Skocz do zawartości

Koziołrogacz

Społeczność Astropolis
  • Postów

    515
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Koziołrogacz

  1. Piszesz, że projektujesz oprawy do lamp sodowych. Może podasz parametry takich opraw, czyli kąt świecenia i strumień świetlny w lumenach. Będziemy mieć punkt odniesienia dla ewentualnego porównania z dostępnymi lampami LED. Co zaś się tyczy wymian lamp na istniejących słupach to rzeczywiście nie najlepszy pomysł, bo te słupy są z reguły źle ustawione.
  2. Skąd wziąłeś takie ceny opraw LED? Pytam, bo taki pierwszy lepszy z brzegu przykład pokazuje, że można kupić znacznie tańsze; https://www.gitmarket.pl/drogowe-led/ Przecież nie wszędzie potrzebne są lampy o bardzo dużej mocy u dużym strumieniu świetlnym. Jest potrzeba oświetlania chodników, ścieżek parkowych, ścieżek rowerowych, uliczek osiedlowych, gdzie spokojnie można zastosować mniejsze i dużo tańsze lampy LED. Właśnie ten duży wybór nowoczesnych źródeł światła daje pole do popisu projektantom, a samorządom duże możliwości zmniejszenia kosztów energii zużywanej do oświetlenia. Ważne by ktoś usiadł i mądrze pomyślał. Chyba pora pożegnać czasy kiedy wszędzie gdzie była potrzeba zainstalowania oświetlenia upychało się te potężne sodówki klepane od dziesięcioleci na jedną i to bardzo głupią modłę.
  3. Skąd te informacje? Głównie spostrzeżenia własne. Widziałem te zmiany na własne oczy niejeden raz pokonując nocą drogi w wschodniej Słowacji. Widać to również z naszej strony głównie we wschodniej części Beskidu Niskiego, gdzie południowy horyzont jest obecnie najmniej zaświetlony. Dobry przykład jakie są różnice w emisji i rozpraszaniu światła latarni ledowych i sodowych jest w Krośnie u zbiegu ulic Zręcińskiej i Podkarpackiej, szczególnie kiedy jest lekka mgła. Ul. Zręcińska oświetlona jest ledami i łuna urywa się na wysokości latarni, powyżej jest ciemno. Podkarpacka oświetlona jest lampami sodowymi i choć zastosowano tam stosunkowo nowe lampy, niskie, gęsto rozmieszczone i o mniejszej mocy, to i tak nad Podkarpacką unosi się jasna, pomarańczowa łuna.
  4. Gif z postu #19 daje pewien obraz takich zmian. Chodzi o teren wschodniej Słowacji, gdzie w wielu miejscowościach wymieniono oświetlenie uliczne na LED. Spadek LP jest znaczny. Nie bez znaczenia jest tez konstrukcja opraw kierująca światło w dół, oraz ich poprawne ustawienie. Tam ustawia się lampy by świeciły na jezdnię i chodniki. U nas "muszą" jeszcze oświetlać przydrożne drzewa i domy.
  5. Chyba wpływ LP na zdrowie i samopoczucie będzie mocnym argumentem, bo dotyczy każdego człowieka niezależnie od tego czy choćby w najmniejszym stopniu interesuje go astronomia, czy chociażby los dzikich zwierząt.
