Skocz do zawartości

Lęk przed ciemnością :-/


Safko

Rekomendowane odpowiedzi

Lęk przed ciemnością swoją drogą, jest on raczej myślę naturalny, wynika z obawy przed nieznanym i uważam to nawet za roztropne. Tylko głupiec nie bałby się w sytuacji, w której może stać się łatwym celem.

 

Moim problemem jest dopadająca mnie panika kiedy patrzę dłużej w niebo. Dopada mnie niepohamowany lęk i mam przemożną ochotę uciec pod jakiś, jakikolwiek dach, byle tylko nie stać pod gołym niebem. I problem nie leży w ciemności czy lokalizacji, bo strach pojawia się nawet wtedy, gdy stoję przed oświetloną klatką (mieszkam w blokach).

 

-----------

 

polaris, sytuacja poważna i może nie wypada mi tak pisać, ale opisana przezabawnie :lol:

Edytowane przez tacita
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj z tym strachem to jest różnie. Ja przeważnie w obrębie ogrodzenia siedzę a i tak kiedyś jakiś nietoperz sobie mnie upodobał...

 

Ja też miałem kilka przygód z nietoperzami, ale po prostu wychodze z założenia , że jak nietoperz przelatuje obok mnie to "widzi", że ktoś tu jest oprócz niego i próbuje ominąć przeszkode. Staram się zawsze mieć coś na glowie, aby zminimalizować skutki spotkania z tym nocnym gościem. :szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie boję się REALNIE ludzi i psów. Co nie zmienia faktu, jak kiedyś koło mnie coś łaziło [pewnie lis], to się najadłem strachu czy wrzasnąłem nie za głośno,by odpędzić. Uczucie lęku w nocy jest do pewnego stopnia naturalne. Jakoś tak mam,że często mi wypada kończyć różne turystyczne wypady ciemną nocą, wiec człowiek przyzwyczajony poniekąd. Ale jak coś zaszeleści w krzakach mocno, czy inne coś nagłego i nietypowego,to adrenalina skacze :astronomer2:

W sumie w PL to poza ludźmi i psami nie bardzo jest czego się bać nocą, mówię tu o względnie cywilizowanych okolicach. Może dziki, ale raczej nie na obserwacjach -bo to my siedzimy w jednym miejscu, a one sobie biegają, więc nas ominą szerokim łukiem. Co innego, jak sami łażąc po lasach wleziemy na lochę z młodymi. Uważałbym natomiast na komunikaty o wystąpieniu wścieklizny w okolicy. Wówczas każde chore zwierze może się zachować nietypowo i kłopot gotowy, szczególnie, jak to coś większego. Moim znajomym daawno temu na Mazurach taki wściekły jeleń próbował w środku nocy szarży na jacht u brzegu.

Co do obserwacji samotnie: jeśli miejscówka jest dobra,z dala od tras wędrówek ludzi i w pewnej odległości od zagród, jest O.K. Ideałem są szutrowe drogi dojazdowe do oddalonych od wiosek posesji, o ile jest dość miejsca, by nas minął autem ktoś późno wracający do domu. Chodzi o to,że na takiej dróżce nie pojawia się tzw. element,a poza tym jest w zimie odśniezana, co jest b. istotne. Kiedyś wyjazd z lornetką na kometę skończył się w XI/XII na mojej starszej miejscówce [droga w środek pola] tak, że musiałem o 23-ciej biegać po domach po pomoc , bo ugrzęzłem co nieco. Ważne też, by zachować sporą odległość od domów, bo inaczej puszczone luzem psy mogą nas odwiedzić. Poza tym zbyt bliskie [<50-100m] rozstawianie się spowoduje ujadanie tych za płotami, a mieszkańcy okolicy maja jednak prawo do spokoju w nocy.

Osobna sprawa to miejskie obserwacje. Szczęściarze z ogódkiem pod domem -wiadomo, nie muszą się martwić . Co maja jednak zrobić "blokowcy", jak ja. Mamy przechlapane lub balkon,z którego guzik widać -nie ma jak szczelnie zamknąć drzwi albo załatwia nas sąsiedzi niżej wietrząc mieszkanie, albo w ogóle bloki i drzewa dookoła. Bieganie ze sprzętem na osiedlu i rozstawianie go ma posmak ryzyka. Ostatnio wziąłem się na sposób i stawiam teleskop koło budynku, w którym siedzi dobrze widoczny ochroniarz i są kamery. To nieco odstraszy być może potencjalnych amatorów zaczepek, poza tym subiektywnie działa kojąco na nerwy...

Pozdrawiam

-J.

