Skocz do zawartości

xaos

Społeczność Astropolis
  • Postów

    119
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez xaos

  1. przepraszam, pisałem na komórce i przecinki się pokiepściły tam miało być "jak pisałem wcześniej, ...." teraz używam E-M5. nie robię tak krajobrazów, po prostu jest to przyjęta ogólnie technika, aby wyciągnąć maxa, z krajobrazu. Staram się jak najmniej siedzieć przy kompie Krajobrazy to też nie jest coś za czym przepadam. Ale mogę poszukać krajobrazowych fotek z E-M5 i obiektywu 7-14 mm f/4 Panasonica. Powinienem gdzieś takie mieć, to zobaczysz jak to wychodzi. Dam znać.
  2. fotografuję od samego powstania systemu micro 4/3 aparatami w tym formacie, bo od samego poczatku był on tym na co czekalem jesli chodzi o sprzęt cyfrowy foto. Obecnie, tak jak pisałem, wcześniej używam Olympusa E-M5. System ten oferuje bardzo wysokiej jakości obiektywy w praktycznie każdym zakresie ogniskowych i do każdefo zastosowania (no może nie ma jeszcze dedykowanego obiektywu tilt/shift). Kilka z tych obiektywów mam i używam i jestem w tym temacie spełniony (a mam dość wysokie wymagania). Zdjęcia HDR zrobisz każdym z tych aparatów bez problemu. Wykonujesz te same kadry z rożnymi wartosciami ekspozycji i potem "sklejasz" je w specjalnym sofcie np. Photomatix albo innym. Krajobrazów rzeczywiscie najlepiej "nie robic" szerokokatnymi, co jest przeciwintuicyjne, ale rzeczywiscie lepiej uzyć dłuzszych lub średnich ogniskowych i połączyć zdjecia, uzyskujesz wtedy niesamowitą jakośc szczególów i pozbywasz się zniekształcen geometrycznych zwiazanych z odwzorowaniem rzeczywistosci w szerokokatnych obiektywach. One są świetne za to do zbliżen :-) co też niby wydaje sie nieintuicyjne, ale te obiektywy użyte w taki sposób zawsze powoduja opad szczeki u widza
  3. Mam E-M5 i udzielałem się w wyżej wymienionym wątku. Na astrofotografii się nie znam. Tzn. cos tam wiem, ale nigdy sie nią nie zajmowałem. Mam za to SCT 6" i przejściowkę do M43 do fotografowania w ognisku głownym. Fotografowałem nawet ostatnio Księżyc. Zdjęcia są jeszcze w aparacie, ale to co widziałem na ekranie aparatu, to żenada. W dużym powiększeniu widać spore aberracje chromatyczne, których kompletnie nie widac przez okular podczas obserwacji wizualnych. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, może trzeba zastosować korektor do astrofoto, może coś innego. Na pewno taka prosta konfiguracja nie działa za dobrze z tym teleskopem. Temat będę zgłębiał, ale ponieważ astrofoto to u mnie bardzo mały priorytet, nie obiecam, że to będzie szybko. Więcej nie mogę napisać, bo to wszystko co wiem.
  4. xaos

    Fuji czy Olympus

    muszę obejrzeć, z pozoru gadają jak od niechcenia ale widac, że maja przemyślane to co mowią i ma to duży sens. Rzeczywiście, podają to na luzie i moze to sprawiać wrażenie braku profesjonalizmu, ale po minucie, człowiek wie, że może się u bich dowiedzieć, własnie, tak jak piszesz, o tej jednym kluczowym detalu, ktory zaważy na Twojej decyzji zakupowej. Rzadko zdarza mi się oglądać filmy na YT od początku do konca, ten obejrzalem cały. W wolnej chwili obejrzę co oni tam jeszcze nagrali. Dzięki za zwrocenie na nich uwagi.
  5. xaos

    Fuji czy Olympus

    Hajne to wideo (jak to mowił moj 3 letni bratanek :-) ). Sporo informacji i wydaje się, że dość rzetelnie i bezstronnie podanych.
  6. Od niedawna używam kątówki 90* do nasadki binokularowej w SCT, powiem szczerze, że przy niskich obiektach muszę włazić na stołek żeby móc obserwować, inaczej nie sięgam Z drugiej strony, gdy obserwuję wysoko położone obiekty, to cieszę się, że nie muszę klękać na ziemi i zadzierać głowy, co musiałbym robić gdybym miał kątowkę 45*. Chyba najlepiej mieć obie w tego typu sprzęcie :-) Musisz sprawdzić, czy oserwujesz samoloty latajace nisko czy raczej wysoko. Wtedy będziesz wiedział, czego najbardziej Ci potrzeba, a czego trochę mniej. Mialem Maka 127 i tak jak koledzy juz napisali wcześniej - kluczowe jest wychlodzenie maszyny i nie przesadzanie z powiekszeniem. Przy za dużym, tracisz kontrast, jasnośc, a szczegóły tracą ostrość. Z okularem ES 6,7 mm obraz już, z tego co pamietam, degradował. Najlepszą jakość mialem z ES 14 mm, myślę, że poniżej 10 mm w tym Maku nie ma co zchodzić, ale może masz inne wymagania niż ja. Lepiej to sprawdzic, może ktos w Twojej okolicy da się namowić na wspolne obsersacje i ma okulary, ktore chcialbys sprawdzić, mialbys okazje do przetestowania i wyrobienia sobie opinii.
  7. xaos

    Fuji czy Olympus

    Miałem Olka 12-50 mm, bardzo fajny obiektyw, uszczelniany, świetny zakres ogniskowych (czasami brakuje mi tych 10 mm na długim końcu, a najlepiej jeszcze ze 20 albo 50 mm ;-) ) jednak z czasem zaczynało mnie denerwować to, że jest jednak dość ciemny. Za to jest naprawdę mały i lekki, czego niestety nie można powiedzieć o 12-40 mm f/2.8. Fujifilm nie używałem, ale oni są znani z dość dobrej optyki. Nie wypowiadam się jednak, bo nie testowałem tego sprzętu osobiście. Olek 12-40 mm f/2.8 to genialny obiektyw, bez dwóch zdań, jednak jego cena jest dość wysoka (ale skąd my to znamy?? - ceny optyki, czy to w foto, czy to w astro są kosmiczne). Nie ma go też co porównywać do kitowych obiektywów, to topowa linia Olka obecnie. On sam kosztuje więcej niż połowa całego zestawu X-T1 z obiektywem. Zestaw E-M5 mkII +12-40 mm f/2.8 wyszłoby ponad 7,5 tys. zł na start. A to znaczne przekroczenie jednak budżetu jaki przeznaczył na sprzęt foto WTW. Jest jeszcze Panasonic 12-35 f/2,8, ale cenowo wychodzi podobnie, niestety. Za to jest nieco mniejszy. Sam bardzo muszę pochwalić Panasonica za jakość obiektywów, właściwie wszystkie, które miałem i mam były/są świetne, nawet kitowce. W m43 to jest fajne, że wybór jest wśród wielu producentów, można kupić Tamrona, Sigmę, Voigtleandera, Panasonic, Olympusa itp. To taki trochę system open source w aparatach ;-) Co do różnicy w ostrzeniu ręcznym, też nie zauważyłem w praktyce aby było trudniej lub łatwiej. W tej materii chyba większą rolę gra jakość wizjera/ekranu, oaz rozwiązania mechaniki/elektroniki sterowania fokusem oraz oprogramowanie ergonomii tego trybu. Tak sobie jeszcze pomyślałem, że najważniejszą cechą, która jednak może zadecydować przy wyborze korpusu, to to, że E-M5 mkII jednak ma obracany ekran. Fujifilm X-T1 tak jak i mój E-M5 mają tylko uchylne. W Panasoniku GH2 miałem też taki ekran obracany i muszę powiedzieć, że z punktu widzenia użytkowania jest to ogromna różnica. Z takim obrotowym ekranem robisz bez problemu zdjęcia z pozycji, które gdy masz tylko uchylany są bardzo niewygodne lub wręcz niemożliwe do przyjęcia przez człowieka. To ogromna zmiana na plus i spory punkt przewagi dla Olympusa. Sporo jest kwestii, które należy rozważyć, nie ma co. Bo to tak jak pisał WTW jest wybór na kilka lat, więc tym bardziej warto rozważyć najmniejsze szczegóły w swoim własnym kontekście.
  8. xaos

