Skocz do zawartości

panasmaras

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 145
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

2 obserwujących

Retained

  • Tytuł
    Barnardyn

Informacje o profilu

  • Płeć
    Nie ustawione
  • Sprzęt astronomiczny
    10x50, 16x70

Ostatnie wizyty

9 951 wyświetleń profilu

Osiągnięcia panasmaras

2,6 tys.

Reputacja

  1. No właśnie sądzę, że nie. Obstawiam, że przynosi wiele frustracji, obawiam się, że częściej siedzimy w tym hobby "pomimo", niż "dlatego, że". Pogoda w naszym kraju bardzo umie w psucie. O wiele bardziej wolałbym wiedzieć, że mam do dyspozycji np. skromne andaluzyjskie 300 pogodnych nocy w roku i obserwuję wtedy, kiedy chcę, kiedy jestem wypoczęty, kiedy mam czas pomyśleć, co chcę obserwować, nie stresować się, że jakiegoś obiektu nie zobaczyłem, bo będę mógł go zobaczyć za najdalej parę tygodni. A tak - rzucam się na cokolwiek, jak głodny na zastawiony szwedzki stół i dopiero potem dowiaduję się, co przegapiłem.
  2. Nie widzieliśmy wtedy jeszcze eksplozji, ale wyczuwaliśmy jej nadejście w z wolna kwietniejącym powietrzu. Zapowiadana fala ciepła początkowo dawała o sobie znać tylko w postaci wiatru przewalającego gęstawe chmury, sporadycznie rozrywające się na tyle, by ukazać namiastkę nieba. Jednak już pierwszego wieczora delikatnie się przetarło, niezbyt śmiało, lecz na tyle skutecznie, żeby pozwolić introwertykom na ucieczkę od rozmów pod pretekstem zajęcia się niebem. Podobno padły wtedy pierwsze strzały, ktoś rzekomo widział wieloryba, ktoś inny igłę w warkoczu, a komuś zawirowało pod niedźwiedzim ogonem. Ale taki już jest ten chaos początkowych doniesień, krzykliwych lecz zbyt mało kuszących, by oderwać się od lampki zupełnie przyzwoitego Château Latour Camblanes, kończyliśmy więc z Pablitem swoje rozmowy o życiu, Wszechświecie i całej reszcie. Wieczór zamienił się w noc, rozmowy cichły z każdym kwadransem, w końcu zrobiło się cicho. Koło trzeciej, po kolejnej nieudanej próbie zaśnięcia, wstałem z powodu duchoty. Otworzyłem okno i dostałem Drogą Mleczną w niedospany łeb - Wega nad czworobokiem Lutni krzyczała świetlistym błękitem, szyja Łabędzia kipiała jasnymi obłokami, inne gwiazdy lśniły jak w najlepsze bieszczadzkie noce, gdzienieniegdzie tylko było widać czarne placki poszarpanych chmur. Wpatrywałem się w ten widok jak oniemiały. Po dwóch-trzech minutach w końcu podjąłem decyzję - zbiegłem na dół po Fujinona, zdjąłem w pośpiechu zaślepki, wyszedłem przed domek - i zobaczyłem tylko błyskawicznie przywiane chmury, spod których już tylko najjaśniejsze słońca mogły się przebić. Po kolejnej chwili jedynymi światłami nad Zatomiem były już tylko sodówki. Ten pozornie nieistotny przypadek rozbudził jednak apetyt. Wiadomo już było, że mimo nie najlepszych prognoz na kolejną noc, lepiej będzie widzieć szklankę do połowy pełną. Następnego wieczoru wystarczyło być w gotowości do okolic 23:00. Gwiazdy zabłysły zupełnie wyraźnie, choć przejrzystości było daleko do tej sprzed dwudziestu godzin. Ale przeciętna noc w Zatomiu i tak przecież oznacza obiektywnie świetne warunki. Miałem do dyspozycji Fujinona 10x50 i nie potrzebowałem wiele więcej (poza statywem, którego akurat nie wziąłem, bo prognozy parę dni wcześniej były przecież beznadziejne). Szybko zacząłem nadrabiać