Skocz do zawartości

[ATM] Puchacz - dziennik budowy teleskopu [optyka]


Pafcio

Rekomendowane odpowiedzi

Witam po dłuższej przerwie :)

 

Miałem trochę zaległości do nadrobienia w pracy z powodu wcześniejszego zwolnienia lekarskiego i przez to mało czasu na pisanie i szlifowanie.

Teraz małe sprawozdanie w ostatnich 2 tygodni, trochę można będzie poczytać.

 

14 marca - po moim pobycie w szpitalu i kilku wypitych przez rurkę kroplówkach przyszło mi do głowy, żeby zastosować metodę kroplówkową do zdekantowania proszku. Po poprzednich próbach pozostały mi tylko złe wspomnienia i paskudne rysy. Zrobiłem więc tak: do butelki po wodzie mineralnej wlałem wody i dosypałem trochę proszku, tak na oko na dnie po osadzeniu było go 2 cm. Potrząsałem tym roztworem co jakiś czas i obserwowałem jak szybko proszek opada. Ustaliłem, że muszę odczekać 20 minut aby na samej górze woda zaczęła robić się przezroczysta. Następnie, butelkę postawiłem na podwyższeniu i 4 cm od spodu nakleiłem kilka warstw plastra, takiego do opatrunków. W plaster wbiłem igłę lekarską, rozmiar 80, z podłączoną rureczką. Tak powstała moja kroplówka do dekantowania proszku. Dekantowanie przebiegało powoli, bo przez tak cienką igłę woda bardzo wolno kapała. Po godzinie, może trochę mniej, roztwór trzeba było powtórnie zamieszać, ponieważ większość proszku opadła na dno i sama woda kapała, a przecież nie o to mi chodziło. Odcedziłem około litra płynu i pozostawiłem do odstania, żeby sprawdzić ile proszku mi pozostało. W butelce po kubusiu na dnie osadziło się około 1 cm, czyli mniej więcej połowy z tego co było wcześniej.

 

Ten roztwór wlałem do butelki ze spryskiwaczem i teraz nią zamiast pędzla się posługiwałem do rozprowadzania proszku po powierzchni szkła.

Szlifowałem tego dnia 4 godziny i już prawie wszystkie poprzednie wżery zeszlifowałem. Zostawiłem sobie jeszcze na kolejny dzień parę godzinek.

 

15 marca - Kolejne 2 godzinki szlifowania przebiegły bez większego problemu. Powierzchnia szkła błyszczała już pięknie, ale jeszcze coś tam znalazłem i trochę poszlifowałem. Niestety za bardzo chciałem. Stało się dorobiłem się kolejnej rysy i do tego nie wiem skąd się wzięła, bardzo długa i bardzo głęboka. Podejrzewam, że mogło coś spaść mi z ubrania, albo za paznokciem coś miałem, nie mam zielonego pojęcia, Nie słyszałem nawet żadnego dźwięku podczas szlifowania. Trudno, wkurzyłem się tylko, bo co mi pozostało. Obejrzałem dokładnie rysę i stwierdziłem że to będzie z 10 godzin szlifowania proszkiem #1000 i wróciłem się aż do proszku #320

 

20 marca - Dwie godziny szlifowania proszkiem #320 zebrały rysę. Pogłębiło mi się przez to wgłębienie na środku do 2.70 mm. Dodam, że płytek na tile toolu za dużo to już wtedy nie miałem :) Nie doklejałem ich, bo miałem nadzieję, że mi się nie zetrą, a doklejenie ich późno oznaczałoby cofnięcie sięze szlifowaniem bardzo do tyłu, a tego nie chciałem. Proszek #500 i #1000 to dla płytek żadne zagrożenie, ale #320 jest jak szlifierka :) Po szlifowaniu nim zostało mi z 230 mm płytek około 130. Na brzegach tile toola, został już tylko gips. To był błąd, że do tego doprowadziłem. Zbyt optymistycznie podszedłem do kwestii rysowania szkła. Dostałem nauczkę i chciałbym przestrzec innych, aby warstwa płytek była gruba.

 

Przeszedłem z tym tile toolem na proszek #500. Poszlifowałem jakiś czas i obejrzałem sobie szkło. Na środku, było pięknie wypolerowane, ale na brzegach został matowy okrąg o grubości około 2 cm po proszku #320. Zmartwiłem się bo wiem co to oznacza: poważną wadę kształtu lustra. Wydłużyłem ruchy podczas szlifowania, tak, aby płytki, które miałem na środku docierały także na brzegi. Trochę pomogło, ale za wolno to szło. Środek pogłębił mi się jeszcze bardziej, do 2.75 mm. Zastosowałem inną technikę szlifowania: skoro brzegi nie chciały się wyszlifować to szlifowałem tak, żeby środek toola przechodził zawsze przez krawędź szkła. Były to ruchy mające tylko i wyłącznie na celu spłaszczenie brzegów. Zastanawiałem się co się będzie wtedy działo ze środkiem szlifowanym przez gips. Gdy skończył mi się proszek #500 został mi już malutki okrąg, około 6 mm z jednej strony i około 10 z innej. Przypominam, że mój krążek jest jajowaty :) Teraz to bardzo ładnie zobaczyłem. Tym proszkiem szlifowałem około 2-3 godzin. Dokładnie już nie pamiętam.

 

21 marca - Szlifowania ciąg dalszy w końcu weekend jest :) Proszek #1000 idzie w ruch, to dopiero będzie wyzwanie: zeszlifować matowy okrąg po proszku #320 tym właśnie proszkiem. Zachęcony poprzednimi efektami polerowania brzegów zabrałem się do szlifowania. Szlifowałem i szlifowałem, co 15 - 20 minut sprawdzałem powierzchnię na obecność rys, gdyby się pojawiły, to nakleiłbym warstwę płytek i zamówił proszki, a może nawet zrobiłbym całkiem nowego toola. Na szczęście się nie pojawiały 4 godziny szlifowania miałem za sobą. Została mi jeszcze jedna rysa, którą zauważyłem dopiero teraz, najprawdopodobniej po proszku #500, Gdy mi się skończył to lustro obejrzałem tylko pobieżnie. Głównie interesował mnie wtedy ten matowy okrąg.

 

22 marca - kolejne godziny szlifowania. Matowy okrąg z jednej strony całkowicie już zszedł, zostało jeszcze tylko 2-3 mm z tej strony, gdzie lustro jest "dłuższe". Szlifowałem dalej, rysa zmniejszała się a matowość znikała. Zmierzyłem wgłębienie: 2.82 mm, Pogłębia się, ale to dobrze pomyślałem, go i brzeg schodzi i środek, więc jest szansa, że to co uzyskam po wyszlifowaniu będzie choć trochę przypominać wycinek sfery. Zeszlifowałem całkowicie matowy okrąg.

 

23 marca - Jeszcze jedna godzina szlifowania. Serce biło mi coraz bardziej z każdą minutą, straszne byłoby to czego tak się bałem: nowa rysa. Ufff, ale ulga, pod światło obejrzałem powierzchnię szkła, nie było żadnych rys, a przynajmniej nie takich, które bym mógł zauważyć! Hurra!!! Koniec ze szlifowaniem proszkiem #1000. Szkło mam w końcu przygotowane do polerowania.

 

Ostania seria polerowania wyglądała więc tak (o ile sobie dobrze przypominam):

 

6h szlifowania, po poprzednim przygotowaniu proszkiem #500 - efekt wielka głęboka rysa, której nie chciałem szlifować proszkiem #1000, ani #500.

2h szlifowania proszkiem #320 - zeszlifowana rysa

3h szlifowania proszkiem #500 - zeszlifowana większość wżerów po poprzednim proszku, matowy okrąg na brzegu, prawdopodobnie niepoprawny kształt szkła.

6h szlifowania proszkiem #1000 - TOM, ale nie COC (Center Over Center), lecz COE (Center Over Edge) w celu zeszlifowania matowego okręgu i rysy.

 

W sumie do tej pory:

 

proszkiem #80: 9h tył krążka - wiem, strasznie długo, ale wypróbowywałem różne ruchy szlifierskie itp szlifowałem o 4 godziny na pierwszy raz i to było o 2 za długo i zrobiłem wgłębienie ma ponad milimetr, później zeszlifowywałem to wgłębienie przez 5 godzin tongue.gif (10 luty)

proszkiem #80: 7,5h szlifowania początkowego wgłębienia

proszkiem #100: 4,5h szlifowania wżerów i bąbli po #80

proszkiem #220: 5,5h - 3 godziny szlifowania po proszku #100, a później powrót do tego proszku na jeszcze 2,5 godziny po szlifowaniu proszkiem #320, bo wyszły głębsze bąbelki

proszkiem #320: 6h - 3 godziny szlifowania wżerów po proszku #220, ale musiałem wrócić do niego bo wyszło kilka bąbli, później jeszcze 3 godziny i wyrównałem wżery po #220, drugim razem nakładałem proszek za pomocą pędzla

proszkiem #500: 4h - likwidacja wżerów po proszku #320, nakładanie pędzlem

 

-- tu lustro miałem przygotowany po raz pierwszy do szlifowania proszkiem #1000 (36.5h)

 

Dodatkowy czas szlifowania to:

0,5h #1000 + 1h #500 + 1,5h #1000 + 1,5h #500 + 4h #1000 (pierwsza seria poprawek 8,5h)

+ 1h #1000 + 3,5h + 1h (tył) + 1,5h #500 + 1,5h #500 (druga seria poprawek 8,5 h)

+ 6h #1000 + 2h #320 + 3h #500 + 6h #1000 (trzecia seria poprawek 17h)

 

--tu mam lustro przygotowane do polerowania ;)

---------------------------------------------------------------------------------------------

W sumie 36,5 + 8,5 + 8,5 + 17 = 70,5h :D Trochę tego było.

 

Wysiłek to był dość duży i sprawdzian dla cierpliwości, ale teram jak na tą powierzchnię patrzę to pojawią się piękny banan na twarzy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 marca - Postanowiłem być przezorny. Zostało mi jeszcze 4 kostki smoły, a, że nie jestem pewny co do czystości polerownika, mogły pojawić się tam jakieś opiłki, czy inne brudy, bo wykonywałem go w garażu, to przetopiłem je z kalafonią i wylałem na obecną warstwę smoły. Procedura taka jak wcześniej, czyli topienie, mieszanie i wylewanie, Gotowanie szkła w wielkim garnku, a żeby się je łatwiej wyciągało to położyłem je na ścierce i wyciągałem razem z nią. W ten sposób zabezpieczyłem się przed stłuczeniami i innymi niepożądanymi efektami.na ciepłą smołę wylałem trochę wody z ludwikiem, zdarłem gazetę z boków i położyłem ciepłe szkło. Trochę pokręciłem i jakby poszlifowałem. Zdjąłem szkło i wyciąłem wstępnie rowki. Wystawiłem polerownik na balkon, żeby szybciej wystygł. Po wystygnięciu kontynuowałem wycinanie rowków. Bardzo źle się to robiło, ale jakoś się przemogłem i zrobiłem je dość szerokie. Przy tym, powierzchnia polerownika zrobiła mi się bardzo nierówna. Nagrzałem więc znowu szkło i przyłożyłem na chwilę. Rowki się przymknęły i tym razem ich wycinanie przy pomocy nożyka do tapet szło bardzo dobrze. Bez brudzenia, smoła się do noża nie lepiła. Oby w przyszłości zawsze tak było.

 

Na noc zostawiłem szkło i polerownik na ciepłe dopasowanie. Zrobiłem szerokie rowki, nagrzałem jeszcze raz lustro i położyłem je na smołę a na lustro garnek, ten w którym podgrzewałem szkło i dolewałem tam stopniowo gorącej wody aż do napełnienia. Sam garnek waży około kilograma, z wodą i pokrywką około 7 rano, pewnie będzie trudno jedno od drugiego oddzielić, ale będą na pewno dobrze dopasowane. Na rozdzielanie są też przecież sposoby :)

 

Jutro postaram się napisać jak przebiegło dopasowanie. Poświęcę kilka godzin na wypolerowanie powierzchni zanim będę miał nóż Foulcauta. Wtedy postaram się ocenić jaki kształt ma powierzchnia.

 

Wczoraj przeprowadziłem następującą obserwację: na stoliku postawiłem lampkę biurową, którą skierowałem na szkło zwilżone wodą. Odsunąłem się na taką odległość, aby na ścianie widać było ostry obraz włókna żarówki. Teraz nie wiem jak zinterpretować wyniki pomiarów, otóż:

 

od lustra do żarówki było około 175 cm, a do obrazu na ścianie około 300 cm. Teoretyczna ogniskowa przy tej średnicy lustra (228 mm) i wgłębieniu 2.82 mm wynosi 117 cm.

Jak zinterpretować te wyniki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

(...) Wczoraj przeprowadziłem następującą obserwację: na stoliku postawiłem lampkę biurową, którą skierowałem na szkło zwilżone wodą. Odsunąłem się na taką odległość, aby na ścianie widać było ostry obraz włókna żarówki. Teraz nie wiem jak zinterpretować wyniki pomiarów, otóż:

od lustra do żarówki było około 175 cm, a do obrazu na ścianie około 300 cm. Teoretyczna ogniskowa przy tej średnicy lustra (228 mm) i wgłębieniu 2.82 mm wynosi 117 cm.

Jak zinterpretować te wyniki?

jeśli dobrze zrozumiałem, to zrobiłeś coś w rodzaju tzw. "ławy optycznej" dla soczewek, z tym, że tutaj źródło światła nie było w promieniu krzywizny zwierciadła, więc przypominało to trochę jak pomiar (na nożu) zwierciadła elipsoidalnego) :D W przeliczeniu tych danych 175 cm i 300 cm wychodzi przybliżona ogniskowa 111 cm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

 

jeśli dobrze zrozumiałem, to zrobiłeś coś w rodzaju tzw. "ławy optycznej" dla soczewek, z tym, że tutaj źródło światła nie było w promieniu krzywizny zwierciadła, więc przypominało to trochę jak pomiar (na nożu) zwierciadła elipsoidalnego) :D W przeliczeniu tych danych 175 cm i 300 cm wychodzi przybliżona ogniskowa 111 cm.

 

 

Bardzo dziękuję Hermesie za te obliczenia.

Twój pomysł dodaniem mydła do wody, okazał się bardzo dobry. Ja zastosowałem płyn do mycia naczyń, ze względu na łatwość aplikacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam mlody188 i Ori za słowa uznania.

 

Jeden etap szlifowania mam za sobą, ale przede mną jeszcze mnóstwo godzin szlifowania, oby szło lepiej niż dotychczas.

 

Pozdrawiam,

Paweł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam mlody188 i Ori za słowa uznania.

 

Jeden etap szlifowania mam za sobą, ale przede mną jeszcze mnóstwo godzin szlifowania, oby szło lepiej niż dotychczas.

 

3mamy kciuki ;) i czekam na efekty :)

 

Pozdrawiam

mlody188

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 marca - zacząłem polerkę :)

 

Przygotowywałem się do tego już kilka tygodni, polerownik już na mnie czekał, ale szlifowanie proszkiem #1000 dało mi się nieźle we znaki :/

Po sześciu próbach w końcu się udało, ale chyba nie do końca. Mam na środku szkła rysę, ale o trochę innych właściwościach niż poprzednie.

Jest nieregularnego kształtu, płytka, i poprzerywana, tzn. nieciągła, wygląda mniej więcej jak ścieg po maszynie do szycia. Ciekawe jak powstała, możliwe, że jej nie zauważyłem po poprzednim proszku, ale wydaje mi się, że jej nie było.

 

Tą rysę, którą zeszlifowywałem tak uporczywie ostatnim szlifowaniem proszkiem #1000 na na godzinę przed zakończeniem szlifowania wypatrzyłem dopiero po około 5 minutach patrzenia na odbicie żarówki na powierzchni. Była tak drobna, że nie udało mi się tego później powtórzyć! Tą, którą mam teraz na pewno bym zauważył, gdyby tam była. Poszlifuję jeszcze trochę i zobaczę jak będzie schodzić. Ewentualnie wrócę się na chwilę do poprzedniego proszku.

 

Teraz opowiem jak w ogóle zaczęło się moje polerowanie. Po całonocnym dociskaniu na ciepło nie mogłem oczywiście oderwać szkła od smoły, spodziewałem się tego :| Szkło dolegało idealnie do smoły :)

Rano, po 7-8 godzinach dociskania, garnek z wodą był jeszcze troszkę ciepły. Cieszę się, że kupiliśmy sobie takie fajne garnki, nie dość, że dobrze się w nich gotuje, to jeszcze świetnie nadają się do dociskania szkła do polerownika. Ciekawe, czy producent o tym pomyślał :P

 

No więc do rzeczy. Szkło postanowiłem oderwać od smoły metodą siłową: cieniutką rączkę od pędzla włożyłem w pozostałość po rowku. Ledwo weszła. Smoła na szczęście to nie kamień i zacząłem wpychać tą rączkę na chama pod szkło. Szkło powoli zaczęło się odrywać od powierzchni polerownika. Gdy przylegało doskonale do smoły widać było piękną czarną powierzchnię przez szkło, gdy zaczęło się odrywać pojawiała się szara plama, która powiększała się bardzo powoli. Była coraz to większa aż w końcu przeszła przez środek polerownika i szkło w końcu odeszło :)

 

Później pogłębiłem prawie pozamykane rowki , a te które całkiem się zamknęły wyciąłem na nowo. Dociskałem lustro jeszcze jakiś czas na zimno a w tym czasie zdekantowałem sobie proszek.

 

Kroplówka przy dwutlenku ceru sprawdza się gorzej, bo proszek bardzo szybko opada na dno. Żeby jak najwięcej proszku odzyskać z roztworu butelkę miałem cały czas zakręconą i ją ściskałem ją z całej siły, wtedy woda wykapywała szybciej.

 

Gdy miałem już zdekantowany proszek, posmarowałem nim polerownik i szkło i zacząłem szlifowanie. To było straszne: :unsure: po kilku ruchach, szkło tak łapało polerownik, że próbując polerować przesuwałem całe stanowisko, a lustro prawie się nie przesuwało po smole. Wtedy sobie pomyślałem, że ci co polerowali mieli racje: to będzie naprawdę ciężka praca. Ja sobie pomyślałem, że po 5 minutach na czole miałem pot jak po godzinie biegania, bo co będzie po jednej kolejce szlifowania? Trochę zbity z tropu szlifowałem dalej. Do roztworu proszku dodałem troszkę płynu do mycia naczyń, żeby sobie trochę chociaż ulżyć.

 

Pomagało, ale tylko na kilka ruchów, później znowu do samo. Ciężko.... uff.

 

Nie poddałem się mimo to. Po 20 - 30 minutach takiej mordęgi zacząłem zauważać, że idzie lżej i że stanowisko, które waży bagatela 60 kg, przesuwa się mniej a za to lustro bardziej. Jeszcze kilka ruchów i było już całkiem dobrze :) Wreszcie! Udało się przeszlifować polerownik.

 

Kolejne 30 minut upłynęło mi na radosnym przesuwaniu szkła po smole i dodawaniu od czasu do czasu roztworu do szlifowania. To, co napisałem na samym początku wydarzyło się właśnie po tych przygodach.

 

Lustro teraz już ładnie się błyszczy. Środek jest widocznie lepiej wygładzony niż brzegi, ale to normalne. Na polerowniku w miarę równomiernie odłożyły się resztki proszku. Myślę, że świadczy to o równej powierzchni lustra, tzn o tym, że jest to mimo wszystko wycinek sfery, a nie coś go przypominającego po tym jak szlifowałem ruchem COE (Center Over Edge). Nie wyczuwam żadnych szarpnięć, lustro po całej powierzchni, jakby pływa :)

 

Wiem już też co miał na myśli autor jednego z opracowań na temat szlifowania, gdy napisał, że po polerowaniu lustro będzie miało "butterly touch" - będzie w dotyku jak masło. Rzeczywiście, przy odrobinie wyobraźni, można wyczuć właśnie taką masłowość szkła. Mam nadzieję, tylko, że po kolejnych godzinach szlifowania, nie wejdzie mi w nie palec :P

 

Kolejna relacja ze szlifowania już niedługo, pewnie dopiero w poniedziałek, bo wybieram się w weekend na narty.

 

Zapraszam do obejrzenia galerii na picasie. Link znajdziecie w stopce. Będę tam dorzucał zdjęcia z postępów w wykonywaniu lustra, bo dołączanie obrazków do postów nie zawsze działa.

 

Pozdrawiam serdecznie

Życzę udanej lektury

Paweł

Edytowane przez Pafcio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 marca - miałem napisać dopiero w poniedziałek, ale znalazłem dziś chwilkę czasu na polerowanie.

 

Wynikiem godzinnego polerowania jest zlikwidowanie rysy, którą miałem na środku lustra (tak w końcu tak mogę nazwać ten kawałek szkła :)) i wypolerowanie brzegów.

Na początku dzisiejszego polerowania też miałem problemy z rozruchem, nie aż takie jak wczoraj, ale były, dopiero po kilku minutach polerowanie zaczęło przebiegać płynnie.

 

100_1897.JPG

Szkło przed polerowaniem

 

100_1915.JPG

Już lustro, po półtorej godzinie polerowania

Edytowane przez Pafcio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetne sprawozdanie!

 

Dziękuję, miło przeczytać takie słowa.

 

Dlaczego dociskasz tak długo? Smoła jest tak twarda?

 

W zasadzie to był eksperyment, chciałem zobaczyć czy tyle wystarczy :P Wyszło na to, że tak, a nawet za dużo było. Po godzinie takiego dociskania wydawało mi się, że jeszcze szkło nie przylega idealnie do smoły i dlatego zostawiłem całość na noc. Powinienem był jeszcze trochę całość poobserwować, ale chciało mi się już spać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Witam,

 

ostatnio dużych postępów przy szlifowaniu nie zrobiłem i piszę tylko, aby uspokoić tych, którzy czekają na dalsze sprawozdania: będą, ale dopiero w przyszłości.

 

Czekam teraz na wykonanie noża i będę miał go prawdopodobnie dopiero po świętach Wielkiej Nocy.

 

Pozdrawiam wszystkich :)

Paweł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

09 kwiecien - sześć godzin polerowania mam za sobą. Wczoraj polerowałem godzinkę ale nie zauważyłem postępów. Dzisiaj dwie godziny, po wcześniejszym usunięciu zanieczyszczonej dwutlenkiem ceru warstwy smoły.

 

Smołę usunąłem naftą. Stwierdziłem, że jak mam skrobać żyletką czy nożykiem do tapet, to równie dobrze mogę wziąć coś co rozpuszcza smołę i efekt będzie podobny. Po obu tych zabiegach i tak trzeba będzie na nowo robić dopasowanie, a po scinaniu bedą na pewno większe dołki niż po zwykłym przetarciu naftą.

 

Efekt przetarcia zadowalający. Smoła szybko wróciła do czarnego koloru. Zrobiłem szybkie dopasowanie na ciepło i dzisiaj polerowałem dalej.

 

Pisałem wcześniej, że nie zauważyłem postępów, nie do końca tak było, dwie drobniutkie, naprawdę drobniutkie ryski wczorajszym polerowaniem zlikwidowałem, a przynajmniej nie mogłem ich już wypatrzeć. Dodam, że przy tak wypolerowanym lustrze oglądanie go pod lupą jest trudne. Może ktoś z was poleci mi lepszy sposób na wyszukiwanie rysek?

 

Wracając do obserwacji efektów polerowania: ryski zniknęły, ale to na marginesie. Wokół bąbla, który niestety wyszedł na powierzchnię nie spolerował się kawałek szkła. Podejrzewam, że gdy szlifowałem proszkiem #1000 to ten proszek zbierał się w bąblu i z niego wychodził podczas szlifowania i pracował mocniej woków tego bąbla i w ten sposób wyszlifował grubszą warstwę szkła co w efekcie dało płytki dołeczek, który dość trudno jest spolerować. Ten właśnie dołeczek obserwuję.

 

Gdy smoła była pokryta pomarańczową warstwą drutlenku ceru to nawet po godzinie szlifowania nie zauważyłem, żeby matowość wokół bąbla zmiejszała się. Po usunięciu zanieczyszczonej smoły i godzinie polerowania matowa powierzchnia wyraźnie się zmniejszyła :)

 

Po dwóch godzinach dzisiejszego szlifowania zostało jeszcze tylko kilka ryseczek wokół tego bąbla. Do zlikwidowania podczas kolejnej godziny polefowania.

 

Kilka obserwacji dla tych którzy będą sami wykonywać w przyszłości lustro. Możliwe, że moje obserwacje są błędne, albo mam po prostu szczęście i pewnie niektórzy się z nimi nie zgodzą, ale:

 

- podczas szlifowania ostatnim proszkiem, nie trzeba koniecznie zredukować wszystkich rys, te głębsze oczywiście tak, ale nie trzeba przesadzać w drugą stronę, tak jak ja, szkoda czasu, warto spróbować je spolerować, po godzinie, dwóch, będzie widać, czy schodzą

- smołę trzeba dość często czyścić, myślę, że nawet co 2-3 godziny polerowania

- do rozprowadzania proszku polerskiego można użyć spryskiwacza ogrodowego :)

- gdy po szlifowaniu proszkiem, zostawimy sobie jakąś drobną rysę, to będzie to dobry obiekt do obserwacji procesu polerowania, nie należy oczywiście przesadzać :)

 

Kolejne przygody z polerowania opiszę dopiero po świętach.

 

Wszystkim czytającym życzę Radosnych Świąt Wielkiej Nocy :)

Paweł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Witam po dłuższej nieobecności na forum

 

Po wstępnym polerowaniu postanowiłem sobie trochę odpocząć, od czasu do czasu coś tam jeszcze poruszałem lustrem po polerowniku, ale tak na prawdę to nie ma o czym pisać.

 

Szczerze powiedziawszy, to straciłem trochę zapał, bo za długo czekałem na wykonanie elementów do noża Foucaulta.

Gdy już je dostałem (12 kwietnia) to nie były jeszcze wykonane z taką dokładnością jakiej bym sobie życzył, cóż stwierdziłem, że będę sobie musiał jakoś z nimi poradzić.

 

Złożyłem elementy i tak oto powstało to urządzenie:

 

100_1937.JPG

nóż Foucaulta wersja pierwsza.

 

 

Nóż składa się z prowadnicy poprzecznej w postaci dwóch rurek regulowanej śrubą o średnicy 12 mm i takiej samej prowadnicy podłużnej. Niestety wiertło, którym zostały wywiercone otwory miało ciut większą średnicę niż rurki i powstały, na pierwszy rzut oka, małe luzy. Gwint na śrubie i o otworze, ma też trochę luzu :(

 

Śruby regulujące zabezpieczone są przy pokrętłach zabezpieczeniami Sigera, przez co kręcąc nimi, śruba zostaje w miejscu a przemieszcza się prowadnica.

Dużo lepiej byłoby, gdybym takie zabezpieczenia miał z obu stron, a nie tylko z jednej, luzy byłyby mniejsze. Cóż teraz to wiem, gdy projektowałem nóż, to myślałem że tyle wystarczy, bo gwint będzie ciasny. Wyszło inaczej.

 

100_1952.JPG

Małe zbliżenie.

 

Na rurce umieszczone jest źródło światła w postaci diody LED oraz żyletka,

 

Pierwsze próby pomiarów dokonywałem przy pomocy noża niewspomaganego sprężynami naciągającymi Wprowadziłem je, aby zredykować luzy. Jak się później okazało nie był to wcale taki zły pomysł, ale niewystarczająco dobry.

 

Miałem wielkie problemy z ustawieniem przesunięcia noża wzdłuż osi optycznej lustra. To była naprawdę męka, za pierwszym razem poświęciłem na to chyba ze 2 godziny. W końcu się udało i cień zmieniał położenie. Dziwne było dla mnie tylko to, że aby zmienić stronę musiałem wkręcać nóż o jakieś 8-10 cm, już nie pamiętam dokładnie. Gdzieś musiałem popełnić błąd. Zrezygnowany postanowiłem jeszcze trochę odpocząć od figuryzacji i obmyślić jak ulepszyć nóż.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do ulepszeń noża to po pierwsze żródło światła, musisz przesłonić tę diodę czymś (np folia aluminiowa) z otworkiem aby miec punktowe źródło światła, tak jak masz teraz to otrzymujesz obraz świecącego elementu diody co więcej krawędz żyletki powinna być w jednej płaszczyźnie ze źródłem światła coś w tym stylu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciąg dalszy przygód z nożem Foucaulta nastąpił około 15 maja.

 

Tego wieczora uzbrojony w nożyczki, klej Poxilina, klej Superglue, folię aluminiową, klej biurowy, papier, igłę i świeży umysł przystąpiłem do działania.

Po lekturze kilku stron internetowych, również angielsko- i niemiecko-języcznych udało mi się znaleźć przyczynę tak dużego przesuwania noża wzdłuż osi optycznej, wiem pomyślicie, że jest to oczywiste, ale jakoś nie wpadłem na to na samym początku, diodę, trzeba było przesłonić materiałem nieprzepuszczającym światła i zrobić malutką dziurkę dla światła.

 

Pośpiesznie wyciąłem kawałek folii aluminiowej, przykleiłem do papieru i zrobiłem w tym dziurkę igłą.

Diodę przykleiłem klejem szybkoschnącym do otworu w elemencie, który jest na szczycie rurki od strony żółtego pokrętła a z drugiej strony przesłoniłem tyle co wykonanym papierkiem z folią.

 

Żyletka jest w tej samej płaszczyźnie co dziurka w papierze, a to jest też jeden z warunków poprawnej budowy noża.

Dioda, żeby nie świeciła po oczach została oblepiona poxiliną, która, dodatkowo ją również trzyma.

 

Po tych zabiegach zabrałem się do pomiarów.

 

Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć to co tak wiele razy widziałem tylko na szkicach, cienie na lustrze, pięknie pływały i zmieniały się.

Ujrzałem taką sekwencję obrazów przesuwając nóż w stronę "od" zwierciadła:

 

pierwsze%20cienie.JPG

Pierwsze cienie

 

Mimo, uzyskania już w miarę wygodnego i dokładnego noża dalej denerwowały mnie te luzy. Jak się ich pozbyć.

W którejś z reklam usłyszałem, że poxilina to płynny metal, i jest to druga reklama, która do czegoś mi się w życiu przydała :)

 

Oblepiłem bardzo ciasno rurki i połączyłem kawałkiem poxiliny ze środkowym nagwintowanym elementem noża.

 

 

Oto efekt:

100_2049.JPG

 

Luzy prawie całkowicie zniknęły, są już znośne.

