Skocz do zawartości

Filmy sci-fi 2016


Rekomendowane odpowiedzi

"Pasażerowie". Dramat w scenografii SF. Szczerze mówiąc nie obejrzałbym drugi raz. Było milion filmów o tej treści. On ją kocha, ona jego, wypływa na powierzchnię mroczny sekret, kłótnia, i jak to bywa w tego typu filmach - hepiend. :) No może nie do końca hepi.

Edytowane przez sawes1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ruch jak na dworcu, znowu przylecieli jacyś kosmici... nie mogliby wreszcie dać nam spokoju?! :)

 

 

Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i powiem, że jestem pod wielkim wrażeniem. Wprawdzie czytałem recenzje i wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać, to film wywarł na mnie nadspodziewanie pozytywne wrażenie.

Według mnie to zdecydowanie najlepszy pod względem treści obraz SF 2016 roku. Inteligentny i wzruszający bez przepychu i efekciarstwa. Wspaniały film do obejrzenia w dwoje.

Polecam

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i powiem, że jestem pod wielkim wrażeniem. Wprawdzie czytałem recenzje i wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać, to film wywarł na mnie nadspodziewanie pozytywne wrażenie.

Według mnie to zdecydowanie najlepszy pod względem treści obraz SF 2016 roku. Inteligentny i wzruszający bez przepychu i efekciarstwa. Wspaniały film do obejrzenia w dwoje.

Polecam

 

Podpisuję się obiema rękoma, siedmioma mackami i wszelakimi innymi odnóżami! Meeegaaaa!

 

Cieszę się, że kompletnie nic nie wiedziałem o tym filmie oprócz tego, że "przylecieli, chcemy zapytać o co im chodzi ale nie bardzo wiemy jak". W takim filmie każdy spoiler może zrujnować seans.

 

Naprawdę dawno nie widziałem nic tak dobrego w gatunku (może od Source Code?). Mam nawet wrażenie, że akcja nie jest jakoś specjalnie daleko hard sci-fi (czyli niewiele motywów fiction a sporo oparcia na hipotezach naukowych) i opiera się na dwóch motywach:

 

- hipotezy lingwistycznej, o której nawet w pewnym momencie jest mowa bezpośrednio jakby widz nie skumał. W filmie nie ma podanej nazwy ale chwila googlania i na wiki jest spory artykuł.

- zabiegu fabularnego, który jest jednym z moich ulubionych, a widziałem go w kilku bardzo dobrych filmach. Gdy zdaję sobie sprawę z takiego motywu, wszelakie zmysły i 100% skupienia na ekran żeby nie przegapić żadnego niuansu i się po prostu nie zgubić. Efektem ubocznym jest też zwykle ponowny seans żeby wyłapać te rzeczy, które wcześniej mogłem zlekceważyć.

 

Co poza tym na ogromny plus?

 

- motywacja przybyszów, nie pamiętam takiego (może umknęło) z żadnego innego filmu. Co ciekawe poczytałem przed chwilą opinie na filmwebie i sporo pretensji jest od osób, które w ogóle tej motywacji nie wyłapały...

- zachowanie ludzkości, która zwykle w filmach strzela, potem pyta (chociaż mało brakowało i jak zwykle koledzy ze wschodu przedstawieni jako ci impulsywni),

- tempo filmu, na początku nieco ospałe ale dodające realizmu, bo w końcu Emy Adams nie ma tym razem do czynienia z kosmitą wychowanym w Smallville przez parę farmerów, tylko z "ośmiornicami" o zupełnie innym sposobie myślenia więc potrzeba czasu i wielokrotnych prób, żeby się dogadać,

- ów sposób myślenia, postrzeganie języka, nawet taki niuans jak oparcie znaków pisanych na kole, które jak się okazuje ma ogromne znaczenie,

- sci-fi, gdzie jest tylko jeden kameralny wybuch (Michael Bay, ucz się!)

