Skocz do zawartości

Księżyc przed zmierzchem przez lornetkę


Janko

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo lubię oglądać Księżyc na przedwieczornym i wieczornym niebie. Nie razi w oczy, nie konkuruje z innymi obiektami i ma tę niepowtarzalną biało-błękitną kolorystykę.

Między innymi wczoraj rozłożyłem się z całym ciężkim wyposażeniem, lornetą 20x77, żurawiem na wózku i leżakiem. Wygrzany balkon, dużo czasu, pełen komfort.

Morze Przesileń na tyle głęboko w tarczy, że widać hen na wschód od niego zarys rozległego obiektu. Czyżby Morze Moskiewskie (Mare Moscovensis)? *

Pojedyncze wierzchołki gór sterczące z gładzi Morza Deszczów.

Łuk Apeninów ze strzelistymi szczytami, podkreślonymi cieniem. Eratostenes na ich zachodnim krańcu.

I clou wczorajszego wieczoru - Kopernik. Niemal na środku terminatora, idealnie kolisty, o srebrnej krawędzi i smoliście czarnym wnętrzu. Jak oczko egzotycznego pierścionka.

Patrzeć, patrzeć, patrzeć.

Zachęcam do lornetkowych obserwacji Księżyca wieczorową porą.

Edit:

* To było Mare Marginis (Morze Brzegowe). Moja mapa fatalnie je opisuje, stąd omyłka.

Edytowane przez Janko
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również miałem okazję przetestować entry na statywie i spoglądać na księżyc tylko że o piątej no cóż na pewno nie razi w oczy nie jest bardzo wyrazisty ale i tak coś tam wyskubałem. Ale obiekty naziemne też są czasami interesujące np. Kopce Kościuszki i Piłsudskiego i to właśnie z tego patrzyłem na Kraków naprawdę ładnie ściąga. Ten kto będzie miał okazję się wydrapać nie będzie zawiedziony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to mamy pełnię (prawie).

Na południowym wschodzie, tuż nad horyzontem wisi pomarańczowa kula na szaroniebieskim tle.

O 20.30 rozstawiam żuraw z lornetą.

Tak jak niedawno Kopernik tak teraz Tycho najbardziej przyciąga wzrok. Stanowi optyczny biegun od którego rozbiegają się południki promieni. Przy pełni to właśnie układy promieni są najwyraźniejsze. Rzeźba kraterów i łańcuchów górskich zanika.

Promienie wybiegające z Tychona są najdłuższe i najliczniejsze. Nawet na Morzu Deszczów widać jasną krechę o tym samym kierunku. Czy to przypadek?

Specyficzne, nawzajem podobne do siebie układy promieni widać wokół Kopernika, Keplera i Tobiasza Mayera. Przypominają ośmiornice z rozłożonymi mackami.

Z Arystacha wybiega pojedyncza biała linia na południowy wschód

Pomiędzy Morzem Przesileń a Morzem Spokoju widać jak zawsze jasnego Proclusa z trzema wyraźnymi, niemal symetrycznie rozłożonymi promieniami.

Około 21.30 spektakl się dobiega końca. Tarcza robi się żółtobiała, zbyt jasna.

Czas zwijać sprzęt.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Hej :)

Jak myślicie ta lornetka: http://deltaoptical.pl/lornetki/lornetka-c...15x70,d212.html nada się do oglądania także księżyca?

Cześć.

 

Jako właściciel Skymastera 15x70 napiszę, że owszem - nada się znakomicie, ale przy zakupie lornetki dolicz sobie od razu cenę za porządny statyw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak myślicie ta lornetka: http://deltaoptical.pl/lornetki/lornetka-c...15x70,d212.html nada się do oglądania także księżyca?

 

Jak myślicie, towarzyszu Azzurroinfinito, czy to właściwy temat do zadawania takich pytań?

 

Tylko czekać aż zaraz wyskoczy kolejny nowy użytkownik z sakramentalnym: "to może i ja się podłączę..."; a potem trzeci "nie chciałem zaczynać nowego tematu, mam do wydania 300 zł na nową lornetkę, no 350 max ale żona pewnie wyrzuci mnie z domu".

