Znowu afera
I no znowu mamy aferę z udziałem tych samych bahaterów. Napisałem parę "ciepłych" słów, które przyszły mi do głowy.
Nie mogę zrozumieć, jak to jest, że dany cwaniak uprawia swoją konsekwentną politykę, polegającą na manipulacjach, a wiele dobrych ludzi łapie się na to od lat. Ciągną za nim jak stado ślepych baranów. Cokolwiek nie powie, to oni mu wierzą - jak w św. obrazek. Nie potrafię tego pojąć.
Mam charakter wojownika - walczę z patologiami. To co wydaje mi się zaletą, w pewnych okolicznościach spowodowało moją porażkę. Nie potrafię tolerować takich działań. Wiadomo, że w życiu codziennym jest bardzo trudno, ale mam na tym polu jakieś sukcesy. Odruchowo zmieniam świat wokół siebie. Czy to źle? Myślę, że właśnie problemem tego kraju jest akceptacja, może odczucie bezradności, w stosunku do cwaniactwa i kombinatorstwa. Na Boga, nie może być tak, że aktywność i działanie w dobrej wierze staje się, w ocenie publicznej, wadą - balastem.
Wydawałoby się, że prowadzenie forum to błacha, nic nie znacząca sprawa. Kiedy robiliśmy przewrót kilka lat temu, razem z Radnymi zbudowaliśmy coś, co wydawało się utopią. Nasza nadzieja i dobra wola była tak niewiarygodna, że wiele osób nie zaufało nam i od razu przeszło na stronę "wroga". To było bolesne doświadczenie. Teraz po latach wszyscy patrzymy na to inaczej. Nie mogę odeprzeć myśli, że to co tu się działo i dzieje, jest w pewnym sensie polityką w mikro skali.
Wiele poświęciłem tej inicjatywie, tak samo jak wielu Radnych. I tylko my wiemy, kto jaki wkład włożył w to forum. Dla mnie osobiście najbardziej przykre jest to, że zła ocena działania jest wprost proporcjonalna do aktywności. To właśnie moja cena, ale widocznie, tak to w praktyce wygląda. Chcesz mieć spokój, nie rób nic.
Ileż to miałem problemów przez wielogodzinne angażowanie się w forum. Choćby rodzinnych. Bywało, że forum pochłaniało mi kilkanaście godzin dziennie przez wiele tygodni. Było pasją, samo w sobie. Kiedy potem mojej żonie pokazałem, jak to zostało ocenione przez forumowiczów, nie kryła łez. Wiedziała, jakim to było dla mnie dnem.
Wierzcie, że nawet coś tak ulotnego jak forum, może stać sie sensem życia i celem samym w sobie. Bez zapłaty, bez korzyści materialnych. Uważam, że te 2 lata pracy z wieloma cudowanymi ludźmi było jednym z bardziej ciekawych okresów w moim, w sumie aktywnym, życiu. Jak łatwno powiedzieć, to tylko jakieś tam forum...
W sumie, dla forum poświęciłem także samą astronomie. Bardzo trudno uprawiać obydwie "role".
Gdzie jestem dzisiaj? Nie wiem... Naprawdę mam wątpliwości. Zapewne za chwilę przyjdzie mi przeczytać wiele gorzkich słów od moich "fanów" z południa. Znowu stanę przed decyzją, czy poruszyć na radzie temat usuwania postów. Z drugiej strony, mam wrażenie, że zupełnie nic nie usprawiedliwia ataków na moją osobę, więc pytanie, skąd w ogóle takie dylematy?
Na głowie mam nową firmę z masą obowiązków (jak to w startup'ach), formalności z likwidacją szkody wypadkowej, do tego problemy z przemieszczaniem (przeniosłem na okres leczenia biuro do domu). Każdą wolną chwilę, głownie nocami, znowu przeznaczam dla AF. Niedługo mamy zlot w Jodłowie. Nie wiem, czy do tego czasu kupie nowe auto, może zabierze mnie Hans. Muszę jeszcze przygotować projekty nowych koszulek, oraz pewnej niespodzianki, którą opracowaliśmy w radzie. Nie wiem, czy się wyrobię. Zlot już za tydzień. Trudno z czasem. Gadżety są dla nas strategicznym produktem. Z tego utrzymujemy forum, a przy oglądalności rzędu 15 tys. msc (unikalnych userów), są to już koszty konkretne.
Mamy wiele pomysłów. Potrzebujemy czasu, spokoju i Waszego wsparcia duchowego (dla siebie, przecież tego nie robimy). Nothing more...
Nie szukam poklasku za działalność na rzecz naszego, wspólnego forum. Oczekuje tylko obiektywności w ocenie. Mam nadzieję, że ten post w jakiś sposób pozwoli Wam zrozumieć moje emcjonalne podejście do AF. Jest cześcią mnie, częscią mojego życia i zrobie wiele, aby bronić jego dobrego imienia - naszego wspólnego imienia.
PS. Oszołomstwu mówie "NIE"!
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze