty

niepotrzebny

nieważne

od razu

ode mnie

po prawdzie

po prostu

spod

stamtąd

stąd

w ogóle

znad

znikąd

Ogólnie, znacznie częściej niepotrzebnie rozdzielamy wyrazy, niż je łączymy. Zwłaszcza dotyczy to złożeń z nie.

 

Proponuję uzupełnianie listy.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jak nie tłumaczyć.

 

Najlepiej jest posługiwać się ojczystym językiem .

Ta tkwiąca w podświadomości prawda obecnie nie jest ani taka prawdziwa ani możliwa do przestrzegania. Posługujemy się obcymi językami coraz szerzej i aby czynić to dobrze, musimy umieć je rozumieć i tłumaczyć na polski. Podzielę się moimi spostrzeżeniami i anegdotami dotyczącymi tej sprawy.

W zasadzie mówimy tutaj o tekstach technicznych a w każdym razie fachowych. Tłumaczenia literatury to zupełnie inne zagadnienie, choć głos „fachowca” w tej dziedzinie na pewno byłby bardzo ciekawy.

Początkujący i naiwni sądzą, że jedyne co jest potrzebne to słownik lub komputer. Nic bardziej mylącego. Oba te narzędzia są niezbędne, ale tylko jako pomocnicze. Naprawdę potrzebna jest znajomość 3 języków – języka oryginału, języka, na który tłumaczymy i języka danej dziedziny. Ten ostatni, często lekceważony przez tłumaczy, jest absolutnie niezbędny.

Nie znaczy to jednak, że najlepiej tłumaczą wybitni eksperci z danej dziedziny. Wprost przeciwnie, znajomość zagadnienia skutkuje nadinterpretacją tekstu. Ekspert zastępuje, poprawia i uzupełnia autora. To bardzo fajnie, gdy ekspert tłumaczy coś dla siebie lub używa tekstu jako pomocy naukowej. Jednak gdy ma tylko przetłumaczyć tekst, zrobi z niego coś zupełnie innego od oryginału. Tutaj wskazane jest więc opanowanie własnej erudycji.

Biegun przeciwny – zupełna niefachowość – skutkuje dziwolągami przyprawiającymi czytelnika o rozpacz.

Nieporadność językowa i poleganie na słownikach też daje skutki tragikomiczne. Tłumacz pięknego albumu z naszej dziedziny każe autorowi, w początkach jego działalności astroamatorskiej, zasłaniać pobliską latarnię ubraniem zawieszonym na kiju. Zapewne w oryginale było „cloth” (szmata; materiał), co pomyliło się biedakowi z „clothes”.

Pewien uczeń, opisując swoją rodzinę zajrzał do słownika i napisał „My mother is ore” („ore” rzeczywiście = ruda, ale metalu!).

A co z tłumaczeniem automatycznym? Komputer, podobnie jak ów uczeń, nie zawsze „czuje” kontekst. Ponoć w początkach tej metody biblijny werset „choć duch ochoczy, lecz ciało mdłe” (the spirit is strong, but the flesh is weak) przetłumaczony został jako „spirytus jest mocny, lecz mięso niezdrowe”. Chyba jednak nie o to chodziło p.t. Autorowi.

Tak więc kontekst, kontekst, kontekst! Przecież nie tłumaczy się wyrazów, lecz tekst. Najlepiej więc operować całymi zwrotami, zwłaszcza jeśli są utarte lub wręcz obowiązkowe w danej dziedzinie (jak choćby powyższy).

Co jednak robić, gdy tekst jest nieprzetłumaczalny? Gdy to możliwe, spróbować znaleźć zwrot (np. przysłowie) używane podobnie lub w podobnych okolicznościach. „To hit the hay” to nie uderzyć w siano, tylko walnąć się do łóżka. Jeśli jednak akapit jest nielogiczny, zapętlony i przez to niezrozumiały, staramy się oddać go czymś podobnie zaplątanym, ewentualnie opatrując komentarzem tłumacza. Jednak uwaga, właściwe zrozumienie fragmentu może przyjść po pewnym czasie. Przykład (podręcznikowy): „The son of faraoh’s mother was the mother of faraoh’s son”. Kto chce, niech przetłumaczy, to jest bardzo logiczne zdanie.