Zamontowałem jeszcze to kompletu czujnik zegarowy i gotowy byłem do pomiarów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygód ciąg dalszy...

 

Do pomiarów potrzebna była mi jeszcze oczywiście maska Coudera. Ta którą znalazłem na stronie Marcina Kłapczyńskiego średnio się nadawała, bo jest przystosowana do lustra o średnicy 203mm, a moje ma średnice 228-230 mm (jest owalne). Poszukałem trochę w Internecie i znalazłem wspaniały program couderma.exe, który nie dość, że oblicza odpowiednią ilość stref, to także podaje ich wymiary i drukuje maskę!

 

Hit!

 

Program pozwala także na wygenerowanie maski uzupełniającej, tzn takiej, w której mierzy się tam, gdzie w masce głównej jest papier. Pozwali to już przy ostatnich poprawkach jeszcze lepiej pomierzyć lustro.

 

Podjąłem też kilka prób mocowania maski do lustra ale koniec końców maskę mocuję do lustra przy pomocy taśmy klejącej.

 

W masce mam wycięte 4 dziurki, na które nakleiłem taśmę jednostronną. Delikatnie przykładam maskę do lustra, ustawiam poziom, i delikatnie palcem naciskam, tam, gdzie jest taśma. Ona łatwo łapie do szkła i bardzo dobrze trzyma.

 

100_2045.JPG

Mocowanie maski do lustra.

 

Wiem, że dla doświadczonych ATM'owców, to co piszę jest już oczywistością, ale gdy ktoś podejmie się wykonania lustra po raz pierwszy to zapewne natknie się na takie problemy jak ja ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś jeszcze trochę pospamuję :)

 

Album z figuryzacją

 

Dalszy ciąg moich opowieści będzie wyglądał od teraz tak, że będę opisywał jakim ruchem uzyskałem dany efekt, zrobię krótką analizę, i spróbuję wyciągnąć wnioski.

Proszę Was o komentarze do tych analiz i wniosków.

 

 

16 maja - pierwsze próby figuryzacji. Robiłem to jeszcze z maską 4 strefową, otrzymaną z powiększenia maski Marcina.

 

Wyniki pierwszego pomiaru:

 

Po jakiś słabo określonych ruchach figuryzująch, nie wiem jak długo i ile kółek wokół polerownika. Po otrzymaniu sekwencji obrazów jak we wcześniejszym poście.

figuryzacja1.jpg

1/1,01 lambda

Wydaje mi się, że mam tutaj na środku wykopany zbyt głęboki dół, trzeba się go pozbyć.

 

Zrobiłem plik excela, w którym notuję wyniki

 

mam tam taką tabelkę

...........idealny.....pomiar.....różnica......do idealu

pomiar1...0..............-8,9..........0...............0

pomiar2...0,577.......-6,82........2,08..........-1,503

pomiar3...1,13.........-5,2..........3,7............-2,57

pomiar4...1,68.........-5,82........3,08..........-1,4

 

Już tłumaczę jak to przeczytać.

 

idealny to różnica dystansów na nożu dla poszczególnych stref, uzyskana z programu FigureXP

pomiar to różnica dystansów na nożu zmierzona przeze mnie

różnica to różnica pomiędzy strefami - ten wynik powinien dążyć do kolumny idealny

do idealuto różnica pomiędzy różnica a idealny jeśli jest tam minus, to znaczy, że dana strefa jest za "wysoko" w stosunku to strefy środkowej. Oznacza to, że jest ona podniesiona, albo inaczej mówiąc, że jest za duży dół na środku.

 

Gdy więc mam w ostatniej kolumnie "-wartość" to znaczy że nie mogę dalej ścierać środka, jeśli zaś "+wartość" to powinienem go trochę pogłębić.

 

Tu pierwsze pytanie, czy ten wniosek jest poprawny, na 99% tak, ale mimo wszystko proszę o komentarz.

 

Jako załącznik to tego i kolejnych postów będę dołączał spakowanego excela, jest tam jeszcze kilka dodatkowych kolumn ułatwiających analizę. Tutaj również proszę o komentarz.

 

Ja szczerze powiedziawszy nie umiem czytać tych wykresów generowanych z FigureXP, wiem, że przedstawiają odchyłkę od idealnej paraboli, a nie kształt lustra, ale jak z tej odchyłki odczytać kształt? Czy ma ktoś z was jakieś sugestie?

 

O ile wykres ze strefy środkowej pokrywa się z kształtem lustra, to dla pozostałych stref nie jest już tak różowo, chyba, że znowu przeoczyłem coś oczywistego.

 

Ja sugeruję się przede wszystkim różnicami w stosunku do wartości idealnych.

 

18 maj - 15 minut długim ruchem parabolizującym dało takie efekty:

 

figuryzacja2.jpg

Dołek się zmniejsza. Właściwa decyzja, błąd 1/3,66 lambda

 

19 maj - 25 minut takim ruchem jak poprzednio dało takie efekty:

figuryzacja3.jpg

Błąd 1/1,51 lambda

 

Z wykresu wydaje mi się, że mam podniesiony brzeg, ale gdy porównałem wszystkie strefy z wartościami idealnymi to wyszło na to, że mam dalej dołek na środku i wszystkie strefy są podniesione.

