Skocz do zawartości

Księżyc przed zmierzchem przez lornetkę


Janko

Rekomendowane odpowiedzi

Janko!

Jakoś dopiero teraz przeczytałem Twój wątek. Myślę, że opisujesz doznania wielu z nas.

Wiele lat temu obserwowałem Księzyc, a gdzieś z daleka, "przez łąkę" ktoś słuchał " W żółtych płomieniach liści" - to najlepsze wykonanie Skaldów z Łucją Prus. Ale to było nastrojowe!

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Miałem tego nie opisywać, ale gdy wyjrzałem rano przez okno na beznadziejną szarość, postanowiłem jednak skrobnąć "ku pokrzepieniu serc".

Wczoraj koło południa niebo się przetarło i około godziny 14. zacząłem się cieszyć. Może by ściągnąć na mój ulubiony balkon kogoś równie napalonego? Przecież astoamatorom nic nie straszne, ani choinka w trakcie oprawiania, ani babcia po udarze.

Godzina 14.30 - Słoneczko traci blask, już można patrzeć bezpośrednio na nie, już przez małą lornetkę widać jak zapada w pasiaste chmury, których przed chwilą nie było. Piękne i tragiczne! Dobrze chociaż, że nikomu nie zawracałem głowy.

Tymczasem przed 19. nisko na południowo-zachodnim niebie widzę wąski sierp Księżyca, taki jak na flagach państw arabskich. Allah akbar!

Lorneta na statyw fotograficzny, na nogi tajna broń (puchowe botki).

Przy powiększeniu 32x i ciepłym sprzęcie powietrze drży i faluje, poza tym Księżyc jest już bardzo nisko nad horyzontem (czytaj: nad dachami sąsiednich bloków). Jednak gigantyczny Petavius, rozciągnięty na kształt soczewki, pięknie widoczny wraz z masywem gór w centrum. Nic dziwnego, ma 3600 metrów wysokości.

Na skraju morza Żyzności (Mare Fecunditatis), tuż przy brzegu sierpa, widać pokłębione góry i zapadliska. Z mapy odczytuję, że są tu dwa morza o których wcześniej nie słyszałem - Morze Pieniące (Mare Spumana) i Morze Fal (Mare Undarum). Muszę kiedyś dokładniej spenetrować ten obszar.

Sierp coraz niżej, widoczność też spada. Wkrótce pojawi się zarys Oriona, niestety zaraz przysłaniają go niskie chmurki. Dwieście metrów wyżej musi być "żyleta", lecz co z tego?

Jednak było pięknie

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Chyba już jestem skazany na to opisywanie Księżyca a Wy na czytanie moich wypocin. Popatrzę, zachwycę się, coś tam mi się skojarzy i już chciałbym to opowiedzieć innym.

W niedzielę wieczorem jedynym widocznym obiektem na niebie był Księżyc, prześwitujący przez ni to chmury, ni to mgłę. Przez lornetę z okularami mikroskopowymi (32x77) powierzchnia była jednak dobrze widoczna. Jedenasty dzień po nowiu jest świetny do obserwacji okolic Morza Wilgoci (Mare Humorum). Morze stosunkowo niewielkie i niemal okrągłe ma powierzchnię bardzo gładką. Jeśli nie liczyć częściowo zatartego Doppelmayera na południowym skraju, to widać tylko pojedyncze maleńkie kratery nieco jaśniejsze od sinawego tła. Podobnie zatarty „duch” krateru nieco wyżej, już na Oceanie Burz, to Wichmann. Dno Morza Wilgoci widać jako wyraźnie wypukłe – jak powierzchnia piłki. Kontrastuje z nim wklęsła powierzchnia gigantycznego Gassendiego, utworzonego dokładnie na północnym skraju morza, pół na nim, pół już powyżej. Jednak wklęsłość Gassendiego jest specyficzna. W środku teren wyraźnie się wznosi, kulminując w wielowierzchołkowym centralnym masywie górskim. Nawet przez lornetę zauważam, że nie jest to pojedyncza góra. Gassendi z kolei ma na swoim północnym skraju znów obiekt mniejszy od siebie o rząd wielkości – Clarksona.

