Skocz do zawartości

Uratuj Ziemię


arwe19

Rekomendowane odpowiedzi

Błagam... Dlaczego większość rzeczy sprawdzają co niektórzy na onet.pl

 

Przecież tam część rzeczy jest zbyt nagłaśniana (aczkolwiek nie mówię, że to kolejny przypadek).

 

Swoją drogą, jeżeli miałaby uderzyć w Ziemię, to byłoby to niezłe widowisko...

Jednak z punktu widzenia obecnej technologii mamy kilka możliwości (potencjalnych) na zastopowanie zagrożenia:

1. Bomba wodorowa.

2. Bomba 3-rój fazowa

3. Laser?

4. Skierowanie potężnej wiązki światła białego (nie wiem czy protony by coś zdziałały, gdyby je tak wystrzelić) aby podgrzać obiekt.

 

Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak z badań amerykańskich i rosyjskich uczonych można zbudować bombę trójfazową o mocy aż 150 MT O_O (na hiroszyme zrzucono bombe o sile 15 KT)...

 

Mocy nam nie zabraknie :)

 

Pomyłka ostatnio amerykanie w ramach "renowacji" swych starych zapasów jadrówek wymienia je na lepsze. Takie co mają już nie 150MT ale już 500MT!

Więc mocy napewno nam nie zabraknie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecny poziom myśli technicznej, poniekąd gwarantuje iż jesteśmy wstanie obronić Planetę przed uderzeniem asteroidy bądź komety. Sposoby są różne, od uderzenia Atomówką począwszy na żaglach na wiatr słoneczny kończąc. Pozostaje do spełnienia jeden warunek, odpowiednio wczesne wykrycie zagrożenia. Wszak na co nam się zda atomówka o sile 500 MT, skoro o asteroidzie dowiemy się w chwili jej wejścia w atmosferę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyłka ostatnio amerykanie w ramach "renowacji" swych starych zapasów jadrówek wymienia je na lepsze. Takie co mają już nie 150MT ale już 500MT!

Więc mocy napewno nam nie zabraknie!

 

Troszkę siedzę w tym temacie i zaskoczyła mnie ta informacja. Nie jestem specjalistą, ale z tego co wiem to sami Sowieci po konstrukcji Cara stwierdzili, że to się po prostu nie opłaca i w ogóle zastosowanie takiej bomby całkowicie nie znajduje miejsca w celach militarnych. Dziwi mnie więc, że Amerykanie mieliby konstruować 500MT bomby. Skąd są te dane? Może coś mi umknęło.

 

Słyszałem gdzieś też przelotem taką informację, że detonacje powyżej 100MT mogą doprowadzić do zapłonu atmosfery, ale padło to na jakimś wykładzie fizy, nie wiem czy to prawda.

 

A jeszcze odnośnie samego Cara to w planach miał być trójfazowy, ostatecznie jednak nie był. Trzecia faza, powtórne rozszczepienie, zakładała umieszczenie we wszystkich wolnych miejscach bomby materiału rozszczepialnego. W rezultacie, zamiast 100MT Car uzyskał połowę tego.

 

Aha i z tego co wiem to "brudna bomba" to taka co nie powoduje żadnego znacznego wybuchu, tylko malutki konwencjonalny a tym "brudem" jest potężne promieniowanie oraz zanieczyszczenie promieniotwórczymi cząstkami. W sumie sam Car spowodował bardzo czysty wybuch. Ale może to kwestia tej usuniętej 3 fazy.

 

Jeszcze jedno :) Jeśli chodzi o wybuchy w próżni to Amerykanie już takie coś testowali. Operacja Starfish Prime. http://en.wikipedia.org/wiki/Starfish_Prime a tu filmiki http://pl.youtube.com/watch?v=KFXlrn6-ypg

Edytowane przez Jendrako
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecny poziom myśli technicznej, poniekąd gwarantuje iż jesteśmy wstanie obronić Planetę przed uderzeniem asteroidy bądź komety. Sposoby są różne, od uderzenia Atomówką począwszy na żaglach na wiatr słoneczny kończąc. Pozostaje do spełnienia jeden warunek, odpowiednio wczesne wykrycie zagrożenia. Wszak na co nam się zda atomówka o sile 500 MT, skoro o asteroidzie dowiemy się w chwili jej wejścia w atmosferę.