 

Co się z tym forum dzieje

Grrr... :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ostatnio jestem całkowicie zdeastronomizowany. W mieszkaniu remont: totalny plac budowy we wszystkich pomieszczeniach, lornetki u sąsiada, statywy w piwnicy. Jedyną naszą ostoją jest balkon, gdzie mamy trochę podręcznych rzeczy wśród wystawionych gratów.

Tymczasem wypaliła pogoda. Nad wieczorem niebo zrobiło się czyste, tylko daleko na południu widać kalafiorowate cumulusy, coraz bardziej różowe i podobne do rafy koralowej.

Księżyc tuż przed końcem pierwszej kwadry. Jest 20.30. Wychodzę na balkon i patrzę na niego tęsknym wzrokiem - jaki musi być piękny przez lornetkę!

Ja jednak patrzę gołym okiem i jednak trochę widzę.

Morze Przesileń całkiem wyraźne, coś niby okrągłe oczko. Poniżej, zaczynając od terminatora, zagłębienie Morza Spokoju zlanego z Morzami Żyzności i Nektaru. Wypisz wymaluj, gęba rozwarta do śmiechu!

Tak, śmieje się do mnie, widzę to coraz wyraźniej. Nic dziwnego, że wielkim był bóstwem - nie tylko ukazywał ludziom swoje oblicze, lecz także uśmiechał się do nich. Z tych pustyń na pewno dobrze było go widać.

Dla mnie też wczoraj był łaskawy, pod jego czułym okiem i roześmianą gębą spędziłem czarowny wieczór z moją ukochaną.

zakochany.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... Wypisz wymaluj, gęba rozwarta do śmiechu! ...

Wczoraj nie było mu już tak do śmiechu. Tym razem twarz złożona głównie z Morza Deszczów, Jasności i Spokoju była poważna, wręcz zadumana.

Wyglądał jednak tak pięknie na przedwieczornym niebie, że odzyskałem najłatwiej dostępną lornetkę 8,5x44 i zacząłem mu się przyglądać.

Dotychczas, dysponując większymi kalibrami, nie przyglądałem się starannie Księżycowi przy takim powiększeniu. Okazało się jednak, że można zobaczyć całkiem sporo.

Zatoka Tęcz, blisko terminatora, prezentowała się najokazalej, podkreślona cieniami otaczających gór Jura . Dobrze widoczny był także niedaleki Platon. Oczywiste dla każdego astroamatora świetnie widoczne inne wielkie kratery, jak Kopernik, Archimedes, Tycho z układem promieni, lecz także mniejszy a jasny Proclus z charakterystycznymi trzema promieniami.

Naprawdę było co oglądać. Przy okazji przypomniałem sobie starą sztuczkę – krzesło, nogi na barierce balkonu, łokcie podparte o nogi. Prawie statyw.

Dziś jadę na wieś. Oby nie było burzy wieczorem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horror astronomiczny

W piątek wziąłem lornetkę dużą (20x77) oraz przeglądową (8,5x44) i pojechałem na wieś, gdzie oczekiwał mnie statyw Goliat i reszta rodziny.

Po drodze widać było zalane wodą łąki, jednak przez myśl mi nie przeszło, że może to mieć jakikolwiek wpływ na obserwacje. Tymczasem miało, i to jaki!

Już w dzień komary cięły, zaś wieczorem rozpętał się horror. Lorneta na statywie, Księżyc wschodzi a ja szczelnie ubrany i spryskany środkiem odstraszającym, stojąc w dymie trociczek jednocześnie podziwiam i cierpię. Obiektami wieczoru są Morze Wilgoci (Mare Humorum) z kraterem Gassendi i południowo-zachodnie otoczenie Kopernika.

Urozmaicony, górzysto-kraterowy obszar na zachód od Mare Humorum ukazuje swą rzeźbę w światłocieniach pobliskiego terminatora. Podobnie bogato prezentuje się zachodni skraj Karpat i ciekawy teren poniżej nich, na zachód od Kopernika. Przy tym oświetleniu widać też mnóstwo bardzo jasnych kraterów porozrzucanych bardziej na wschód, podkreślonych barwą, nie cieniem.

Obiektu od dawna poszukiwanego przeze mnie – Prostej Ściany (Rupes Recta), znowu jednak nie mogę dostrzec. Może ktoś wie, kiedy najlepiej jej szukać i czy w ogóle jest w zasięgu lornetek?