    Fuji czy Olympus

    Zaiste prawdaż, to co piszesz, mamy te Soniaki z serii A7. Sony nawet ostatnio zaczyna dorabiać w końcu do tych korpusów obiektywy :-) Powoli powstaje system... który jest mały i ma dużą matrycę. Wart rozważenia... Miałem okazję używać tej serii z przetwornikami APS-C kilka lat temu. Ogólnie porażka pod każdym względem. Ale to było kiedyś. Teraz z dobrej klasy obiektywami i poprawionym interfejsem i ergonomią powinno być naprawdę dobrze. Swego czasu rozważałem nawet zmianę systemu, ale jednak wolę pozostać przy m43 ze względu na rozmiary sprzętu (obiektywów) i jego inne zalety - szczególnie obiektywy. Tu z resztą jest fajna stronka o rozmiarach sprzętu :-)
  9. xaos

    Fuji czy Olympus

    Głębia ostrości tylko pośrednio zależy od wielkości przetwornika, trzy parametry decydują tak na prawdę o głębokości ostrego obrazu: ogniskowa obiektywu, wartość przysłony (rozmiar otworu względnego przez który wpada światło), odległości od fotografowanego obiektu. Na pierwszy rzut oka, jeśli w dwóch aparatach o różnych rozmiarach matrycy użyjesz takich samych obiektywów i ustawisz je w tej samej odległości od fotografowanego obiektu, to głębia ostrości będzie na obu zdjęciach (wykonanych przez te aparaty) taka sama. Jednak różne będą szerokości kadrów - tzn. aparat o większej matrycy sfotografuje szerzej scenę niż mniejszy. Mniejszy przetwornik "wytnie" z obrazu dawanego przez obiektyw mniejszy (centralny) kawałek. I tu dochodzimy do sedna tematu. Jeśli chciałbyś sfotografować obiekt i zachować taki sam (w sensie szerokości lub kąta widzenia) kadr, to w przypadku aparatu o mniejszej matrycy musisz się oddalić od obiektu, albo z aparatem o większej matrycy przybliżyć. Zauważ, że przysunięcie lub odsunięcie aparatu zmienia jeden z elementów, od których zależy rozmiar głębi ostrości - odległość od obiektu fotografowanego (przysłona pozostaje ta sama, ogniskowa obiektywu też). W tym sensie aparat z mniejszym przetwornikiem (gdy chcesz uzyskać taką samą szerokość kadru) da Ci mniejszą głębię ostrości ze względu na to, że musisz się z nim dalej odsunąć, a wiec zwiększyć odległość, a co za tym idzie i głębię ostrości. Jeśli zatem ustalimy, że punktem odniesienia dla obu przypadków jest uzyskanie takiej samej szerokości (precyzyjniej powinniśmy mówić o przekątnej, ale to już detal) kadru, to zdecydowanie w mniejszym przetworniku łatwiej będzie Ci ustawić ręcznie ostrość - po prostu, możesz w większym zakresie nie trafić, bo wszystko co mieści się w tzw. głębi ostrości, będzie ostre :-) No ale co z tym pierwszym "rzutem oka", o którym wspomniałem na początku? Gdy oba aparaty są w tej samej odległości od obiektu, to głębia powinna być taka sama, ale... Ale, niestety, w przyrodzie istnieje takie coś jak CoC (Circle of Confusion), czyli po naszemu - krążek rozmycia, który zmienia swoją średnicę w zależności od rozmiaru przetwornika (czyli koniecznego później powiększenia wykonanego przez przetwornik obrazu), dla przetwornika FF można jako jego rozmiar przyjąć 0,015 mm zaś w przypadku przetwornika 4/3 jest to 0,03 mm, a w Fuji 0,02 mm. Po uwzględnieniu krążka rozmycia, okazuje się, że głębia ostrości w małej matrycy będzie mniejsza niż w większej, zachowując tą samą odległość od obiektu. na przykład: weźmy obiektyw 55 mm i ustawmy mu przysłonę na f/4, fotografujemy obiekt odległy o 3 m. Fujifilm będzie miało głębię ostrości 0,47 m Olympus będzie miał głębię ostrości 0,352 m czyli mniejszą! (bo ma większy krążek rozmycia i wszystko szybciej się rozmywa / traci ostrość) gdy jednak chcemy sfotografować kadr o takiej samej szerokości, to z aparatem Olympusa musimy się nieco odsunąć Fujifilm stoi w miejscu więc nic się nie zmienia, głębia ostrości to nadal 0,47 m Olympus zaś, z racji zmiany odległości "zwiększa głębię" do 0,630 m (po uwzględnieniu krążków rozmycia dla obu wielkości matryc) Reasumując, przy tym samym obiektywie (ogniskowa, przysłona): przy tej samej odległości mniejszą klatką trudniej ostrzyć. przy tej samej szerokości kadru mniejszą klatką łatwiej ostrzyć :-) Mam nadzieję, że mimo pokrętnej odpowiedzi, trochę rozjaśniłem zamiast ściemnić ;-) A jak już mieszam to, warto też zastanowić się, dlaczego nie można tak prosto porównywać różnych systemów fotograficznych (różnych ze względu na rozmiar przetwornika). Tym powodem jest perspektywa, która jest dla postrzegania wzrokowego człowieka bardzo ważna, gdyż dzięki niej potrafimy na fotografii "poczuć" przestrzeń trójwymiarową. I ta jedna właściwość sprawia, że posługując się każdym z tych systemów uzyskamy kompletnie inne odwzorowanie perspektywy. A to właśnie dlatego, że z jednym aparatem musimy się odsuwać od fotografowanej osoby, a z innym musimy się przybliżyć, aby zachować podobną szerokość kadru, lub np. rozmiar fotografowanej osoby w kadrze. Zmieniając naszą odległość od fotografowanego obiektu - zmieniamy perspektywę i zmieniamy to, jak postrzegamy później trójwymiarowość obiektu. Każdy zatem rozmiar przetwornika ma swoje zady i walety w różnych zastosowaniach.
  10. xaos

