Nagła wizyta w szpitalu
No dobra, miało być testowo, ale może tak spróbuję się trochę pouzewnętrzniać. Będę tu pisał, co ciekawego dzieje się w kulisach Rady Forum, a także dowiecie się, jak wygląda prowadzenie forum od kulis. Pewnie czasami nabazgrze też coś, co Was zupełnie nie zainteresuje. Taka jest już specyfika blogów.
Co mnie dzisiaj wkurzyło? Mam pogorszenie stanu zdrowia po niedawnym wypadku. Umówiłem się z lekarzem, że jak będzie problem, to mam do niego wracać. No i tak dzisiaj zrobiłem. Zadzwoniłem do żony, żeby wróciła z pracy i zawiozła mnie do szpitala. Pojechaliśmy i no masakra – chcieli mnie wyrzucać drzwiami i oknami. Zupełnie nie liczył się mój stan. Kazano mi czekać, nie wiadomo na co, bo przecież wszyscy zapracowani. Z całym szacunkiem dla kulejącej służby zdrowia, ale to co oni tam robią można robić 100x szybciej. Ale srał ich pies… Najgorsze jest to, że traktują zbolałego człowieka jak jakiegoś intruza, co zawraca im dupę.
Nie ważne, że kiedy robili mi prześwietlenia w szpitalu, to oczywiście lekarz dał mi nie moje klisze, tylko jakiegoś biednego człowieka, co pewnie też miał wypadek. Trochę się zirytowałem, bo przecież nie mogę mieć pewności, czy ów genialny lekarz, nie poczynił mojej diagnozy na podstawie nie moich zdjęć klatki piersiowej.
Oczywiście okazało się, że w raporcie z mojego przyjęcia są same bzdury. Generalnie nic mnie „podobno” nie bolało, w ogóle – luz blues… Chłopaki się zabezpieczają, jakby co…
Po paru godzinach czekania miałem już dość. Z jednej strony bardzo słabo mi się siedziało, bo przecież łóżka to nie dla mnie, wolne tylko krzesła. Z drugiej strony cenie swój czas i nie lubię, jak robi mnie się w wała. Zabrałem się z cudownego szpitala wolskiego i pojechałem do prywatnej kliniki – wszak moje zdrowie cenniejsze od Dzięgów.
Teraz przynajmniej wiem, co mi jest…
Jaki morał z tego? Nie stać nas na chorowanie
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze