Skocz do zawartości

Jarek

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 223
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jarek

  1. ...dla najgorszego wroga. Niech się męczy z wadliwie zaprojektowanym montażem. Cała seria Celestrona Astromaster AZ (czyli w wersji azymutalnej) jest spartolona właśnie z powodu tej atrapy montażu azymutalnego. Nie ma to jak "przemyślana" rada... Poza tym mówimy o teleskopie na wiejskie podwórko, a to jest tylko 9 cm soczewka. Newton 152/1200 na Dobsonie pobije go na głowę możliwościami, a i obsługa w miarę prosta. Pozdrawiam -J.
  2. Super, wkrótce będziesz wiedział, który adapter będzie lepszy. Natomiast co do adaptera M42-m4/3 ostrzeżenie: nie próbuj nawet wkręcać T2 w M42 i odwrotnie. 1) zniszczysz gwint, a połączenie będzie niepewne -złapie (destrukcyjnie) tylko parę pierwszych zwojów 2) nie dokręcony adapter ma inną długość optyczną od nominalnej (w granicach 1-2 mm) 3) oba adaptery (T2 i ten M42) tylko na oko wyglądają podobnie; poza skokiem gwintu M42 jest krótszy w granicach 1 cm (to b. dużo!!!) Punkty 3) i 2) zwykle nie mają dużego znaczenia przy podłączaniu do teleskopu, bo przeważnie skompensujesz to wyciągiem, ale przy pracy z obiektywami foto to jest sprawa absolutnie krytyczna! Obiektyw M42 nie wyostrzy na nieskończoność, jeśli adapter jest za długi choćby o dziesiąte części mm. Wiem, bo często się zdarza, że kupowane w sklepach foto czy na allegro adaptery M42-m4/3 są i tak za długie o 0.5-1 mm. Trzeba na dzień dobry skracać na tokarni od strony gwintu. Sam musiałem swój przetaczać 2-krotnie! W sumie chyba 1+ mm. Za pierwszym razem zdjąłem trochę za mało i potem obiektyw (tele 300mm) b. delikatnie nie ostrzył w niektórych temperaturach (im cieplej, tym gorzej). Niewykrycie tego na czas w pierwszych testach kosztowało mnie popsute fotki z zaćmienia Słońca w USA w 2017 Dlatego jak/jeśli będziesz sobie kiedyś adaptował do m4/3 obiektywy M42, to zadbaj o to, aby dawało się minimalnie przeostrzyć poza nieskończoność, by uniknąć takich niespodzianek. Pozdrawiam -J. PS. Aha, ja adaptera T2-m4/3 używałem w Maku zarówno "gołego", jak i z dodatkowym noskiem T2-1.25" Tak wspominam, gdybyś mając taki adapter chciał się podpiąć do innego teleskopu, który nie ma gwintu T2 na końcówce wyciągu. Tyż się da.
  3. @suchyy: Jurku, myślę, że będzie OK. i se6a nie ma się czego obawiać Przecież ognisko teoretycznie nie może być schowane głębiej, niż długość noska okularu, bo inaczej nie łapałby ostrości nie tylko z kamerą, ale i z okularem do wizuala, nieprawdaż? I raczej to jest w jakimś środkowym położeniu wyciągu, a nie skrajnym. No i takie problemy to w Newtonie są. Natomiast refraktory są rutynowo używane z kątówkami, więc z definicji mają spory backfocus, ognisko jest mocno w tył wyciągniete. Czyli jest dokładnie odwrotnie, niż piszesz. Wręcz zdarza się, że niektóre tanie refraktorki F/5 przeznaczone do wizuala nie chcą bez kątówki ostrzyć w ogóle. Sam tak miałem z moim 80/400 (od TS, nie od SW). Tak więc wg. mnie se6a spokojnie wyostrzy z adapterem w ognisku głównym. Zależnie od położenia ogniska lepiej będzie użyć krótszego (C-mount-m4/3 + nosek 1.25"-C-mount) albo dłuższego (T2-m4/3). Generalnie, jak wiesz, bezlusterkowiec łatwiej podłączyć niż DSLR, bo ma krótsza komorę i wystarczy mu mniejszy backfocus telescopu. Tak jak pisałem, flange focal distance dla m4/3 to 19.25 mm. Czyli z adapterem C-mount i noskiem 1.25" ognisko musi wystawać z wyciągu na jakieś 20-22 mm. Ten zestaw adaptera ma praktycznie zerową długość, bo nosek wchodzi niemal w całości do wyciągu, a sam adapter C-m4/3 jest wklęsły (gwint C chowa się w bagnecie m4/3) i jego "długość optyczna" jest... ujemna. Minus ok. 1 mm, ale jest. Gorzej by było, gdyby backfocus był tak duży, że nawet z adapterem T2, który z kolei jest dość długi, ognisko będzie za bardzo z tyłu. Wtedy jakaś tulejka-przedłużka byłaby konieczna, albo montowanie aparatu przez kątówkę. Ale to raczej w krótkoogniskowych zabawkach, jak ten mój 80/400. Autor wątku ma 90/910. Tak czy siak, powinien zmierzyć położenie ogniska (przepis podałem) przed zakupem adaptera. Najlepiej sprawdzić backfocus w obu skrajnych położeniach wyciągu, ale zaczynając od wsuniętego maksymalnie do przodu. Pozdrawiam -J.
  4. se6a, masz refraktor z wyciagiem 1.25". Długoogniskowy, więc powinien łapać ostrość z okularami także bez kątówki (sprawdź na Księżycu lub jasnej gwieździe). Wg. mnie zestaw z adapterem C-mount-m4/3+nosek C-1.25" powinien w takim przypadku ostrość złapać. Jeśli ten refraktor nie ostrzy z okularem bez kątówki, to znaczy, że ognisko jest mocno wysunięte do tyłu i wtedy lepszy może być dłuższy adapter, czyli ten T2. To, gdzie mniej więcej fizycznie wypada ognisko, możesz sprawdzić na wsuniętym maksymalnie do przodu wyciągu po wyjęciu okularu, po uprzednim wycelowaniu teleskopu w Księżyc. Jeśli w tym położeniu wyciągu ognisko będzie już na zewnątrz, złapiesz ok. 9 mm średnicy ostry obraz Księżyca w ognisku głównym za pomocą kartki papieru lub kalki technicznej jako ekranem. Jeśli obraz nadal jest ukryty w wyciągu, to zrób ekranik na końcu rurki zwiniętej z papieru i wsadzonej w wyciąg (ekranem do środka, musi być półprzezroczysty). Ostrzysz zmieniając położenie ekranu. Tak znajdziesz fizyczną lokalizację obrazu rzeczywistego dawanego przez obiektyw teleskopu. Która jest stała dla obiektu w umownej nieskończoności. To jest tzw. ognisko główne. Aby złapać ostrość z aparatem, matryca aparatu musi mieć możliwość znalezienia się w tym samym położeniu, tzn. musi to zapewniać zakres ruchu wyciągu. Chyba, że wsadzasz po drodze dodatkową optykę typu Barlow albo reduktor ogniskowej, ale to już inna bajka. Odległość rejestrową (tj. głębokość, na jakiej w body aparatu leży matryca względem bagnetu obiektywu) dla systemu m4/3 znajdziesz w internecie, chyba nawet na wikipedii . O, jest: 19.25 mm https://en.wikipedia.org/wiki/Flange_focal_distance Podsumowując: abyś wyostrzył swoim aparatem, to ognisko główne musi wypaść te 19.25 mm za końcówką wyciągu + długość adaptera (bez długości ew. noska schowanego w wyciągu). W przypadku adaptera C-mount ta dodatkowa długość oscyluje w granicach zera, a w przypadku adaptera T2 będzie w granicach kilku cm (chyba <4cm, nie pamiętam). Pozdrawiam -J.
