Coś niesamowitego! Dosłownie przed chwilą wyciągnąłem moją zakurzoną lornetkę aby pooglądać samoloty na tle zachodzącego słońca, oglądam sobie jakiegoś wielkiego boeinga lecącego na zachód, patrzę a tu coś po niebie snuje jakiś punkcik z zachodu na wschód. Staje się coraz bardziej wyraźny i zaczyna mi przypominać jakąś satelitę.. Można powoli dostrzec takie coś na kształt baterii słonecznych. Po chwili skojarzyłem godziny i zrozumiałem że o tej porze miał przelatywać ISS! Zdziwiło mnie to, że go widzę gdyż co prawda słońce już zaszło, ale było jeszcze bardzo widno! Gołym okiem nic nie było widać natomiast przez lornetkę normalnie widziałem kształt stacji! Jeszcze nigdy jej tak dobrze i ostro nie widziałem...
Gdy oglądam ISS pod normalnym ciemnym niebem to widzę zawsze tylko rozmazany świetlisty punkt, natomiast teraz dobrze można było odróżnić jasny środek i mniej widoczne panele! Czy to możliwe, czy poniosła mnie wyobraźnia? Moja lornetka to 20x50... Tak jak mówię - nigdy jeszcze nie widziałem tak wyraźnie stacji, światło wgl. się nie rozmazywało...
P.S.
Teraz dopiero tak zauważyłem, że ten topic leży w dziale "astrofotografia" i jesli ten dział nie jest najlepszy do rozważania na takie tematy to przepraszam.