Edytowane przez Jarek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He, He...super temat! Mnie też coś przestraszyło podczas obserwacji... Myślę że wszyscy wiedzą jak w momencie strach potrafi sparaliżowac i nie wiadomo czy uciekac czy przeczekac i na moment wstrzymuje się oddech :o Ja miałem raz tak , ze niczego się nie spodziewałem aż ty nagle coś mnie porządnie za nogawke szarpie- to akurat był lis, trudno sobie wyobrazic przerażenie w tym momencie kiedy starasz się dopatrzec szczegółów obserwowanego obiektu. Innym razem coś zaczęło nagle szurac i to tak porządnie. to wtedy dopiero nie mogłem oddychac i nasłuchiwalem co się dzieje;P

A tak pozatym to najbardziej denerwujące dla mnie było jak pojechałem kilka dobrych kilometrów od domu i nagle przyjechała grupka ludzi na ognisko. to mi wszystko zagłuszyli.. bo po kilku głębszych zaczęli się porządnie wydzierać. Szlag może trafic :compress: Takie toróżnerzeczy spotykają kiedy chcemy się odprężyc a tu kicha.. ;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam żadnych lęków. Wręcz odwrotnie, ciemność daje poczucie bezpieczeństwa, bo jestem niewidoczny smile.gif. Przynajmniej na łączce niedaleko od domu, gdzie chodzę sam na obserwacje. W okresie zimowym to praktycznie jedynym realnym zagrożeniem jest niska temperatura. Bo raczej nie ma żadnego powodu, żeby jacyś ludzie się wtedy kręcili. W okresie letnim jest trochę gorzej, bo już się jakieś grupy imprezowe czasem kręcą, ale i tak chodzą tylko główną ścieżką, kilkadziesiąt metrów od mojego stanowiska. Jedynie potencjalne zagrożenie jest, gdy idę na obserwacje i z nich wracam.

Ostatnio większość obserwacji to i tak jeździmy z kumplami za miasto, gdzie mamy miejscówkę przy bocznej drodze. Czasem zdarza się przejazd jakiegoś samochodu, ale to bardzo rzadko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie człowiek w swojej naturze ma lęk przed ciemnością i dotyczy to chyba wszystkich lub przynajmniej zdecydowanej większości.

 

Ja miałem przygodę/szczęście ? wink.gif spotkać spłoszonego ...

 

Jakieś 4 lata temu, w okolicach czerwca, kiedy noce są jasne, staliśmy z ojcem na skraju działki, na której właśnie się budowaliśmy i podziwialiśmy drogę mleczną. Typowy czerwcowy zmierzch: ciepło , bezwietrznie i bezchmurnie. Teren słabo zabudowany: pola, rzeka, niedaleko las ... W pewnym momencie usłyszeliśmy jakby lekkie dudnienie, tętent który się nasilał. Coś ciężkiego biegło przez pole w naszym kierunku. Po kilku sekundach wbiegło przez żywopłot na naszą działkę, jakieś 15 m od nas. Staliśmy jak zamurowani! Zwierz prawdopodobnie się potknął na żywopłocie i wpadł w kilkuletnie choinki , jak się później okazało łamiąc je. Po czym wydał taki dźwięk że nie potrafię tego nawet opisać! Bardzo głośny, przerażający ryk, który rozległ się w całej dolinie rzeki! Co prawda nie mam już za dużo włosów na głowie tongue.gif, ale cała reszta zjeżyła się w jednym momencie a ciarki przeszły mi po plecach! Zrobił okrążenie po działce, zahaczając po drodze jeszcze o jeden stawek i przez ten sam żywopłot uciekł, skąd przybiegł. Staliśmy jak wryci... Jeszcze nie było całkiem ciemno i było widać jego kontury, jak biegł ...

 

Prawdopodobnie był to spłoszony jeleń, który się zapuścił w teren, gdzie nie miał którędy uciec. Do tej pory taka sytuacja już się nie powtórzyła, co najwyżej czasem jakiś bażant straci życie w mglistą noc i słychać, jak jeszcze żywy jest wleczony w kierunku lasu.

 

W nocy, jak zmysły są wyostrzone, zaraz wyobraźnia zaczyna pracować i człowiek wyobraża sobie różne rzeczy, a tak naprawdę przyrody nie powinien się obawiać, co najwyżej innych ludzi.

 

Teraz widzę, że własne obserwatorium daje jeszcze jeden komfort: poczucie bezpieczeństwa w nocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie tak dawno temu na terenie Śląska było słychać różne wieści o buszującej dzikiej pumie, która rzekomo wydostała się z nielegalnej hodowli gdzieś w Czechach. Podobno było wielu świadków, którzy ją widzieli, niektórzy nawet sfotografowali lub sfilmowali. Widziano ją podobno także w moich okolicach.