  6. 12 lat temu fotowoltaika w Polsce? chmm.. mniejsza o to. W każdym razie kalkulacje sprzed 12 lat nijak mają się do dnia dzisiejszego. Ja ogrzewam dom kotłem węglowym. Również C.W.U ogrzewam tym samym kotłem. O ile w okresie grzewczym jest to dobre rozwiązanie, to poza nim już nie bardzo. Ani wygodnie ani zbyt tanio, choć wciąż znacznie taniej niż energią elektryczną z sieci. Dlatego na poważnie zastanawiam się nad zastosowaniem do tego celu ogniw fotowoltaicznych i mam nadzieję, że w najbliższych latach wreszcie ceny zbliża się do realnego poziomu.Rozwiązania typu pompa ciepła, panele solarne i tym podobne które są ściśle zależne od dostaw energii odrzucam ze względu na fatalny stan polskiej sieci energetycznej. U nas przerwy w dostawie energii są na porządku dziennym. Jest to skutek wieloletnich zaniedbań, ale również fatalnego wyszkolenia osób konserwujących sieci. Podczas modernizacji linii średniego i niskiego napięcia w mojej miejscowości doszło do kuriozalnej sytuacji kiedy pracownicy podłączający nowy transformator spalili go. 18 godzin czekaliśmy na przywiezienie nowego. Dobrze, że to nie była zima. Awarie zdarzają się od lat w tych samych miejscach i z tych samych przyczyn, i nikt na poważnie się tym nie zajmuje tylko ciągle łatane jest to doraźnie. Dlatego projektując instalację C.O. w moim domu uwzględniłem możliwość jej pracy w trybie grawitacyjnym, co w przypadku stosowania rur o małym przekroju nie jest takie proste. To nie my jako społeczeństwo jesteśmy winni takiemu stanowi rzeczy. Musimy obracać się w kręgu absurdów systemowych i infrastrukturalnych, które pamiętają jeszcze czasy poprzedniego systemu, a których obecna władza wcale nie ma zamiaru zmieniać.
  7. Jeśli chodzi o fotowoltaikę to ja widzę zastosowanie dla tej technologii w przypadku indywidualnych gospodarstw domowych. Choćby dogrzewanie ciepłej wody użytkowej latem, gdzie taka instalacja sprawdza się znacznie lepiej niż panele solarne podgrzewające wodę. Wystarczy odpowiedniej mocy ogniwo fotowoltaiczne i grzałka zamontowana w bojlerze. Odpada skomplikowana instalacja potrzebna przy panelach solarnych, czyli wymienniki, sterowniki, pompy, zabezpieczenia i bzdety, które też potrzebują energii elektrycznej do zasilania a w dodatku są bardzo wrażliwe na przerwy w dostawie energii. Oczywiście zastosowanie baterii akumulatorów i inwertera znacznie rozszerza możliwości zastosowania fotowoltaiki. Jednak jak dla mnie warunki są dwa; Po pierwsze instalacja powinna działać w obrębie gospodarstwa, dzięki temu odpadają straty przesyłowe, problemy z nadwyżkami energii i aspekty prawne związane ze sprzedażą energii do sieci. Po drugie koszt zakupu i wykonania takiej instalacji musi być dużo niższy niż obecnie, by amortyzował się po 5 - 6 latach, a nie jak dziś po kilkunastu, czy dwudziestu paru, kiedy ogniwa wymagają już wymiany ze względu na spadek wydajności.
  8. Wydaje mi się, że pulsowanie gwiazdy odbywa się w pewnym rytmie spowodowanym turbulencjami atmosfery i jej zanikanie również zgodne jest z tym rytmem. Dlatego myślę, że przyczyny tego zjawiska należało by szukać jednak w atmosferze ziemskiej. Tworzące się na granicach warstw powietrza soczewki mogą powodować efekt zanikania, bądź chwilowego wzmacniania obrazu znikającej gwiazdy poprzez naprzemienne rozpraszanie lub skupianie. Błądzenie światła w atmosferze dające opóźnienia rzędu milisekund wydaje mi się zjawiskiem mało realnym.