  5. Justyna, to ma być "skrzynia", czy "szafka"? To ważne. Pierwsze to wg. mnie pojemnik na samą tubę teleskopu. Drugie na teleskop ze statywem i montażem. Oba można łączyć z pomysłem typu stały słup na balkonie. Ja ze swej strony ćwiczyłem wariant typu skrzynia, więc trochę praktycznych doświadczeń niżej: - To miał być patent na studzenie teleskopu trzymanego w mieszkaniu. Czyli teleskop nie był trzymany tam stale, a tylko kilka godzin- dni maksymalnie. - Z założenia miał wiec zabezpieczać tylko przed rosą, deszczem. - Sprzęt mały i krótki, tj. MAk127 w fabrycznej torbie. Dałoby się pewnie w praktyce i Maka 150 wsadzić - Wykorzystywałem zatem gotowce w stylu plastikowych pudeł z wiekiem, z dorobionymi z drutu (alternatywnie mogą być tzw. trytytki) zawiasami, aby pokrywa była łatwo otwieralna, a nie mogła odlecieć z wiatrem; kształt i format pokrywy tak dobrane, aby nie było ryzyka zaciekania deszczówki lub zalania przy otwieraniu; sama skrzynka dociążona luźnymi deseczkami, temat krytycznie ważny, jak już sama wspomniałaś; dałem tego balastu stosunkowo mało i skrzynka bez teleskopu trochę jeździła po balkonie przy największych wichurach, raz nawet pokrywę zbierałem z trawnika pod blokiem - Można i warto pod rantem pojemnika zrobić małe otwory wentylacyjne, ale tak, by nie było ryzyka zacieków deszczówki - Skrzynka celowo stała przy "ślepej" części drzwi balkonowych (szyba blisko podłogi); straty ciepła z mieszkania przez szybę miały działać jako szczątkowy grzejnik, dodatkowo chroniący wnętrze przed kondensacją (nie stwierdziłem, nawet po krótkich opadach); ponieważ balkon jest zadaszony chroniło to też częściowo przed opadem, no i łatwo sprawdzać, czy wiatr gdzieś pudła nie przestawił - Arcyważne: plastikowy pojemnik będzie szybko niszczony przez promieniowanie UV na słonecznym balkonie, bez zabezpieczenia wytrzyma maks. 2 lata, potem na śmietnik; w drugim podejściu użyłem przezroczystego pudła, pokrytego od góry i z 3 nasłonecznionych boków kilkoma warstwami (bo półprzezroczysta częściowo) aluminiowej folii samoprzylepnej, na razie świetnie się trzyma. Jeżeli Twój teleskop to coś dłuższego niż katadioptryk (Mak, SC) to szansa znalezienia gotowej skrzynki plastikowej jest mizerna i faktycznie musisz zająć się stolarką. Widzę tu dwa krytyczne elementy: - wieko musi być idealnie zabezpieczone przed zaciekaniem deszczówki, stawiaj raczej na wyprofilowaniekrawędzi w okap, a nie jakieś uszczelki itp. - konstrukcja musi stać na jakichś nożkach/ślizgach meblowych z materiału 100%wodoodpornego, wystarczy z 2 cm wysokości, jeśli balkon jest zadaszony i nie jest w zimie za mocno zasypywany śniegiem oraz odgarnia się go regularnie; w razie czego zawsze można jakieś wyższe podstawki zastosować Pozdrawiam -J.
  6. Cacko! Śledzę ten wątek od początku, bo tego typu konstrukcja bardzo mnie interesuje. Gdyby nie lokalowo-warsztatowe ograniczenia i brak wystarczających kompetencji w majsterkowaniu chętnie sam porwałbym się na budowe czegoś takiego, pod kątem podróży na drugą półkulę lub bliżej równika. Temat zainspirował mnie od czasu znalezienia przed laty (już dawno nie istniejącej, niestety) strony projektu "backpacking telescope". To miał być ultralekki trusowy Dobson 6" do plecaka, o wadze do ok. 3 kg. Elementy truss-tube miały być z węglowych rurek od strzał łuczniczych. Sęk w tym, że te 3-3.5 kg to jest realna waga zestawu typu refraktor 90/500 + b. lekki statyw foto, który prawdopodobnie stanie się moim zestawem podróżnym (woziłem już 80/400+statyw). A możliwości 6" teleskopu vs 9 cm lunetka - wiadomo. Minusem jest oczywiście trudniejsza obsługa takiego składanego Newtona, co na niestacjonarnym wyjeździe jest kolosalnym problemem. Ale temat kusi... W zw. z jw. parę pytań: 1) Sądząc po tej gumie ze zdjęcia, czy to jest Dobs w pełni wyważony, jak jego mniejszy brat 130/650, czy też ta guma to "spring counterweight"? 2) Z poprzednich postów wiem, że wykorzystałeś w konstrukcji główne elementy standardowego N150/750 od SW, tj. LG+cela oraz pająk+LW. Zapewne więc znasz dokładną wagę obu tych elementów. Czy mógłbyś udostępnić te dane? 3) Ile finalnie waży Twoja konstrukcja? Pozdrawiam i wieelkie brawa -J.
  7. AviatorL, sprawa okularu 33 lub 40 mm nie jest oczywista w Maku 127. On może mieć gniazdo okularu 2", ale wewnetrzny przelot ma sporo mniejszy. Tymczasem to właśnie ten przelot fizycznie limituje pole widzenia okularów długoogniskowych i zarazem całego teleskopu. Przykładowo okulary typu Plossl mają konstrukcyjnie pole własne ok. 50 st., ale w oprawie 1.25"tylko do pewnej ogniskowej. Okular 40 mm 1.25" tego typu ma już pole tylko 40-42 st. Oczywiście w 2" oprawie bez ograniczeń. W przypadku Maka może zagra ten SWAN 33 mm, ale jakie realnie pole widzenia uzyskasz, trzeba będzie sprawdzić doświadczalnie. Mozę ono wyjść mniejsze, niż nominalnie "gwarantuje" pole widzenia okularu. Po prostu jego część zeżre silna winieta w samym teleskopie. Niemniej, może zyskasz trochę na polu w stosunku do okularów 1.25" o krótszej ogniskowej i z Twojego punktu widzenia będzie to opłacalne. Tyle, że na wielkie cuda w tym zakresie nie licz. Może zamiast drogiego SWAN-a, ktorego pole się zmarnuje, jakiś tani okular 2" o podobnej ogniskowej? Warto pomyśleć... Pozdrawiam -J.