Jakiś czas po tych wydarzeniach udałem się na obserwacje w pewne odległe od miasta miejsce, była to leśna polanka na skraju lasu, dość blisko drogi, za drogą znajdowały się jakieś domostwa. O pumie było od pewnego czasu cicho więc się niczym nie przejmowałem. Jednak w trakcie obserwacji w pewnym momencie usłyszałem kilkadziesiąt metrów dalej jakiś dziwny odgłos, jakby szczeknięcie pomieszane z miauknięciem, ciężko to określić, ale bardzo głośne. Po chwili jeszcze raz... Wyciągłem latarkę, poświeciłem w kierunku, z którego dochodziły odgłosy i zobaczyłem w trawie odbicie światła od oczu czegoś co patrzyło też na mnie (bądź już biegło). Wiadomo co mi się od razu przypomniało. Wystraszony szybko wskoczyłem do auta, gdzie drzemała moja dziewczyna, lekko zdezorientowana po przebudzeniu. Szybko zapaliłem silnik, włączyłem długie, auto ustawiłem tak, żeby móc wszystko szybko spakować. Dobrze, że była ze mną moja kobita, która obserwowała okolice, gdy ja składałem sprzęt.

Od tamtego czasu, gdy wyjeżdzam gdzieś sam, nie potrafię się na skupić na obserwacjach, cały czas tylko nasłuchuje każdego szelestu i rozglądam się naokoło czy coś przypadkiem się nie zbliża....

I choć wiem, że w naszych okolicach prawie nie ma szans, żeby pojawiło się coś drapieżnego, to nie daje mi to spokoju.

Edytowane przez ade
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... to może się wydawać dziwne, ale ja czasami obserwując :astronomer2: w nocy na balkonie, boje się że jakiś nietoperz mi na głowę wleci ^^ słyszałam że niby nietoperze wplątują sie w włosy czy coś :D Hah... to dziwne wiem, ale jak obserwuje w lato to zawsze patrze nad siebie czy na dachu nie siedzi jakiś 'nietoperz, ponieważ mieszkam pod strychem. :) Kiedyś mi przeleciały nad głową, ale tylko tyle ... dziwne prawda? :)

 

Pozdrawiam

#K# :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos nietoperzy to wyobraźcie sobie moje przerażenie jako 4 latka gdy dwa takie netoperki zaczęły się bić na strychu gdzieś w środku nocy, budząc mnie.. do dziś to pamiętam. A ja spotkałem kiedyś podczas przydomowych obserwacji takiego przyjaciela (patrz załącznik), całkiem pokojowy, wcale się nie bał. Ale jak startował to odgłos niczym łopatek śmigłowca więc myślę w ciemności wpadając w głowę może o zawał przyprawić :astronomer2:

Ciekawe jest to że zanim wystartował z ręki to przez jakieś 2-3 minuty "rozgrzewał silniki" :) fajne uczucie

cmul10.jpg

cmul3.jpg

Edytowane przez mArP
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaledwie kilka razy byłem na zawsiowej miejscówce ale też się bałem wiec wziąłem gaz pieperzowy w spryu i o mały włos także odstraszacz ultradźwiękowy(działa nie tylko na psy ale i na wszystkie prawie zwierzęta) oraz pistolet hukowy na race (ten z long nabojami - super). O mały włos bo zabrakło mi kasy w sklepie z bronią (tuz przed wyjazdem) na kredyt jednodobowy {naprawdę prosiłem :yes: } Muszę przyznać, że w końcu załatwiłem sobie towarzystwo ale i tak jakieś czarne licho gdzieś dalej się ujawniło (ślepia w snopie swiatła). Natomiast generalnie to jest pocieszenie! Szczepionki przeciwko wściekliźnie już nie są bolesnymi zastrzykami w brzuch. Bo tak naprawdę Panie i Panowie jedynym relnym zagrożeniem jest że coś nas cicho podejdzie udziabnie i ucieknie! Niestety mam jak najgorszą opinię o nietoperzach. Znam przypadki, że po ugryzieniu przez nietoperza (i nie zaszczepieniu od razu) zapadły dziwczyny na nieuleczalną spiączkę. Wściekliznę nietoperze też przenoszą. Ale te śpiączki to najprawdopodobniej jakaś łagodniejsza wersja wscieklizny. Wiec jakby ktoś cudem (szanasa jak głowna wygrana w totka) został ugryziony przez nietoperza to szczepi się na wścieklizne i po sprawie. W sumie kilka gadżetów (lub własny pies jak jest) i nie ma się czego bać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A york wystarczy? :szczerbaty:

Co do nietoperzy, raczej (tak jak wszystkie inne zwierzęta) one bardziej boją się nas niż my ich. Ale co z ich echolokacją, czy jak wyczują że coś znajduje się przed nimi to się nie wystraszą i nie uciekną. Na pewno większa różnica jest między człowiekiem, a ścianą bloku, czy domu.