  9. Stosowanie zamienników to nie jest tyko domena Polaków. Na całym świecie od lat prowadzone są badania nad możliwością stosowania biopaliw, czy to jako samoistne źródło energii, czy jako domieszka do paliwa produkowanego z ropy naftowej. Takie eksperymenty prowadzą nie tylko poważne instytucje, ale również "amatorzy" Ot przykład zza zachodniej granicy; http://www.auto-swiat.pl/eksploatacja/czy-jazda-na-oleju-rzepakowym-moze-sie-oplacac/ktngw Najmniej zainteresowani tym tematem są producenci silników i producenci paliw, co wydaje się zupełnie zrozumiałe i nie wymaga tłumaczenia. Choć o dziwo w Brazylii nie ma już takich zahamowań. Tam bioetanol jest powszechnie stosowany i nie bez znaczenia jest postawa Fiata, który swoje silniki dostosował do pracy na tym paliwie. Generalnie biopaliwa są bardziej ekologiczne, ale do poprawnego spalania wymagają odpowiednio zmodyfikowanych silników. Jak na ironię im nowszy silnik tym większej modyfikacji wymaga, bo stare silniki radziły sobie z tym rodzajem paliwa całkiem dobrze. Przecież i u nas był kilka lat temu okres kiedy na stacjach Orlenu sprzedawany był biodiesel. Niestety eksperyment umarł śmiercią naturalną, bo zbiegł się w czasie z upowszechnieniem nowoczesnych silników diesla zasilanych systemem Common Rail, który ma bardzo wysokie wymagania co do parametrów paliwa, w dodatku państwo okazało się na tyle pazerne, że zamiast wspomagać upowszechnianie się nowego rodzaju paliwa chciało trzepać kokosy zanim interes na dobre się rozwinie. Wniosek jest prosty. Ani rząd, ani producenci samochodów, ani producenci paliw nie są zainteresowani tematem redukcji zanieczyszczeń, a całe bicie ekologicznej piany służy tylko wyłudzaniu kasy z kieszeni podatnika. Jeżeli komuś zależy na czystym powietrzu to musi działać sam w swoim środowisku i na miarę swoich możliwości, bo na systemowe rozwiązania nie ma co liczyć, albowiem te jeśli zostaną wdrożone, to troska o ekologię będzie w nich na szarym końcu.
  10. W całej tej medialnej zadymie wokół smogu najmniej chodzi o jakość powietrza. O co zatem chodzi? A tego to chyba dorosłym ludziom tłumaczyć nie trzeba. W mojej gminie właśnie rusza program dotacji na wymianę kotłów C.O. Brawo, wspaniale! - chciało by się krzyczeć. A niekoniecznie. Program dotyczy kotłów na pellet. Oczywiście tylko wybrane modele wybranej firmy. Cena na dzień dobry kilka tysięcy wyższa niż w detalu. No tak, ktoś powie przecież wkład własny to tylko określony procent tej kwoty, a resztę pokryje dotacja. Tylko, że dotacja nie obejmuje kosztu montażu, a ten ma być wykonany przez wskazaną firmę oczywiście po kosztach odpowiednio skalkulowanych. Do tego obowiązkowy pięcioletni płatny serwis. W sumie po skalkulowaniu wszystkich kosztów wychodzi tak jakby dotacji nie było. Do tego koszt ogrzewania pelletem to około 150% kosztów opalania węglem, czyli zbliżamy się do kosztu gazu, który jest czystszy i mniej kłopotliwy w użyciu. W dodatku cała gmina jest zgazyfikowana, ale dotacja nie obejmuje kotłów gazowych. O co więc chodzi? O ekologię, o walkę ze smogiem? Chyba nie bardzo.
  11. No ale nie ma w tym polityki. Porównałem to z tekstem oryginalnym i widzę, że Lemarc skrupulatnie usunął z niego wszystkie słowa, które mogłyby sugerować jakikolwiek podtekst polityczny, rasistowski, tudzież religijny. To czysta socjologia, a od tego nie uciekniemy nawet na Astropolis. Wszak jesteśmy gatunkiem społecznym... no może poza nielicznymi wyjątkami. Problem z "płaskoziemcami" jak i innymi siewcami teorii spiskowych polega po części na dość niepokojącym zjawisku społecznym nasilającym się w ostatnich latach. Chodzi mianowicie o zanik autorytetów, w dużej mierze również naukowych. Dziś coraz częściej rację ma ten kto mówi głośniej i bardziej populistycznie, a nie ten, za kim stoją fakty i naukowy dorobek pokoleń.
