-
Postów
250 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia Bezel
235
Reputacja
2
Odpowiedzi społeczności
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Bezel
-
-
Misja Apollo 12 jeszcze przed startem miała poważny problem z nieproszonym gościem. Podczas testu Kennedy Space Center ktoś zauważył karalucha, który ukrywał się w jednym z modułów przeznaczonych do życia załogi. Także w nim miała ona wracać na Ziemię po przekroczeniu atmosfery. Odpowiedzialny za wystrzelenie misji Bob Sieck próbował za wszelką cenę złapać intruza, ten jednak okazał się zręczniejszy i wciąż uciekał.
14 listopada 1969 roku Apollo wystartował z trzema kosmonautami na pokładzie. Wśród nich znajdował się Charles "Pete" Conrad Jr, który jako trzeci w historii stanie na Księżycu. Podczas podróży Conrad wziął udział w transmitowanej w telewizji konferencji prasowej. Na koniec pokazał do kamery ciemny kształt z wyraźnymi odnóżami na białym kawałku kartonu.
Myśląc, że to zagubiony karaluch, jeden z kolegów Conrada w NASA zapytał: „Znalazłeś go?”
- Tak jest – odpowiedział – Był w schowku na jedzenie.
- Czy jest gruby? - padło pytanie.
- Jest bardzo gruby – odpowiedział Conrad.
Wszystko to okazało się żartem z orbity, ponieważ później Conrad przyznał się, że pokazał do kamery plastikową zabawkę przemyconą na pokład. Los prawdziwego kosmicznego karalucha pozostaje nieznany.
***
W 1973 roku Owen K. Garriot przez prawie 60 dni orbitował wokół naszej planety. Na Ziemi natomiast wspierała go załoga, w której był między innymi specjalista od łączności Robert „Bob” Crippen, także kosmonauta. Pewnego dnia usłyszał w słuchawce „Halo Houston, tu Skylab. Czy słyszycie mnie tam na dole?” Nie zdziwiłoby go to gdyby nie fakt, że mówił to kobiecy głos. Na pokładzie Skylab pracowało w tym czasie trzech mężczyzn. Gdy Crippen zapytał kto mówi usłyszał w odpowiedzi nazwisko Helen Garriot – żony Owena.
Na kolejne pytanie, co ona tam robi, głos odpowiedział: „wpadłam tylko, żeby dać chłopcom świeże jedzenie, albo coś ciepłego. Od dawna nie jedli czegoś takiego. Myślałyśmy, że mogą się ucieszyć.”
Następnie kobieta powiedziała, że tak ot poleciała na Skylab i podzieliła się wrażeniami co do tego jak Kalifornia wygląda z kosmosu. Do tego czasu przy głośniku na Ziemi zebrał się już mały tłumek słuchaczy.
- Widzę, że chłopcy lecą w moją stronę. Muszę kończyć. Nie powinnam z Wami rozmawiać. Do zobaczenia Bob – zakończyła rozmowę Helen.
Po krótkim czasie załoga Houston odkryła na czym polegał żart. Garriot jeszcze przed wylotem poprosił swoją żonę o nagranie kilku linijek tekstu i pauz między nimi, wymierzonych tak by Crippen miał czas na odpowiedzi. Sekrety tego jak to zrobił technicznie, że Helen zabrzmiała wprost z kosmosu, Owen miał wyjawić dopiero w 1999 roku.