Uciekam do domu okrutnie pokąsany. Na gwiazdy w późniejszej porze zerkam już tylko przez chwilę. Dawno ich nie widziałem ale niebo jest jasne, jak to na początku lipca, w dodatku przy świetle Księżyca.

Nad pobliskimi łąkami unoszą się gęste opary, komary nie śpią.

Balkon w mieście ma jednak swoje dobre strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj Księżyc był różowy. Nad warszawskim Natolinem, ok. 1, 5 nad horyzontem pojawiła się różowa mgiełka na tle altotratusów (?) zaciągających niebo. Było około godziny 21. Po paru minutach z różowości zaczął tworzyć się krążek. Wtedy wydobyłem jedyną dostępną w bałaganie lornetkę 12x60.

O szczegółach nie było mowy, ważny był kolor i tło – róż na szarości. Właściwie brak mi odpowiednich słów do opisania obserwowanych kolorów, może w terminach fachowych malarstwa byłoby to możliwe. Ja jednak mogę tylko powiedzieć, że takich barw chyba jeszcze nie widziałem, a już na pewno nie dla Księżyca. Był to początkowo zwiewny róż, coś jak obłoki o zachodzie przed załamaniem pogody. Gdy wyłoniła się tarcza, na jej tle snuły się szare a później coraz bardziej granatowe włókienka chmur. Odcień tarczy też się zmieniał, intensywniał i stawał się cieplejszy, powoli ewoluując w stronę różowo-pomarańczowego. Wśród cieni na powierzchni zaczęły rysować się morza, początkowo nieodróżnialne od chmurek, potem coraz bardziej przekonywujące. Z kraterów pojawiły się najpierw te bliższe równika, Kopernik, Kepler i Arystach, w postaci jaśniejszych, gwiaździstych plam układu promieni. Jednak wszystko było bajkowo rozmyte, przymglone, nierealne.

Nie wiem, czy mogę nazwać ten wieczór obserwacjami czy spektaklem, pokazem natury piękniejszym niż wszystko, co tworzą ludzie.

Dziś, w smutny deszczowy poranek, widok ten tkwi głęboko we mnie i nie dopuszcza złych myśli.

Edytowane przez Janko
  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Marzenia należy realizować.

Wczoraj marzyłem o leżaku na balkonie aż tu Księżyc znów dopisał.

Końcówka I kwadry jest bardzo wdzięcznym czasem do wieczornych obserwacji. Mam obiekt dokładnie przed balkonem. Zwiewne pasemka chmur nie przeszkadzają, nawet dodają smaku. Podobnie z jasnym niebem i zapalającymi się latarniami - światło lamp sodowych wręcz podkreśla żółtopomarańczową barwę na szaroniebieskim tle. Także wysokość a właściwie niskość nad horyzontem, przeciwnie niż dla teleskopu, ułatwia komfortową obserwację przez lornetkę.

Tym razem uwagę zwracały idealnie koliste kratery. Przede wszystkim Theophilus w kształcie misy z gałką w środku – centralną górą a właściwie masywem górskim. Także Cirillus częściowo uszkodzony przez młodszego Theophilusa i sąsiednia Catharina też całkiem okrągłe w tym oświetleniu.

Podobne rozmiarem i pewnie wiekiem niskie koła rozległych, wypełnionych lawą starych kraterów – Frascatoriusa na południu Morza Nektaru i Posidoniusa na północnym wschodzie Morza Jasności.

Jeszcze dalej na północy para młodych, pięknie urzeźbionych siłaczy: Herkules i Atlas.

I jeszcze zawsze fascynujący Proclus na skraju Morza Przesileń, tym razem wyglądający jak wierzchołek czworościanu złudnie powstałego wskutek obecności trzech symetrycznych promieni.

Później sierp zaczął się coraz bardziej zniżać nad bloki Ursynowa, wyraźnie celując na nieszczęsne Jeziorko Imielińskie – rezerwat przyrody ginący po obudowaniu domami mieszkalnymi.

W tym momencie, według Makuszyńskiego, chór żab powinien zamilknąć ze zgrozy.

Co było dalej, zobaczę dziś wieczór, ale mam nadzieję, że Jacek i Placek nieco się już opamiętali.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ledwie westchnąłem o tęsknocie do obserwacji i Niebiosa się zlitowały.

