MOND jest bardzo niefizyczna, ad hoc wymyślony sposób na to by więcej obserwacji na siłę wytłumaczyć jednym równaniem. Zupełnie jakby modyfikować równania Newtona, by dobrze opisywały swobodny spadek piórka w powietrzu: czyżby grawitacja inaczej działała w przypadku małych gęstości na małych planetach? I jazda, robimy nowe, nieliniowe równania!
Dodatkowa słabość MONDa to konieczność istnienia swego rodzaju "zegara wewnętrznego" cząstek elementarnych, nieważne czy to realnych czy wirtualnych. Bo skąd niby grawiton miałby wiedzieć, kiedy ma zacząć zachowywać się nieniutonowsko? Leci sobie, leci i nagle cyk, zaczyna się inaczej zachowywać? Zużywa się? Mija termin przydatności? Ale przecież dla grawitonu czas nie istnieje, poruszając się z prędkością c nie może doświadczać zmian w czasie. Wyczuwam niezgodność MONDa z mechaniką kwantową.