 

Oczywiście film ma swoje problemy, ale nie wywołane brakiem logiki samego świata przedstawionego ale specyfiką zagadnienia, które porusza.

 

O tym filmie mógłby być osobny wątek ale gdy wszyscy zainteresowani obejrzą, bo bez spoilerów się nie da obgadać całości :)

 

Tak czy owak, polecam!

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Obejrzałem "Pasażerów" (Passengers).

Ależ to jest...złe! (kliknąć żeby zobaczyć jak bardzo złe).

 

UWAGA SPOILERY!!!!

 

  • Zarzut numer jeden - wtórność i przewidywalność

Tak, wiem że zdecydowanej większości filmów można to zarzucić, ale mamy miks "Pandorum" z "Sunshine", trochę "Lśnienia", a to wszystko jako tło dla romansidła jakich wiele. Do tego przewidywalność. Od razu wiemy, że ją wybudzi po czym tylko czekamy aż bardroid się wygada. W końcu dżentelmen nie okłamie kobiety ;) Później ta strzela focha, mamy ciche dni ale z czasem mięknie. Typowy schemat komedii bądź dramatu romantycznego :D

  • Zarzut numer dwa - pierwszy człon z wyrażenia "sci-fi" (zakładając że to jednak sci-fi a nie romansidło w nowszej wersji Titanica)

Nauka tam w kilku miejscach leży. Fuzja jądrowa generuje plazmę, przed którą chroni zwykły "wycieczkowy" kosmiczny skafander :D Obrót generujący sztuczną grawitację po awarii systemu natychmiastowo się zatrzymuje...Od czego? Tak dobre klocki hamulcowe zainstalowali? Jeśli statek jest zaprojektowany aby się zatrzymywały to podpada pod zarzut numer trzy bo efekt nietrudno sobie wyobrazić i widzieliśmy to w filmie. Harce w przestrzeni kosmicznej na linach przy połowie prędkości światła również wyglądają zabawnie ;)

  • Zarzut numer trzy - kompletny brak logiki.

Wysłany jest w 120-letnią podróż statek kosmiczny z idiotycznym założeniem, że jest niezniszczalny a oprogramowanie jest wolne od jakichkolwiek błędów i z wszystkim sobie poradzi. Jak widać, statek może zostać zniszczony przez byle kosmiczny gruz po drodze i nie ma nikogo kto mógłby zareagować. System wywala błąd na błędzie, których nie da rady usunąć, jednak nie przewidziano żadnej procedury wybudzenia przynajmniej części załogi. Niech ponad 5000 ludzi po prostu zginie we śnie. Na tych ponad 5000 ludzi przypada 1 (słownie: JEDNA) kapsuła "autodoc". Mimo to na statku znajdują się części zamienne do naprawy wszystkiego (zostało to dosłownie powiedziane),chociaż z założenia nic się nie powinno zepsuć i przez ponad 100 lat nie będzie nikogo, kto mógłby dokonać naprawy :D Co tam jeszcze mamy? Reaktor fuzyjny, którego działanie można sobie oglądać przez szybę (z czego by nie była).

 

 

Jeszcze taka ciekawostka z punktu widzenia miłośnika astronomii. Co wiemy o podróży Avalona?

 

- w momencie rozpoczęcia filmu Avalon leci już od około 30 lat

- praktycznie w tym samym momencie (wysyłanie wiadomości) dowiadujemy się, że statek znajduje się ok 19 lat świetlnych od Ziemi.

- po około roku od tego czasu, mijają Arktura

- Gus informuje, że lecą z prędkością 0,5 prędkości światła

 

Arktur znajduje się ok 36 lat świetlnych od Ziemi, czyli w rok pokonali jakieś 17 lat świetlnych :D

 

Pozytywy? Znajdzie się kilka drobnych rzeczy.

- Zachowanie Jima na początku (szukanie ratunku -> sms na Ziemię -> korzystanie z dostępnych atrakcji -> próba samobójcza). Wygląda w miarę logicznie, choć pomyślałbym na jego miejscu o wybudzeniu kilku "mózgów" z listy pasażerów.