To jednak nie koniec – dokładnie na środku zachodnich obrywów Gassendiego daje się wypatrzyć bardzo mały krater wybity w skarpie. Tuż obok niego, lecz już na powierzchni Morza Wilgoci, inny ciekawy obiekt dobrze widoczny w tym oświetleniu – wielki wał czy też skarpa promieniująca od Gassendiego na południowy zachód. Całe zaś zachodnie obrzeża morza wystają poza terminator, wyglądając jak jego wybrzuszenie w kierunku zachodnim.

Mamy więc powtarzający się w coraz to innej skali motyw koła. Wielkie Morze Wilgoci, mniejszy Gassendi, jeszcze mniejszy Clarkson. Coś mi to przypomina. Ależ tak! Fraktale, wzór Mandelbrota. Chyba jednak świat jest matematyczny. A może to nasz umysł jest matematyczny, przystosowany do odwzorowania tego świata?

Jak by nie było, już po zwinięciu sprzętu obserwuję jeszcze jedno koło – gigantyczne 46-stopniowe halo wokół Księżyca. Mówią, że halo wokół Słońca lub Księżyca, to w lecie deszcz, w zimie śnieżyca. Tym razem też się sprawdziło, znów jest biało w Warszawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba już jestem skazany na to opisywanie Księżyca a Wy na czytanie moich wypocin.

 

Wierz mi, Janko, nie mamy nic przeciwko monopolizacji tego wątku przez Ciebie.

Nie wiem zresztą jak inni, ale ja po Twoich opisach bałbym się zepsuć taki piękny wątek swoimi koślawymi postami (i tak właśnie zepsułem ;))

Pisuj dalej, my chętnie poczytamy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzę na balkon około godziny 22., czuję subtelny śnieżek na twarzy. Niebo niby w chmurach lecz na nim pełnia jak byk. Nadzwyczajna okazja, tego jeszcze nie było, obserwacje w śnieg! Więc szybko dyżurny leżak, puchy na grzbiet, Oberwerk 15x70 w garść. Księżyc wysoko, więc łokci nie da się podeprzeć, lornetka opiera się o oczodoły. Jakiś czas można wytrzymać nawet przy 2,3 kg, zwłaszcza jeśli warto. A warto: chmury działały jak niezły filtr, wytłumiając nadmierny blask lecz nie psując obrazu. Ten jak to przy pełni – pełen magii. Szczegóły powierzchni znane, lecz barwy były niezwykłe. Tarcza niby tylko w odcieniach bieli i szarości, lecz nie rażąca. Zaś wokół niej przedziwne jasnobłękitne halo obrzeżone różowością. Skąd te kolory? Przerwy w chmurach też są niebieskie, zaś gdy niskie chmury w końcu zgęstniały, miały barwę pomarańczowo-różową od poblasku latarń.
Koniec spektaklu, tarcza już ledwie prześwieca, lecz nadal jest pięknie.
Nadchodzący rok też taki będzie – i pełnie, i nowie, i chmury. Wszystkie potrafią dać radość przy odpowiednim spojrzeniu.
Czego i Wam i sobie życzę.

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dziś koniec I kwadry. Terminator przecina tarczę dokładnie na pół. Księżyc wysoko, okolony delikatnym halo. Trzeba mu się dokładniej przyjrzeć, bo na gwiazdy trudno dziś liczyć.