Nad wieczorem chmury zaczęły się rozchodzić, Księżyc wzeszedł, tuż za nim Jowisz.

No to ja łaps za lornetkę (statyw, żuraw, leżak) i na balkon. Ciepły wieczór, przez pasemka chmur prześwieca wyraźnie i Księżyc i Jowisz, a nawet jego dwa księżyce. Pozostałych praktycznie nie było widać przy takiej iluminacji – przecież wszystko na raz jest w polu widzenia lornetki 15x70.m

Dwa dni przed pełnią ciekawie prezentują się zachodnie rejony tuż przy terminatorze.

Jadąc od południa (od dołu) widzę olbrzymi krater Schickard, niemal porównywalny z Morzem Wilgoci (Mare Humorum). Dno też ma gładkie, wylane lawą.

W okolicach równika charakterystyczny „bałwanek” (łańcuch Grimaldiego), złożony z gigantycznego krateru Grimaldi, wielkiego Heweliusza i mniejszego, acz głębokiego, Cavaleriusa.

Bliżej północy, za zatoką Tęcz (Sinus Iridium), widać obszar morza - zachodni rejon Morza Zimna (Mare Frigoris). Za nim wyjątkowo piękny krater z centralną górą. Zidentyfikuję go później, jak wróci do mnie mapa Księżyca chwilowo wywieziona na wieś.

Przejrzyste chmurki wędrują na zachód, wśród nich dryfuje Jowisz. Ze swoimi dwoma poziomo i symetrycznie ułożonymi księżycami kojarzy się z lemowską stacją Solaris, płynącą nad tajemniczym, żywym Oceanem.

Ciekawe, dlaczego kilkadziesiąt lat temu statki kosmiczne często wyobrażano sobie w postaci pierścienia, niekiedy z częścią centralną połączoną „szprychami”. Wczorajszy Jowisz z księżycami pasował jak ulał do tej wizji rodem z Lema i Tarkowskiego (reżyser pierwszej ekranizacji Solaris).

Widziany przy innej okazji przez pilota Pirxa statek z głębin Wszechświata też zdaje się tak wyglądał.

Chmury jednak gęstnieją, najwyraźniej Ocean się burzy.

Pora iść spać.

 

Uzupełnienie:

Ten wielki, piękny krater na północny zachód od Zatoki Tęcz to Pitagoras, zaś morski obszar pomiędzy nimi to raczej Zatoka Rosy (Sinus Roris), przynajmniej według mojej mapy.

Edytowane przez Janko
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Wczoraj niebo ładnie się przejaśniło w Wa-wce. Jadąc przez most widziałem jednak gęstą falę na Wiśle. Wiał silny wiatr.

Mój balkon na VIII piętrze ma wystawę południowo-zachodnią, więc łapie większość wichrów. Nowy nabytek – statyw Slik Pro 700DX – trzymał się jednak dzielnie pod lornetą 20x77 (Jazz, dzięki).

Wystawiłem sprzęt, by popatrzeć na Księżyc w 5 dni po nowiu. Niebo, czyste w wyższych partiach było jednak jakieś dziwne nad horyzontem, ni to chmurki, ni mgła. Księżyc też żółtawy, choć to przecież wcześnie, raptem coś po godzinie 18. Jakiś niepokój w powietrzu, porywy wiatru, dziwne kolory. W takich dniach zaraz słychać sygnały przejeżdżających karetek.

Sam Księżyc zaś chudy, terminator przecina Morze Nektaru. Morze Przesileń, okrągłe dzięki perspektywie (w rzeczywistości jest wydłużone na linii wschód-zachód) nie wygląda tym razem na wesołe oczko. Wprost przeciwnie, duże i puste, raczej jak oczodół. I te Pireneje, podkreślone cieniami i świetnie widoczne na wschodnich krawędziach Morza Nektaru – jakoś tak wyszczerzone. Cała gęba ospowata przy tym, a największa blizna to Langrenus na Morzu Żyzności.

Ale precz, porównania! To ten nastój związany z niepokojącą pogodą. Ponoć w Australii są burze piaskowe. Podczas burz na Saharze czyściłem samochód z dziwnego pyłu, ale żeby aż z Australii?