- Michael Sheen jako Arthur :)

- Kilka widoków i basenowy bąbel.

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem "Pasażerów" (Passengers).

Ależ to jest...złe! (kliknąć żeby zobaczyć jak bardzo złe).

Święta racja! Podpisuję się pod wszystkimi zarzutami (choć mam ich więcej :) ). Ja się po prostu zawiodłem - z punktu widzenia elementu astronomicznego (sci) - tragedia. Z punktu widzenia zainteresowania fabułą - totalna przewidywalność.

 

Odnośnie niezgodności tych odległości i czasu, to miałem wrażenie, że jeszcze się coś nie zgadzało. Że w jednym momencie filmu została podana jakaś odległość od Ziemi, a w drugim inna (lub czas dotarcia wiadomości nie pokrywał się z odległością). Niestety nie zapamiętałem dokładnie. Czy nie zauważyłeś jeszcze takiej "usterki"?

Nie chciało mi się tak wchodzić w temat, żeby sprawdzać odległość do Arktura; dobrze, że to zrobiłeś, bo mamy kolejną głupotę odkrytą :)

 

Pozytywy? Znajdzie się kilka drobnych rzeczy.

- basenowy bąbel.

No właśnie... Ten bąbel i reszta rzeczy związanych z zanikiem grawitacji nie bardzo mi się spodobała. Już napisałeś o idiotyzmie zatrzymania się w miejscu obrotu statku, ale pociągnijmy to dalej. Jeśli obrót statku zatrzyma się tak nagle, to na elementy wewnątrz powinna zadziałać potężna siła bezwładności, a więc rzucić ich zdrowo w stronę ściany. A tutaj tylko łagodnie zanika nam siła pionowa, przy braku jakiejkolwiek poziomej. Tak, jakby działał tu jakiś "generator" grawitacji, a nie obrót statku.

 

 

Harce w przestrzeni kosmicznej na linach przy połowie prędkości światła również wyglądają zabawnie ;)

Hmm, czy prędkość ruchu statku ma tu jakieś znaczenie? Mi się po prostu te harce nie podobały same w sobie :) Latali sobie jak chcieli, posiłkując się jakimiś niewidzialnymi i niefizycznymi siłami, nie wiadomo skąd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Staaary, jeśli kino SF to dla Ciebie jest drażliwy temat, to po prostu go zostaw... taka "dobra rada starszego kolegi"

 

Dobranoc.

 

Trzymajmy politykę z dala od Astropolis, dobrze? Jest wiele wspaniałych miejsc, gdzie można swoje sympatie i antypatie na ten temat uzewnętrzniać.

 

Pzdr,

Gajowy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta racja! Podpisuję się pod wszystkimi zarzutami (choć mam ich więcej :) ). Ja się po prostu zawiodłem - z punktu widzenia elementu astronomicznego (sci) - tragedia. Z punktu widzenia zainteresowania fabułą - totalna przewidywalność.

 

Mi tylko zabrakło dzieci w końcowej scenie :-). A wątek naukowy... No cóż, albo opieramy się na znanych prawach fizyki i tkwimy tu gdzie jesteśmy albo zakładamy, że w przyszłości wszystko jest możliwe. To tylko fikcja... nawet jeśli czasami wydaje się mniej fantastyczna od odkryć kolejnych "nowych Ziem" wraz z opisem wegetacji roślin na nich występujących :P.

 

Pzdr,

Gajowy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wątek naukowy... No cóż, albo opieramy się na znanych prawach fizyki i tkwimy tu gdzie jesteśmy albo zakładamy, że w przyszłości wszystko jest możliwe. To tylko fikcja... nawet jeśli czasami wydaje się mniej fantastyczna od odkryć kolejnych "nowych Ziem" wraz z opisem wegetacji roślin na nich występujących :P.