    Fuji czy Olympus

    Loki ma w pewnym sensie rację, obiektywy, to jest to, co tak na prawdę człowiek posiada przez długie lata, korpusy się starzeją i technologia się zmienia,więc się je wymienia. Sam to z resztą właśnie robisz :-) Ja gros pieniędzy wyłożyłem na obiektywy, zdecydowanie mniej na korpus, który w ciągu 6 lat zmieniłem 4 razy (więc jakby to podliczyć, to... ale lepiej nie będę tego robił ;-) ). Jednak nie do końca się zgodzę, że nie patrzy się na korpus przy wyborze systemu. Kiedyś łaziłem po górach z aparatem ważącym 1,5 kg, z dodatkowymi gadżetami w plecaku chyba z 5 kg. Ten sprzęt dał mi tak wtedy w kość, że po tym doświadczeniu, natychmiast go sprzedałem i nigdy nie wrócę już do ciężkich sprzętów. Może to kwestia wieku, kondycji kręgosłupa... Jakby nie było, dyskomfort z noszenia na długie wyprawy sprzętu, który przytłacza człowieka i odbiera radość z wędrówki to coś, czego nie chcę już więcej nigdy powtórzyć. Ergonomia też się liczy, liczy się też jakość przetwornika, liczą się też możliwości sterowania wieloma lampami, liczy się wszystko to co oferuje korpus, liczą się także, a może przede wszystkim, jego ograniczenia - tylko dla jednej osoby niektóre elementy są ważne, dla innej zupełnie nieważne, a dla trzeciej trochę ważne. Dlatego sprzęt idealny dla fotografa ślubnego, może być do kitu dla nurka, lub fotografa ulicznego. Z mojego doświadczenia wiem jedno - mniejszy sprzęt jest znacznie częściej używany. W naszym świecie, gdzie nosimy ze sobą ciągle telefony, tablety, kluczyki od samochodu, piloty do bram i inne gadżety, posiadanie niewielkiego aparatu ma chyba jeszcze większe znaczenie niż kiedyś. Mały aparat może Ci towarzyszyć, duży, to już często planowanie wyprawy. Może nie dla każdego tak jest, ale w moim przypadku tak to właśnie wyglądało. Jeśli jesteś w stanie poświęcić dużo dla wykonania perfekcyjnych zdjęć, duży sprzęt (hej ale w sumie czemu nie średniego formatu??!!) jest idealny. Jeśli, tak jak napisał na początku autor wątku, WTW, chce używać tego sprzętu do "amatorskiej fotografii (rodzina, przyroda, krajobrazy, również astrofoto) przez kolejne parę lat", a do tego wyraźnie pisze, że rozmiar ma dla niego znaczenie, to myślę, że oba aparaty, które wybrał spełnią to zadanie rewelacyjnie, i dużo lepiej niż wielkie lustrzanki. Mam natomiast jeszcze jedno przemyślenie, trochę abstrahując od tematu, który system/aparat jest lepszy, bo w moim mniemaniu jakość obrazu z obu korpusów będzie porównywalna. Boję się, WTW, że w budżecie jaki sobie założyłeś nie zmieścisz się ze zbudowaniem w miarę pełnego systemu. O ile Fujifilm X-T1 z obiektywem 18-55 f/2.8-4 jest właściwie już dość uniwersalnym zestawem, z dość jasnym "szkłem", to kupienie Olympusa E-M5 mkII z którymkolwiek kitowym obiektywem, w niedługim czasie spowoduje chęć inwestowania w kolejne, jaśniejsze obiektywy, a to już niestety są dodatkowe koszty i to niemałe. Używany przez mnie najczęściej uniwersalny obiektyw Olympus 12-40 f/2.8 kosztuje około 2,800 zł, a więc z korpusem E-M5 mkII nie masz szans zmieścić się w założonym budżecie, a jeszcze torba, może filtry, może karta pamięci... Kitowy olek 12-50 mm jest dobrym obiektywem, ale z pewnością nie zwala z nóg. Jest niestety bardzo ciemny i nie pozwoli w pełni cieszyć się z kupionego systemu. Używałem go przez rok, potem jak tylko Olek wypuścił mZuiko 12-40 mm, sprzedałem tego kitowca i wymieniłem. Inna sprawa, że od tej pory nie wydałem na sprzęt foto ani złotówki. Wcześniej mając kitowe obiektywy, często wymieniałem je przy różnych okazjach na specjalizowane 45 mm f/2.8 do portretów i makro, 20mm f/1,7 do street foto, 7-14 mm f/4 do architektury i zbliżeń, 75 mm f/1,8 do zwalających z nóg portretów. Jednak obecnie poruszam się z korpusem i przykręconym do niego właśnie 12-40 mm i pokrywa on spokojnie 80% moich potrzeb. Myślę, że Fuji X-T1 z 18-55 mm f/2,8-4 będzie w pewnym stopniu mógł spełnić podobną - uniwersalną, a jednak dobrą jakościowo, rolę. Jest dość jasny na szerokim kącie (który niestety nie jest zbyt szeroki, no ale cóż, na początek może Ci wystarczy), na końcu zakresu przyciemnia się o 1EV ale to w sumie niewiele, przetwornik Fujifilm ma bardzo dobry, a głębię ostrości przy tej ogniskowej powinieneś mieć porównywalną z Olympusem f/2.8. Licząc pieniądze wziąłbym Fujifilm X-T1 z 18-55 mm. Mając więcej kasy zastanowiłbym się jednak nad Olkiem, bo zdecydowanie większy wybór obiektywów, o bardzo dobrej jakości, kusi do wydawania 80% pieniędzy na pokrycie pozostałych 20% zastosowań ;-) Sam korpus ma też o wiele więcej zalet, świetna stabilizacja działająca z każdym obiektywem i co ważne (!) tez w trybie wideo, genialne tryby nocne itp. Oba te systemy możesz świetnie rozbudować o kolejne obiektywy o bardzo dobrej jakości w przyszłości. Sprawdź też koniecznie jak oba korpusy leżą Ci w dłoni i jak łatwo się ich używa. To może, poza wszystkim co tu napisałem, okazać się kluczowe :-)
  11. xaos