Maleńka jest ta nasza planeta Ziemia, choć tak pełna pięknych zakamarków. Samochody dziś rano były jakby brudniejsze niż zwykle.

Wracając do Księżyca, otrząsam się jednak ze złych nastrojów. Już i barwa zmienia się na sympatyczniejszą, pomarańczową. Znów fascynuje mnie świetnie widoczny Proclus (nie, nie jak gruczoł łzowy przy oku Morza Przesileń). Muszę poczytać o nim, niby niewielki a zawsze przyciąga wzrok.

Langrenus też już sympatyczniejszy – ogromna niecka z centralną górą nieźle widoczną w tym świetle.

Największą ciekawostką są jednak zachodnie ściany wspaniałego Teofilusa, zawieszone w przestrzeni już poza terminatorem i oddzielone od sierpa kreską nieba.

Więc jednak uśmiech, nie grobowy grymas.

Następna noc ma być pogodna a i wicher ustał.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj był Wieczór Gigantów.

Dziewiąty wieczór po nowiu ukazuje w korzystnym bocznym oświetleniu szereg gigantycznych kraterów wzdłuż krawędzi terminatora.

Rozpoczynam obserwacje w najlepszym momencie – Słońce właśnie zachodzi.

Hen, na północy, majaczy wielki Barrow. Tuż pod nim jeszcze większy i wyraźniejszy Bond.

Wypełniony lawą Plato pomiędzy Morzem Zimna (Mare Frigoris) i Morzem Deszczów (Mare Imbrium).

Jeszcze niżej idealne okręgi Aristillusa i Archimedesa w połowie wysokości Morza Deszczów

Na wysokości Morza Chmur (Mare Nubium) łańcuch olbrzymów: Ptolomeusz, Iphonsus i Arzachel. Pod jeszcze niższym Purbachem przeogromny, stary Deslandres, pomimo zerodowanych ścian wspaniale widoczny tuż przy terminatorze. Przez moment zabiło mi serce, gdyż wziąłem jego prostą, północno-zachodnią zerwę za poszukiwaną Prostą Ścianę. Jednak jeszcze nie tym razem – mojego obiektu westchnień nie widzę.

Tycho w tych warunkach wyróżnia się tylko głębokością i zupełny laik mógłby go nie rozpoznać z powodu braku promieni.

I znów największy kaliber: Maginus i Clavius – ten z wyraźnymi sporymi kraterami na swoim obszarze.

Wieczór zapowiada się pięknie. Robię przerwę.

Później powalczę z obiektami wymagającymi ciemniejszego nieba.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starożytni bogowie do dziś zachowali część mocy i obdarowali miłośnika antyku widokiem Luny w pełnej krasie. Dwa tygodnie po Jodłowie to balsam na zbolałe serce.

Krąży opinia, że Księżyc w pełni jest obiektem nieciekawym i niewdzięcznym do obserwacji ze względu na źle widoczną rzeźbę i nadmierną jasność.

Jest to tylko półprawda. W głębi nocy blask rzeczywiście oślepia nawet w małej lornetce a wady optyczne się potęgują.

Istnieje jednak to magiczne pół godziny, gdy Słońce zachodzi a Księżyc już wisi na niebie. Lornetka na statywie daje wtedy niesamowity spektakl.

To cóż, że nie widać cieni kraterów i gór? Za to kontrasty jasności obiektów są wielkie. Widać nawet pojedyncze góry biało świecące na ciemnym Morzu Deszczów (Mare Imbrium). Wielka liczba mniejszych kraterów widoczna jest na innych morzach, szczególnie na Morzu Chmur (Mare Nubium). Arystach świeci jak latarnia.

Gdy zaś blask staje się nadmierny, w pobliżu jest piłeczka Jowisza. Na rozświetlonym niebie, lecz obserwowana z cienia, ukazuje momentami subtelne zarysy pasów.

To oczywiście nie taki wygląd, jak w refraktorze Luka, jednak czegoś można się dopatrzyć.

W piątkowy wieczór, dwa dni przed pełnią, dały się także dostrzec Hantle (M 27) a nawet w miejscu Wiru (M 51) coś majaczyło.

Wieczór sobotni zakończył się zaś tęczowym halo na zbierających się chmurach.