Nie no, uważasz, że film sci-fi polega na tym, że wszystko ma być możliwe? Dobre sci-fi opiera się na logicznym i spójnym świecie opartym na jakiś "dodatkowych założeniach" w stosunku do znanej fizyki lub technologii. Mój ulubiony przykład (nie film, a gra) to Mass Effect - mamy tam założenie istnienia "pierwiastka zero", który zmniejsza masę materii - i na tym opiera się wszystko w tej grze, działanie każdego statku kosmicznego, jego napędu, broni itp. Taki pierwiastek nie istnieje, ale gdyby istniał, to możliwe by było zbudowanie takich napędów i statków. Wszystko jest logiczne i spójne (nie ma oczywiście niczego idealnego, ale jest nieźle).

 

Tutaj mamy coś zupełnie innego. Możemy sobie wyobrazić, że mamy napęd uzyskujący 0,5c - to jest tym naszym "dodatkowym założeniem" o świecie. Mamy skolonizowaną jakąś tam planetę - to drugie założenie (w sumie nie trzeba tu żadnego łamania fizyki, starczy "trochę" kasy na kolonizację i można zaczynać już dziś :) ). Mamy kapsuły hibernacyjne - założenie trzecie (są obecnie badania nad zamrażaniem organizmów, być może taka hibernacja jest możliwa). Zbudowaliśmy sobie gigantyczny statek - tu starczy kasa, nie trzeba założeń :) Statek jest w pełni automatyczny, mamy roboty itp - obecnie jesteśmy niewiele w tyle.

I teraz na tym mamy oprzeć naszą historię. Jeśli historia będzie spójna i logiczna przy tych założeniach, to będzie to dobry film i świetnie wykreowany świat sci-fi. Ale tak nie jest. Nielogiczności jest mnóstwo - o czym już powiedziano. Niewidzialne siły działające na skafandry, brak siły bezwładności przy zatrzymaniu statku (nawet sam fakt zatrzymania) itp to tylko przykłady idiotyzmów tego filmu.

 

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że może reżyser przyjął jeszcze więcej założeń, jak poruszanie się w skafandrach bez konieczności użycia napędu odrzutowego, brak siły bezwładności, czy jakiś niewidzialny "opór" próżni, który hamuje obrót statku w ciągu sekundy. Ale chyba czujemy, jak głupie jest to tłumaczenie :)

 

W dobry świat sci-fi powinieneś móc uwierzyć :) Uwierzyć, że gdyby tylko coś tam istniało, jakieś prawo było inne, to tamten świat mógłby powstać. Ja po prostu rozpływam się z rozkoszy w takich zabójczo spójnych światach, wyobrażam sobie, jakbym w nich żył :) Szkoda, że jest tego tak mało wśród filmów. Lepiej jest z książkami pod tym względem.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko chcę zauważyć, że doszukanie się sprzeczności ze znanymi prawami fizyki w filmie, który z założenia opowiada o niestworzonych rzeczach psuje rozrywkę ;-). Tak już jest, że statki kosmiczne wydają dźwięki w kosmosie,a trafione gdzieś spadają :-). I pięknie płoną. Rozumiem, że astronom czuje dyskomfort gdy patrzy na takie efekty, podobnie jak zapewne biolog łapie się za głowę oglądając "Gatunek", a specjalista od budowy statków - na "Titanica". Ale po co? Co ma powiedzieć psycholog, które w każdym niemal filmie ogląda aktorów zachowujących się jak kosmici ;)? Od opowieści (także filmów) oczekujemy, że nas uwiodą swoją historią. Robią to tym lepiej, im bardziej świat, który przedstawiają uda się zaszczepić w wyobraźni widza. Dlatego oglądając SF zapominam o fizyce i skupiam się na prostej rozrywce lub - gdy film jest ambitniejszy - staram się podążać za myślą autora.

A "Pasażerowie" to istotnie "tania" (choć pewnie nie w wymiarze gaż dla aktorów) rozrywka dla mas, która nie ma ambicji stawiania trudnych pytań (a szkoda, bo można było).