 

20 maj - Postanowiłem, że zasłonię środek polerownika kawałkiem folii aluminiowej. Wyciąłem koło o średnicy 110 mm, tak, żeby zasłoniło całą pierwszą strefę i docisnąłem lustrem.

 

figuryzacja4.jpg

Oto efekt około 60-70 ruchów parabolizujących, błąd 1/14,66 lambda

 

różnica pomiędzy strefą 4 i środkową mam odbiegającą od ideału o 0,01mm, za to pozostałe strefy są obniżone, to znaczy, że środek trzeba będzie jeszcze troszkę zetrzeć.

 

Druga próba tego samego dnia: docisnąłem na ciepło lustro i polerownik i zrobiłem około 20 ruchów parabolizujących, żeby troszkę środek pogłębić.

figuryzacja5gif.jpg

Lambda = 1/5,47

 

Okazało się, że efekt jest wprost odwrotny, tzn, wyszła jeszcze większa górka na środku. Chyba dociskanie trwało za krótko.

figuryzacja.zip

Edytowane przez Pafcio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 maj - Przed pracami postawiłem lustro na nożu jeszcze raz.

 

Otrzymałem takie wyniki:

figuryzacja6.jpg

Błąd: 1/7,71 lambda

 

Wczoraj, widocznie lustro było jeszcze ciepłe, albo moje oczy zmęczone, dziś powtórzyłem pomiary i jest lepiej niż było.

Zastanawiam się, czy nie powinienem był dać sobie spokój, gdy miałem dokładność 1/14, ale czy to rzeczywiście była aż taka dokładność?

Trudno mi w to uwierzyć, bo mam za małe doświadczenie.

 

Jutro spróbuję pogłębić lekko środek zwykłymi ruchami parabolizującymi, zobaczę czy będzie miało to taki efekt jaki sobie zamierzyłem.

Lustro i polerownik dociskały się wczoraj całą noc i dzisiaj w dzień. Środek powinien się więc ścierać.

 

Mam duży problem z mierzeniem ostatniej strefy. Na samym brzegu lustra, jest jasny pierścień o szerokości około 2-3 mm.

 

Czy jest to podniesiony/obniżony mocno brzeg, jakieś wewnętrzne odbicie, czy może jeszcze coś innego, może źle ustawiony nóż do pomiarów?

Macie jakieś pomysły?

 

Efekt jest taki jak na zdjęciu poniżej

100_1951.JPG

 

U dołu można zauważyć jasny pierścień. To zdjęcie wykonałem, zanim jeszcze zacząłem jakąkolwiek parabolizację, nie jestem w stanie określić jaki kształt miało wtedy lustro.

Edytowane przez Pafcio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam duży problem z mierzeniem ostatniej strefy. Na samym brzegu lustra, jest jasny pierścień o szerokości około 2-3 mm.

Czy jest to podniesiony/obniżony mocno brzeg, jakieś wewnętrzne odbicie, czy może jeszcze coś innego, może źle ustawiony nóż do pomiarów?

Macie jakieś pomysły?

 

A jaką szerokość ma fazka lustra?? Bo jeżeli taką samą jak jasny pierścień, to może to być właśnie oświetlona fazka. Podniesiony brzeg to nie może być bo w wypadku gdy na całości lustra cień idzie z lewej strony, to brzeg musiałby być wygaszony z prawej strony a jasny z lewej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jaką szerokość ma fazka lustra?? Bo jeżeli taką samą jak jasny pierścień, to może to być właśnie oświetlona fazka. Podniesiony brzeg to nie może być bo w wypadku gdy na całości lustra cień idzie z lewej strony, to brzeg musiałby być wygaszony z prawej strony a jasny z lewej.

 

No właśnie, kto wie, czy to nie fazka. Mam już wydrukowaną nową maskę Coudera z zasłoniętymi ostatnimi 4 mm. Albo będę ją zamalowywał czarnym pisakiem przed pomiarami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mam jeszcze pytanie. Jaką masz ogniskową lustra?? Pytam dlatego, że przy dłuższej ogniskowej mógłbyś zrobić 4 a nie 5 stref. Jak pisał Marcin w artykule lepiej jest mieć mniej, bardziej wiarygodnych danych, niż na odwrót.

Edytowane przez mattman12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mam jeszcze pytanie. Jaką masz ogniskową lustra?? Pytam dlatego, że przy dłuższej ogniskowej mógłbyś zrobić 4 a nie 5 stref. Jak pisał Marcin w artykule lepiej jest mieć mniej, bardziej wiarygodnych danych, niż na odwrót.

 

Ogniskową, widać na załączonych zdjęciach :) to około 2320mm. Czytałem pewien artykuł, w którym obliczona została stała, dla której liczba stref jest idealna. W moim przypadku jest to 4,9 stref. Jako, że trudno jest mieć niecałkowitą ilość stref to zaokrągliłem do góry, jeśli będę miał wciąż problemy z pomiarami to spróbuję z 4 strefami.

 

Tutaj można poczytać o konstrukcji maski Coudera i optymalnej ilości stref. Jest tam też kalkulator ilości stref i ich rozmiarów.

Z tego co wyczytałem to ta stała jest tak obliczona, aby precyzja pomiarów była jak największa, ale odczyt z maski wciąż w miarę łatwy.

 

Szczegółów nie będę wyjaśniał, artykuł robi to bardzo dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.