 

 

gdzies czytalem o pomyslach typu zagiel na wiatr sloneczny...teoretycznie bardzo ladnie, ale praktycznie nie do zrobienia- wiadomo co, ale nie wiadomo jak. Mianowicie- transport i rozlozenia takiego zagla. Nie wspominajac o tym, jaka rozpietosc musialby on miec i z czego musialyy byc wykonany stelaz...

co do uderzenia bomba- jakakolwiek. Zeby skutecznie obronic Ziemie, trzeba uderzyc asteroide bardzo daleko. I tu znowu problem- jak w nia trafic? to nie jest proste- w koncu Anglicy z Amerykanami potrafili stosowac rozne jednostki miary wysylajac sonde, ktora przez to zamiast wyladowac rozbila sie w drobny mak ;)

o ile pamietam artykul na ten temat - zagrozenie asteroidy- byl na przelomie roku w Nowej Fantastyce...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Co do asteroid, które są odkrywane na kilka dni przed (czy nawet tuż po) przejściu w bardzo małej odległości od Ziemi (nieraz mniejszej niż odległość Księżyca), to są to bardzo małe obiekty o rozmiarach rzędu kilku-kilkunastu metrów, które w porównaniu z Apophisem w zasadzie nie stanowią żadnego zagrożenia - Apophis ma ~300 m, meteoryt Tunguski miał ~60 m, energia kinetyczna jest wprost proporcjonalna do masy, a masa do trzeciej potęgi rozmiaru, zatem zakładając taką samą prędkość każdego z ciał, 15 m meteor będzie miał jakieś 10 000 razy mniejszą energię niż Apophis i 100 razy mniejszą niż meteor Tunguski...

 

2. Artykuł z onetu, który ktoś tu zamieścił to zupełna bzdura.

http://neo.jpl.nasa.gov/apophis/ :

a) Apophis nie będzie przelatywał przez obszar, gdzie znajduje się większość satelitów.

B) Szanse na zderzenie Apophisa i jakiegokolwiek satelity są znikomo mała, ze względu na ich bardzo małe rozmiary.

c) Sztuczny satelita ma znikomo mała masę w porównaniu do Apophisa, w związku z czym nawet zderzenie z dużą prędkością zmieniłoby trajektorię Apophisa w bardzo małym stopniu, znacznie mniejszym niż inne efekty, których nie można w tym momencie dokładnie obliczyć.

d) Efemeryda na 2036 rok jest na razie bardzo niedokładna - pozycja Apophisa w tamtym czasie jest znana z dokładnością rzędu kilkudziesięciu milionów kilometrów i z tego też powodu jak na razie prawdopodobieństwo zderzenia jest znikomo małe (szacowane na 0,0022%).

 

3. Aplet na stronie jpl jak jest tam zaznaczonie jest dokładny tylko na najbliższy czas. Domyślam się, że działa on korzystając z aktualnych parametrów orbity, podczas gdy te rzeczywiste cały czas (choć bardzo powoli) zmieniają się w efekcie oddziaływania planet. Z tego też powodu jakiekolwiek doszukiwanie się w tym aplecie zbliżenia, które ma nastąpić w 2029 roku nie ma większego sensu... Piszę o tym, bo któs twierdził, że Apophis minie w 2029 roku Ziemię w odległości prawie 5 000 000 km. W rzeczywistości minie on nas w odległości 30 000 - 40 000 km. Co ciekawe, powinien on mieć wtedy jasność rzędu 2 mag. Na dodatek będzie przelatywał on nad Atlantykiem a u nas będzie akurat noc (13 kwietnia godzina 21:46 UT) :Beer:

 

4. Jak słusznie zauważył Jendrako, "brudna bomba" wcale nie ma dużej siły rażenia. Tak naprawdę jest to konwencjonalny ładunek opakowany w coś promieniotwórczego, co po wybuchu zostaje rozproszone na dużym obszarze. Sam wybuch ma na celu właśnie rozproszenie substancji promieniotwórczej.

 

5. Najsilniejszą bombą kiedykolwiek zdetonowaną była bomba Tsar. Siła wybuchu nieznacznie przekroczyła 50 Mt. Najsilniejsze bomby jakie posiadają USA są szacowane na 25 Mt, przy czym najsilniejsza zdetonowana przez USA miała około 15 Mt.