 

BTW, kolonizacja planet czy hibernacja ludzi są dla mnie równie lub mniej prawdopodobne jak antygrawitacja, czy fuzja jądrowa oglądana przez szybę.

 

Pzdr,

Gajowy

 

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko chcę zauważyć, że doszukanie się sprzeczności ze znanymi prawami fizyki w filmie, który z założenia opowiada o niestworzonych rzeczach psuje rozrywkę ;-) Tak już jest, że statki kosmiczne wydają dźwięki w kosmosie,a trafione gdzieś spadają :-) . I pięknie płoną.

 

W tym nie ma problemu. W zależności od "twardości" sci-fi można absolutnie tworzyć bardziej lub mniej realne warunki. Jednak oczekuję od fabuły, że będzie trzymała się własnych założeń, po prostu będzie konsekwentna w przedstawianiu danego świata.

 

Problem pojawia się wtedy gdy (biorąc Twój przykład), statki raz wydają dźwięki, a raz nie; raz spadają, a raz nie; czasem płoną, czasem nie. Wszystko "bo tak".

 

Passengers zakłada dosyć tradycyjny zestaw praw i zjawisk:

- Statek leci sobie napędzany silnikiem jonowym. Żadnych skoków, tuneli Einsteina-Rosena, żadnych bąbli z antymaterii ani innych cudów. Leci w klasyczny sposób 120 lat.

- Co więcej, wykorzystuje asystę grawitacyjną przy Arkturze

- Sposób na nieważkość załatwiony jest również w tradycyjny sposób "wirówka -> siła odśrodkowa".

- Prędkość światła, jest prędkością światła - wiadomość nie dojdzie szybciej.

Szybko spostrzegamy, że film nie zakłada odstępstw od od podstawowych, znanych nam reguł, widzimy też że ludzkość w filmie nie zna możliwości, żeby je radośnie omijać. Słabo wygląda to w momentach gdy film o tym zapomina, bo fabuła tego wymaga.

 

Hmm, czy prędkość ruchu statku ma tu jakieś znaczenie? Mi się po prostu te harce nie podobały same w sobie :) Latali sobie jak chcieli, posiłkując się jakimiś niewidzialnymi i niefizycznymi siłami, nie wiadomo skąd.

 

Mi chodziło bardziej o sceny z końcówki gdzie Pratt zostaje z ogromną siłą wyrzucony se statku lecącego z prędkością 0,5c, w kierunku mniej więcej prostopadłym do kierunku lotu, co nie przeszkadza mu sobie gdzieś tam cały czas niedaleko czekać, aż ukochana złapie za linę ;)

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od opowieści (także filmów) oczekujemy, że nas uwiodą swoją historią. Robią to tym lepiej, im bardziej świat, który przedstawiają uda się zaszczepić w wyobraźni widza. Dlatego oglądając SF zapominam o fizyce i skupiam się na prostej rozrywce lub - gdy film jest ambitniejszy - staram się podążać za myślą autora.

 

 

jeżeli trzeba zapominać o fizyce to znaczy że to chyba jednak nie jest SF - bo w SF oddziaływanie na wyobraźnię powinno odwoływać się również do tych części mózgu, które doceniają logikę niewzruszonych praw natury.

nie ma konfliktu między opowiadaniem porywającej historii i przedstawianiem świata bez łatania dziur obrażającymi inteligencję skrótami.

 

zresztą większość wybitnych filmów nie jest z gatunku SF więc tym bardziej nie potrzebują żonglowania prawami fizyki żeby być wybitnymi filmami.

 

jeżeli reżyser paskudzi film, który zapowiadał się jako SF, to trzeba go napiętnować i wybatożyć, żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości.

mamy wystarczająco mało dobrych filmów SF i nie wypada tracić kolejnych potencjalnych kandydatów z powodu niekompetencji reżysera :D

 

(nie dotyczy bajek w konwencji futurystycznej, jak gwiezdne wojny czy strażnicy galaktyki - to nie ten sam gatunek)

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W tym nie ma problemu. W zależności od "twardości" sci-fi można absolutnie tworzyć bardziej lub mniej realne warunki. Jednak oczekuję od fabuły, że będzie trzymała się własnych założeń, po prostu będzie konsekwentna w przedstawianiu danego świata.