  12. Może przyda Ci się taki kalkulator; http://www.12dstring.me.uk/fovcalc.php
  13. I nareszcie ktoś przywrócił właściwe proporcje Wszak jesteśmy tylko epizodem w trwającej 4,5 mld. lat historii Ziemi i z pewnością jak wiele gatunków przed nami, jesteśmy skazani na wymarcie, a zachowujemy się tak jakbyśmy mieli trwać wiecznie. A jak wiadomo wieczna jest tylko wieczność, przy czym jest to twierdzenie z gruntu abstrakcyjne
  14. W Bieszczadach czy innych miejscach o niskim zanieczyszczeniu sztucznym światłem spotkasz się z innym problemem. Będzie to zjawisko zwane Airglow, które uwidacznia się na zdjęciach z długim czasem naświetlania w postaci zielonej poświaty. Najczęściej poświata ta występuje jako zielonkawe pasma, czasem przeplatane pasmami czerwonawymi, szczególnie bliżej horyzontu. Ponieważ palma Airglow są w ruchu, to przy dość długich czasach naświetlania zlewają się, dając wrażenie zielonego nieba. Oczywiście zjawisko to występuje nie tylko w Bieszczadach, ale na obszarach o dużym natężeniu LP jest po prostu przez nie maskowane. Airglow ma charakter podobny do zorzy polarnej, jednak występuje znacznie częściej, a jego natężenie jest o wiele słabsze. Niemniej spotkałem się z takimi nocami, kiedy pasma były doskonale widoczne na zdjęciach naświetlanych 40 sekund przy przysłonie f/2,8 i czułości ISO 1600. Natomiast jeśli chodzi o pomarańczową poświatę od LP, to przy dobrej przejrzystości powietrza pod bieszczadzkim niebem będzie ona przeszkodą tylko w pobliżu horyzontu i to zależnie od kierunku. Generalnie najlepiej kiedy jesteś w miejscu osłoniętym górami, ale na niezbyt małej wysokości, by zminimalizować ryzyko wystąpienia mgły. Stąd właśnie Roztoki Górne w Bieszczadach mają opinię Mekki astrofotograficznej bo tam są takie właśnie warunki.
  15. Niestety nie z wszystkim co napisałeś się zgodzę. Co do kultury pracy silnika w trybie pełnokrokowym w stosunku do trybu półkrokowego, czy mikrokrokowego, to oczywiście pełna zgoda. Zresztą we wcześniejszym poście napisałem, że silnik w trybie pełnokrokowym pracuje "twardo". Natomiast jeśli chodzi o grzanie się silnika to zauważyłem, że silnik pracujący w trybie półkrokowym grzeje się mocniej niż przy pracy w trybie pełnokrokowym. To ciepło nie bierze się znikąd, lecz jest efektem mocy wydzielanej na uzwojeniach silnika, a większa moc wydzielana, to większa ilość pobranej energii. Zaznaczam, że dotyczy to niskiej prędkości obrotowej silnika, gdzie silnik wykonuje ok. 2,5 kroku na sekundę, bo taka własnie sytuacja mnie interesuje. Być może przy wyższej prędkości sytuacja się zmienia i różnica w temperaturze pracy jest inna lub zanika zupełnie.
  16. Wszystko pięknie, tylko zwróćcie uwagę co Kolega napisał w pierwszym poście; W tej sytuacji doradzał bym jednak "pełnowymiarowy" montaż, bo jakoś średnio widzę MAK-a 127 na montażu typu Star Adventurer, czy Skytracker.
  17. Kupowanie EQ3-2 z GoTo mija się z celem moim zdaniem. Za mniejsze pieniądze możesz kupić EQ5 z napędami, który zapewni Ci większą nośność i precyzję prowadzenia, a tym samym przyjemniejsze obserwacje wizualne i lepsze efekty w astrofoto.
