Witam!
Ponieważ udało mi się wykonać pierwsze zdjęcia z teleskopu (MT-800 na EQ3), z chęcią chciałbym zrobić kolejne fotki. Jednak od razu rzuciła mi się w oczy koma widoczna na brzegach zdjęcia. Ponieważ nie jestem jeszcze w etapie robienia widowiskowych i kolorowych zdjęć (raczej niewielkie obiekty w centrum kadru, np. M57), chciałbym powoli przygotować się do poważniejszej astrofotografii (choć na EQ3 taka poważna nie jest, ale obecnie wystarczy). Dlatego pomyślałem o zakupie korektora komy:
http://teleskopy.pl/Korektor-komy-2''-do-teleskop%C3%B3w-Newtona-(GSO)-teleskopy-2011.html
No tak, może jest to tańsza wersja (na droższe nie mogę na razie pozwolić, może w przyszłości), ale jak wciągnę się dalej (800mm to już nie 300mm, jak do tej pory), to coś nowego się zakupi
Ale pojawia się pewien problem. Obecnie w moim teleskopie jest tak, że lustrzankę (Canon EOS 60D) podłączam do pierścienia z 1.25", następnie do reduktora 1.25" i tak do wyciągu. Mam tak, że ostrość dla obiektów nieba znajduje się tam, gdzie jest około 3 milimetry od "najgłębszego wsunięcia do wyciągu" (nie wiem jak powiedzieć, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie ). Jeśli do tego miałbym dodać korektor komy, to odległość między lustrzanką a wyciągiem zwiększy się, a już wtedy nie będę w stanie uzyskać ostrość. Ponieważ nie dam rady wsunąć jeszcze bardziej i jak widzę (na podstawie zdjęcia z linku wyżej), będzie mi brakowało jakieś 3 centymetry... Dodam tylko, że z Barlowem 5x nie byłoby żadnego problemu (nawet muszę dodać przedłużkę), ale z ogniskowej 4000mm DSów fotografować nie będę
To co mam robić? Dałoby się jakoś wykorzystać korektor komy w MT-800 do astrofotografii?