Więc od północy: najpierw Platon. Najczęściej widoczny bywa jako miniaturowe morze, płytki, okrągły, z wylanym lawą dnem. Lecz nie dziś. Przepołowiony terminatorem wygląda jak czarna, bezdenna studnia obwiedziona cembrowiną wału. Blisko pod nim, lecz już na Morzu Deszczów, coś przedziwnego. Góry Teneryfa, grupka bardzo jasnych pojedynczych szczytów, częściowo widoczna jest na tle morza. Jednak kilka iskier-gwiazd wisi w czerni poza terminatorem. Nieco głębiej w tarczy także jasna góra Pico a jeszcze dalej Piton, rzucają wyraźne cienie. Pobliskie Apeniny, okalające Morze Deszczów od południowego wschodu, wydają się gigantyczne. Ich długie cienie kładą się się na płyciznach morza. Na płyciznach, bo Morze Deszczów w tym oświetleniu uwidacznia zarysy czegoś jak poziomice, z głębszą częścią w centrum. W pobliżu archipelag - Góry Szpitzbergen, oraz atole kraterów: Archimedesa, Aristillusa, Autolycusa. W połowie tarczy, na wysokości wielkiego Ptolemeusza, widać zęby cieni sięgające terminatora. Niżej skraj Morza Chmur z kraterami Thebit i Birt oraz Prostą Ścianą między nimi. I ściana i kratery rzucają długie cienie.(Edit - właśnie to naszkicował Wimmer w Księżycowych Zakątkach.) Najdłuższy, pochodzący od Birta, też sięga terminatora. Widoczny jest zarys pradawnego i ogromnego krateru w którym leżą te obiekty. Stanowi on obecnie część Morza Chmur. Jeszcze niżej wielki Deslandres usiany mniejszymi kraterami. Znów kłania się Mandelbrot.

Na samym dole, w pobliżu bieguna południowego, krater dokładnie na terminatorze. Chyba jest to Moretus - duży, regularny, głęboki. Widać jego jasne krawędzie, widać iskrę w środku. To oświetlony wierzchołek centralnej góry na tle czarnej otchłani wnętrza.

Czas kończyć. Znów będę miał o czym śnić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłaniające sie z cienia MARE IMBRIUM , otoczone malowniczymi górami i ozdobione kilkoma wielkimi kraterami przyciągało uwagę już od pierwszego spojrzenia na wczorajszy Księżyc. Wpatrywałem się weń bardzo długo podziwiając cienie rzucane przez zębate masywy księżycowych i Apeninów i Alp.

Tłumiąc w sobie resztki instynktu samozachowawczego który nakazywał natychmiastowy odwrót w kierunku ciepłego domu zrobiłem nawet fotkę rejonu który tak barwnie opisał Janko. :Salut:

DSC01288_A.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Powrót do domu z widokiem Księżyca trzy dni przed pełnią. Może przejaśnienie wytrzyma, zanim zdążę rozstawić sprzęt a „latarnia nocy” wychynie zza węgła bloku. Wszystko jest pod ręką, akcja nie trwa nawet 5 minut. Gorzej z tym „wychynięciem”. Stawiam nóżki statywu na centymetr od krawędzi balkonu, mocuję lornetę widząc gołym okiem, że przecież narożnik zasłania widok. Patrzę w okulary a tu piękna tarcza. Selene łaskawa jest dla mnie.

Najciekawiej prezentują się okolice krateru Arystach wraz z bliźniaczym Herodotem, tuż przy terminatorze. Arystach jest chyba najjaśniejszym obiektem na tarczy, wnętrze Herodota jest znacznie ciemniejsze. Pomiędzy nimi wielki nasyp – góra przypominająca rozległą hałdę. Nieco wyżej podobny obiekt, lecz jeszcze potężniejszy. W tym oświetleniu przypomina australijską górę Ayers Rock – największy kamień świata. Jak później sprawdziłem na mapie, jest tu wielka Dolina Schroetera, lecz nazw obu gór nie znalazłem. Blisko na północny wschód rozrzucone wierzchołki Gór Harbingera, pojedyncze szczyty coś jak nasz Beskid Wyspowy. Jest to okolica, którą muszę jeszcze spenetrować. Beskid Wyspowy także.