    Fuji czy Olympus

    W tym roku kupiłem pierwszy teleskop, a wcześniej moją pasją była fotografia. Przez lata miałem styczność z różnym sprzętem i doszedłem do wniosku, podobnie jak Ty, że gabaryty się liczą. Od kilku lat używam Olympusa E-M5 (pierwszą wersję). Fotografuję różne rzeczy - od architektury i wnętrz (zajmuję się nieruchomościami), poprzez krajobrazy (sporo podróżuję), rodzinę, portrety, a i uroczystości typu śluby się zdarzały, chociaż najbardziej lubię fotografię uliczną. We wszystkich tych zastosowaniach Olympus E-M5 sprawdza się u mnie doskonale. Oglądałem nawet ostatnio wersję E-M5 mkII. Jest to, według mnie jeszcze bardziej dopracowany aparat. Jedyną wadą jaką widzę, to przełącznik on/off, który umieścili z lewej strony, przez co, aby włączyć aparat musisz użyć drugiej ręki. Myślę, że da się z tym, żyć, ale dla mnie jest to minus. Poprzednim moim aparatem był Panasonic GH2, który był jednak szybszy w obsłudze, a także miał o wiele lepszą jakość wideo. Jednak to, co spowodowało, że zmieniłem sprzęt na Olympusa, to była własnie stabilizacja obrazu. Jest to taka przepaść w robieniu zdjęć, że kto nie doświadczył, będzie miał trudności z wyobrażeniem sobie tej różnicy. Od razu powiem, że mam bardzo stabilny uchwyt (wypracowany przez lata fotografowania), odkąd mam E-M5 w ogóle nie używam statywu (1-2 kg mniej w plecaku!). Dzięki stabilizacji potrafię wykonać nieporuszone zdjęcie z czasem 0,5 - do nawet 1 sekundy, przez co po powrocie do domu okazuje się, że odsetek ostrych zdjęć jest bardzo wysoki. W systemie m43 jest bardzo duży wybór obiektywów, produkują go różne firmy od Voigtlaendera, po SLR Magic. Jest w czym wybierać, Podpiąć do tego systemu możesz wszystko (jest więc zabawa). Ja osobiście używam obiektywów Panasonica i Olympusa, chociaż podpinałem Pentaxy, Koniki, ruskie dziwne produkcje, wszystko działało albo co najmniej poprawnie, albo bardzo dobrze. To jest zaleta bezlusterkowców (oprócz Samsunga), które mają krótką odległość między mocowaniem obiektywu, a matrycą - zawsze znajdzie się jakaś przejściówka, żeby podłączyć praktycznie nawet słoik od kiszonych ogórków. ;-) Jeśli chodzi o wielkości matryc, to napiszę to co sam wyniosłem z mojego własnego doświadczenia: Wielkości matryc w amatorskich aparatach, które się spotyka, to tzw Full Frame (odpowiednik tzw. małej klatki w czasach kliszy filmowej, śmieszne jest, w sumie, że kiedyś mały obrazek, dzisiaj jest uważany za dużą matrycę :-)), potem APS-C (wielkość matrycy odpowiadająca rozmiarowi klatki dawnego formatu filmowego APS), oraz matryca 4/3 (są jeszcze mniejsze matryce 1 calowe i nawet jeszcze mniejsze 2/3 cala itp, ale według mnie nie są warte rozważania do Twoich celów. Możemy o tym popisać jeśli chcesz, ale to chyba w innym wątku). To co zmienia się przy zmniejszeniu matrycy to z pewnością, głębia ostrości - im mniejsza matryca, tym większy zakres odległości, w której obraz jest ostry przy próbie uzyskania takiego samego kadru (z mniejszą matrycą, musisz albo odsunąć się od obiektu, albo zastosować mniejszą ogniskową - oba te ruchy powodują, że głębia ostrości staje się większa). Jakie to ma konsekwencje? Ano takie, że trudniej jest wykonać portret z bardzo mocno rozmytym tłem. Za to o wiele łatwiej uzyskać fotografię krajobrazu o dużej głębi ostrości. Z mniejszą matrycą łatwiej też fotografować w trybie makro. Im większa matryca, tym trudniej uzyskać dobry jakościowo obraz oddalając się od centrum kadru - pojawia się nieostrość związana z krzywizną obrazu dawanego przez obiektyw (matryce póki co są jeszcze cały czas płaskie), do tego często widzi się aberracje chromatyczne. Im mniejszy przetwornik obrazy tym mniejszy i lżejszy jest (a przynajmniej powinien być) sprzęt - zwłaszcza obiektywy. W 2015 roku, śmiem twierdzić, że jakość obrazów dawana przez współczesne matryce, jak ktoś już tu wcześniej napisał, jest zdecydowanie wystarczająca nawet do profesjonalnych zastosowań, niezależnie od wybranego formatu z powyżej wymienionych. Wybierz ten system, który najlepiej leży Ci w dłoni i do którego masz duży wybór obiektywów w cenach jakie jesteś w stanie zaakceptować. Jeśli chodzi o jakość matrycy w E-M5, jeśli chcesz, to mogę Ci wysłać klika RAWów z mojego E-M5 i będziesz mógł się nimi pobawić na komputerze aby zobaczyć, czy to Ci wystarcza, czy jednak jakość z poprzedniej wersji m43 jest dla ciebie za słaba. Podsumowując napiszę, że gdybym miał kupować kolejny aparat, to na pewno byłby to kolejny "Olek" z serii E-M5 lub E-M1 (jednak cena E-M1 jest dla mnie chora i nieadekwatna do korzyści). Z aparatami Fuji zetknąłem się tylko przelotnie więc nie będę tu się wymądrzał, Na pewno są ładne, ale i Olek jest ładny - a "ładność" to coś, co w związku z aparatami doceniłem dopiero po zakupie Olympusa E-M5 i zdziwiłem się jak bardzo jest to ważne dla ogólnej radości z używania sprzętu. PS. Posiadam obiektywy od 7 mm do 75 mm (co odpowiada szerokości pola uzyskiwaną z ogniskowymi 14 mm - 150 mm w formacie FF). Trochę zdjęć jest na mojej stronie www.xaos.pl, ale i w sieci znajdziesz dużo zdjęć z aparatów jakie Cię obecnie interesują. Gdybyś miał jakieś pytania dotyczące obsługi E-M5, to pytaj, postaram się odpowiedzieć lub sprawdzić w swoim sprzęcie rzeczy, które Cię będą interesować. Od razu napiszę, że mimo, że kitowy obiektyw do E-M5 mkII to 12-50mm i jest on dobry optycznie, to jednak jest dość ciemny i będziesz chciał na pewno coś dokupić, uwzględnij to w swoim budżecie. :-)
  12. Te formatki, które zdobylem są.dośc grube, ok 3-4 mm, cieńsza jest tabliczka Solidu, ale myślę, że można gdzieś znaleźć cieńsze.
  13. Zatyczka do rury ma takie ząbki, które ustawione w tą stronę działają tak, jakby czesać kota pod włos. Ta guma jest fajna bo taka przyczepna, ale te nacięcia dodatkowo ją jeszcze blokują. Myślę, że jakby zamocować to odwrotnie, tez by dobrze trzymało.Mnie się nie chciało obcinać kołnierza tej zatyczki, wiec zostawilem go od strony filtra.