 

Problem pojawia się wtedy gdy (biorąc Twój przykład), statki raz wydają dźwięki, a raz nie; raz spadają, a raz nie; czasem płoną, czasem nie. Wszystko "bo tak".

 

Passengers zakłada dosyć tradycyjny zestaw praw i zjawisk:

- Statek leci sobie napędzany silnikiem jonowym. Żadnych skoków, tuneli Einsteina-Rosena, żadnych bąbli z antymaterii ani innych cudów. Leci w klasyczny sposób 120 lat.

- Co więcej, wykorzystuje asystę grawitacyjną przy Arkturze

- Sposób na nieważkość załatwiony jest również w tradycyjny sposób "wirówka -> siła odśrodkowa".

- Prędkość światła, jest prędkością światła - wiadomość nie dojdzie szybciej.

Szybko spostrzegamy, że film nie zakłada odstępstw od od podstawowych, znanych nam reguł, widzimy też że ludzkość w filmie nie zna możliwości, żeby je radośnie omijać. Słabo wygląda to w momentach gdy film o tym zapomina, bo fabuła tego wymaga.

Dokładnie o tym pisałem. Ten film nie zakłada żadnych odstępstw w zakresie praw fizyki. Ot taka potencjalnie możliwa przyszłość ludzkości. Nasz Wszechświat, tylko trochę później. Więc, jak mamy nasze prawa, to mamy nasze a nie pełną dowolność. A tu raz jest tak, raz siak, a raz srak. Tak, jak w danej chwili pasowało akurat.

 

Mi chodziło bardziej o sceny z końcówki gdzie Pratt zostaje z ogromną siłą wyrzucony se statku lecącego z prędkością 0,5c, w kierunku mniej więcej prostopadłym do kierunku lotu, co nie przeszkadza mu sobie gdzieś tam cały czas niedaleko czekać, aż ukochana złapie za linę ;)

A, ok. Właśnie sobie oglądnąłem tą scenę jeszcze raz. I co się okazuje? Próżnia stawia opór! Pratt zostaje wystrzelony tym strumieniem plazmy i leci całkiem szybko, ale jak zbliża się do tego niebieskiego silnika, to jest scena, gdzie ewidentnie porusza się już powoli :) No i na koniec rzuca tym metalowym ustrojstwem, żeby się całkiem zatrzymać i zawrócić. Czyli na tym odcinku od reaktora do sinika wytracił cała prędkość. No ok, była ta lina, co go szarpnęła, ale tu nadal duużo brakuje. No ale skoro ten niewidzialny opór próżni może zatrzymać obrót statku w sekundę, to czemu by głównego bohatera nie miał zatrzymać.

 

Ja tylko chcę zauważyć, że doszukanie się sprzeczności ze znanymi prawami fizyki w filmie, który z założenia opowiada o niestworzonych rzeczach psuje rozrywkę ;-). Tak już jest, że statki kosmiczne wydają dźwięki w kosmosie,a trafione gdzieś spadają :-). I pięknie płoną. (..) Robią to tym lepiej, im bardziej świat, który przedstawiają uda się zaszczepić w wyobraźni widza. Dlatego oglądając SF zapominam o fizyce i skupiam się na prostej rozrywce lub - gdy film jest ambitniejszy - staram się podążać za myślą autora.

Dla mnie Twoja wypowiedź jest sprzeczna sama ze sobą. Jak już pisało kilka osób - zakładanie niestworzonych rzeczy nie oznacza tolerancji na totalną dowolność, niekonsekwencje i nielogiczność. Ok, statki mogą wydawać dźwięki, mogą się pięknie palić. Ale niech robią to konsekwentnie i spójnie.

