Skocz do zawartości

Zaciekawiony

Społeczność Astropolis
  • Postów

    146
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zaciekawiony

  1. Przepraszam za brak szybszej odpowiedzi. Struktura Podlesie jest mi znana ale znajduje się w województwie lubelskim. Struktura terenowa którą znalazłem jest w podlaskim, na obrzeżach puszczy białowieskiej. Jest to dość subtelny okrąg o średnicy 800 metrów, którego brzeg wystaje nad terenem do metra, ale jest rozpłaszczony do szerokości 20-40 metrów i ma łagodne stoki, więc w terenie może być trudno zauważyć, że na łące jest jakaś regularna wypukłość. Widać dość dobrze 3/4 okręgu. Wał jest przerwany lub zasypany w najniższym miejscu, wnętrze ma taką samą wysokość co teren wokół. Zapewne zostało wypełnione osadami i torfem. Gdyby nie to że przesuwałem się z jednego miejsca do drugiego mając ustawiony model hipsometryczny i odpowiednie zbliżenie, to bym tego nie znalazł. Z satelity tego nie za bardzo widać - trawa jest jaśniejsza na najwyższych fragmentach, ale trzeba wiedzieć czego szukać żeby to znaleźć. Teren ten nie był objęty lądolodem podczas ostatniego zlodowacenia a wcześniej. Struktura powstała więc zapewne podczas poprzedniego interglacjału a potem została wypełniona i zasypana osadami i widać tylko wierzchołek wału. Wysokość wału wydaje się mieć związek z rzeźbą terenu w głębszych warstwach. Kształt nie pasuje do wydm piaskowych. Na grodzisko za duże, na pingo za duże...
  2. Zorza polarna z dnia 23 kwietnia 2023, pojedyncza klatka
  3. Lubię sobie czasem przeglądać mapy polski na Geoportalu w różnych warstwach; najczęściej sprawdzam okolice w których byłem lub gdzie planuję pojechać, szukając na przykład śladów archeologicznych lub struktur geologicznych, albo ot tak sprawdzając jakąś kwestię z ciekawości (gdzie jest największa depresja, gdzie jest najwyżej położona wydma itp.). No i czasem natykam się na intrygujące struktury, które nie jest łatwo wyjaśnić. Jedna z nich, spory pierścień o regularnych granicach, w województwie podlaskim, wygląda na tyle sugestywnie, że potencjalnie mogłaby być zerodowaną pozostałością po kraterze, bo za bardzo nie widzę innych możliwości - nie wygląda na pozostałość po pingo, w okolicy nie ma podobnego kształtu oczek po wytopiskach, i nie sądzę aby był to obiekt archeologiczny. Może jakaś forma zagłębienia wyżłobionego przez wody wytopiskowe pod lądolodem. Chciałbym zainteresować tym jakiegoś profesjonalistę, żeby wiedza o tym nie zniknęła, ale nie wiem do którego geologa można uderzać z takimi sprawami, które mogą się przecież okazać czymś prozaicznym, co tylko nie przyszło mi do głowy.
  4. Jak dla mnie wyjątkowo dobry pomysł na składankę. Wyślij to na jakiś konkurs albo do Apod
  5. Chyba się tu jeszcze nie chwaliłem. Dwa lata temu zauważyłem krąg parheliczny. Na nim wyróżniały się słońca poboczne 23 stopni i 120 stopni. Pełny okrąg było widać jakieś 20 minut; potem ławica chmur zaczęła się odsuwać
  6. Bardzo szybko pociemniała. Oceniłem lornetką, że ma poniżej 7,8 mag. (w zasadzie na granicy zasięgu w lornetce).
  7. Mi taki lekko żółtwy odcień wychodził sam z siebie przy projekcji okularowej.
  8. Obserwacje uważam za udane. Specjalnie kupiłem lepszy filtr słoneczny, który dawał wyraźniejszy obraz. Wypróbowałem różne metody obserwacji - przez teleskop, potem przełożyłem filtr na teleobiektyw aparatu i robiłem zdjęcia aparatem. Potem rzutowałem obraz na ekran na ścianie budynku, to krewni sobie popatrzyli (zrobiłem sobie zdjęcie na tle tego ekranu). Potem poszedłem do szopy w ogrodzie i z kartonu z otworem zrobiłem camera obscura i tak też dało się wyraźnie zobaczyć zaćmienie, mimo małej fazy. Chmury nie przeszkadzały. Chmura związana z nadciągającą burzą nadciągnęła tuż po ostatnim kontakcie. Obserwowałem w okolicy Terespola i faza maksymalna wynosiła około 9,5%
  9. O, świetnie. Jak poprawi się pogoda to spróbuję ją zobaczyć.
  10. Ładnie wyszło to widmo. Liczyłeś wartości dla przesunięcia H-alfa czy ze średniej dla najwyraźniejszych pików?
