Skocz do zawartości

Coraz mniej wiemy wiedząc coraz więcej


Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, Behlur_Olderys napisał:

Właśnie czytam - jest dość sporo artykułów na ten temat. Najbardziej uderzająca różnica pomiędzy BB a czarną dziurą odwróconą w czasie ("białą dziurą") to istnienie trajektorii, które nie kończą się na osobliwości. W BB każda trajektoria musi się zaczynać (a patrząc do tyłu - kończyć) na osobliwości Wielkiego Wybuchu. Natomiast będąc na zewnątrz "białej dziury" istnieją takie trajektorie, które po prostu ją mijają.

Ale chyba są koordynaty (np. Kruskala-Szekeresa) które można normalnie stosować wewnątrz horyzontu zdarzeń.

Nie jestem aż tak biegły, ale mam takie przeczucie, że na pewnym poziomie ogólności (np. dodając odpowiednio dużo wymiarów) można stworzyć metrykę, w której Wszechświat mieści się wewnątrz horyzontu zdarzeń czarnej dziury :)

Oczywiście, nic to nie zmienia w naszych obserwacjach, bo to, czy nazwiemy wszechświat wielką czarną dziurą - to tylko nazwa.

 

Tak, ale te współrzędne nie mają żadnego przełożenia na ośrodek inny niż horyzont :) A pozatym to dokładnie jak mówisz, wchodzimy w filozofowanie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Alice napisał:

To w końcu Wszechświat jest skończony, czy nieskończony? :D Z tego co napisałeś wynika, że od początku był nieskończony?

 

Jeśli nie jesteś w stanie odróżnić skończonego wszechświata z granicami, których nigdy nie poznamy, od nieskończonego wszechświata bez granic, to pytanie nie ma znaczenia.

Jesteś w stanie sobie to wyobrazić, owszem, ale to właśnie filozofia :)

 

Miszuda:

Może zbyt pochopnie to powiedziałem... Jak odróżnić nieskończony wszechświat od skończonego, obserwacyjnie/matematycznie?

Edytowane przez Behlur_Olderys
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Behlur_Olderys napisał:

 

Jeśli nie jesteś w stanie odróżnić skończonego wszechświata z granicami, których nigdy nie poznamy, od nieskończonego wszechświata bez granic, to pytanie nie ma znaczenia.

 

Załóżmy, że wszechświat ma granice. Jest takim ogromnym pęczniejącym balonem. Równo z tym rozumowaniem jestem w stanie wyobrazić sobie granicę, tę ściankę balonu. Idąc dalej, moja wyobraźnia pozwala mi umieścić ziemię dokładnie w tym momencie blisko tej ściany. Czyli do jednej granicy mam blisko, a do drugiej bardzo daleko. To już daje mi możliwość rozważenia, że pomiędzy tymi granicami jest gdzieś środek (w końcu to odcinek. rozciągający się, ale jednak odcinek).
I tu moim zdaniem leży problem z wyobrażeniem sobie braku środka wszechświata. Granice pozwalają nam umieścić jakikolwiek punkt gdzieś w tej zrozumiałej przestrzeni. Natomiast brak granic oznacza brak tej możliwości.
Mam nadzieję, że oto chodziło kolegom podobnie do mnie próbującym sobie wyobrazić, że "w każdym kierunku tak samo daleko, ale środka toto nie ma" ;)

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Behlur_Olderys napisał:

 

Jeśli nie jesteś w stanie odróżnić skończonego wszechświata z granicami, których nigdy nie poznamy, od nieskończonego wszechświata bez granic, to pytanie nie ma znaczenia.

Jesteś w stanie sobie to wyobrazić, owszem, ale to właśnie filozofia :)

 

Miszuda:

Może zbyt pochopnie to powiedziałem... Jak odróżnić nieskończony wszechświat od skończonego, obserwacyjnie/matematycznie?

 

Haha, nie wiem :P Mam mgr z kosmologii, nie profesure :D Ale zastanowię się nad tym... Może biorąc symterię sferyczną i do niej sprowadzić metrykę to możliwe, że by wyszło że brzeg jest zerowy... Skądś w końcu musiało się to wziąć...

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, wimmer napisał:

I tu moim zdaniem leży problem z wyobrażeniem sobie braku środka wszechświata. Granice pozwalają nam umieścić jakikolwiek punkt gdzieś w tej zrozumiałej przestrzeni. Natomiast brak granic oznacza brak tej możliwości.

i na przypadku takim jak ten może wyrosnąć cała szkoła filozoficzna. a nasze bajania na forum bywają jeszcze gorsze, niestety.

ale gdy zamiast tego za problem weźmie się matematyk to zadba o precyzyjne definicje używanych pojęć i na przykład udowodni czarno na białym że obiekt z brzegami zawsze ma środek (albo jakie musi spełniać warunki żeby miał) i nie będzie dało się mu zaprzeczyć :) 

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, wimmer napisał:

Mam nadzieję, że oto chodziło kolegom podobnie do mnie próbującym sobie wyobrazić, że "w każdym kierunku tak samo daleko, ale środka toto nie ma" ;)

W każdym kierunku jest tak samo daleko dlatego, że miesza się nam czas do tego wszystkiego. Patrząc w dal patrzysz w przeszłość, i nie jest tak samo "daleko" tylko tak samo "dawno".