Chmury jednak nadlatują szybko. Patrzę jeszcze chwilę przez wielką lornetę, jak opływają tarczę zmieniając intensywność oświetlenia. Księżyc jednak nie znika. Trzy dni temu widziałem go jako ogromny bolid pędzący wśród chmur, dziś jest statyczny. Prześwieca przez rzadkie obłoki tworząc tęczowe halo. Nic tu po dużej lornecie z wąskim polem widzenia. Mocuję więc na statywie Swift’a 8,5x44 i mam „orgię barw” na całych ośmiu stopniach. Tuż wokół bladej tarczy jest kolor morski – niebieskozielony. Dalej stopniowo przechodzi w siarkowożółty a następnie czerwony. Kształt jak mgławicy Rozeta. Patrzę na przemian przez lornetkę i gołym okiem. I tak i tak jest pięknie. Nic jednak nie trwa wiecznie, chmury gęstnieją. Do następnego razu!

 

Edit.

Znów Wimmer mnie ubiegł i naszkicował te okolice. Ja jednak widziałem to nieco inaczej. Już zdjęcie Polarisa jest podobniejsze do mojej "wizji", choć by to zobaczyć należy możliwie powiększyć obraz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kończy się ten fatalny tydzień. Wszystkim nam odbił się jakoś na psychice. O wczesnym zmierzchu wracając do domu niespodziewanie widzę wąziutki sierp Księżyca z jasną Wenus kilka stopni poniżej. Wołam do domowników „ patrzcie, co się wyprawia na niebie” i wypadam z lornetką na balkon. Fotel, stelaż wspierający lornetkę i już widać. Sierp nisko nad horyzontem, lecz powietrze klaruje się po niespokojnym dniu. Wulkan islandzki nie zaszkodził. Widać kratery na pasku jasności. Zaś pozostała część tarczy świeci popielato tak wyraźnie, że widoczne są zarysy księżycowych mórz. Widok skłaniający do refleksji , jasność towarzyszy nie złej ciemności, lecz spokojnej szarości. To też jest piękne. Czuję ogarniający mnie spokój. Może nasi przywódcy więcej dla nas zrobili swą śmiercią, niż byli w stanie zrobić życiem? Doceńmy to, doceńmy też w ich życiu starania o dobro kraju, niezależnie od tego, jak ich widzieliśmy wcześniej. Mnie już zawsze będzie się z nimi kojarzył widok popielatego świecenia Księżyca . Niech odpoczywają wśród gwiazd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Miałem dziś nadzieję na obserwacje Zatoki Tęcz wyłaniającej się poza terminatorem. Księżyc ukazał się po rozejściu się chmur burzowych, lecz Zatoki nie doczekałem. Miałem jednak wrażenie zaglądania ufoludkom do garnka. Garnkiem był krater Kopernik, do którego nieśmiało zerkało słońce, oświetlając kolejne tarasy wewnętrznych zachodnich ścian. Z moimi zaadaptowanymi okularami mikroskopowymi było je wyraźnie widać, w końcu 32x to już trochę jest jak na lornetkę. Swoją drogą, by powstał taki krater, konieczne są iście kosmiczne siły. Pięści Allaha pozostawiły ślady swej potęgi na naszym satelicie. Nieprzypadkowo największa świętość muzułmanów - Czarny Kamień, al-hadżar al aswad, jest prawdopodobnie meteorytem. Jednak ślad pięści w postaci gór Jura okalających Zatokę Tęcz nie zdążył dzisiaj zabłysnąć zawieszony w próżni jak odrębne ciało niebieskie. Miejmy nadzieję na jutro – tomorrow is another day.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Czwarty dzień po nowiu. O szóstej zauważam sierp na południowym zachodzie, na wprost przed moim balkonem. Więc lornetka do ręki, rozkładam leżak i już go mam. Jest jakieś 15 stopni nad dachami - moim horyzontem. Wąskie pasemka szaro-granatowych chmur ciągną się równolegle do dachów, czasem pod pomarańczowo-żółtym sierpem, czasem go przecinając. Widoczność jest jednak świetna a pozycja w leżaku najwygodniejsza z możliwych – wyprostowana, łokcie dokładnie na poręczach. W rękach mój nowy wynalazek – lornetka 15x60 - i duża i do opanowania z podpartej ręki. Zachodnie niebo już bez chmurek ma przedziwną barwę, niżej cynobrową, nieco wyżej przechodzącą w róż. Barwny łuk zajmuje niemal 90 stopni horyzontu. Sierp Księżyca zamyka go od lewej, południowej strony. Dziś okolice terminatora są bardzo urozmaicone, z szeregiem wielkich kraterów na jego linii lub w pobliżu. Od północy w dół te najwyraźniejsze to De La Rue a pod nim Endymion. Nad samym okrągłym Morzem Przesileń (Mare Crisium) wspaniały Cleomedes, rozległy i głęboki. Na zachodnim skraju Morza Przesileń, tego oka księżycowej gęby, jeden z najbardziej charakterystycznych kraterów – Proclus, tworzący kącik oka. Sporo poniżej, już na wschodnim skraju Morza Żyzności (Mare Fecunditatis) - Langrenus, równie wielki jak Cleomedes, lecz pozornie bardziej wydłużony w pionie. Na samym terminatorze, jeszcze dalej na południe, głęboki krater. Wpatruję się w niego, nieco powyżej widzę podobny, choć odrobinę dalej w tarczy. Serce mi bije, bo miedzy nimi powoli rozpoznaję obserwacyjny rarytas – odchodzącą na południowy wschód dolinę. Tak, to jest Rheita Vallis, Dolina Rheita, tajemniczy gigantyczny wąwóz ciągnący się ponad 400 kilometrów od krateru o tej samej nazwie.

Sam dolny rożek sierpa jest łańcuchem pereł poprzedzielanych kropkami ciemności. To najwyższe wierzchołki, już chwytające promienie słoneczne ponad czarnymi dolinami.

Zapalają się pierwsze gwiazdy, pomarańczowy Arktur na zachodzie, wysoko biała Wega, niżej, bardziej na południe Altair z czerwonym Tarazedem. Pod sierpem Księżyca widzę migające na żółto i czerwono światełko nadlatującego na Okęcie samolotu. Jakoś wolno nadlatuje, w dodatku na wprost mnie, nie zmieniając pozycji na nieboskłonie. Jakoś jej długo nie zmienia. Miga jak samolot, lecz to co innego. To musi być Antares, jeszcze widoczny tak nisko dzięki świetnemu niebu. Widzę go później nawet ćwierć stopnia nad dachami. Wkrótce i Księżyc schodzi równie nisko. Już skraj sierpa staje się niesymetryczny, piłkowany od refrakcji atmosferycznej, lecz obiekty na tarczy nadal są widoczne całkiem ostro. Coś przedziwnego. Powiedzcie sami, czy po czymś takim można włączyć telewizor? To byłaby profanacja!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Czy trzeba złorzeczyć na Księżyc?

Czy chmury to zawsze nasi wrogowie?

Dla mnie nie. Najpiękniejsze obserwacje z miejskiego balkonu to obserwacje Księżyca. Najciekawsze obrazy Księżyca to te z chmurami. Wczoraj też sobie popatrzyłem. Rozłożyłem lornetę kątową z okularami 32x, mój LBT (Large Binocular Telescope). To tylko moment, gdyż LBT waży 2,5 kg i można go powiesić na statywie fotograficznym. I już mam przed oczami globus plastyczny z wypukłymi łańcuchami Alp i Kaukazu na brzegach płaszczyzny Morza Deszczów (Mare Imbrium) oraz gigantycznymi kraterami towarzyszącymi terminatorowi – Platon, Archimedes, niezliczone olbrzymy w dół od równika. Kopernik, bezdenny tuż przy terminatorze, z nieśmiało zaglądającym światłem słonecznym po zachodnich zboczach krateru. Góry Karpaty po jego północnej stronie, odmienne od Alp czy Kaukazu, raczej jednolity masyw niż rozciągnięte łańcuchy.