 

Im bardziej świat jest spójny i logiczny (niezależnie, na ile się różni od naszego), tym bardziej zaszczepia się w mojej wyobraźni, jak pisałem zresztą :) Wyobrażam sobie taki alternatywny, potencjalnie możliwy (przy innych założeniach) świat, który miałby prawo "działać". I to jest piękne. Takie filmy sci-fi noszę na rękach. Ale mało ich, mało.

 

Moim zdaniem to jest właśnie problem gatunku sci-fi. Skoro taki film z założenia zakłada jakieś nierealne rzeczy, to wielu ludzi uznaje, że wszystko ma być dozwolone. W jakiś kryminałach, filmach wojennych, romansach i wielu innych mamy z góry założenie, że świat ma być rzeczywisty - normalny. W sci-fi dopuszczamy zmiany obowiązujących praw. No ale bez przesady, to nie oznacza totalnego chaosu. Czy jakby w filmie wojennym dowódcy wydawali bezsensowne i nielogiczne rozkazy (tak, że aż boli), np wysyłali na bazę wroga po jednym żołnierzu na raz, zamiast całej armii, którą dysponują i czekali, aż wszystkich wykoszą, to co byśmy sobie pomyśleli o tym filmie? Jeśli byłaby to komedia lub film o psychicznie chorym generale - ok, super sprawa. Ale jak to jest poważny film, dramat, to można się w głowę puknąć i uznać, że psychicznie chory to jest reżyser (scenarzysta). Może przykład nie jakiś za dobry, ale chyba wiadomo, o czym mówię.

 

Jak film jest głupi, to jest głupi i bycie sci-fi nie usprawiedliwia głupoty!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jakiś kryminałach, filmach wojennych, romansach i wielu innych mamy z góry założenie, że świat ma być rzeczywisty - normalny.

 

Zbyt dużą wagę (naukową) przywiązujecie do rozrywki. Rzeczy zwykle nie dzieją się tak jak na filmach. Po urwaniu nogi koleś nadal ucieka; kobiety po wyjściu z wody posiadają nienaganny makijaż; reakcje na śmierć to grymas żalu i za chwilę dowcip, a możliwości samochodów ścigających się po ulicach Los Angeles są jak ze snów Muska... Czy to coś ma wspólnego z prawami natury? Taka konwencja. Przecież to nie filmy edukacyjne. Czy to, że raz coś działa a raz nie ma aż takie znaczenie dla przeciętnego widza? Czy dla Was ma znaczenie, że w "Krzyżakach" nie wszystko jest zgodne z prawdą historyczną? Czy to coś umniejsza temu dziełu?

 

Pzdr,

Gajowy

 

EDIT: Czy to nie wydaje się Wam dużo bardziej pokręcone niż drobiazgi z "Pasażerów"??? (sorry Ekologu, nie bierz tego osobiście ;) )

Edytowane przez Gajowy
  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zbyt dużą wagę (naukową) przywiązujecie do rozrywki. Rzeczy zwykle nie dzieją się tak jak na filmach. Po urwaniu nogi koleś nadal ucieka; kobiety po wyjściu z wody posiadają nienaganny makijaż; reakcje na śmierć to grymas żalu i za chwilę dowcip, a możliwości samochodów ścigających się po ulicach Los Angeles są jak ze snów Muska... Czy to coś ma wspólnego z prawami natury? Taka konwencja. Przecież to nie filmy edukacyjne. Czy to, że raz coś działa a raz nie ma aż takie znaczenie dla przeciętnego widza? Czy dla Was ma znaczenie, że w "Krzyżakach" nie wszystko jest zgodne z prawdą historyczną? Czy to coś umniejsza temu dziełu?

 

 

Mam wrażenie, że cały czas mówimy o czym innym. Nie jest kompletnie żadnym problemem jeśli film odbiega od prawdy naukowej, historycznej czy jakiejkolwiek innej. Może odbiegać i to znacznie, takie prawo kreowania świata przedstawionego. Słabe jest jednak gdy film kreuje świat z pewnymi zasadami, a chwilę później im zaprzecza.