Chorobą tłumaczy, zwłaszcza płaconych „od wiersza” jest rozwlekanie tekstu. Bierze się stąd mit o szczególnej rozwlekłości języka polskiego. Jednak działa to w obie strony. Tłumaczenie z polskiego na angielski też jest dłuższe od oryginału. Rolę gra tu zarówno nieudolność tłumacza jak i jego pazerność. W tej dziedzinie niestety sporo widuję.

Wiąże się z tym także tłumaczenie niby dosłowne. Piszę „niby”, bo przecież w tłumaczeniu nie należy a nawet nie wolno oddawać specyfiki i zwyczajów językowych oryginału. Nagminnie tłumaczy się z angielskiego na polski stronę bierną, ulubioną przez anglosasów w opisach technicznych lecz całkowicie sprzeczną z polskimi zwyczajami językowymi.Tak więc lepiej „teleskop stosuje się do obserwacji astronomicznych” a nie „ ...jest stosowany...”.

 

Dla wszystkich, co dotrwali z lekturą do tego miejsca mam kwiatek translatorski. Jak przetłumaczyć zdanie „Bare conductor runs along the train”?

Proste: „Nagi konduktor biegnie wzdłuż pociągu”.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znaczy to jednak, że najlepiej tłumaczą wybitni eksperci z danej dziedziny. Wprost przeciwnie, znajomość zagadnienia skutkuje nadinterpretacją tekstu.

 

Od każdej reguły są wyjątki. Nikt nie przełoży lepiej wiersza wybitnego poety niż inny wybitny poeta.

 

W sprawie reszty "I tower you on a word". :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Rzucilo mi sie w uszy na zlocie kilkukrotnie, gdy ludzie mowili apretura majac na mysli aperture.

 

 

Apretura to wykanczanie tkanin, papieru itd, ewentualnie srodek do wykanczania (http://portalwiedzy.onet.pl/120022,,,,apretura,haslo.html). Np. czesto mozna kupic apreture do goretexu w sklepach sportowych.

 

Natomiast to, o co chodzilo, czyli uogolniajac srednica obiektywu, to apertura.

 

 

Co do jezyka angielskiego, problemy stwarza lornetka, czyli binoculars. Za wiktionary:

"a single device is called a pair of binoculars, and the plural pairs of binoculars is used for more than one device."

 

Slowo "binocular" jest przymiotnikiem, ktory mniej wiecej mozna przetlumaczyc jako dwuoczny (w sensie dwuoczne widzenie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dziedzinie nazewnictwa przyrządów obserwacyjnych jest więcej podobnych pułapek.

Już polskie słowo „lornetka” ma ciekawe pochodzenie. Wywodzi się z francuskiego „lorgnette”, od „lorgner” – przypatrywać się. Jednak obecnie we Francji chyba szerzej stosuje się nazwę „jumelles” – także w liczbie mnogiej, chociaż nie zawsze.

U braci Słowaków mamy „d’alekohl’ad”, zaś u Czechów „dalekohled”, jednak słowa te używane są także do określenia refraktorów i reflektorów (obok słowa „teleskop”).

Oba te słowa są dokładnym tłumaczeniem (fragment po fragmencie) właśnie słowa „teleskop”, zbudowanego z greckich słów. Jednak uwaga, jeśli zaczniemy w ten sam sposób tłumaczyć „tele” i „skop” na niemiecki, to wyjdzie nam telewizor (Fernseher). Niemiecka lornetka będzie złożeniem słów „daleko” i „szkło” –„Fernglas”.

Rosyjska nazwa „бинокль” (binokl’) znów jest niemal identyczna z angielską, choć pozostaje w liczbie pojedynczej a nam kojarzy się bardziej z binoklami (te za to w liczbie mnogiej).

Bądź tu mądry i przetłumacz tak, by nikt się nie śmiał!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.