  18. Uwierz mi, że nie mam tego w małym palcu Sam stanąłem przed podobnym problem, bo buduję mały mobilny montaż, taki który będę mógł wrzucić do plecaka i zabrać na rower, czy pieszą wędrówkę, przy czym nie potrzebuję dużej dokładności, bo to będzie na bardzo krótkie ogniskowe. Kroki silnika liczyłem właśnie w taki sposób, na razie teoretycznie bo jeszcze tego nie uruchamiałem. Zależność między mikrokrokami a momentem silnika jak taka jak piszesz, czyli im mniejszy mikrokrok, tym mniejszy moment generuje silnik, a jednocześnie wzrasta pobór energii i rośnie ilość wydzielanego ciepła, czyli silnik bardziej się nagrzewa. Z tego powodu najkorzystniej jest tak dobrać przełożenia, by silnik mógł pracować pełnymi krokami zachowując przy tym względnie wystarczająca płynność obrotu osi ślimacznicy. Tutaj pewnie po zmontowaniu napędu będziesz musiał doświadczalnie ustalić jaka częstotliwość pracy silnika będzie wymagana dla Twoich potrzeb. W oryginalnym napędzie jednoosiowym QE3-2 silnik robi ok. 3 kroki na sekundę i pracuje w trybie raczej pełnokrokowym, bo praca jest dość twarda, co słychać i czuć. Musi mieć zatem zabudowaną dość dużą przekładnię, jaką dokładnie to nie wiem, bo jeszcze do tego nie zaglądałem, nie wiem też jaką rozdzielczość ma ten silnik, ale myślę, że nie większą niż 1,8º / krok.
  19. Im większe przełożenie tym bardziej płynna praca napędu. Aby ustalić prędkość sinika musisz znać całkowite przełożenie, czyli przełożenie ślimak-ślimacznica x przełożenie silnik-ślimak, oraz rozdzielczość silnika, czyli wielkość kąta obrotu na jeden krok. Na podstawie tych danych obliczasz obroty silnika, a właściwie odstęp pomiędzy poszczególnymi krokami. Otwór w głowicy statywu pod EQ3-2 jest lekko stożkowy. Głowica spoczywa w nim luźno, a dociskana jest śrubą mocująca wkręcaną od spodu. http://astropolis.pl/topic/44736-glowica-statywu-lt1-pod-eq3-2/
  20. Populacja orlika krzykliwego i orła przedniego podlega ciągłemu monitoringowi. Niejednokrotnie na przestrzeni ostatnich lat trafiałem na informacje o rannych lub zabitych ptakach, jednak te informacje są szybko i skrupulatnie usuwane z internetu (ciekawe dlaczego?). Poza tym dużo wędruję po Beskidzie Niskim i rozmawiam z tamtejszymi mieszkańcami. Od nich również słyszałem o zabitych przez wiatraki ptakach. Drobnicy, jak już wspomniałem nikt nie liczy. Wciąż badany jest wpływ hałasu i wibracji wytwarzanych przez łopaty wirników na środowisko. Ludzie się skarżą i wcale się nie dziwię, bo przebywanie w pobliżu takiego pracującego olbrzyma przyjemne nie jest. Zwierzyna płowa też jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności omija okolice wiatraków. O kilku wypadkach urwania łopat już nawet nie wspominam i o dziwo te informacje też nadzwyczaj szybko znikają z serwisów internetowych. Najbardziej krwawe żniwo zbierają wiatraki w Łękach Dukielskich i na Pogórzu Bukowskim, natomiast najwięcej wpadek z urwanymi śmigłami zaliczyły wiatraki pod Rymanowem.
  21. A czy nie trzeba by się przypadkiem zastanowić co bardziej przyczynia się do wymierania gatunków, globalne ocieplenie czy "walka" z nim? Bezmyślna lokalizacja farm wiatrowych w południowo wschodniej Polsce przyczynia się przetrzebienia populacji zagrożonych gatunków ptaków drapieżnych, a w szczególności orła przedniego, orlika krzykliwego, jastrzębi, sokołów i sów. O całej ptasiej drobnicy już nawet nie wspomnę, a jest tego sporo bo jakimś dziwnym trafem największe wiatraki stanęły na trasach przelotów ptaków wędrownych.
