Witam wszystkich obecnych. Jestem tu "funkiel nówka" więc wypada się przedstawić: jestem rencistą, mam 63 lata i powoli wszystko co do tej pory mnie absorbowało, coraz bardziej mi lata, by uspokoić jakoś sumienie wziąłem się za kamienie... Widać już taka to symptomatyczna dla ludzi "smugi cienia" przypadłość że im bliżej nagrobka z lastriko tym większe zainteresowanie kamieniami, a tymi spadłymi nomen omen "z Nieba" - w szczególności... :) :)
Mam dwa znaleziska, mam nadzieję że są to meteoryty. Jednego podejrzewam o bycie brekcją (de domo: Luna), drugi - że przyleciał z Marsa duużo wcześniej niż sławetni Marsjanie z relacji Orsona W. Trzeci - pięknie obtopiona na jasny brąz ogromna jakby "pestka" brzoskwini - plwać sobię będę w brodę do końca życia ponieważ została utracona... Co prawda wiem gdzie ją osobiście zabetonowałem nie wiedząc, z jakim cennym znaleziskiem 40 lat temu, w młodości mej jurnej i durnej, mialem do czynienia, ale gorycz żalu po stracie od lat pozostaje posmakiem niegasnącym... :Loveit: