Gdy patrzę na to zdjęcie przypomina mi się jeden problem. Otóż, czy nie wydaje się Wam, że bardzo trudno jest (lub niekiedy nawet niemożliwe) ustawić ostrość na zachodzącym Słońcu ??? Nieraz, gdy Słońce tuż nad horyzontem miało bardzo wyraźne kontury (okrąg) patrząc gołym okiem lub przez lornetkę (oczywiście blask był wystarczająco stłumiony przez grube warstwy atmosfery), to w aparacie był on rozmazany. I nie było to powodem prześwietlenia, gdyż nawet na mocno ściemnionych zdjęciach efekt ten występował.
O ile tylko nie jest to przypadłość mojego aparatu, to moim zdaniem wytłumaczenie tego jest następujące. Gdy blask Słońca jest mocno stłumiony przez atmosferę gdy jest ono bardzo nisko, w jego widmie dominuje wtedy światło podczerwone, na które jest czuła matryca aparatu. Natomiast obiektyw nie jest optymalizowany pod te długości fali, w związku z tym, występują tam bardzo duże aberracje, szczególnie sferyczna, która uniemożliwia uzyskanie ostrego obrazu czerwonej tarczy Słońca tuż nad horyzontem. Inna sprawa, to to, że kolor Słońca jest wtedy wyraźnie inny niż ten, gdy widzi sę go gołym okiem.
W tej chwili przyszedł mi do głowy pomysł. Można by to sprawdzić lub obalić robiąc zdjęcia z max przymkniętą przysłoną, gdyż, jak wiadomo, aberracja sferyczna maleje proporcjonalnie do przysłony (oczywiście pomijam tutaj inne efekty związane z rozdzielczością, gdyż obraz rozmyty był stosunkowo mocno).
Druga rzecz, daje to możliwość sfotografowania Słońca nawet wtedy, gdy nie jest ono już widoczne gołym okiem ! ! ! !.
Bardzo dobry przykład - tutaj.