  8. AviatorL, przewrotnie zaproponuję Ci zarówno lornetkę 10x50, jak i teleskop. Lornetkę zabierzesz na każdy wyjazd, nawet pieszą wędrówkę, teleskop niekoniecznie. Refraktor 120/600 mm pokaże mniej więcej to, co Twój Mak, tylko w szerszym polu. Na AZ3 pójdzie (bywa z nim sprzedawany), ale to trochę Goliat na pchle, szczególnie na AZ3 bez modyfikacji. Gdybyś chciał większej apertury, to i montaż inny (AZ4), no i refraktory, nawet te krótkoogniskowe do szerokich pól od 127 mm w górę robią się ciężkie i drogie. Od biedy najtańszą opcją byłby SW 150/750. Tylko tego pod alpejskie niebo i tak nie zabierzesz, teoretycznie 120-tkę posadzisz na statywie foto, do powiększeń maks ok. 60x. Może zatem, do krajowych obserwacji DS zainwestować w Newtona 150/750, to b. lekka i tania tuba, a możliwości DS całkiem spore. AZ4 będzie pod niego OK. Tuba waży ze 4 kg i wejdzie do dużego plecaka czy torby z pasem nośnym (wymiary tuby fi 200, dł. <750mm). Na urlop w kraje alpejskie zabierasz lornetkę, albo ewentualnie krótki refraktor 90-102mm (90/500, 100/500) + statyw, w ostateczności 120/600 jak możesz brać większy bagaż. Jeśli chodzi o podróże, to miałem okazję wędrować/jeździć z plecakiem, w którym oprócz turystycznego wyposażenia jeździły lornetki 15x60 i 10x50 (mniejsza b. szybko zastąpiła większą), ale zdarzał się refraktor 80/400 i statyw. Moja opinia jest taka, że aby zabranie takiego mobilnego refraktora miało sens w stosunku do lornetki, to musi on dość wyraźnie górować nad nią aperturą, bo inaczej lorneta pobije go dostępnością i łatwością użycia. Z tego względu 80mm oceniam jako zbyt mały, kombinuję aktualnie z 90-tką jako sprzęt na plecakową podróż z istotnym akcentem astro. Ty raczej będziesz jechał bardziej na stacjonarne wakacje, walizkowo raczej niż plecakowo, co zmienia rezultat równania po obu stronach. Tzn. lorneta może oznaczać nie tylko 50-tkę, ale i 70 czy nawet 80-tkę na statyw. Natomiast refraktor tutaj to 100-120mm co najmniej. Tuba 120-tki waży bodaj 4 kg. Pozdrawiam -J.
  9. se6a, jest prostsze i bardziej kompaktowe rozwiązanie, o ile nie masz problemu z backfocusem i nie potrzebujesz dłuższej tulejki. Początkowo też korzystałem z adaptera T2, ale on jest wielki i masywny, bo uwzględnia długość optyczną komory lustra w DSLR. Obecnie podłączam aparat m4/3 do gniazda okularu 1.25" w Maku 127 za pomocą adaptera noska 1.25" z gwintem C-mount od kamer CCD wyposażonych w C-mount oraz adaptera C-mount-m4/3: https://www.astroshop.eu/barrel-adaptors/omegon-adaptors-c-mount-to-1-25-adapter-ring/p,45778 https://fotobisti.pl/c-mount-tevidon/1936-adapter-c-mount-m25-tevidon-na-micro-4-3-m4-3.html?gclid=EAIaIQobChMI-NvulJDj9gIVy5BoCR1AhwtfEAQYAyABEgIcRPD_BwE Linki przypadkowe, żebyś miał zdjęcia. Ja swój nosek kupowałem w teleskopy.pl, a adapter C - m4/3 na allegro. Tylko sprawdź, czy złapiesz ostrość w swoim teleskopie z tym zestawem, bo jeśli ognisko wypada bardziej do tyłu, wersja z T2 sprawdzi się lepiej ze względu na większą długość połączenia. Pozdrawiam -J.
  10. To jest stary numer z długością adaptera, przerabiałem to z teleobiektywem 300 mm na M42. Sprawdź dla pewności, w która stronę fizycznie brakuje ruchu zespołu ogniskującego, ale najprawdopodobniej adapter jest za długi o ten milimetr czy pół. Trzeba przetoczyć, szukaj warsztatu z tokarką. Pytanie kontrolne, na wszelki wypadek: czy adapter wkręca się do końca w gwint obiektywu? Jeśli nie, to winne jest niezgodne mocowanie, tzn. błędny opis albo obiektywu (wiadomo,że z drugiej ręki), albo adaptera. Chodzi oto, że w takim przypadku tylko jedno z nich jest M42 (M42x1), a drugie tak naprawdę T2 (M42x0.7). Sęk w tym, że pomimo niezgodności skoku gwintów da się wkręcić kilka zwojów, ale nigdy do końca, co powinno być od razu widoczne. Pozdrawiam -J.
  11. Nic nie ujmując b. zacnej serii lornet Orion MiniGiant, polecanie 15x63 o wadze prawie 1.2 kg jako lornetki podróżnej to lekkie nieporozumienie (do pewnego stopnia, zależy o jakiej podróży mówimy). Po pierwsze, 15x jednak wymaga statywu. Tzn. da się zerkać bez, ale komfort i skuteczność takich obserwacji mizerna. Po drugie, gabaryty i waga tej lornety zniechęcają do zabierania jej samej w podróż z lekkim bagażem, a do tego statyw jeszcze, brr... Wiem, bo robiłem jedno i drugie (względnie za młodu). Moją pierwszą lornetką astro był dziadowskiej skądinąd jakości Bresser Saturn 15x60, 1.2kg. Stabilnie w rękach dawała się utrzymać kilka sekund. Na wypadach za miasto używałem jej z podparcia na łokciach o dach auta, potem ze statywu. Najlepsze, że zabierałem ja też przez pewien czas (bez statywu) na wielodniowe wędrówki w góry -Turcja, Ukraina, Polska. Widok M31 z hali pod Vercenik Dagi pamiętam do dziś, podobnie jak to, że nie umiałem rozpoznać świetnie widocznej wśród gwiazd M15 , leżąc koło wielkich cedrów pod Tahtali Dag Ale szybko mi przeszło, bo była na to za wielka, pakowanie jej oraz noszenie były koszmarem. Zastąpiła ją 10x50, a w obserwacjach niedaleko-wyjazdowych (tj. wypady za miasto) także omawiany tu SkyMaster 15x70. Oczywiście, jak ktoś jedzie na wakacje na stacjonarny pobyt, to ani 60-tka, ani 70-tka i statyw nie są problemem, więc lepiej pójść na całość w 70 mm, jeśli budżet pozwoli. Ale jak już kupować lornetkę 60 mm, to bym raczej wybrał taką 12x60 czy 11x60 - będzie bardziej uniwersalna, z opcją w miarę sensownego użycia bez statywu. Na bardziej wędrowne wypady to 50-tka, 56-tka to maks. moim zdaniem. Tym bardziej, że 10x50 jeszcze się nada dodatkowo jako lornetka turystyczna ogólnego użytku, do przyrody i krajobrazów. Każda większa za dnia nie opuści plecaka lub zostanie na kwaterze. A i tak 50-tka sama w sobie nie jest optymalna jako dzienna lornetka turystyczna ze względu na swoje gabaryty i wagę. Bardzo trudno ją nosić na wierzchu, więc jest wyjmowana na postojach od wielkiego dzwonu - 30-35 mm są bardziej poręczne w tej roli. Do astro zdecydowanie za małe, choć są i tacy, co się sprzętem 30-40 mm bawią w nocy. Na marginesie: zdarzyło mi się raz w Gorcach oglądać niebo 25 mm kompaktem, bo nie miałem przy sobie nic większego, a tu akurat cudem zrobiła się pogoda. Ten sam kompakt (10x25) pozwalał na dostrzeżenie protuberancji słonecznych zza krawędzi Księżyca podczas fazy całkowitej zaćmienia Słońca. Pozdrawiam -J.
