Moim zdaniem te oficjlane przypuszczenia nie trzymają się kupy. Najpierw garść cytatów dla ilustracji mojej hipotezy.
Z <http://wyborcza.pl/1,75400,17930161.html>
"Sonda Dawn przysłała nowe i dokładniejsze zdjęcia planety karłowatej Ceres. To spojrzenie z najmniejszego dotąd dystansu 13,5 tys. km. Dwie zagadkowe białe plamy, które spędzają sen z oczu naukowcom, wciąż tam są. Ale podzieliły się na mniejsze części.[…]
Wzbudziły sensację od pierwszej chwili, gdy kilka miesięcy temu zobaczono je na zdjęciach sondy, która poleciała z pierwszą misją badawczą do tej planety.- Promienie słoneczne muszą odbijać się od jakiegoś bardzo odblaskowego materiału, możliwe, że od lodu - mówi Christopher Russell, szef naukowy misji Dawn.
[…] teleskop kosmiczny Herschela, […] w zeszłym roku zaobserwował chmurę pary wodnej nad Ceres. Mark Sykes z Instytutu Nauk Planetarnych przypuszcza, że białe plamy nie są złożone z czystego lodu. Jego zdaniem to osad z soli, który pozostał po tym, jak z bogatego w minerały lodu wyparowała woda.
Ceres ma dość niewielką średnią gęstość, co sugeruje, że jej wnętrze jest w dużej części lodowe. Mike Brown, astronom z Caltech w Pasadenie, sądzi, że pokłady lodu znajdują się dość płytko pod warstwą pyłu i są odsłaniane wskutek uderzenia meteorytów czy komet. Bo te jaskrawe plamy, które w tej chwili skupiają całą uwagę, nie są jedyne. Powierzchnia planetki pokryta jest większą liczbą jaśniejszych punktów i obszarów.
Naukowcy wypatrzyli też szczeliny i rozpadliny, które mogą oznaczać, że ten glob wciąż jest (lub jeszcze niedawno był) aktywny geologicznie."
Otóż te jaskrawe plamy, które w tej chwili skupiają całą uwagę, SĄ JEDYNE... w swoim rodzaju. Sonda zbliża się do planetki i zmienia położenie, pewnie dlatego wcześniej widzieliśmy ją jakby w pełni, a teraz pokazuje fazę. Na nowych zdjęciach i filmikach widać wyraźnie, że przedmiotowe jaskrawe plamy zachowują niezmienną (i dużą) jasność nawet w okolicach terminatora, gdzie inne jasne plamy bledną. Prawdę mówiąc od samego początku tak mi wyglądają na zdjęciach - jako jeziora lawy świecące własnym światłem, nie odbitym.
W takim razie powstaje pytanie o mechanizm ich powstania. Prawdopodobne wydaje mi, że to świeży i gorący krater uderzeniowy wywołany przez meteoroid. Ewentualnie to samo w liczbie mnogiej (tj. grupa kraterów od zwartej grupy meteoroidów). Zaobserwowana w zeszłym roku chmura pary wodnej mogła być jedynym widocznym wówczas skutkiem tego kataklizmu, który zaszedł zapewne po stronie niewidocznej i przy okazji spowodował gwałtowne odparowanie lodu.
Natomiast przy tej hipotezie trochę trudno wyjaśnić wzrost jasności i ewolucję kształtu plam. Być może na pomoc przychodzi tu sygnalizowana zmiana oficjalnej koncepcji co do aktywności geologicznej planetki. Może została jeszcze jakaś lawa w jej jądrze, która została wyrzucona siłą odśrodkową na zewnątrz dzięki odetkaniu się kanału (czemu towarzyszyło odparowanie lodu). Teraz tak powstały wulkan po prostu ewoluuje…
A może to wręcz meteor odczopował kanał wulkanu?
W każdym razie zjawisko jest fascynujące i na oko to coś nie odbija a wręcz świeci (pod warunkiem że te zdjęcia i animacje są zrobione rzetelnie i można im ufać).