Jednak wieczór nie jest bezchmurny. Napływają przeświecające obłoki, zmieniające odcień z białawego na ciemnoszary po wejściu na tarczę. Niebo prześwieca ciemnogranatowo. W tym momencie widać skalę odległości – niewzruszony, wielki masyw Księżyca tkwi w przestrzeni a nasze ziemskie obłoki płyną sobie bliziutko. Widzę to doskonale plastycznie – chmury są trójwymiarowe, jak kurtyny i kulisy w teatrze przesłaniają i odsłaniają też trójwymiarowy lecz jakże odległy glob. By w pełni docenić obraz potrzebna jest mniejsza lornetka, pozwalająca oglądać spektakl na szerszej scenie. Teraz to Księżyc płynie wśród chmur, drobno pooranych i pozornie statycznych. Na koniec gołe oko pozwala docenić malowniczość nieba z wielkimi łachami obłoków i złotą rybką migoczącą na płyciznach.

Więc Księżyc to dobry przyjaciel, pocieszający astroamatora w przerwach między wędrówkami gwiezdnymi, a chmury potrafią być piękne.

 

Niech ta wypowiedź będzie także podpowiedzą-odpowiedzią dla wszystkich, którzy wahają się czy kupić lornetkę, wszystko jedno - kątową czy prostą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

W dzień śnieg, o zmierzchu mróz ze ślizgawicą a tymczasem około ósmej wieczorem dostrzegłem z balkonu sześciodniowy sierp. Leżał już nisko pochylony nad sąsiednimi dachami i zaraz miał zajść, lecz przecież nie mogłem przepuścić takiej okazji. Więc Oberwerk 15x70 na statyw – daje spore powiększenie i spore pole widzenia. To ostatnie też jest ważne, gdy patrzy się na Księżyc nie tylko w celu obserwacji, lecz także podziwiania. A było co podziwiać – sierp już niemal leżał, z nieco tylko wzniesionym zachodnim „dziobem”, jak mała łódź rybacka. Jednak była to drogocenna łódka – została wykuta ze złota spatynowanego wiekiem. Stare złoto, to najlepsze określenie barwy dzisiejszego Księżyca. Łódź tylko przez chwilę żeglowała spokojnie. Za moment pojawiły się pod nią czarne fale omywając burty. Odszedłem na moment, oderwany dzwonkiem telefonu. Wracam a tu nieszczęście. Łódź tonie, tylko złoty dziób wystaje spośród narastających fal. Powoli zapada się, już tylko iskierki prześwitują przez toń, już całkiem znika. Nie pomogła wysoka latarnia morska – jasny Jowisz, dziś tylko z dwoma satelitami po swych bokach.

Ładna była bajka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Zmierzch teraz bardzo późno. Na ciągle jasnym niebie można wieczorem komfortowo oglądać Księżyc po pełni. Tarcza na pierwszy rzut oka kompletna, zmieniła się już bardzo. W sobotę 16.VII (pierwsza noc po pełni) podziwiałem niezwykle urozmaiconą powierzchnię wokół Morza Przesileń (Mare Crisium). Zwykle ten teren wydaje się płaski i nieciekawy, bez szczegółów. Dopiero, gdy wschodnia strona morza łapie światłocienie terminatora, widać jak jest zryta małymi i średnimi kraterami. Kontrastuje to z gładką, wypukłą w tym oświetleniu powierzchnią morza. Od południowego wschodu widać wdzierający się na jego powierzchnię półwysep, zapewne trudny do rozpoznania krater. Oświetlenie podkreśla też głębię i symetrię idealnych mis dwóch potężnych kraterów daleko na wschodzie, poniżej Morza przesileń: Langrenusa i Petaviusa. Świetnie widać ich centralne masywy górskie. W czasie pełni są co najwyżej szarymi smużkami, jeśli w ogóle dają się dostrzec.