  12. Hans, nigdy nie budowałem i pewnie nigdy nie będę budować obserwatorium, ale na moje laickie oko na prowadnice wybrałeś najgorsze możliwe rozwiązanie: niemal zamknięty profil, ale otwarty od góry, z układem jezdnym (rolki) ciasno zamkniętym w środku. To jest patent na murowane kłopoty, nie tylko zimą, ale w ogóle. To jest zbiornik na odpady niesione z wiatrem, trudny do czyszczenia. Tam się nawet piach gromadził będzie. Kwestia czasu, jak się zacznie zacinać. Ruchome osłony, które teraz kombinujesz, złagodzą pewnie problem (głównie zimą), ale on nie zniknie. Moim zdaniem wywal te zamknięte szyny i zrób na otwartym, odpornym na zanieczyszczenia profilu, typu teownik lub kątownik grzbietem do góry. Zabezpieczyć rolki przed spadnięciem/poderwaniem przez wiatr z takiej szyny można w prosty sposób, jak na tym drugim linku od tomekL: obejma-hak zachodząca pod szynę od dołu z kilkumilimetrowym luzem. Nie trzeba nawet rolek "od dołu". Byle tylko montować ją (czy raczej je - ze 4 minimum) do dachu niedaleko rolek (czyli punktów jego podparcia), tak żeby nie zacinała się o szynę na skutek ugięć jej lub dachu. Pozdrawiam -J.
  13. tyda, koledzy dobrze radzą. Sam mam SkyMastera 15x70 i powiem krótko -lorneta 15x70 to ogólnie świetne parametry, skok możliwości względem 10x50 bardzo duży; powiększenie chyba optymalne dla tej średnicy/apertury (źrenica wyjściowa, pole widzenia); 25x70 to jest kompletny przerost formy nad treścią w tym względzie -kup coś lepszego o tych parametrach (15x70), SkyMaster oprócz innych wad jest b. nietrwały, szybko straci kolimację; mój już prawie nie nadaje się do użytku; widzę po ostatnim Twoim poście, że zmierzasz w dobrą stronę, tak trzymaj -lorneta 15x70 to sprzęt na statyw, raczej wysoki i solidny; przy czym raczej nie znajdziesz takiego, by zawsze dało się obserwować na stojąco, jeśli obiekt jest naprawdę wysoko; składany stołeczek wędkarski jest tu konkretnym rozwiązaniem; wymagania co do statywu są jeszcze rozsądne dla 70-tki, powieszenie większej lornety (np. 20x80) to już trudniejsza sprawa -ale: 15x70 da się też użyć z podparcia na łokciach w pozycji leżącej; wygodna ławka (czymś wyścielona) lub leżak (inna rzecz, że SkyMaster jest b. lekki jak na 70-tkę) -jako lornetka podróżna 15x70 może być brana pod uwagę tylko, jeśli jedziesz gdzieś na stacjonarny pobyt, przy ciągłym przemieszczaniu się lub podróży z małym bagażem odpada; zdarzyło mi się raz zabrać SkyMastera na spływ kajakowy (w wodoszczelnym worku), statyw kombinowałem z gałęzi; jako sprzęt stricte podróżny zdecydowanie 10x50, 11x56 itp.; da się takie lornety nosić nawet po górach w plecaku, za młodu nawet 15x60 zaliczyła ze mną góry Turcji i Ukrainy, ale szybciutko przesiadłem się na 50-tkę Pozdrawiam -J. PS. Co do teleskopu: przyczyna problemów może leżeć zarówno po stronie niedoświadczonego użytkownika, rozgryzającego sprzęt samotnie, jak i po stronie badziewności samego taniego sprzętu lub (uwaga! uwaga!) nieodpowiednich warunków eksploatacji sprzętu/jego doboru do tychże warunków. Wszystkie te czynniki potrafią wygenerować absolutnie zniechęcające problemy. Dlatego znajdź, co to był za model, jak wyposażony (montaż, okulary, szukacz) i jak był eksploatowany (podwórko, balkon, noszenie po schodach, co próbowałaś obserwować nim itp.). Może da się te problemy rozwiązać (z wymianą sprzętu lub nie). Pewnych rzeczy lornetka, nawet bdb. nie pokaże. Warto mieć jedno i drugie.
  14. Wątek się tak wydłużył, że już nie wszyscy pamiętają, o co chodzi. Dla przypomnienia: ja muszę uciec z balkonu!!! Seeing tragiczny, okno obserwacyjne a la dziurka od klucza. III p. bez windy, otwarte stanowiska obserwacyjne z potencjalnie dobrym seeingiem na obrzeżach osiedla. Dotychczasowy zestaw (MC127 + EQ3-2) jest minimalnie za mało mobilny (przenieść się da, ale jest to uciążliwe). Chciałbym też minimalnie poprawić osiągi optyczne na planetach. Stąd: 1) przesiadka na AZ 2) wymiana tuby na coś o nieco (bo waga/rozmiary) lepszych osiągach na tej grupie obiektów Dlatego w punkcie 2) gardło jest takie wąskie. Pomiędzy refraktorem 120-127 a Makiem 150 w zasadzie. Z tym, że już wiem, że w zasadzie tylko 1 model refraktora, SW ED120 mieści się w limitach wagowych. Dlatego kompromisem wydawał się ten OMC 140. A tu masz, skrajne opinie. Jeżeli jest tu więcej użytkowników tej marki, proszę o opinie. Co do SCT8": No nie wiem. Waga faktycznie porównywalna z MC150 od SW, z drugiej strony rozmiary tuby (w przypadku katadioptryków średnica) też mają znaczenie w transporcie. Trochę się boję kolimacji tego. Z drugiej strony ciut kusi. Ale raczej Mak 150 byłby granicą dla mnie. Pozdrawiam -J.