  14. Od kilku dni mam nasadkę bino WO. Też wałkowałem ten temat długo i namiętnie. W końcu kupiłem WO. Z kilku powodów udało mi się ją kupić w starej cenie i do tego jeszcze z promocją :-) cenowo w porównaniu z Baaderem Max Bright wychodzi o wiele korzystniej. WO daje Ci od razu cały zestaw - nasadka, Barlow, dwa niezłej jakości okulary, pierwszego dnia montujesz i opada Ci szczena... zamiast czekać kolejne dni na kompletowanie okularów itp. różnice w jakości o ile w ogóle są zauważalne, są według mnie niewarte różnicy w cenie, nie gapiłem się przez Baadera, ale wnioskuję na podstawie dywagacji na forach. Jednym zdaniem - argumenty były przeważnie matematyczne, a nie praktyczne - co jak dla mnie daje do myślenia, że jeśli Max Bright jest lepsza, to być może na papierze, a nie koniecznie w praktyce. skompletowanie nasadki Baadera to jakaś masakra, wybór korektorów, każdy po kilkaset zł to nie dla mnie, próbowałem się w to wczytać, i wydało mi się to przerostem formy nad treścią, ja obserwuję tylko wizualnie, może do astrofoto Baader jest lepszy, ale to nie mój przypadek - staram się uciekać od komputera jak tylko się da. Swoją nasadkę kupiłem do SCT, a czytanie zagranicznych forów, zaowocowało tym, że zmieniłem Visual Back i kątówkę. Jeśli chcesz cały proces i powody tej zmiany możesz prześledzić na mojej stronie xaos.pl. O ile się orientuję, z teleskopem Newtona możesz mieć problem z ustawieniem ostrości, gdyż nasadka taka znacznie wydłuża tor optyczny i nie każdy wyciąg sobie z tym radzi. Weź to pod uwagę, najlepiej przetestuj o ile masz możliwość przed zakupem. To co na koniec mogę powiedzieć, to to, że widok przez bino jest nieporównywalny z gapieniem się jednoocznym. Oczywiście mówię o planetach, Słońcu i Księżycu. Mózg składa i wyciąga z dwóch obrazów tyle szczegółów, że według mnie, te wrażenia i przeżycia jakich się doświadcza są więcej warte, niż zmiana tuby na "o oczko" większą ;-) Między innymi dlatego pozostałem przy swoim SCT 6" zamiast kupować 8" tubę. Chociaż podejrzewam, że z 8" SCT z bino dałby jeszcze lepszy obraz i kosmiczne wrażenia :-)
  15. Wczoraj zrobiłem sobie uchwyt do folii słonecznej Baadera do SCT 6". Nie znalazłem w sklepach astronomicznych nic, co by dobrze pasowało, a oprawa firmy Baader mimo, że piękna i technologicznie zaawansowana, kosztuje ponad 300 zł w tym rozmiarze, co wydaje mi się trochę zbyt drogo jak na kawałek blaszki. Postanowiłem więc pomyśleć i oto wczoraj skompletowałem i wymyśliłem w końcu elementy, z których dość porządny wyszedł filtr. Nieśmiało podejrzewam, że analogiczne rozwiązanie sprawdzi się i przy innych konstrukcjach teleskopów. Może komuś się przyda ten pomysł, bo jest prosty, tani i solidny. Poza folią Baadera, pozostałe komponenty do produkcji uchwytu kosztowały mnie niecałe 9 zł. Trochę historii: W punkcie zerowym tej historii, zobaczyłem cenę uchwytu do folii Baadera wykonanego w technologii CNC za sporą kwotę, o której wspomniałem już wcześniej. Cena ta, właśnie, zmotywowała mnie do zastanowienia się jak zrobić to samemu dobrze i tanio. Miałem różne pomysły. Najpierw chciałem kupić dekielek do SCT 6" i wyciąć w nim dziurę - cena 15$ plus wysyłka. Taniej, ale i tak drogo. Potem kombinowałem z tekturą, ale paskudnie się strzępiła i zapowiadało się, że będzie strasznie pylić na obiektyw teleskopu. Do tego niezbyt mi się ten materiał wydał trwały, gdy pomyślę o wilgoci itp. Rozwiąanie Pozostało zatem jakieś tworzywo. I przy okazji ostatniej wizyty w sklepie Leroy Merlin zauważyłem, że co chwila mają oni takie tabliczki z różnymi informacjami, a to, że tu taniej, a że to do drzwi trzeba dokupić klamkę itp. Były te tabliczki dosyć sztywne, a zarazem lekkie. Pogadałem z panem z działu drzwi i oto przyniósł mi z nie wiadomo kąd dwie takie tablice o wymiarach ok 40 x 40 cm. Aby formalnościom stało się zadość i aby ochrona sklepu wypuściła mnie z niego z tym "towarem", pan sprytnie wypisał jakąś kartkę, na której była informacja, że oto kupuję dwie formatki 40x40 za kwotę 4 zł z VATem Z początku myślałem, że to jest jakieś tworzywo z nadrukiem, ale po przyjechaniu do domu okazało się, że jest to jakiś rodzaj bardzo gęstej pianki, którą idealnie tnie się nożem do tapet i że wcale nie jest nadrukowana, tylko po prostu naklejona jest na nią samoprzylepna naklejka z wydrukowanymi opisami... drzwi i wszelkich związanych z nimi szczegółów. Odkleiłem ją i w ten sposób mój filtr nie będzie miał opisu klamek i zawiasów na sobie :-) Potem zauważyłem, że z podobnego materiału zrobiona jest tabliczka SOLID na mojej bramie... :-) Zanim jednak wyszedłem ze sklepu, musiałem jeszcze rozwiązać sposób mocowania tej oprawy filtra na froncie teleskopu. Oblazłem wszystkie chyba działy i fotografowałem telefonem wszystko co wydawało mi się sensowne (żeby nie zapomnieć bo było tych pomysłów trochę), aż w końcu na dziale hydraulicznym kupiłem gumową zatyczkę do rury kanalizacyjnej o średnicy 32 mm (4,35 zł). Dosyć gruba guma, którą wymyśliłem, że przetnę na 4 części i wykonam z nich uchwyty. Wymierzyłem z formatki odpowiedniej wielkości dwa kwadraty (20x20 cm) i nożem do tapet wyciąłem w nich, po obrysie cyrkla odpowiednie otwory - w moim przypadku - 16 cm średnicy. W narzędziach znalazłem cztery śrubki chyba 3 mm. Włożyłem między dwie formatki folię ND Baadera, którą w miejscach na śruby wyciąłem, aby podczas wkręcania, folia się nie pomarszczyła. W narożnikach formatek wkręciłem śrubki, które mimośrodowo wkręciłem w wycięte ćwiartki gumowej uszczelki. W ten sposób mogę regulować siłę docisku i średnicę rozstawu gumowych zaczepów. Pierwsze światło Dzisiaj mój SCT zaliczył pierwsze "słoneczne światło". Filtr działa perfekcyjnie. Mimo dość dużego wiatru, mocowanie trzyma bardzo mocno. Całość jest lekka i trwała. A tak to wygląda w rzeczywistości. Śrubki są trochę obciachowe ale nie miałem ładniejszych. Nie przycinałem 20 cm folii, dlatego trochę wystaje. Myślę, też, żeby może pozaokrąglać rogi i może papierem ściernym powygładzać brzegi zarówno koła jak i brzegów zewnętrznych uchwytu. Póki co nie mam papieru ściernego w swoich zasobach narzędziowych, ale jak kiedyś kupię, to może dopieszczę projekt. Póki co, cieszę się w końcu widokami Słońca przez SCT! Co ciekawe, śruby można wykręcić i rozłożyć filtr na części aby np. w przyszłości wymienić folię na nową. Mam nadzieję, że komuś, gdzieś, kiedyś przyda się ten pomysł.