  • Jeśli oglądam Krzyżaków i widzę, że akcja osadzona jest w czasach historycznych, świat przedstawiony zgodny jest z tym co wiemy o początku XV wieku (stroje, postaci, bronie, miejsca, itp), to nie chciałbym zobaczyć jak pod koniec filmu Jagiełło wjeżdża czołgiem na pola Grunwaldu.
  • Gdyby jednak film z założenia przedstawiał jakąś alternatywną historię i konsekwentnie ją prowadził, to nie miałbym nic przeciwko gdyby nawet Krzyżacy przylecieli Sokołem Milenium i wbili w glebę dwa miecze świetlne.

Film (tym bardziej sci-fi) może kreować nawet bardzo dziwny świat, jednak niech w tej kreacji będzie konsekwentny, niech nie zapomina o swoich własnych założeniach bo to jest po prostu oznaka słabości scenariusza.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymając się analogii "Krzyżaków" - jako laik (nie znam Twoich innych hobby, wiec z góry przepraszam, gdyby założenie było nieprawdziwe) - wydaje Ci się wszystko tam ok. Mi też. Są rycerze, konie, płaszcze, miecze... Są ciekawe wątki, jest akcja. Film jest ok.

Tymczasem historyk widzi w filmie to, że elementy zbroi nie pochodzą z tej epoki, itd. - pełna lista na Wikipedii (jeśli jeszcze nie zajrzałeś). I albo "zapomni" o swojej wiedzy i będzie czerpał przyjemność z oglądania albo skupi się na tym co nieistotne i zacznie tropić błędy historyczne popadając w frustrację :-).

 

I teraz clou - czy chodzi o historię czy o detale? Czy film opowiada o samotnym podróżniku, beznadziei, załamaniu, miłości i spełnieniu, czy jest wykładem na temat odległości Arktura od Ziemi? Moim zdaniem, ważne w nim jest, że jest daleko na tyle, że sygnał płynie lata i nie dostanie pomocy z Ziemi. I nie razi mnie ani trochę, że grawitacja działa "różnie". Raziło mnie to w filmie (nomen-omen) "Grawitacja" - ale to już inna historia i chyba wiemy dlaczego.

 

Pzdr,

Gajowy

 

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymając się analogii "Krzyżaków" - jako laik (nie znam Twoich innych hobby, wiec z góry przepraszam, gdyby założenie było nieprawdziwe) - wydaje Ci się wszystko tam ok. Mi też. Są rycerze, konie, płaszcze, miecze... Są ciekawe wątki, jest akcja. Film jest ok.

 

Nie wydaje mi się, że tam wszystko jest ok. Nie wiem czy wszystko jest ok (nie znam się), ale film nie aspiruje do miana dokumentu historycznego. Podałem dwa skrajne przypadki (super realistyczny i kompletnie odjechany). Pomiędzy nimi dałoby się wymyślić mnóstwo różnych wersji Krzyżaków bardziej lub mniej zbliżonych do prawdy historycznej i każda z nich mogłaby być dobra. Wystarczy tylko, że film nie zaprzecza swoim założeniom.

 

I nie razi mnie ani trochę, że grawitacja działa "różnie". Raziło mnie to w filmie (nomen-omen) "Grawitacja" - ale to już inna historia i chyba wiemy dlaczego.

 

No właśnie dlaczego Cię to razi? Przecież Grawitacja to film sci-fi. Sam pisałeś że to taka konwencja i w ogóle po co drążyć ;)

Mnie razi właśnie z powodu, który staram się wyjaśnić od kilku postów. Jeśli film zakłada jakiś (nieważne jaki) poziom realizmu, to niech się go trzyma.

Jeśli od razu widzimy, że możemy zapomnieć o tym co wiemy i dobrze się bawić, to niech się dzieje co chce, ale jeśli widzimy, że w filmie coś działa w sposób realny to niech tak będzie cały czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.