  15. Teraz już tak. Trochę potwierdza moje dotychczasowe wnioski. Dzięki i pozdrawiam imiennika -J.
  16. tomchm, co prawda konkretnej miejscówki Ci nie polecę, ale tak ogólnie to po Rumunii (góry i nie tylko) trochę się włóczyłem. Czasem nawet coś tam przez lornetkę obserwowałem, konkretnie z polecanego przez Hansa Marmaroszu. W skrócie: -Znajdziesz sporo wysoko położonych miejscówek, do których można jakoś dojechać i znaleźć zakwaterowanie. W przypadku obiektów położonych wyżej i dalej od cywilizacji (miejscowości) możesz przygotować się na bardziej spartańskie warunki niż u nas czy gdzieś obok w Europie. Aczkolwiek to może być już mocno nieadekwatne, bo moje rumuńskie doświadczenia rozciągają się na przestrzeni lat 2000-2014 i w tym czasie kraj ten zmienił się nie do poznania. Szukanie zaś miejscówki w jakimś większym ośrodku/kurocie moze sie skończyć latarniozą. Więc omijałbym góry z bardzo rozbudowaną infrastrukturą, typu Bucegi (co nie znaczy, że tam w ogóle nie ma dobrych miejscówek). -Delta Dunaju wspomniana przez Hansa średnio się nadaje. Nisko, wilgotno i zeżrą Cię komary podczas obserwacji. Turystycznie to bajka, byłem raz, pechowo w szczycie letniego długiego weekendu i gdzieniegdzie był problem z noclegami. - Odniosę się do problemu fauny, który poruszyłeś rozpoczynając temat w innym wątku. Nie ma co się bać niedźwiedzi. Owszem, są, zdarzają się incydenty a nawet śmiertelne wypadki, ale... To na prawdę nie jest problem dla kogoś, kto chce rozstawić nocą sprzęt astro niedaleko od schroniska czy górskiego hotelu. Nawet gdyby się napatoczył futrzak, to raczej w celu pogrzebania w śmietniku (bo nie zabezpieczony), a nie zjedzenia Ciebie. Wystarczy się spokojnie wycofać z miejsca akcji, może nawet ze sprzętem, jeśli dostatecznie mobilny w takich, było nie było, nerwowych okolicznościach. Paradoksalnie większe (tzn. jakiekolwiek realne) ryzyko ponosi wędrujący turysta, leśnik czy pasterz. Bo może przemieszczając się aktywnie wyjść na niedźwiedzia, co ten zaskoczony z bliska potraktuje jako zagrożenie i zaatakuje. Inna potencjalnie groźna sytuacja, to miś plądrujący nocą biwak w poszukiwaniu jedzenia. Podczas sesji astro na takie sytuacje się nie łapiesz. Na górskie dzienne wycieczki, jak chcesz mieć naprawdę spokój, to w PL jest do dostania oryginalny amerykański bear spray (a także jakaś niemiecka podróbka) -koszt nieco ponad 200zł, ważny 4 lata (możesz też zważyć po zakupie, zapisać wagę brutto i kontrolować, czy nie stracił po latach na wadze na skutek utraty propellantu w puszce). Sprawdź najpierw oryginalne marki na rynku USA (jest tylko 4 licencjonowanych producentów i 1 uniwersalny wzór zaworu/uchwytu, b. charakterystyczny), a potem szukaj u nas na allegro czy sklepach z militariami. A i tak najlepiej poczytać, jak unikać spotkania i jak się zachować w razie "W". Bierne środki bezpieczeństwa to i tak podstawa, a repellent ostateczność i tylko, kiedy noszony pod ręką, a nie w plecaku. Tylko, że: 30 lat łażę po górach, w których występują niedźwiedzie, od naszych Bieszczadów poczynając, przez Słowację, Rumunię, Rosję czy nawet USA, nieraz biwakując w górach pod namiotem. O ile śladów widziałem sporo, to misia spotkałem 1 raz, na Słowacji... Poważne środki ostrożności zachowywaliśmy tylko w Stanach, zgodnie z resztą z obowiązującymi tam przepisami. Jeszcze w Rosji raz czy dwa prowiant umieściliśmy poza obozem, ale to była kompletna amatorka i tak. No dobra, kłamię, bo po Svalbardzie żeśmy z karabinem i rakietnicą łazili, no i stali na warcie podczas biwaku, ale tam "trochę inne" misie są i się nie liczy Podsumowując: jedyne zwierzęta, na które musisz bardzo w rumuńskich górach uważać, to... psy pasterskie. I akurat to ostrzeżenie potraktuj b. serio. Lecą sforą do każdego obcego, który pojawi się niedaleko ich stada owiec. Co może oznaczać (zależnie od okoliczności i ich humoru) dystans 30, jak i dobrze ponad 100 m... Broń Cię Boże spanikować i robić coś głupiego, w stylu ucieczki czy prób zbyt agresywnego odganiania. Najczęściej trzeba się zatrzymać i czekać, aż odpuszczą i pozwolą wycofać, stado owiec przesunie się dalej lub zostaną odwołane przez pasterza, który może być daleko. W każdym z tych przypadków często jesteś zablokowany na dość długo i jest nerwowo. Niemniej ich zachowanie jest dość przewidywalne, choć mocno Cię obszczekają i otoczą kołem, (raczej) nie zaatakują jeśli zachowasz spokój. Tak zachowują się za dnia, w nocy nie wiem, nie miałem okazji. W każdym razie lepiej nie próbuj się rozstawiać z teleskopem czy lornetką obok stada owieczek na połoninie. Pozdrawiam -J.
