Przerażasz i smucisz mnie, grzybek80...
Taka kapitulancka postawa przystoi człowiekowi staremu, który pochyla sie już nad grobem, a nie młodemu naukowcowi.
Filmu nie obejrzałem, ale musze zacytować, tak dla przypomnienia:
"– Nie ma takiej wschodniej religii – mówił Berlioz – w której dziewica nie zrodziłaby boga.
Chrześcijanie nie wymyślili niczego nowego, stwarzając swojego Jezusa, który w rzeczywistości
nigdy nie istniał. I właśnie na to należy położyć nacisk.
Wysoki tenor Berlioza rozlegał się w pustej alei i im dalej Michał Aleksandrowicz zapuszczał
się w gąszcz, w który bez ryzyka skręcenia karku zapuścić się może tylko człowiek niezmiernie
wykształcony – tym więcej ciekawych i pożytecznych wiadomości zdobywał poeta. Dowiedział
się na przykład o łaskawym bogu egipskim Ozyrysie, synu Nieba i Ziemi, o sumeryjskim bogu
Tammuzie, o Marduku i nawet o mniej znanym groźnym bogu Huitzilopochtii, którego niegdyś
wielce poważali meksykańscy Aztekowie. I akurat wtedy, kiedy Berlioz opowiadał poecie o tym,
jak Aztekowie lepili z ciasta figurki Huitzilopochtii, w alei ukazał się pierwszy człowiek."
[bułhakow, "Mistrz i Małgorzata", i jeszcze przypomnienie dla młodzieży, że tym, kto się ukazał był Woland, czyli sam szatan]