zaległości, nieco w pośpiechu goniąc od Woźnicy po Bliźnięta, przeskakując z jednej emki na drugą, od Kota z Cheshire po Żłóbek. Dalej i wyżej, złapałem śliczne drzazgi M 81-82, następnie Wir i Wiatraczek w ogonie Wielkiej Niedźwiedzicy, Słonecznik i M 94 w Psach Gończych - każda mgiełka tycia, ulotna i jednocześnie w tej tyciości i ulotności przepiękna. Rzuciłem okiem na Chichoty, a potem zatrzymałem się na dłużej przy Róży Karoliny. Ta oczywiście nie była niczym więcej niż jednorodną plamką, ale w małych lornetkach jakoś nigdy nie potrafi mi to przeszkadzać. Więcej, te niedopowiedzenia wynikające z pozornego braku apertury i powiększenia zawsze stanowiły o uroku małych lornetek. Być może na dłuższą metę takie widoki byłyby nudnawe, ale wobec wielomiesięcznego wyposzczenia, cieszyłem się z każdego bladego pojaśnienia wypatrzonego na niebie, choćby z takiej M 48 która wisiała na tyle nisko, żeby nie przypominać nawet samej siebie z zaświetlonych Blizin. Dalej wciąż było skromnie, lecz nie mniej pięknie. Łapałem małe puchate gromady kuliste - M 13, M 92, M 3 i M 5, jedną podobną do drugiej, ale jednak odróżnialne mocniej niż tylko przez swoje kadry. I w momencie, kiedy już miałem zacząć narzekać na przeciągające się obserwacje z ręki, z pomocą przyszła zaparowana lornetka Moonisha, która zwolniła statyw. Zaraz można było iść dalej, by złapać Hantle i M 71 w Strzale, jeszcze mniejszą M 56 w obłędnie bogatym polu gwiazdowym i gwiazdopodobną Pierścieniową w Lutni. Odwiedziłem barwne omikrony Łabędzia, przeskoczyłem do M 39 z nieodłącznym cieniem Barnarda 168. Najpiękniej jednak wyglądała parka drobnych gromad w zachodnim skrzydle, NGC 6866 i 6819. Dwie drobne mleczne plamki zawieszone gdzieś między dziesiątkami gwiazd - i tylko szkoda, że nie mieściły się w jednym kadrze. I nawet większa, wyraźniejsza NGC 6811 nie była z nimi w stanie konkurować. Niewiele później niebo zaszło cirrusem i przestało być obserwowalne. Reszta szklanki była tylko pozornie do połowy pusta. Choć ostatnia noc upłynęła raczej towarzysko, można było jednak zrobić kilka (raczej pamiątkowych) zdjęć, sprawdzić kolimację teleskopu i zerknąć na co jaśniejsze obiekty. Lecz czy to nie do takich nocy się potem najmocniej tęskni, kiedy ziemia pachnie już wyraziście, oddech się pogłębia, a ciemność otula przyjmnym, rześkim ciepłem? Zaś eksplozja w końcu nadeszła, zieleń buchnęła w dzień wyjazdu. Zalała nas fala ciepła, wraz z oślepiającą bielą kwiatów na drzewach owocowych. Wiosno, witaj!
  3. W sensie, pasy pyłowe? (bo warkocze pyłowe mamy w kometach)
  4. Najprościej chyba sprawdzić przykładając do jednego oka jedną lornetkę, a do drugiego - drugą. Oczywiście o ile wielkość loernety i/lub rozstaw oczu testującego pozwolą. Z szybkich różnic, które raz zdarzyło mi się zauważyć, to większe zażółcenie obrazu w starszej wersji (co miało taki plus, że z kolei AC była mniej widoczna).
  5. Pamiętam widok z La Palmy - cała Fajka przewyraźna i cudna, ale chyba najpiękniejsze były te zasłony pyłowe, kurtyny - czy jak inaczej je nazwać - fale pyłów jakby opadające od głównego trzonu Fajki, przypominające widoczne z daleka oberwanie chmury (widoczne w dolnej części twojego zdjęcia, ale i ucięte kadrem).
  6. panasmaras

    APM Ultra Flat Field 10 mm

    To ogłoszenie jest ZAKOŃCZONE.