  17. No, niezłe zamieszanie wywołałem, ale przynajmniej twórcze Dziękuje wszystkim za wypowiedzi, niektóre dały mi sporo do przemyślenia, choć trafiały się kwiatki w stylu instrukcji obsługi montażu EQ Planety obserwowałem zarówno z Dobsona (i to różnymi teleskopami, także z Newtona 12" kolegi), jak i na EQ. Ten ostatni jest wygodniejszy podczas samej obserwacji, ale jego mobilność i zakres obsługi w moich warunkach są mocno ograniczające, stąd połowa całego tematu. Zaniepokoił mnie dwugłos na temat Maków z Orion UK (OMC 140). To był jeden z moich faworytów. Z drugiej strony dziwną rzecz znalazłem nawet w specyfikacji. Na stronie tego samego sklepu (astroshop) OMC 140 ma podaną gorsza rozdzielczość niż Mak 127 od SW (chyba 0.99" vs. 0.91" - podaję z pamięci, jakby co), co na zdrowy rozum nie ma sensu. Kilka osób zdaje się potwierdzać opinię o zaletach refraktorów. Przypominam, że chcę zyskać (niewielką, jestem realistą) poprawę w stosunku do Maka 127 na specyficznej klasie obiektów - planety, a głównie Jowisz i Mars. Więc nawet z refraktorem nie mogę schodzić z aperturą. 120 mm wydaje się bezpieczne (to tylko 7 mm różnicy w stosunku do Maka), 100 mm wydaje się już ryzykowne, a rada z 80 ED zupełnie nie trafiona. Co do opcji pozostania przy Mak127 -to i tak się odbędzie na razie, bo tego Maka mam i na początek chcę sprawdzić, jak będzie wyglądała logistyka obserwacji nim na nowym montażu. Wymiana tuby ma być ewentualnym drugim krokiem. Pamiętajcie, że zdarzało mi się sporadycznie obserwować z Maka również w dobrych warunkach z lepszej miejscówki niż mój balkon, więc znam jego faktyczne ograniczenia i ten apetyt na więcej nie bierze się znikąd. Tylko muszę go dostosować do swoich ograniczeń logistycznych. Przyznam też, że po lekturze wątku zaczynam znów brać pod uwagę Maka 150 (pytanie, jakiego). O ile dawno skreśliłem go na EQ, bo wymagania co do montażu robią taki zestaw w dowolnej wersji dramatycznie cięższym od tego co mam. Ale na AZ sprawa wygląda zupełnie inaczej, wzrost wagi samej tuby były jeszcze chyba akceptowalny. SCT 6" -tu trochę się boję większej obstrukcji, a SCT 8" (tu apertura rządzi, optycznie bym zyskał) no to już kobyła będzie. Ale obiecuję sprawdzić w katalogu wagę i takiej tubki. Pozdrawiam i... możecie kontynuować. Zamykaniu wątku na razie weto -J. P.S. Odnośnie Maków Intesa, to znam ich b. pozytywna opinię. Tylko teraz z dostępnością jest marnie. Kiedyś całe ich stosy, nie tylko MC150 ale i inne, w tym MN tego producenta królowały w ofercie niemieckiego teleskop-service (obecnie teleskop-express), ale to uż se ne vrati...
  18. Do kolekcji rozważań dorzucam SCT 6". Faktycznie, nie pomyślałem o nim, a sam kiedyś rozważałem go jako alternatywę ewentualnej przesiadki na Maka 150. Starsza wersja tego ostatniego ważyła prawie 6 kg, teraz odchudzili albo katalog kłamie. Za to dla SCT 6" od Celestrona kiedyś podawali 4.5 kg, a teraz 5 kg. I bądź tu mądry... Ponure przeczucie podpowiada, że różnica bierze się z uwzględnienia lub nie masy szukacza 50 mm Generalnie, zacząć zamierzam i tak od montażu. Coś w stylu AZ5, pytanie która wersja, bo pod tym oznaczeniem jest kilka zupełnie różnych modeli, a na wszelki wypadek chciałbym, by to coś miało ze 6 kg nośności i nie ograniczało przy wyborze teleskopu. Co do pozostania przy EQ i balkonie, to sprawa zupełnie beznadziejna - balkon balkonowi nierówny, u mnie jest naprawdę źle i nic z tym się nie da zrobić. Nawet gdyby wichury złamały tego kasztanowca, co mi 3/4 nieba zasłania, to i tak pozostaną drzewa po drugiej stronie ulicy (wyższe od budynków), sporo przewyższające mnie budynki itd. Tranzyty jowiszowych księżyców z balkonu udało mi się złapać tylko kilka razy, większość prób kończyła się porażką, nic nie było widać. Do tego mogę dodać, że okno obserwacyjne od drzewa do drzewa u mnie wynosi od 2.5 do 1.5 h, zależnie od wysokości planety nad dachem długaśnego i wyższego bloku na przeciwko. Za wieżowce i ("nowy") biurowiec na drugim planie zwykle po prostu się chowa. A one są częścią tego "okna obserwacyjnego" Jakieś porównanie obserwacji planetarnych z AZ a EQ mam, zaczynałem od małego Dobsona i dawało radę. Przesiadka na EQ3-2 o dziwo nic początkowo nie zmieniła, ze względu na większą podatność na drgania przy 5 kg Newtonie 130/650 z rury PCV. Różnica i poczucie komfortu na EQ pojawiło się dopiero z zakupem leciutkiego Maka 127. Po tym względem zestawowi EQ3-2 + Mak 127 nie można nic zarzucić. Pomijając, że ja mam starą niebieską tubę i starą wersję głowicy EQ3-2 bez siodełka dovetail (przypomina tę z EQ2). Po ciemku użeram się więc z nakrętkami motylkowymi, by to wszystko spiąć na stanowisku. Dlatego tak mi leży ten Mak 140 z UK, bo przy nieco większej aperturze waży prawie tyle samo i gwarantuje identyczną mobilność. Tylko skąd wziąć rzetelne dane nt. faktycznej obstrukcji? "Katalogowe" traktuję z dużą dozą nieufności. W sumie to chyba nawet Maka 150 nie skreślałbym jeśli tylko nosiłbym go z montem AZ, o ile aktualna specyfikacja nie kłamie i waży on 5.3, a nie 5.9 kg. Pomysłu z Makiem 180 jako mobilnym dla obserwatora-solisty nawet nie komentuję - takiego pancernika ma mój oddział PTMA w Lublinie i parę razy brałem udział w jego zakładaniu na montaż Wracając do tematu refraktora: jednak bałbym się schodzić do 100 mm apertury po Maku 127. Po prostu zobaczę to samo, więc szkoda kasy. Natomiast ten ED 120 waży już tyle, co wg. najbardziej optymistycznych specyfikacji Mak 150 i niewiele więcej od SCT 6". To górna granica dla mnie. Przy tubie ciut krótszej niż metr i odpowiedniej torbie nośnej, kto wie? Brak obstrukcji kusi. Chyba musiałbym popatrzeć kiedyś przez planetarny refraktor, nawet mniejszy, by wyrobić sobie rzetelną opinię. 30 lat temu zerknąłem na Saturna przez 120 mm szkło w Pradze czeskiej, obraz zapamiętałem jako żyletę, ale to dawno było. Jakby kto miał np. 100 ED w pobliżu mnie (Lublin), to bym zerknął, tylko właśnie się planety skończyły chwilowo. Mógłbym ew. wystawić swego Maka obok i zrobić porównanie na Księżycu. Pozdrawiam -J.