  16. Od dzisiaj stoi u mnie Celeston Evoultion 6". Miałem pierwotnie kupić 8" wersję ale na tym etapie życia 6" będzie dla mnie idealne. Tym bardziej, że różnica w cenie OTA 6" i 8" wynosi 1300 zł zaś różnica zestawów Evolution 6" i 8" różniących się tylko tubami wynosi już 3000 zł :-) Nie zrozumiem czasami technik merketingowych. Tak czy siak, kiedyś na przesiądę się na większą. Ale na razie, gdy zależy mi na wadze zestawu, ta moja 6" wydaje się idealna. Mam do Ciebie pytanie - jaki wyciąg zastosowałeś do swojego SCT? I czekając na odpowiedź, lecę poobserwować niebo bo już się ściemnia :-)
  17. Ten aparat nie ma lustra, to tzw. bezlusterkowiec, więc temat drgań od lustra prawie nie istnieje. Prawie, bo aparaty w systemie micro 4/3 wykonują dwa ruchy migawką przed ekspozycją i w trakcie. Ten pierwszy ruch można zniwelować właczając tzw. Anti Shock, czyli funkcję, ktora powoduje programowane opóźnienie o wybrany czas (od ułamka sekundy do chyba 30 sekund) między pierwszym ruchem migawki, a właściwym ruchem migawki podczas ekspozycji. I podczas prób miałem tą funkcję włączoną na chyba właśnie 2 sekundy. Nie wiem do końca z czego wynika to rozmycie na zdjeciach. Może sam mechanizm migawki podczas ekspozycji wprowadza drgania. Nie wiem. Ostatnio wykonałem próbę fotografowania przez maka 127 ale jeszcze nie ogladalem zdjęc w komputerze. Dam znać.
  18. Muszę spróbować, na razie na moim niebie albo chmury, a gdy juz ich nie ma to widać tylko najjaśniejsze gwiazdy. Teoche jestem podłamany warunkami obserwacyjnymi jakie mam u siebie, a to juz druga miejscówka w jakiej mieszkam. Może wakacyjne wyjazdy będą owocne w ciemne niebo... Dzięki za podpowiedź z szerokimi polami Będę pamiętał o opcji 2" gdy bedzie mi brakować szerokiego widoku.
  19. Nien próbowałem, nie mam ani jednego takiego okularu. Tylko jak zamocować w wyciągu 1,25 cala okular dwucalowy?
  20. Dzisiaj znalazłem w końcu trochę czasu na szybki test przydatności mojego teleskopu do fotografii. Test wykonywałem za dnia, bo to zawsze łatwiej. Użyty sprzęt: Teleskop Sky-Watcher Dobson 130/650 Heritage Filtr słoneczny Baader ND5 Przejściówka 1,25" / Gwint T2 Adapter T2 / micro 4/3 aparat Olympus OMD E-M5 Oto kilka zdjęć zestawu Teleskop z podłączonym aparatem i filtrem słonecznym. Zbliżenie na wyciąg okularowy z przejściówką i adapterem do micro 4/3. Widać, że aby wyostrzyć na Słońce, musiałem zsunąć (skrócić) nieco teleskop. Na szczęście jest to konstrukcja FlexTube, więc nie było problemu. Po skróceniu teleskopu o ok 8 cm dało się ostrzyć za pomocą wyciągu okularowego. Widok od przodu. No i ostatecznie widok z góry. Jak ostrzyłem? Mój aparat ma świetną funkcję MF Assist - asystent ostrzenia ręcznego. Asystent ten działa w ten sposób, że wybieram sobie na ekranie dotykowo lub za pomocą kursora fragment obrazu, który mogę powiększyć do 14x. Dzięki czemu mogę na tak bardzo powiększonym obrazie bardzo dokładnie ustawić ręcznie ostrość. Ręcznie, bo oczywiście AutoFocus nie działa z tym teleskopem :-) Podczas ostrzenia zarówno w wizjerze jak i na wyświetlaczu OLED obraz był bardzo ostry i wyraźny. Nie miałem wątpliwości, że ostrość ustawiona była dokładnie "w punkt". Więc do rzeczy. Najpierw zdjęcia... Słońce. Było nieco chmur, ale to nie ma znaczenia dla wyników. Plamy słoneczne były widoczne w aparacie wyraźnie i ostro. Powyżej oryginalna klatka, dla pokazania jak dużo kadru zajmuje Słońce na matrycy micro 4/3 (18 x 13,5 mm). A oto crop 1:1 z tej klatki (po kliknięciu powinien się powiększyć do 100%). Obraz jest nieostry i ogólnie jakość widoczności szczegółów jest kompletnie do d... Oto widok z tarasu na odległe o ok 150 m drzewa, na które wycelowałem teleskop w drugiej kolejności. Pełna klatka. Crop 1:1 (100%) z klatki powyżej. Widać potencjał, ale zdjęcie jest rozmyte i jeszcze bardziej niż poprzednio nieostre. Mamy więc porównanie zdjęć obiektów odległych o 150 000 000 km i o 0,150 km od teleskopu. Wygląda na to, że im bliżej tym gorzej... ;-) Na koniec strzeliłem jeszcze fotkę deski w płocie (odległość ok 20 m). Zdjęcie to, oprócz tego, że ujawnia, oczywisty fakt, że płot już od dawna wymaga malowania, to wyjaśnia też, czemu zdjęcia wychodzą tak słabe... Wnioski Ostatnie zdjęcie pokazuje przyczynę nieostrych zdjęć. Wszystkie zdjęcia są poruszone! Nie jestem aż takim amatorem i oczywiście każde zdjęcie było robione z samowyzwalaczem ustawionym na 12 sekund. A więc poruszenie nie było winą operatora aparatu - czyli moją. W 12 sekundzie, czyli tuż przed wyzwoleniem migawki, cały setup był bardzo stabilny i nieruchomy. Potwierdziłem to włączając stabilizację obrazu, która po kilku sekundach cichła (w E-M5 słychać ruch matrycy gdy stabilizacja pracuje kompensując niezgrabne ruchy fotografa). Obraz na monitorze i w wizjerze był kompletnie nieruchomy. Zatem poruszenie aparatu musiało był wywołane ruchem mechanicznej migawki. Niestety ten model aparatu nie oferuje migawki elektronicznej, więc nie miałem możliwości wykonania zdjęć całkowicie elektronicznych. Już wcześniej pisałem, że najsłabszym elementem tego teleskopu jest jego wyciąg okularowy. Jego konstrukcja jest bardzo wrażliwa na ugięcie, gdyż mechanizm gwintu wyciągu jest zamocowany jednopunktowo (z jednej strony) na plastikowym płaskim elemencie, który niestety się ugina pod ciężarem zamocowanego w nim okularu lub aparatu. Ugina się jak sprężyna. Szarpnięcie migawki, choć może wydawać się małe, prawdopodobnie powoduje rozmycie obrazu przy przecież w końcu kilkuset milimetrowej ogniskowej. Potwierdziły się zatem moje przypuszczenia, że nie pofotografuję nieba z tym teleskopem. Być może z aparatem z elektroniczną migawką zdjęcia byłyby takie jak na wizjerze - ostre i wyraźne. Ale z moim aparatem to niestety nie działa. Każdy kto rozważa robienie zdjęć z użyciem teleskopu Sky-Watcher Dobson 130/650 Heritage powinien to wziąć pod uwagę.