Druga noc po pełni (17.VII) ukazała łańcuch czterech dużych kraterów rozmieszczonych niemal dokładnie na terminatorze Skrajne to zapewne Galenicus od północy i Santbech od południa. Wszystkie zbliżonej wielkości i pewnie w podobnym wieku. Dopiero druga noc po pełni wyodrębniła je i ukazała jako wspaniały łańcuch. Muszę dojść, które są te środkowe. Wbrew pozorom nie jest to całkowicie jednoznaczne, w każdym razie nie dla mnie. Mapy z Internetu niewiele pomagają, trzeba zajrzeć do takiej prawdziwej, papierowej.

Można nawet darować nocy to, że że DS-y są niewidoczne. Za to gwiazda Granat (μ Cep), wybitnie czerwony, zmienny nadolbrzym (typ widmowy M2Ia) świeci jak jarzący się węgielek. Jeszcze nie wybuchła, przynajmniej według „naszego czasu”. Można zasnąć spokojnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Perseidy ani DS-y nie obrodziły podczas mojego pobytu u podnóża Małej Fatry. Jednak Księżyc był niezawodny. Popatrzyłem na niego przez lornetki na częściowo zachmurzonym niebie. Jednak nie chmury były najciekawsze – Księżyc wschodził i wspinał się nad skałkami okalającymi przełęcz Tesniavy, wprowadzającą do Vratnej Doliny. Zdjęcia wyszły, jakie mogły wyjść moim sprzętem. Należy dodać do nich szczegóły powierzchni naszego satelity. Było to coś niesamowitego.

DSCF5448.JPG

DSCF5449.JPG

DSCF5450.JPG

DSCF5456.JPG

DSCF5456.JPG

DSCF5459.JPG

DSCF5477.JPG

DSCF5480.JPG

DSCF5479.JPG

DSCF5484.JPG

DSCF5576.JPG

DSCF5577.JPG

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Lubię Księżyc w okolicach dwóch dni po pełni. Może dlatego, że wyraźnie gołym okiem widać, że Srebrny Glob jest już na swej drodze do nowiu, a może dlatego, że jest wtedy okazja przyjrzeć się fantastycznym tworom blisko wschodniej krawędzi jego jasnej tarczy.

Na pierwszy rzut oka rzucają się cztery wielkie kratery zakłócające łuk terminatora pośrodku globu: Langrenus, Vendelinus, Petavius i Furnerius, pierwszy i trzeci z nich wyraźnie pokazują górkę centralną. Punkt światła sugeruje też górkę w Vendelinusie, ale mapa pokazuje, że raczej jest to światło odbite od ściany jednego z mniejszych kraterów wewnątrz niego. Rzucam okiem nieco bardziej na zachód, szukając pierwszego cienia Rupes Altai, ale bezskutecznie. Wyraźnie za to jest widoczna Valis Rheita, dolina o długości prawie pół tysiąca kilometrów, choć jutro będzie z pewnością dużo wyraźniejsza.

Mare Crisium zaczyna nurzać się w cieniu. Wschodni brzeg niknie w ciemności za terminatorem podczas gdy zachodni rzuca już bardzo wyraźne cienie, dodając pięknej plastyczności Morzu Przesileń. Próbuję wypatrzeć Dorsum Oppel, grzbiet przy zachodnim brzegu, ale chyba widzę tylko Yerkesa i pomniejsze kratery na północ od niego. Kolejne dwa małe kratery w tej okolicy przykuwają moją uwagę - Picard, mały samotny dołek na wschód od Yerkesa i Proclus leżący tuż na zachód od Mare Crisium - nie do końca plastyczny, ale zaznaczający swoją obecność jasną plamą światła.