  11. Krótkie podsumowanie nocy obserwacyjnej. Teoretyczne maksimum już minęło, ale aktywność nadal jest spora. Nastawiałem się na to, że więcej będzie ich na początku nocy niż później, ale przedstawiało się to bardziej nieregularnie. Pierwsza godzina obserwacji to 22:54-23:56. Widoczność dobra, księżyc jeszcze głęboko pod horyzontem, nie było łuny. Zasięg graniczny dochodził do około 5,5 mag. W centrum pola widzenia Warkocz Bereniki, z zerkaniem a to na trójkąt letni a to na Wielki Wóz. Na przywitanie pojawił się jasny meteor w zenicie o 22:55. Potem co jakiś czas wpadał jeden aż o 23:04 trafiły się cztery Perseidy w minutę i jeszcze jeden Akwaryd. W sumie aktywność w ciągu tej godziny wyglądała podobnie jak poprzedniej nocy. Zobaczyłem 25 Perseidów, 2 Akwarydy i 2 Inne. Potem trochę przerwy na posilenie się i nagrzanie aparatu i o godzinie 0:40 zacząłem drugą turę. Księżyc właśnie wstawał, ale nadal warunki były niezłe. Do godziny 1:40 zobaczyłem 30 Perseidów, 2 Akwarydy i 2 inne. Nie zamierzałem siedzieć do świtu jak wczoraj, ale postanowiłem poczekać jeszcze z pół godzinki. Była to dobra decyzja, bo właśnie zaczął się krótki skok aktywności - 10 meteorów w 10 minut. Potem aktywność spadła i do 2:10 zebrało się tylko 12. ostatecznie o 2:30 kończyłem obserwacje z wynikiem 59 Perseidów, 3 Akwarydy i 4 inne. Równo o 2 w nocy pojawił się wysoko ładny, jasny bolid, z zielonkawym błyskiem na początku, ślad utrzymywał się prawie minutę. Natura jest jednak złośliwa - był to obszar, w który skierowany był aparat, ale właśnie kończyło się przetwarzanie poprzedniej klatki. Kilka sekund przesunięcia a bym go złapał. Drugi bolid pojawił się o 2:18, nisko, nad północno-zachodnim horyzontem. Udało się na fotografii złapać jeden, ale przyjrzę się jeszcze zdjęciom. Wyszło ich tyle, że mogę złożyć z nich timelapse lub wiatraczek.
  12. No to takie ogólne podsumowanie nocnych obserwacji. Wychodziłem oglądać gwiazdy trzy razy, z przerwami na nagrzanie siebie i aparatu. Temperatura w nocy spadła do +10, więc leżałem na leżaku okryty kocem. Widoczność dobra, zasięg początkowo około 5,5 mag potem słabł. Atmosfera generalnie dość czysta i stabilna, dopiero po północy zaczął przeszkadzać księżyc. Miałem wrażenie, że trochę więcej meteorów było na początku i na końcu obserwacji, ale może to wynik wpływu księżyca, generalnie było lepiej niż wczoraj. Łącznie w ciągu trzech godzin obserwacji zobaczyłem 89 Perseidów, 3 Akwarydy i 4 meteory sporadyczne. W ostatniej godzinie obserwacji zdarzyły się trzy bolidy, z widocznym błyskiem rozpadu i dłużej pozostającym śladem. Pierwszy bolid, około 3:06 nad zachodnim horyzontem. Przeleciał, gdy naświetlała się klatka, ale pojawił się tuż za kadrem. Jasny, z zielonkawym blaskiem głowy. Jakbym miał obiektyw szerokokątny to może by się załapał. Kolejny około 3:28 i kolejny o 3:32. Czasem pojawiały się drobne zagęszczenia, na przykład dwa meteory przelatujące równocześnie po dwóch stronach gwiazdy polarnej, lub moment, w którym skrzyżował się Perseid i Akwaryd. Dość jasny był też jeden meteor, którego nie mogłem przypisać do żadnego roju, może ewentualnie był to któryś z Kaprikornidów, nie pamiętam dokładnie położenia radiantu. Często przelatywały satelity, w tym dwa razy sznur satelitów Starlink. Wyglądały efektownie, jeszcze się nie poodsuwały. Pierwszy przelot około 2:06 był też dosyć jasny, choć bez rozbłysków. Trochę udało się uchwycić na zdjęciach, ale wyszło to tak sobie. Pierwszy sznur zauważyłem późno, gdy już był wysoko. W tym czasie aparat przetwarzał zdjęcie więc ostatecznie uchwyciłem sznur chowający się za szopę, która zasłaniała mi księżyc, i lecący za nim jeden bardziej oddalony. O tej godzinie trasa przelotu przebiegała blisko radiantu roju meteorów, więc niektóre ładnie wyglądające kreski na zdjęciach okazały się jednak tylko bardziej oddalonymi satelitami. Dobrze, że fotografowałem ten sam obszar, na który patrzyłem. Gdy przelatywał drugi sznur było już dużo jaśniej i mgliście. Zaraz po nim się zresztą zwinąłem do domu, bo mgła zrobiła się gęsta, a świt był już bliski, widoczność gwiazd spadła do 2 wielkości gwiazdowej. Ogółem gęstość meteorów była dosyć przeciętna, w porównaniu z takim na przykład rokiem 2016, gdy w noc maksimum zobaczyłem 220 w ciągu trzech godzin.