  21. W końcu 2 lipca 2015 roku niebo po zmroku było bezchmurne... Widok Saturna, który niezmiennie powoduje u mnie opad szczęki (a dokładniej - żuchwy) i emocjonalne uniesienia, stał się przedmiotem tego którtkiego testu porównawczego, który może przyda się komuś przy wyborze konfiguracji sprzętowej. W skrócie (bo pogoda taka, że zaraz włażę do basenu zamiast siedzieć przy komputerze), moje wnioski po tej nocy odnośnie obu okularów są następujące: Explore Scientific 6,7 mm - Saturn przerwa Cassiniego widoczna na granicy percepcji. Okular daje dobry kontrast. Obraz planety jest bardzo ładny, plastyczny i wyraźny. Explore Scientific 4,7 mm przerwa Cassiniego widoczna, plastyka planety ładna, widać wyraźnie cień pierścienia na tarczy planety. Explore Scientific 6,7 mm plus soczewka Barlowa Delta Optical ED 2x - jeszcze lepiej, niż z samym okularem ES 4,7 mm, widoczna przerwa Cassiniego, obraz jednak jest nieco miękki na brzegach obserwowanego obiektu. Zdecydowanie nie ma już bardzo dobrej ostrości. Explore Scientific 4,7 mm plus soczewka Barlowa Delta Optical ED x2. Bardzo trudno wyostrzyć obraz w tej konfiguracji. Sam obraz jest jeszcze mniej ostry, miękkie brzegi obiektu, ale przerwa Cassiniego jest widoczna. Obserwacja jednak nie jest komfortowa ze względu na czułość układu na nieosiowe patrzenie i bardzo trudne wyostrzenie obrazu. Dla porównania jeszcze spojrzenie przez kitowy obiektyw Sky Watcher 10 mm Plossl. Sky-Watcher Plossl 10 mm - spokojny bardzo ładny obraz planety, przerwy Cassiniego jednak nie widać Sky Watcher - Plossl 10 mm plus soczewka Barlowa Delta Optical ED 2x, przerwa Cassiniego widoczna na granicy percepcji, obraz ładny kontrastowy i ostry. Dość trudno jest jednak uzyskać dobrą ostrość. Małe pole widzenia powoduje, że planeta szybko ucieka poza diafragmę. Mój wniosek ostateczny: Najbogatszy w szczegóły obraz, z powyższych konfiguracji, w teleskopie Sky-Watcher Dobson 130/650 Heritage uzyskamy z okularu Explore Scientific 6,7 mm z soczewką Barlowa. Zaraz potem sam okular Explore Scientific 4,7 mm - nieco mniej rozróżnialne szczegóły, przez mniejsze powiększenie, ale obraz ostrzejszy i wyraźniejszy.
  22. Chmury zasłaniały niebo tej nocy. Z obserwacji nici. Ale krótkie okna bez chmur zdarzyły się nocy następnej - 1 lipca. Układ Jowisza i Wenus około godziny 22:00 idealnie wpasowywał się w koło diafragmy okularu 4,7 mm, zaś w okularze 6,7 mm margines od brzegu był nieco większy, przez co obraz dwóch planet było przyjemniejszy dla ludzkiej percepcji, która nie ogarnia tak szerokiego kąta w jednej chwili. Ilość szczegółów planet w okularze 4,7 mm była nieco większa, wyraźniejsze były pasy Jowisza. Sama tarcza planety była mniej więcej o połowę większa niż w okularze 6,7 mm, jednak nie była to powalająca różnica. A oto i winowajcy tego testu... Jeśli chodzi o obserwacje Słońca, to mam następujące wnioski: Plamy słoneczne w ES 6,7 mm są doskonale widoczne, w okularze ES 4,7 mm wyraźniej i łatwiej rozróżnialne są szczegóły mniejszych plam. Granulacja gwiazdy jest wyraźniejsza w okularze 4,7 mm w porównaniu z okularem 6,7 mm. Jeśli chodzi o współpracę z soczewką Barlowa DO 2x ED. To przy obserwacji Słońca z okularem ES 6,7 mm, taka kombinacja ma sens. Oglądane detale są większe i nadal dość wyraźne. Z soczewką mogłem rozróżnić nieco więcej szczegółów plam słonecznych niż z samym okularem 6,7 mm. Za to, użycie tego Barlowa z ES 4,7 mm w tym teleskopie nie ma sensu. Obraz staje się niewyraźny i ilość szczegółów drastycznie spada. Widać z tego, że powiększenie 276x uzyskane za pomocą soczewek Barlowa, w teleskopie Sky-Watcher Dobson 130/650 Heritage nie ma sensu, przynajmniej z okularami o konstrukcji takiej jak Explore Scientific 4,7 mm. Obrazy Słońca w tych trzech konfiguracjach sklasyfikowałbym następująco: Na pierwszym miejscu obraz z Explore Scientific 4,7 mm - obraz wyraźny, dość kontrastowy, w miarę dobrze widoczne składniki i detale "małych" plam słonecznych. Zauważalna granulacja gwiazdy. Explore Scientific 6,7 mm + Delta Optical Barlow 2x ED - większe powiększenie niż w wymienionej wcześniej konfiguracji, ale jednak ilość szczegółów trochę gorsza. Trudność natomiast występuje z ostrzeniem, okular staje się też bardzo czuły na nieosiowe patrzenie. Minimalnie jest też gorszy kontrast w porównaniu do ES 4,7 mm. Explore Scientific 6,7 mm. Obraz ma tu najlepszy kontrast i całkiem dobrą widoczność szczegółów w małych plamach słonecznych. Jednak z moim wzrokiem chciałoby się widzieć wszystko w większym powiększeniu i uzyskać można to dodając soczewkę Barlowa. Obraz pod pewnymi względami staje się słabszy (spada kontrast i wzrasta czułość nieosiowego spoglądania) natomiast pod pewnymi względami się poprawia (większe powiększenie bez specjalnie zauważalnej degradacji szczegółów). Co zatem jest lepiej kupić do takiego teleskopu, czy Explore Scientific 4,7 mm, czy Explore Scientific 6,7 mm? Osobiście mam wrażenie, że okular Explore Scientific 6,7 mm daje z tym teleskopem ładniejsze obrazy - bardziej kontrastowe i jednocześnie bogate w szczegóły. Explore Scientific 4,7 mm za to, daje nieco lepsze powiększenie i jednak wzrost rozróżnialnych szczegółów w obrazie (co akurat dla mnie jest bardzo ważne - takie zboczenie z fotografii), chociaż kontrast przy obserwacji Słońca jest nieco gorszy w tym teleskopie. Lepiej za to