Jestem recydywistą. Zaczynałem jakieś 8-9 lat temu od refraktora 90/900 na EQ3 i porządnej lornetki Nikona. Poznałem po trochu układ słoneczny, księżyc i podstawowe obiekty głębokiego nieba. Czytałem, słuchałem wykładów, zgłębiałem wiedzę. Bawiłem się nawet trochę w astrofotografię. Następnie przeszedłem na ciężki sprzęt - Mak-a 150 na EQ6, robiłem zdjęcia, głównie planet, zmodyfikowanym Canonem. Większość z balkonu na obrzeżach Warszawy więc widoczność była słaba. Z uwagi na ciężar sprzętu praktycznie nie wywoziłem sprzętu za miasto. Ciężko było go nawet wynieść na balkon a co dopiero znieść i zapakować do auta. Finalnie cały sprzęt wyprzedałem ale chciałbym wrócić do obserwacji. Głównie z uwagi na dzieci.
Nie zamierzam robić fotografii i zastanawiam się nad sprzętem, którym obejrzę planety, mgławice a jednocześnie sprzęt dam radę zapakować do bagażnika (niezbyt dużego). Na dodatek chciałbym, żeby korzystać mogły z niego też dzieci (8-10 lat). Oczywiście pod opieką. Nie ukrywam, że na parę dobrych lat wypadłem z obiegu i zupełnie się nie orientuję. Co byście polecili? Jakiś rozsuwany Dobson? Duży MAK na prostym statywie? Czy lepiej lornetka + refraktor? Budżet to 1-3 tys. Obserwacje to balkon w centrum warszawy w widokiem na południe no i wyjazdy. Zależy mi na wygodzie, teleskop w zasadzie mógłby być na stałe w aucie.