  13. Oglądałem wczoraj/dziś i miałem mieszane odczucia. Trochę przed 23 wyszedłem pooglądać przez teleskop planety i przy okazji bez specjalnego ciągłego wpatrywania się zobaczyłem 12 w ciągu jakichś 20 minut. Wydawało się, że strumień jest dość gęsty. Na ciągłe obserwacje wyszedłem o północy, licząc na to, że gdy radiant będzie wyżej, to się polepszy. Miałem zasięg graniczny około 5-5,5 mag, patrzyłem w okolice gwiazdozbioru smoka. Efekt był jednak słabszy niż myślałem, w ciągu pierwszej godziny 20 perseidów, 1 akwaryd i 1 inny; w ciągu drugiej 20 perseidów, 2 akwarydy i jeden inny. Przy czym w ciągu jakichś 30 minut wokół pierwszej w nocy było to tylko kilka, większość tych ilości wynikła z krótkich rzutów aktywności, na przykład trzy meteory w ciągu 10 sekund około 0:20 i cztery w ciągu minuty około 1:50. Koło 2:30 stwierdziłem, że przysnąłem na leżaku, poza tym księżyc dawał się we znaki, więc się zwinąłem. Było już wtedy widać wenus na niebie. Najjaśniejsze miały jasność około -2/-3, ale takich było tylko kilka. Meteoru, który oceniłbym jako bolid nie zauważyłem.
  14. Eksplozje atmosferyczne meteorów następują na takiej wysokości, że huk i błysk byłyby odczute z kilkudziesięciu kilometrów. A na malutkiej wysokości nad ziemią meteory już nie pękają. To coś innego.
  15. To ty już możesz sobie zestawić własny katalog zmiennych Bajas 1, Bajas 2, Bajas 635...
  16. Jedna klatka. Robiłem serię z myślą o stackowaniu ale nie wiem czy 25 zdjęć coś już da.
  17. Też jedna klatka. Bez prowadzenia za obiektem ciężko uzyskać coś lepszego z akceptowalnie małymi szumami. (Nikon D3100, ISO 3200, 20s, F5,6)
  18. Ja natomiast polowałem w plenerze. Tutaj nad korytem Bugu.
  19. Nie sądziłem, że coś wyjdzie, a jednak jest - zdjęcie telefonem Nokia 3, projekcja okularowa przez Sky Wather 114/900, obiektyw 25 mm, nieco przycięte i rozjaśnione, bez prowadzenia czy mocowania. Główne gwiazdy gromady zajmowały dokładnie całe pole widzenia. Lekko w jedną lub drugą stronę a już niektóre się chowały.