widać granulację naszej gwiazdy (jak zwykle w życiu - coś za coś...) Z soczewką Barlowa 2x ES 6,7 mm daje praktycznie maksymalne powiększenie dla tego teleskopu. ES 4,7 mm z soczewką Barlowa tej klasy nie współpracuje dobrze w tym teleskopie. Cena każdego z tych okularów jest praktycznie równa cenie samego teleskopu. Różnice między tymi okularami są minimalne i właściwie sprawa sprowadza się do decyzji co dla nas jest ważniejsze... Ja mam to szczęście, że mam oba i mogę sobie porównywać, co samo w sobie daje sporo radości. Muszę też zaznaczyć, że jakość seeingu podczas obserwacji Słońca zmieniała się i chwilowo jeden okular dawał lepszy obraz, a raz drugi. Moje wnioski są próbą uśrednienia "wyników" i zdecydowanie są moją subiektywną oceną. Jeśli bardziej liczymy się z pieniędzmi i chcemy wybrać jeden z tych okularów, to myślę, że każdy z nich jest wart swojej ceny z nawiązką. Ja osobiście gdy kupiłem ES 6,7 mm brakowało mi powiększenia, dlatego dokupiłem ES 4,7 mm. Gdybym jako pierwszy kupił ES 4,7 mm, to pewnie ES 6,7 mm już bym nie kupił. Czekam teraz na bezchmurne niebo nocne aby porównać pracę konfiguracji tych okularów w nocy. Dam znać.
  23. Minęło trochę czasu i mam nowe doświadczenia ze "współpracy" z tym małym teleskopem. Przede wszystkim dokonałem pewnej modyfikacji konstrukcji, o której można poczytać tu: http://astropolis.pl/topic/49570-sky-watcher-130650-heritage-mod-diy/ Efekt jest kolosalny. Obserwacje Słońca są teraz zdecydowanie satysfakcjonujące. Zniknęło niebezpieczeństwo dostania się promieni bokiem do tubusu i oślepieniem patrzącego, a jakość obrazu skoczyła o kilka poziomów zarówno jeśli chodzi o obserwacje Słońca jak i ciemnego nieba. Kontrast jest świetny, przy większych powiększeniach typu 138x bardzo wyraźnie widać plamy słoneczne, ze zdecydowanie większą ilością szczegółów niż bez modyfikacji. Tarcza słoneczna nabrała w końcu struktury, delikatnie widać, że nie jest to po prostu gładkie białe kółko. Pod tym względem będę jeszcze robił doświadczenia z różnego rodzaju filtrami słonecznymi w przyszłości. W międzyczasie po eksperymentach z soczewkami Barlowa zdecydowałem się pozostawić sobie tanią soczewkę Delta Optical ED 2x, bo jednak czasami się przydaje. Postanowiłem jednak podążyć za radą bardziej doświadczonych kolegów i jednak zainwestować w okulary zamiast szukać dróg na skróty. Zaowocowało to stworzeniem dość komicznego zestawu astronomicznego, w którym koszt teleskopu zaczyna być pomijalnie mały. Otóż postanowiłem kupić kolejny okular, który daje mi większe powiększenie - bo chęć zobaczenia większej ilości szczegółów planet była jednak nie do odparcia - Explore Scientific 6,7 mm (82 st). Daje on z Dobsonem 130/650 powiększenie 97x. Wenus widać już dość wyraźnie jako kulkę o określonej fazie zaćmienia. Na Jowiszu widać pasy, księżyce galileuszowe oraz na granicy percepcji Wielką Czerwoną Plamę. Saturn to widok, który zwalił mnie z nóg (pisałem już o tym w wątku ekologa o jego Dobsonie). Przerwa Cassiniego widoczna na granicy percepcji (z soczewką Barlowa 2x i tym okularem). A dzisiaj stałem się szczęśliwym posiadaczem, kolejnego okularu z serii 82 stopniowej Explore Scientific 4,7 mm. (Cenowo są nie do pobicia według mnie, stąd nie zastanawiałem się długo.) Żałuję tylko, ze ES nie występuje w wersji 3,5 mm - dałby mi on praktycznie maksymalne powiększenie dla tego teleskopu. No ale póki co muszę się zadowolić 4,7 milimetrami i nadal poszukiwać okularu o dobrej jakości i ogniskowej 3,5 mm. Póki co nie wiem co to mogłoby być... Ten ostatni okular (ES 4,7 mm) to prezent od mojej kochanej Żony, która idealnie wie co mi w danej chwili potrzeba, a że moje imieniny praktycznie pokrywają się z koniunkcją Wenus i Jowisza w tym roku, to już po prostu taki fart życiowy ;-) Zatem jest to zupełnie świeża relacja z użycia Dobsona 130/650 z ES 4,7 mm - pierwsze światło, jakie ujrzał ten ten okular, to było dzisiejsze światło słoneczne - zdążyłem dosłownie przez 10 minut pogapić się w Słońce i na szubko porównać z ES 6,7 mm, bo potem naszą gwiazdę zakryły chmury. Powiększenia jakie uzyskuje się przez te okulary (4,7 mm i 6,7 mm) to odpowiednio 138x i 97x. Nie jest to wielka różnica, ale jednak ją widać. Plamy słoneczne są w krótszym okularze wyraźniejsze i jeszcze bardziej bogate w szczegóły. Granulacja wokół plam jest wyraźniejsza. Bardzo jestem ciekaw planet. Właśnie przestało padać i zapowiada się za godzinę w miarę wolne od chmur niebo. Jakoś na szczęście ostatnio przed nocą się rozpraszają i mam nadzieję, że i dzisiaj też tak będzie. Mimo, że teraz mieszkam chwilowo poza miastem, to jednak niebo nie jest tu znacznie lepsze niż z mojego "cmentarza". Jeśli warunki dopiszą, postaram się dopisać co nieco wrażeń z obserwacji i porównać różnicę między tymi dwoma okularami o zbliżonej, bądź co bądź, ogniskowej i ich współpracy z tym taniutkim teleskopikiem i tanią soczewką Barlowa. Ciekaw jestem Saturna, czy będzie w końcu wyraźnie widać przerwę Cassiniego? Obserwuję go niestety pomiędzy gałęziami drzew - takie mam tu niestety warunki, ale jest przynajmniej zabawa! Szybkie testy moich krótkich okularów na drzewach za dnia pokazały, że na odległych o około 100m liściach drzew przez okular 4,7 mm nieco łatwiej policzyć kropki na pancerzu jakiegoś siedzącego tam robaczka (wielkości biedronki), niż z okularem 6,7 choć różnica nie wydaje się wielka. Oba okulary dają bardzo ostre obrazy. Zauważalnie jednak dzienny obraz przez ES 4,7 mm jest już mniej kontrastowy w porównaniu do obrazu z ES 6,7 mm. Jak będzie w nocy - mam nadzieję zobaczyć za nieco ponad godzinę. Póki co, rokowania są dobre, elementy obrazu wyraźnie większe, soczewka Barlowa wydaje się współpracować z ES 4,7 mm podobnie do ES 6,7 mm więc powinno się dać nieco więcej wyciągnąć z tego zestawu.
  24. Świetny pomysł na zdjęcie! Gratulacje!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.