Zaczęło się w BB dlatego BB jest wspólną przeszłością całego wszechświata, i to wspólną w sensie: w każdym miejscu był on tak samo dawno temu.

Dlatego w każdym miejscu we wszechświecie horyzont jest tak samo oddalony - bo oddalony jest w czasie.

 

Ale wciąż nie znaczy to, że wszechświat jest skończony, albo nieskończony. Nie znaczy to też, że jest ograniczony przestrzennie (jest ograniczony czasowo, przynajmniej z jednej strony).

Tak naprawdę nie wiadomo. Na pewno w zakresie, jaki widzimy nie widać żadnych granic.

 

Druga sprawa, to wyrażona przez wimmera potrzeba globalnego układu współrzędnych. Jeśli możesz odnieść się do brzegu, to możesz powiedzieć, gdzie jest środek, ale tylko wg współrzędnych, które - będąc blisko brzegu - mają jakiś sens.

Przecież może okazać się, że globalna geometria pomiędzy " brzegiem" a "środkiem" zmienia się tak bardzo, że wyznaczanie środka nie ma sensu. Przestrzeń może się dowolnie zakrzywić po drodze. Zatem żeby naprawdę być w stanie wyznaczyć "środek" musisz znać geometrię całego wszechświata, a nie tylko wiedzieć, gdzie są jego granice. Gdzie jest środek wstęgi Mobiusa? Przecież ma ona jakiś tam brzeg. To najprostszy przykład niejednoznaczności - środek takiego wszechświata jest topologicznie równoważny okręgowi :) Z kolei powierzchnia kuli środka w ogóle nie ma. Odpowiednio elastyczny kawałek ciasta z rodzynkami też można pozwijać tak, że środek nie będzie w żadnym konkretnym miejscu. Ale akurat w tym momencie nie dziwię się, że trudno sobie to wyobrazić - jakieś powierzchnie 4-wymiarowych torusów itp. nie mieszczą się w głowie:)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Behlur_Olderys napisał:

W każdym kierunku jest tak samo daleko dlatego, że miesza się nam czas do tego wszystkiego. Patrząc w dal patrzysz w przeszłość, i nie jest tak samo "daleko" tylko tak samo "dawno".

Zaczęło się w BB dlatego BB jest wspólną przeszłością całego wszechświata, i to wspólną w sensie: w każdym miejscu był on tak samo dawno temu.

Co do tego "w każdym kierunku jest tak samo daleko": Jeśli w każdym kierunku jest tak samo daleko, to nie ma bata - muszę znajdować się w środku. Gdybym miał gdzieś dalej, a gdzieś bliżej, to wtedy nie znajdowałbym się w środku.

Dołożenie do tego czasu niepomiernie komplikuje sprawę :) O ile faktycznie o przestrzeni można myśleć, że ma współrzędne, środek, tak w wyobrażaniu sobie tego o czasoprzestrzeni, traci to sens.

Jednakże moja wyobraźnia prosi się o zrobienie pauzy, to znaczy wstrzymanie rozszerzania się wszechświata i zatrzymanie upływu czasu. I tu znów jawi mi się jakiś ogólny kształt wszechświata (nawet jeśli bardzo zawiły).

 

29 minut temu, Behlur_Olderys napisał:

Przestrzeń może się dowolnie zakrzywić po drodze. Zatem żeby naprawdę być w stanie wyznaczyć "środek" musisz znać geometrię całego wszechświata, a nie tylko wiedzieć, gdzie są jego granice.

Dlatego właśnie to wyobrażenie traci sens:)

 

29 minut temu, Behlur_Olderys napisał:

Ale akurat w tym momencie nie dziwię się, że trudno sobie to wyobrazić - jakieś powierzchnie 4-wymiarowych torusów itp. nie mieszczą się w głowie:)

Ze względu na ograniczoną ilość postrzegania wymiarów nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić, faktycznie. To tak, jak ze wspomnianymi wcześniej "płaszczakami" żyjącymi w płaskim świecie na powierzchni kartki papieru. "Płaszczakom" brakuje możliwości postrzegania trzech wymiarów przestrzeni. O ile my jesteśmy sobie w stanie wyobrazić przestrzenną figurę przechodzącą przez ich świat (przez tę kartkę papieru), np. stożek przenikający ten świat wierzchołkiem w dół, tak "płaszczaki" już sobie tego nie wyobrażą. W ich świecie zacznie się od punktu, a następnie będzie rósł obwód tego zjawiska. Mogą obejść dookoła rosnący obwód stożka (u nich koła) i zbadać tylko ten wymiar. Na końcu w ich świecie zjawisko po prostu zniknie (gdy podstawa stożka już przejdzie przez kartkę).