  20. Wybrałem się pod całkiem ciemne niebo (przypadkiem także Koryciny). Syriusz wyglądał w takich warunkach wspaniale. Pojawiło się trochę chmur i zaskoczyło mnie jak duża była otoczka rozjaśnienia wokół gwiazdy. Oczywiście próbowałem to uchwycić. Zdjęcie nieco zaszumione:
  21. Gwiazdy nowe to szczególny rodzaj zmiennych wybuchowych. Jest to zwykle bardzo gorąca gwiazda typu białego karła, którą w niewielkiej odległości okrąża inna niezdegenerowana. Mniejszy ale bardzo gęsty karzeł wysysa materię z towarzysza, gromadząc ją na swej powierzchni. Gdy masa otoczki przekroczy pewną wartość, duże ciśnienie i temperatura wywołują w tej materii reakcje jądrowe podobne do tych zachodzących w jądrach gwiazd. W normalnej gwieździe powstające w jądrze ciśnienie jest równoważone ciężarem warstw dookoła. Tutaj w pewnym sensie otoczka staje się "nagim jądrem gwiazdy". Nagrzana materia eksploduje a cały układ na krótki moment zwiększa jasność tysiące razy. Gwiazdka, która zazwyczaj była ciężka do zobaczenia przez średnie amatorskie teleskopy, nagle staje się widoczna gołym okiem. Niekiedy bardzo wyraźnie - Nowa w Perseuszu w 1901 roku była przez kilka dni jedną z najjaśniejszych gwiazd na niebie. Szczególnie ciekawym typem gwiazd nowych, są nowe powrotne. Układy, które podczas eksplozji nie ulegają zniszczeniu. Osłabiony po wybuchu karzeł zaczyna znowu ściągać materię z towarzysza co po pewnym czasie doprowadza do powtórki. Dawna nowa ponownie pojawia się na niebie. A czasem także trzeci i czwarty raz. Przykładem jest gwiazda U Scorpii, położona na północy gwiazdozbioru Skorpiona. Normalnie to słabiutka gwiazda 18 wielkości gwiazdowej, do której trzeba posiadać naprawdę niezły teleskop. W 1863 roku pojaśniała i gdy ją zauważono, niestety już w fazie spadku jasności, miała wielkość 12 magnitudo. Drugi raz wybuchła w 1906 roku. Kolejne razy w latach 1936, 1979, 1987, 1999, gdy była widoczna przez lornetkę. Na podstawie różnych modeli przepływu materii oszacowano, że kolejny wybuch powinien pojawić się w połowie roku 2009 +/- 1 rok. Model sprawdził się bardzo dobrze - kolejny wybuch gwiazdy nastąpił 28 stycznia 2010. Z tych samych obliczeń wynika, że kolejny powrót nowej spodziewany jest w okresie roku 2020 +/-2, więc amatorzy chcący wyłapać swoją pierwszą nową powinni zacząć się szykować. To wyjątkowe zachowanie gwiazdy ma jednak inną stronę, dużo bardziej efektowną. Wedle części modeli podczas erupcji nowej nie cała materia otoczki zostaje odrzucona. Część ulega degeneracji i stapia się z resztą karła, którego masa rośnie. Natomiast masa białych karłów nie może sobie rosnąć bezkarnie - po przekroczeniu pewnej granicy fizycznej wewnątrz karła następują gwałtowne reakcje, które kończą się wybuchem supernowej typu Ia. A to już zjawisko zupełnie innej skali. Supernowe w naszej galaktyce potrafią być tak jasne, że niektóre było widać w dzień. Trudno ocenić kiedy miałoby to nastąpić i czy da się to prognozować nawet dla dobrze obserwowanych kandydatów. U Scorpii wykazuje wyraźne przyspieszanie kolejnych rozbłysków - od odstępu 40 lat, między dwoma pierwszymi, do niespełna 10 lat obecnie. Jeśli po prostu nie przeoczono kilku błysków może to wskazywać na zacieśnianie się układu; gwiazdy zbliżyły się do siebie po wybuchach, co przyspieszyło napływ materii. Z drugiej strony może to być równie dobrze objaw nabierania masy i zwiększania temperatury białego karła. Co będzie, czas pokaże. Nowe powrotne są rzadkie, znamy około 10 takich przypadków. 8 eksplozji zdarzyło się gwieździe RS Ophiuhi, ostatnia w 2006 roku, odstępy między erupcjami wahały się od 9 do 26 lat. 6 wybuchów przeżyła T Pyxidis, ostatnio w 2011 roku.
  22. Korzystając z bardzo ciemnej i pierwszej pogodnej od dawna nocy bawiłem się z różnymi ustawieniami aparatu. Tutaj droga mleczna w okolicy Kasjopei, ekspozycja 25 sekund, czułość HI. Myślałem że zaszumienie będzie większe, ale wyszło jeszcze w miarę akceptowalnie, może lekka zielonkawa żaluzja, to chyba kwestia rozproszonej poświaty latarni (najbliższa wieś w tym kierunku to około 7 km, już na Białorusi). Widok bardziej psuje rozmycie przy brzegach i efekt lekkiego drgania aparatu, bo nieco dmuchało
  23. Jak jeszcze miałem lekką lunetę, to czasem zabierałem ją w różne miejsca na osiedlu. Raz przyszedłem do znajomej, i oglądaliśmy na jej podwórku. Potem dowiedziałem się, że byłem przyczyną małego sąsiedzkiego konfliktu - sąsiad był przekonany, że sprowadziła geometrę do wyznaczenia granicy działki, a była tam taka sytuacja, że w jednym miejscu płot za bardzo sięgał w jedną stronę. Nagle przestał jej dzieńdobry mówić. Dowiedziała się o co chodzi przez ploteczki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.