Powyżej Herkules i Atlas nabierają powoli cienia, a Endymion łapie ostatnie już promienie Słońca na najbliższe pół miesiąca. Kieruję wzrok na centralną część Srebrnego Globu.

Apeniny zdają się tworzyc jasną, czasami rwaną kreskę z najwyższych wyniesień, poniżej widać trzy ciemne placki w okolicy Sinus Medii. Powyżej Mare Imbrium jak zawsze wybija się Platon, wyraźny za sprawą swego ciemnego dna. Na południu promienisty Tycho nie pozwala myśleć o sobie inaczej, jak tylko o biegunie księżycowym z którego wychodzi siatka południków wyrysowana tysiące lat temu przez kosmicznego kartografa. Próbuję jeszcze - bezskutecznie - wypatrzeć wzniesienia Kordylierów na zachodniej krawędzi globu, ale przy tej fazie i przy zaledwie piętnastokrotnym powiększeniu jest to raczej niemożliwe.

Chwilę zatrzymuję się na pozornie nudnych bezkresach Oceanu Burz i nie mogę się nadziwić bogactwu kolorów na pozornie szarym wielkim placku zajmującym prawie czwartą część zachodniej półkuli Księżyca. Czasem Ocean wpada w niebieskawy odcień, czasem jego szarość żółcieje a w jeszcze innym miejscu zdaje się przebijać coś zielonkawego. Okazuje się, że i centralnie oświetlony bezkres ciemnej lawy może przykuć uwagę nie gorzej niż kontrastowe okolice terminatora.

 

"Tylko" lornetka, okolice pełni i pół nieba w chmurach. Jeśli brzmi to jak przepis na porażkę obserwacyjną, to czemu jest tak pięknie?

Edytowane przez panasmaras
  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię Księżyc w okolicach dwóch dni po pełni. Może dlatego, że wyraźnie gołym okiem widać, że Srebrny Glob jest już na swej drodze do nowiu, a może dlatego, że jest wtedy okazja przyjrzeć się fantastycznym tworom blisko wschodniej krawędzi jego jasnej tarczy.

..."Tylko" lornetka, okolice pełni i pół nieba w chmurach. Jeśli brzmi to jak przepis na porażkę obserwacyjną, to czemu jest tak pięknie?

Mam dokładnie takie same odczucia. Niestety, po pełni Księżyc przesuwa się poza zasięg wieczornej widoczności z mojego balkonu. Za to rano, gdy się szykuję do pracy, bezwstydnie wisi tuż, tuż i kusi - no spróbuj, chociaż 5 minut, nic się nie stanie. Chyba będę kiedyś musiał wziąć trochę urlopu na taką okazję i zasadzić się na niego przed świtem :icon_eek: . Na pewno warto. Tylko to poranne lenistwo :Pig:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Księżyc ciągle zaskakuje. Wąski sierp prześwitujący przez chmury na porannym niebie wywabił mnie z lornetką na balkon. Chwila adaptacji wzroku i ku swojemu zaskoczeniu widzę popielate świecenie tarczy. Chmurki właśnie nieco się rozeszły i popielata tarcza zrobiła się jakoś nierównomiernie plamista.. Tak, to nie maleńkie obłoczki, to morza księżycowe. Widać je zupełnie wyraźnie – nawet niewielkie Morze Przesileń daleko na północnym zachodzie tarczy. Nie ma czasu na długie gapienie się. Trzeba szykować się do wyjścia, poza tym ile człowiek wytrzyma o tej porze roku na balkonie w pidżamie. Jednak było warto, rozgrzewam się szybko a niespodziewane wrażenia pozostają.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.