W krakowskim szpitalu w środku nocy rodziły jednocześnie trzy kobitki - miejscowa, studentka z Afryki i turystka z Warszawy. Nagle wysadziło bezpieczniki; kompletna ciemność. Położne znały salę na pamięć, więc położyły noworodki na specjalnym stoliku, ale po ciemku nie znalazły opasek identyfikacyjnych. Elektryk przywrócił oświetlenie, ale położne nie były zgodne, która gdzie swojego położyła. Może ojcowie rozpoznają po cechach rodzinnych. Najszybciej oczywiście dotarł krakowiak. Zdenerwowany lekarz dyżurny pokazuje mu noworodki. Facet długo się przygląda, w końcu wskazuje murzynka - Ten. Lekarz zbaraniał i pyta:
- Yyyy - przepraszam - Pan jest pewien?
- Panie, pewien to ja nie jestem, ale przecież nie będę ….a ryzykował warszawiaka.