 

6. Nie wiem skąd w ogóle wziął się pomysł ze spłonięciem atmosfery przy wybuchu silniejszym niż 100 Mt :szczerbaty:. Po pierwsze nie bardzo widzę co miałoby się spalić (azot miałby się połaczyć z tlenem :huh:?). Po drugie przecież w historii Ziemi niejednokrotnie dochodziło do znacznie silniejszych eksplozji (właśnie podczas zderzeń z planetoidami) i jakoś atmosfera nam nie spłonęła...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem gdzieś też przelotem taką informację, że detonacje powyżej 100MT mogą doprowadzić do zapłonu atmosfery, ale padło to na jakimś wykładzie fizy, nie wiem czy to prawda.

Myślę że nie jest to prawda bo reakcja tworzenia tlenków azotu z tlenu i azotu jest bardzo silnie endoenergetyczna.

Edytowane przez TomaszP1977
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6. Nie wiem skąd w ogóle wziął się pomysł ze spłonięciem atmosfery przy wybuchu silniejszym niż 100 Mt :szczerbaty:. Po pierwsze nie bardzo widzę co miałoby się spalić (azot miałby się połaczyć z tlenem :huh:?). Po drugie przecież w historii Ziemi niejednokrotnie dochodziło do znacznie silniejszych eksplozji (właśnie podczas zderzeń z planetoidami) i jakoś atmosfera nam nie spłonęła...

 

 

Jak widać, na wykładach z fizyki ktoś miał wyobraźnię :) Sam też nie byłem do tego przekonany. Mogę spać spokojne ;):szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troszkę siedzę w tym temacie i zaskoczyła mnie ta informacja. Nie jestem specjalistą, ale z tego co wiem to sami Sowieci po konstrukcji Cara stwierdzili, że to się po prostu nie opłaca i w ogóle zastosowanie takiej bomby całkowicie nie znajduje miejsca w celach militarnych. Dziwi mnie więc, że Amerykanie mieliby konstruować 500MT bomby. Skąd są te dane? Może coś mi umknęło.

 

Pszepraszam to mi umkneło :Boink: ! [Świat Nauki Grudzień 2007 "Atomowy Wyścig zbrojeń"] Coś musiałem źle zapamiętać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Trochę obok tematu, ale bliższego nie znalazlem a nie chcę tworzyć nowych "Dziadów".

W numerze 26/2008 forum na str.46 jest spory artykuł z "The Atlantic" Gregga Easterbrook-a w temacie tygodnia: "Kiedy przygniecie nas niebo". Autor nie jest zawodowym astronomem (my też nie wszyscy), ale ogólnie pisze sporo i niegłupio. Widać, że przygotowuje się do tematu i podpiera autorytetami np. dr Dallas Abbott, która zajmuje się historią upadków bolidów na Ziemię.

Mnie zaintrygowal ten fragment artykułu:

"Układ Słoneczny jest miejscem znacznie bardziej niebezpiecznym, niż dotychczas uważano. Nasza wiedza o jego początkach wygląda mniej więcej tak: Słońce i planety powstały około 4,5 mld lat temu we wnętrzu gęstego obłoku gazowo-pyłowego, który zawierał też stosunkowo niewielkie domieszki metali i ciężkich pierwiastków pochodzących z dawnych wybuchów supernowych. Słońce narodzilo się w centrum tej mgławicy; wokół niego powstały gęstrze planety, włącznie z Ziemią, oraz wielka liczba asteroid, czyli skalnych odłamków, które nie zdołały połączyć się w planetę."

I tu następuje konflikt między autorytetem dr a (robotniczo-)chłopskim rozumem. Jakim cudem w mgławicy może się samoczynnie narodzić "skalny odłamek"? Przecież skała to bardzo wolno wystygła lawa, która przedtem - aby się rozgrzać - musiała podlegać zaje-ciśnieniu czyli silnej grawitacji, więc musiała być częścią masywnego ciała - conajmniej planety. Nawet tak duża planetoida jak Ceres nie jest kulą tylko jakimś kartoflem. W przemawiającej do mnie książce "Świat planet" T. Zbigniew Dworak i Konrad Rudnicki opowiadają się za hipotezą, że planetoidy do kawałki rozbitej planety, która sobie latała między Marsem a Jowiszem.

I pytanie: "Czy ktoś zna jakąś podobną, ale współczesną, książkę na temat Układu Słonecznego?"

Bo "Świat planet" to (z całym szacunkiem dla Autorów) ma już ćwierć wieku, (o III wydaniu nie słyszałem) a wiedzy przez ten czas trochę przybyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.