  19. 100 ED to już znacząco mniejsza apertura od Mak127, więc trochę się boję. Inaczej brałbym w ciemno, bo to nieduża i poręczna rurka jest - widziałem z bliska. A seeing to jest kiepski u mnie na balkonie. Nie tylko z reszta on, jak pisałem. Dlatego muszę skutecznie uciec spomiędzy bloków i drzew, co oznacza kilkuminutowy spacer. Zestaw musi być taki, aby chciało się go nosić często, a nie od wielkiego dzwonu, tzn. lekki i prosty w rozstawianiu. Kwestia montażu wydaje się oczywista, od niej chcę zacząć. Największy problem z samym teleskopem, dobrze prawicie. Teoretycznie ten Mak 140/2000 od Brytyjczyków byłby złotym środkiem, on jest naprawdę leciutki (karbonowy tubus). Ale niewielki zysk na aperturze może być łatwo przykryty np. bardziej niekorzystną obstrukcją. Mnie chodzi o subtelny detal na Marsie i Jowiszu. Refraktor powinien tu być lepszy ze względu na kontrast, ale ja nie mam tak naprawdę doświadczenia z dobrymi planetarnymi refraktorami i ie wiem, czego się realnie spodziewać. Przydałby się ktoś, kto może zweryfikować moje założenia. Tzn. ma praktyczne doświadczenie i z refraktorem, i z katadioptrykiem o zbliżonej aperturze (tzn. różnica max 5-10%, a nie 20-50%). Wiem, może być ciężko... No i chętnie poznam też ogólną opinię kogoś, kto bawił się wspomnianym Makiem 140. Pozdrawiam -J. P.S. He, he. O 150/750 na AZ też myślę. Ale... w kategoriach letnich wypadów poza miasto na DS-y bez auta. To już całkiem osobny i zwariowany temat. Mój Newton 200/1000 na Dobsie domowej roboty kurzy się pod folią, odkąd pozbyłem się samochodu. Chyba powinien pójść na giełdę. A poza astro w zasadzie obywam się życiowo bez auta i ciężko wrócić. Latem dałoby radę ogarnąć temat DS przy użyciu kolei czy nocnej miejskiej komunikacji, jak wreszcie wrócą w pełni połączenia po covidzie. Korzystałem parę razy z tej opcji przy okazji Perseidów czy komety NEOWISE. Chociaż raz przy tej ostatniej musiałem wracać piechotą do domu (południowo-środkowa dzielnica) zza północnej obwodnicy. Chyba paręnaście km. Bo danej nocy była pogoda, ale nocnych kursów akurat nie, tylko weekendy jeździli Gdybym jeździł na rowerze, problem rozwiązałby zakup przyczepki... Ale w moim przypadku to akurat rzecz z gatunku gdyby ciocia miała wąsy
  20. Jarek

    Teneryfa

    Hej! Bawię się myślą o ew. tygodniowym wyjeździe na Teneryfę w maju. W b. kameralnym gronie lub nawet solo w skrajnym przypadku. Wyjazd raczej turystyczny, z nastawieniem na wędrówki i z niewielką domieszką astro. Tzn. obserwacje gdzieś z gór mobilnym sprzętem - albo lornetka, albo mały refraktor/luneta 80-90mm + statyw. W maju nisko nad horyzontem z Teneryfy Omega Centauri majaczy Problem właśnie w tym, że wyjazd miałby być mocno trekkingowy. A niestety, z powodów covidowych pozamykano pola biwakowe w górach, nie wiem kiedy sytuacja ulegnie zmianie. Chodzi o te miejscówki z interaktywnej listy: https://centralreservas.tenerife.es/?a=5 Jak ostatnio sprawdzałem, nie da się rezerwować miejsca. W zw. z tym mam pytanie do osób znających dobrze wyspę i jej realia. Czy da się wg. Was realnie zrealizować taki bardziej trekkingowy wyjazd w oparciu o 1-dniowe górskie wycieczki ze stałej bazy (1-2 miejsca) z dojazdami? Tu najistotniejsza uwaga: bez wynajmu auta, korzystając tylko z lokalnych autobusów. Na razie nie zdołałem ogarnąć tego tematu zdalnie, stąd pytanie. Pozdrawiam -J.
  21. Hej! Mam "życiowy" dylemat. Posiadam Maka 127 SW starej, niebieskiej wersji. Niestety, warunki jego eksploatacji są niekorzystne, ograniczają też mocno perspektywy jego sensownej wymiany na inny sprzęt. W skrócie: balkon 3 piętro w bloku, sektor obserwacji drastycznie ograniczony przez wysokie drzewa w pobliżu, jak i sąsiednie bloki. Fatalne warunki seeingowe, szczególnie gdy planety są nisko (czyli nad dachami). Mając świadomość tych problemów, stanowisko balkonowe z założenia miało nie być jedynym. Montaż EQ 3-2 wydawał się dość mobilny, zwłaszcza w połączeniu z malutkim Makiem. Życie trochę zweryfikowało te (w sumie dość sensowne) założenia, +/- . Minusy ostatnio przeważają. Obserwacje w terenie (obrzeża osiedla) prowadzę niezmiernie rzadko, raczej przy wyjątkowych okazjach. Operowanie starszą wersją EQ3 (bez siodełka dovetail) jest kłopotliwe. Te balkonowe z reguły są mało udane - seeing, obiekty uciekające za drzewa/bloki itd. W połączeniu z tzw. życiowymi ograniczeniami (brak czasu, zmęczenie) działa to niesłychanie demotywująco. Zastanawiam się więc nad zmianami. Docelowy sprzęt powinien być nieco bardziej mobilny, a jednocześnie oferować (nieco) więcej w sensie optycznym. Założenia w oczywisty sposób sprzeczne, zatem pole manewru wąskie (stąd ten post). A nie chce stryjek zamienić siekierki na kijek. Pierwsza rzecz, jaką rozważam, to zmiana montażu z EQ 3-2 na AZ z mikroruchami. To ma być zestaw grab & go, wymagający minimum obsługi w polu. Sama obserwacja z dużym powiększeniem na EQ jest wygodniejsza, ale zawsze więcej roboty na stanowisku, no i nie da się zejść z wagą montażu. To zniechęca skutecznie do wychodzenia z domu na krótkie wypady. Teraz teleskop: Mak 127 jest fajny, ale znam jego ograniczenia. Liczę wprawdzie, że już same częstsze obserwacje z otwartego terenu poprawią jakość obserwacji. Chodzi głównie o Jowisza z tranzytami księżyców i WCP czy opozycyjnego Marsa. Niemniej docelowo chciałbym Maka127 zastąpić czym innym. No i tu dylemat. Mak150 byłby logicznym krokiem, ale drastycznie rośnie waga i tym samym wymagania co do montażu. Biorąc pod uwagę moje ograniczenia (rosnące ostatnio z racji problemów ze zdrowiem - kręgosłup), ślepa uliczka. Do dyspozycji jest Mak 140 z Orion UK, waży niemal tyle samo co ten 127 od SW. Mam jednak sprzeczne informacje nt. obstrukcji lustra wtórnego - czy procentowo jest w tym modelu mniejsza czy większa. Kolejna opcja, to refraktor o aperturze porównywalnej z posiadanym Makiem. Rozdzielczość zbliżona, kontrast lepszy z racji braku obstrukcji LW. Tyle, że refraktory > 100mm są zwykle mocno gabarytowe. W grę wchodziłoby coś kalibru 120-127mm, ED lub APO. Problemem, oprócz ceny, jest fakt, że lepsze refraktory są zwykle dość masywnie wykonane (m. in. pod kątem astrofoto). Z mojego punktu widzenia wybór bardzo ograniczony. Odpada wszystko o wadze większej niż 5.5-6 kg. W praktyce mógłby to więc być SW 120 ED, z racji akceptowalnej wagi (5.2kg). Apertura minimalnie mniejsza. No i teraz pytanie: czy zobaczę w nim: więcej, to samo, czy minimalnie mniej niż w moim starym Maku? Wskazana opinia osób, które miały okazje porównać obrazy z Maka 127 z refraktorem podobnej klasy. Czy w tym wypadku gra jest warta kosztów? Pozdrawiam -J.
