A.Waligórski Jagienka i orzechy Żyła raz jedna panienka Która zwała się Jagienka; Wiele z niej było pociechy, Bo tłukła pupą orzechy. Opisał ją, że jest taka, Sam pan Sienkiewicz w Krzyżakach Wpierw żyła w cnocie jak mniszka, A potem wyszła za Zbyszka. I wiodło im się chędogo, Chociaż, niestety, ubogo, Bo się pokończyły wojny, Zaczął się okres spokojny, A rycerz - rzecz znana wszędzie - Żyje z tego, co zdobędzie. Ruszył więc Zbyszko konceptem I wpadł na taką receptę: Przywiesił na bramie druczek, Że tu się orzechy tłucze I od każdego orzecha Zgarniał taryfę do miecha. Laskowy orzech maleńki To nie problem dla Jagienki; Mogła za jednym przysiadem Stłuc całe pół kilo zadem, A gdy dorwała fistaszka Zostawała z niego kaszka. Niewiele też większej troski Przysparzał jej orzech włoski. Aż raz przybył jakiś młokos, Przywożąc z Afryki kokos, I zwrócił się do Jagusi, Że mu tę rzecz roztłuc musi. Spłoniła się żwawa młódka, Wzięła dech, napięła udka, Pomodliła się przelotnie I w ten kokos jak nie grzmotnie! Niestety twarda skorupa Nawet przy tym nie zachrupa... Wrzasła Jaguś wniebogłosy, Podskoczyła pod niebiosy I jak drugi raz przywali! ...a ten bydlak jak ze stali! Natomiast biedna dziewczyna Zrobiła się całkiem sina, Oddech jej się jakby urwał, Wymamrotała: - O ku*wa... Potem się zaniosła wyciem I się pożegnała z życiem! Wniosek: Na ogół umiemy Rozgryzać własne problemy, Lecz zagraniczne nowości Przysparzają nam trudności! Morał: Tylko wzrost oświaty Może zmniejszyć nasze straty. I hasło bezwarunkowo: Mniej d*pą, a więcej głową!!!