    • SPRZEDAM
    • Używany

    Sprzedam okulary APM Ultra Flat Field, ogniskowa 10 mm. Bardzo przyzwoite korekcja i transmisja, wygodny ER, FOV=60°. Okulary w bardzo dobrym stanie, optyka nienachalnie czysta (brak rys, ale możliwe drobne pyłki i smużki - nigdy nie czyściłem optyki w sposób przesadny). Brak pudełeczka, dodatkowo jedna zaślepka nie jest oryginalna (ale bardzo dobrze się trzyma, w końcu standard 1,25"). Cena dotyczy jednej sztuki. Przy zakupie obu sztuk wysyłka paczkomatem po mojej stronie. Na terenie Trójmiasta mogę dowieźć gratis.

    260 zł

  7. Może i zakłóci, ale będziesz miał ściągawkę lokalizacji
  8. Dokładnie z tego samego powodu używam jej na co dzień Potwierdzam więc, oczekiwania są przeróżne.
  9. Jest znacznie lepiej
  10. Radząc z własnego doświadczenia - owszem, rotacja okularowa jest stosunkowo niewielka i znacznie rzadsza, niż w przypadku obserwacji teleskopowych. Nie znaczy to jednak, że nie warto mieć kilku par okularów. Sam mam ulubioną ogniskową do gromad otwartych i mgławic (16 mm, 30x), inną do galaktyk (11 mm, 43.6x) i oczywiście obowiązkową parkę do szerokich pól (24 mm, 20x)*. To, jakich okularów użyję oczywiście narzuci "główny motyw" (np. wiosenne galaktyki). Oczywiście może się wydawać, że wymienione powiększenia są zbyt blisko siebie - ale praktyka pokazuje, że to jednak ma sens (przynajmniej u mnie, gdzie mam nastawienie na jak największą przyjemność z obserwacji). Jeśli nie jesteś planeciarzem, ale lubisz spojrzeć od czasu do czasu na obiekty US, to również warto zaopatrzyć się w jedną parkę na najczęściej występujące warunki** (np. coś co da powiększenie 60-70x, w miarę odporne na przeciętny seeing) i w coś na wyjątkowe okazje, w okolicach maksymalnych możliwości sprzętowych (np. jeśli kolimacja lornety umożliwia obserwacje z powiększeniami rzędu 150x). Moim zdaniem - warto. * podane ogniskowe oczywiście mocno korespondują ze źrenicami wyjściowymi, w których lubię powyższe rodzaje DSO oglądać (przykładowo, nie lubię ciemnego obrazu, więc do DS-ów w ogóle nie stosuję powiększeń dających źrenicę w okolicach 1 mm - ot, takie przesubiektywne widzimisię) ** nie, nie mówię tu o pełnym zachmurzeniu
  11. Jedna z moich najulubieńszych gromad - przepięknie Ci wyszła. Świetnie wyszły smaczki ciemnotkowe, zrobiły cały klimat zdjęcia - ogólna tonacja w sam raz do porannego espresso
  12. @Adamo @Marcinos - świetna robota. Gdybym miał wybierać spośród trzech proponowanych (i tak pewnie zdecydują wyniki ankiety), brałbym agro "Pod Żródłem". Po pierwsze, odmiana - warto sprawdzić, czy coś co jest dobre może być jeszcze lepsze. Po drugie - z obu nowych propozycji, ta jest wyżej i dalej od drogi. Jeśli pogoda dopisze, ta miejscówka wygrywa wszystko (i w dzień, i w noc). A w przypadku niepogody, i tak o wszystkim decyduje jakość wina.
  13. Dlaczego tylko do abstrakcjonizmu? Patrząc na prężny dział ATM na forum, aż się prosi o włączenie dekonstruktywizmu.
  14. Toć wiem, żartuję tylko. A projekt - kapitalny (wersja sucharowa: bayeurancki).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.