  22. Nie żebym był fanem teorii spiskowych, ale w dziedzinie ograniczenia emisji szkodliwych substancji przez pojazdy samochodowe znalazło by się wiele przypadków, w których aż śmierdzi od przekrętów. Nie jesteśmy motoryzacyjną potęga, nie mamy się czym za bardzo chwalić, ale i naszym inżynierom coś czasem udaje się osiągnąć. W 2007 roku zakłady w Andrychowie wdrożyły do produkcji silnik wysokoprężny Andoria 2,6 ADCR przeznaczony do napędu samochodów dostawczych. Była to głęboka i udana modernizacja sinika z rodziny 4C90. Silnik ADCR w chwili wejścia do produkcji spełniał normę EURO4 (taka wówczas obowiązywała) robił to z naddatkiem i o dziwo obywał się bez filtra cząstek stałych, co było swoistym ewenementem i dużym osiągnięciem naszych konstruktorów. W roku 2011 silnik został poddany badaniom celem uzyskania homologacji EURO5. I wówczas wymuszono zastosowanie filtra cząstek stałych, mimo że silnik mieścił się w normie bez niego (różnica w dopuszczalnej emisji cząstek stałych pomiędzy EURO4 a EURO5 jest niewielka). Ponoć sprawcą całego zamieszania była pewna niemiecka firma na "H" która umyśliła sprzedać swój produkt fabryce z Andrychowa. Ekologia? Raczej ekonomia moim zdaniem.
  23. Z natury jestem niedowiarkiem i lubię sam przekonywać się o pewnych rzeczach, szczególnie jeśli mówi się o nich głośno w mediach, bo życie mnie nauczyło, że za wielkim szumem kryją się zwykle wielkie szwindle i wielkie pieniądze. Nie twierdzę, że problem smogu nie istnieje. Wręcz przeciwnie, to jest problem, a dla wielu mieszkańców niektórych miast to bardzo poważny problem. Natomiast kwestią dyskusyjną jest jak ten problem rozwiązać. Czy na pewno ustawy i zakazy są tym najskuteczniejszym narzędziem? Czy jesteś przekonany, że jeśli ustawowo zabronisz komuś ogrzewać dom węglem, nie dając mu w zamian sensownej i możliwej do zaakceptowania alternatywy to to rozwiąże problem? Ustawy zabraniają spalania śmieci w domowych kotłowniach. Śmieci są odbierane spod domu. Trzeba za to zapłacić i to w większości przypadków od osoby, a nie od ilości śmieci. Nie ma zatem żadnej logicznej przesłanki aby śmieci spalać w piecu, a jednak jest to często spotykana praktyka. Czy ustawa rozwiązała problem? Nie, bo to nie kwestia ustawy, a logicznego myślenia, a niestety fakty są takie, że im więcej ustaw i przepisów reguluje nasze życie, tym mniej w naszym życiu logicznego myślenia. A co do mojego testu, to oczywiście robiłem go na zewnątrz, po zawietrznej stronie domu, aby ewentualne zanieczyszczenia wylatujące z mojego komina miały szanse się załapać. Początkowo użyłem wacika, ale zmieniłem go na chusteczkę, kiedy zdałem sobie sprawę, że na jej powierzchni zanieczyszczenia będą bardziej czytelne.
  24. Zgadza się. Toteż nie użyłem wacika, lecz zwykłą chusteczkę higieniczną, bo raz, że jest gęściejsza - opór jaki stawia powietrzu jest znacznie większy niż w przypadku wacika , a dwa że zanieczyszczenia osadzają się na powierzchni, a nie w bardziej przestrzennej strukturze, a zatem są lepiej widoczne. Oczywiście nie ma tu co marzyć o pełnej standaryzacji takiego "pomiaru", bo przecież i odkurzacze mają różną wydajność. Chodziło mi bardziej o wyrobienie pewnej orientacji. A zresztą pomiar przy użyciu standardowych czujników, biorąc pod uwagę ich rozmieszczenie i ilość też nie jest miarodajny w takim stopniu jak niektórzy uważają, co zresztą było już wcześniej zaznaczone w tej dyskusji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.