  22. O fotkach nocnego nieba bez statywu i operowaniu "z kamienia" zapomnij natychmiast. Jedyne sensowne wyjście to dobrać mały i lekki statyw, ale o wystarczającej sztywności. Czytaj: niski i eksploatowany z niepełnym rozsunięciem nóg. Może być też duży statyw stołowy, ale ze względu na mikre rozmiary wygoda operowania niska (nomen omen), do tego nawet wysoka trawa już będzie problemem.Tu generalnie bardzo pomoże, jeśli aparat ma uchylny wyświetlacz i tryb pracy Live View. Ten ostatni jest " w pakiecie" we wszystkich bezlusterkowcach (z definicji). W lustrzankach obecnie też jest standardem, tutaj ze względu na zastosowania video. Wspominam na wypadek, gdybyś wybrał lustrzankę i przypadkiem kupił b. stary model bez tego trybu. Spróbuj znaleźć jakiś niski i lekki statyw turystyczny, mający nośność w granicach 1-2 kg (zależy jaki aparat wybierzesz) i wagę w granicach 0.5-1 kg. Wybór b. ograniczony. Przyjrzyj się np. serii Cullman Neomax (3 modele) i Fotopro P-2, jak chcesz ultralekko. Ja ostatnio rozważałem te statywy, po tym jak w Szwecji w starciu z lasotundrą rozsypał mi się stary wierny "chińczyk" (VT 10?) o wadze 750g. Zastąpił go ostatecznie też tani "chińczyk" Camrock TA 10 o wadze 540 g. Tylko, że ja focę b. lekkim bezlusterkowcem m4/3, na długich pieszych wędrówkach w góry i potrzebuję ultralekkiego sprzętu. Ten ostatni wyjazd do Skandynawii to było ponad 2 tyg. w górach (z czego 10 dni bez bliskiego kontaktu z człowiekiem), ze sprzętem biwakowym i prowiantem na plecach. Raz upolowałem zorzę polarną, a tylko dla niej targałem statyw. Zdarzało mi się zabierać na podobne wypady mini statyw, ale źle się sprawdzał, szczególnie zimą. Ciężko się używa sprzętu o wysokości 15 cm w kopnym śniegu lub w kępach mchu, a nie zawsze duży głaz-podstawa jest pod ręką, nawet w tamtych stronach. A, pomyśl jeszcze, jakiego obiektywu "do nieba" będziesz używał. Sens mają jasne (minimum F/2.8 lub lepsza) stałki o dość krótkiej ogniskowej. Unikaj modeli, które cierpią na dużą komę i aberrację chromatyczną. Pozdrawiam -J.
  23. Hmm, dzięki. Ale można do tego jakieś słówko opisu? Inaczej zgadywanki ciąg dalszy. Wymieniałeś soczewki, czy tulejki dystansowe? Podejrzewam to drugie. Jaki był cel przeróbki? Sam schemat optyki Turista 3 jest mi znany, rozbierałem tę lunetę, do dziś mam jakieś soczewki i fragment tubusu. Rozwijając temat przeróbki tych lunet (T. 3 i T.5): pomijając sam temat technicznej zabawy, to wydaje mi się, że tego typu przeróbka stałoogniskowej lunety ma umiarkowany sens co do zasady, m. in. ze względu na nieodwracalną redukcję pola widzenia. W Turiście 3 to mogło się przydać do jakichś bardzo specjalistycznych celów, np. na strzelnicę, do stacjonarnej obserwacji ptasiego gniazda gdzieś przy domu. Wtedy np. zmiana z 20x na powiedzmy 30-40x mogłaby być racjonalna. Więcej czarno widzę, biorąc pod uwagę 3-częściowy, mało stabilny teleskopowy tubus tej lunety ( = problemy z osiowością). W przypadku sprzętu do zastosowania w polu i obserwacji różnych obiektów, do tego przemieszczających się, luneta z jednym powiększeniem rzędu 30x + i maciupcim polem widzenia nie ma racji bytu w konkurencji z dowolna lunetą z zoomem lub wymiennymi okularami o różnej ogniskowej. Casus Turista 5 wygląda jeszcze gorzej, ze względu na mikroskopijną aperturę. Jakiekolwiek zwiększanie powiększenia z tych 20x prowadzi do uzyskania także mikroskopijnej źrenicy wyjściowej i ciemnego obrazu. Chyba, że znów chodzi tu o jakieś bardzo egzotyczne, jednostkowe zastosowanie. Stąd moje pytanie z poprzedniego postu: do czego toto ma być? Pozdrawiam -J. PS. Tak się składa, że miałem w rękach kilka tych lunet radzieckich w rękach. Od Turist 5, przez bałoruskiego Yukona 20x50, po Turist-P 8-20x32. Yukon choć plasticzany jest lepszy od Turist 3, bo tubus jest 2-częsciowy i nie kolebie się na boki. Lepiej też rozwiązano mocowanie pod statyw, w Turiście to była gwintowana dziura w okrągłej rurze bez żadnego wypłaszczenia w roli stopki (tragedia!!!). Yukon pojechał ze mną na zaćmienie Słońca w USA (2017) jako ultralekki sprzęt. Turist-P miał służyć do tego samego celu grupowo wraz ze swymi braćmi Turist 5, skupowanymi na olx/allegro. Skończyło się na 1 sztuce do testów. Zamierzałem tanio wyposażyć w takie mikrosprzęty naszą sporą grupę szykującą się na Patagonię i zaćmienie w listopadzie 2020. Covid i diabli wzięli... Za to faza Wenus w Turist-P była całkiem fajna. Zgrabne małe cacko. Szkoda, że mocowania na statyw nie ma fabrycznego i trzeba dorabiać (nie pamiętam, jak T. 5).
  24. Wg. mnie nie ma to żadnego sensu. Co chcesz nią oglądać? Pozdrawiam -J. P.S. W jaki sposób przerabiałeś Turist 3?
  25. Jarek

    Głowica az4

    To jest AZ4 od SW czy AZ4 od GSO? Bo to całkiem różne montaże są. Chyba tylko w tym drugim była opcja łatwego montowania samej głowicy na alternatywnych statywach. Ten od SW nie ma (chyba? -proszę poprawić/potwierdzić) opcji zmiany statywu, choć oczywiście występuje w 2 wersjach: alu i stalowy. Obiecana fotka powinna wyjaśnić wszystko. Pozdrawiam -J.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.