Pełnia może więc dostarczyć lornetkowemu obserwatorowi więcej wzruszeń, niż się potocznie myśli. Mnie żegnała dziś rano, gdy jechałem do pracy patrząc całą drogę na niebo, znów idealne po nocnej nawałnicy.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Zmienne chmury wczorajszego dnia stwarzały pewne nadzieje. Po południu zaczęło miedzy nimi przebijać Słońce. Gdy wracałem z pracy, na niebie był już Księżyc Garbaty. To dziesiąty wieczór po nowiu, połówka II kwadry.

Więc bez przebierania się, szybko na balkon, zanim zapadnie ciemność. Na początek leżak i lornetka w garści. Ooo, tak! Młode kratery blisko terminatora, na zachód, północ i południe od Kopernika, ukazują swą głębię w bocznym oświetleniu. Warto rozłożyć statyw. Jednak z nim lepiej.

Więc od północy: Lambert i Pytheas niemal na linii prostej nad Kopernikiem, Eddington, Reinhold i Landsberg po ukosie poniżej. Wszystkie koliste, nie zerodowane, idealne.

Zaś sam Kopernik w tym oświetleniu ukazuje centralną górę i nawet zarysy tarasów na swym pierścieniu. Podobnie Tycho, akurat tego wieczoru przypominający Kopernika, choć nieco mniejszy (górą nasi). Nie licząc Tycho, pozostałe kratery są na ciemnych, lawowych powierzchniach mórz: Morza Deszczów na północy, Oceanu Burz w środku.

Na samym terminatorze wschodni skraj Karpat, olbrzymich dzięki światłocieniom. Zaś Jura, okalająca Zatokę Tęcz, częściowo wisi w przestrzeni już poza terminatorem. Niesamowite, jednak na Księżycu możliwe.

Czas leci, a to jesień. Tarcza zaczyna razić, nadciągają mgiełki. Tęczowe halo psuje obraz.

Więc jeszcze rzut oka na Jowisza. Warto, pomimo wyraźnego halo wokół tarczki, księżyce świetnie widoczne. Przy tym wszystkie z jednej strony, dość równomiernie rozmieszczone. Jakby od góry z lewej strony nadciągała we fragmentach kometa Shoemaker-Levy, by przepaść we wzburzonych odmętach.

Wracam do ciepłego mieszkania. Czuję się szczęśliwy.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaś Jura, okalająca Zatokę Tęcz, częściowo wisi w przestrzeni już poza terminatorem.

O tak, to wczoraj jak dla mnie zdominowalo widok ksiezyca (tez co prawda tylko przy lornetkowym powiekszeniu) - pieknie to wygladalo, i az dziw, ze nikt tego nie umiescil na ksiezycowej liscie clair-obscur...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaś Jura, okalająca Zatokę Tęcz, częściowo wisi w przestrzeni już poza terminatorem. Niesamowite, jednak na Księżycu możliwe.

i na mnie zrobiło to wczoraj niemałe wrażenie. Niesamowite, w jak dużej odległości od terminatora zapalały się te "latarnie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Znów Księżyc nad Ursynowem.

Znów uśmiechnięta gęba Morza Żyzności i oko Morza Przesileń.

Wielki Langrenus i Cleomedes, rzeźbiony Herkules z Atlasem, przedziwny Proclus.

Kolor wpierw błękitnawo żółty, potem coraz głębiej pomarańczowy.

I sierp znów podąża nad Jeziorko Imielińskie.

Znów...

W ludzkiej skali czasu Księżyc jest wieczny.

Człowiek nie jest.

...

Grudzień mi ciecze za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem...

Nic to... w kieszeni jeszcze noszę sztylet...

Nasz płomień nie zagaśnie, drogę do gwiazd odszuka i nad gwiazdami błyśnie...

I jeszcze:

Pierwsza pieśń o przyjaźni...

 

Dziękuję wam, poeci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janko, to ty stylista jesteś icon_salut.gif

Pozwól że dokleję małą wkładkę ilustracyjną do powyższej poetyckiej wypowiedzi.

 

Dscn6192s390x780btext.jpg

http://www.stargazin...y04h22moon.html

Księżyc na zdjęciu jest o kilka godzin młodszy od tego widocznego dzisiejszego wieczoru i dlatego brakuje tu Herkulesa. boink.gif

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.