PS. Obrzydliwe nie? :szczerbaty:

post-18382-12648765885_thumb.jpg

Edytowane przez Safko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Według mnie lęk przed ciemnością jest niczym innym jak tylko lękiem pierwotnym wywodzącym się za czasów ludzkiej prahistorii spotegowanym jeszcze różnego rodzaju filmami i historyjkami. Uważam, że ten lęk można w sobie przezwyciężyć ( ja daję radę) ale zawsze lepiej cos mieć w zanadrzu ja np. gaz pipszowy na psy i dresiarzy. Też mi się przydażyła przygoda, że jakaś zwierzyna przepędziła mnie z pola na którym chciałem obserwować.Wyglądało to na żerującego dzika. No i trzeba było się z tamtąd zerwać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

W lipcu 2005 wybrałem się sam z całym sprzętem obserwacyjnym oraz zapasem wody i liofilizowanego jedzenia na dwa tygodnie w środek Borów Tucholskich ok 30 km N od miasta Chojnice. Znalazłem miejscówkę z dala od miast i wsi. Najbliższa osada ( tak właśnie się nazywała) to osada Rolbik nad rzeczką Zbrzycą - kilka domów, sklep ze wszystkim...a dookoła same lasy, łąki i jeziora. Z miejsca na łące pośród dwumetrowych karłowatych sosenek gdzie rozbiłem namiot i postawiłem samochód widoczna była w oddali polna droga (jakieś 400 metrów ode mnie), którą może kilka razy dziennie przejeżdżał jakiś samochód albo szedł człowiek co w skali całej doby było już wydarzeniem. Całe obozowisko zamaskowałem trzema wielkimi płachtami wojskowej siatki maskującej i z daleka nic nie było widać, nawet samochodu. Miałem oczywiście gaz od znajomej policjantki,topór i maczetę do trzciny cukrowej tak na wszelki wypadek. Ponieważ było lato więc noce dość jasne i krótkie dawały niewiele czasu na zabawy w obserwacje. Sprzęt szykowałem po ósmej wieczorem i siedziałem do trzeciej czwartej nad ranem. W dzień spałem do południa a resztę dnia pływałem w pobliskim jeziorze. To było wyjątkowo gorące lato i praktycznie trudno było wytrzymać na tym polu w dzień przy temperaturze 35 stopni. Tak mijał dzień za dniem. Chyba największe poczucie bezpieczeństwa dawało mi dobre zamaskowanie obozowiska. Generalnie nie miałem cykora w nocy ale dwie noce były jednak inne od pozostałych. Gdzieś chyba piątego dnia albo nocy jak kto woli, kiedy już przyzwyczaiłem się do totalnego spokoju i po zrealizowaniu zaplanowanej za dnia nocnej obserwacji wcześniej niż zwykle zabezpieczyłem sprzęt w namiocie technicznym a sam wgramoliłem się do namiotu mieszkalnego. Wlazłem do śpiwora i w kimono. Spałem może trzy godziny gdy nagle przebudziły mnie jakieś kroki. Powoli świtało a ja siedziałem zamknięty pomieszczeniu nie dającym praktycznie żadnego zabezpieczenia prócz deszczu. To coś lub ktoś znajdowało się kilka metrów ode mnie i wcale nie miało zamiaru sobie pójść. Ja znieruchomiałem. Moje uszy łowiły każdy najmniejszy szelest a głowa pracowała na pełnych obrotach starając się określić pozycję, wielkość i rodzaj intruza. Ostatecznie zdecydowałem się zaatakować i ewentualnie uciec . Wypadłem z namiotu na tu dwie sarny (albo jelenie) łażą potykając się o linki namiotowe. Zwierzęta to dość płochliwe więc nie trzeba specjalnych starań żeby sobie poszły. No ale stracha mi napędziły. Wszystko przez wyobraźnię. Nie wiem czy dałbym radę niedźwiedziowi będąc uzbrojonym w gaz i maczetę. Obawiam się, że tylko bym zwierza rozjuszył. Chyba tylko elektryczny pastuch mógłby być w miarę skuteczny (albo elektroparalizator - tylko to futro :g: . Drugi raz to było wieczorem. Ciągle było gorąco i od czasu do czasu piętrzyły się cebeki. Pewnego pięknego wieczoru uformował się taki w pobliżu z wielkim kowadłem na wysokości z 15 kilometrów - gigant. I tak sobie rósł aż w końcu zrobiło się kompletnie czarno i zaczęły napieprzać błyskawice. Uciekłem z namiotu do samochodu a wcześniej wbiłem kilka aluminiowych masztów na 50 metrów dookoła auta licząc, że jak ma przypieprzyć z samochód to prędzej przypieprzy w tyczkę lub węglową wędkę. Żaden maszt nie odparował tej nocy ale ze dwie błyskawice strzeliły gdzieś bardzo blisko - może w pobliskie drzewo albo w jezioro. I tak poza tymi dwoma zdarzeniami to człowiek przyzwyczaja się do przyrody i strach już się potem nie pojawia. Oczywiście, najbardziej bałem się ludzi ale na takim kompletnym zadupiu to ani drech ani pijany rolnik już się nie pojawia. Za to zwierzyny leśniej od diabła. A najbardziej wkurzały mrówki :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W bardzo podobnym rejeonie i niezbyt daleko od tego miejsca ja również - w lecie - ale wiele lat wcześniej - spędziłem trzy dni sam w namiocie. Jednej nocy coś mi tam zamlaskało - i to wszystko. Bardzo byłem rad, że nikt się przez ten czas nie pojawił - ale do czasu! Jak wracałem to dowiedziałem się, że kilka dni przed moim przyjazdem (na wariata - prosto z Wrocławia) owe lasy zostały spryskane środkiem szkodnikobójczym i był zakaz wchodzenia. A ja nawet raz (o ile pamiętam) gotowałem wodę z wąskiego jeziora/rzeki nad którym biwakowałem :szczerbaty:

 

EDIT:

Pamiętam jeszcze, że dookoła namiotu, ale ze dwa metry dalej, powbijałem patyki (na nie chyba jakieś puszki ponasadzałem) i rozciągnąłem jakis sznurek między nimi - żeby zniechęcić/ostrzec potencjalnego intruza.

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Strach przed ciemnością jest atawizmem, ale uzasadnionym bo jeszcze do niedawna w lasach były dzikie niebezpieczne drapieżniki.

Dziś strach jest praktycznie nieuzasadniony i trzeba by być naprawdę pechowcem by przeżyć spotkanie z jakimś ukrywającym się bandziorem. No w grę wchodzą jeszcze dziki, ale chyba tylko gdy spotkamy matkę z młodymi.

Trzy ostatnie wakacje spędziłem sam pod namiotem 'na dziko' (na skuterze) plus 2 razy wakacje rowerowe w latach 1990/91. Nic mi się nie stało, nie miałem żadnych przygód. Właściciele pól nie są raczej niebezpieczni i nie próbują od razu zabijać, a co najwyżej wyrażają swe niezadowolenie. Należy tylko szanować ich własność czyli nie wchodzić na łąki, w zboże. Zawsze spałem na łące z dziką trawą lub polu po skoszonym zbożu. To praktycznie nieużytek (do czasu bronowania/orania). Raz musiałem 'uciekać' z pola ma Węgrzech bo facet przyjechał traktorem o 3:00 nad ranem i zaczął je bronować! Na rowerze byłem w Polsce, skuterem na Słowacji, Węgrzech (pełny luz), Rumunii, Bułgarii (praktycznie żaden problem). Najgorzej jest w krajach 'cywilizowanych' typu Austria bo tam wszystko jest prywatne 'wychuchane'. Tu nie mam jednak doświadczeń.

Namiot zawsze jednak rozbijałem gdy już się ściemniało by nie być widocznym. Namiot mam jasny i dobrze widoczny gdy świeci księżyc.

Prowadzenie nocnych obserwacji, zwłaszcza na skraju pola to żaden problem, ale jeśli ktoś się czepia to najlepiej iść bez gadania w inne miejsce. Dyskusje tylko zaogniają sytuację. W nocy praktycznie nie odzczuwam strachu bo to w żaden sposób mi nie pomoże, raczej ewentualnie należy być przygotowanym na obronę. Wbrew pozorom rzadko co/kto chodzi nocą po polach. A przecież ile razy w środku dnia, gdy czujemy się bezpieczni, napadnięci nie otrzymujemy od otoczenia żadnej pomocy. Co gorsza udzielając jej komuś narażamy się wymiarowi sprawiedliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.