Edytowane przez wimmer
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, wimmer napisał:

Jednakże moja wyobraźnia prosi się o zrobienie pauzy, to znaczy wstrzymanie rozszerzania się wszechświata i zatrzymanie upływu czasu. I tu znów jawi mi się jakiś ogólny kształt wszechświata (nawet jeśli bardzo zawiły).

Aż zacytuję samego siebie.

Zastanowiłem się nad tym, i: Wziąłem sobie wielką gumę do żucia, rozciągnąłem ją bardzo mocno, a potem zrobiłem z niej przypadkowy kłębek. Faktycznie, tutaj się nie da wyznaczyć środka :D

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

O ile faktycznie o przestrzeni można myśleć, że ma współrzędne, środek, tak w wyobrażaniu sobie tego o czasoprzestrzeni, traci to sens.

Bo czas nie ma końca, a przestrzeń ma? :)
Łatwiej Ci wyobrazić sobie, że czas będzie płynął w nieskończoną przyszłość, niż że przestrzeń będzie się ciągnęła w nieskończoną dal?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezupełnie ;) Jestem w stanie wyobrazić sobie zarówno czas płynący w nieskończoność, jak i przestrzeń ciągnącą się w nieskończoność. Niestety z przestrzenią jest trudniej, gdyż jest ona namacalna, fizycznie widoczna. Mogę się w niej poruszać we wszystkich kierunkach. A w czasie nie. Zatem mój mózg usilnie próbuje wyobrazić sobie czoło tej uciekającej przestrzeni, ten "początek pociągu", czy też jakąś "ściankę bańki". Czasu nigdy nie widziałem, nie ma fizycznej formy, dlatego moja wyobraźnia nie stosuje na nim tego prostego ograniczenia, co na przestrzeni (jestem "płaszczakiem", który nie widział w 3D). Widzę tylko jego upływ, a w zasadzie wpływ jego upływu na zmiany w przestrzeni. Cały czas mogę wyobrazić sobie czas jako coś dodatkowego. Przestrzeń porusza się w przód, przez czas (w jego nurcie), albo czas przepływa przez statyczną przestrzeń, porywając ją w przód, przez co niszczy jej statyczność (rozciąga ją).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadłem na takie zdanie w książce Davida A Weintrauba, "Ile lat ma wszechświat".

Trochę mi rozjaśniło ten spór o rozumienie, rozszerzania się Wszechświata.

"To przesunięcie ku czerwieni spowodowane rozszerzaniem się Wszechświata, a nie fizycznym oddalaniem się obiektu w przestrzeni nazwane jest kosmologicznym przesunięciem ku czerwieni..." Niesamowite, że fizycznie obiekty się nie oddalają i galaktyki nie zmieniają swoich rozmiarów.

Stąd ta trudność w wyobrażeniu sobie tego zjawiska ?!

Edytowane przez m_jq2ak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, wimmer napisał:

Niezupełnie ;) Jestem w stanie wyobrazić sobie zarówno czas płynący w nieskończoność, jak i przestrzeń ciągnącą się w nieskończoność. Niestety z przestrzenią jest trudniej, gdyż jest ona namacalna, fizycznie widoczna. Mogę się w niej poruszać we wszystkich kierunkach. A w czasie nie. Zatem mój mózg usilnie próbuje wyobrazić sobie czoło tej uciekającej przestrzeni, ten "początek pociągu", czy też jakąś "ściankę bańki". Czasu nigdy nie widziałem, nie ma fizycznej formy, dlatego moja wyobraźnia nie stosuje na nim tego prostego ograniczenia, co na przestrzeni (jestem "płaszczakiem", który nie widział w 3D). Widzę tylko jego upływ, a w zasadzie wpływ jego upływu na zmiany w przestrzeni. Cały czas mogę wyobrazić sobie czas jako coś dodatkowego. Przestrzeń porusza się w przód, przez czas (w jego nurcie), albo czas przepływa przez statyczną przestrzeń, porywając ją w przód, przez co niszczy jej statyczność (rozciąga ją).

Im bardziej odróżniasz czas od przestrzeni tym trudniej będzie Ci szło z pojęciami relatywistycznymi. Najtrudniej chyba "na chłopski rozum" wyobrazić sobie tą niemożność cofania się w czasie... Ale przecież gdy idziesz do sklepu to nie wracasz potem do tego samego domu... Wracasz w inny punkt czasoprzestrzeni. Ma te same współrzędne przestrzenne, ale współrzędne to tylko liczby. Złudzenie statyczności wywołuje fakt, że nie dostrzegamy zmian, bo jesteśmy zbyt duzi, i mamy własną wolę tak, że idziemy, gdzie chcemy. Dla elektronu upływ czasu jak i zmiana położenia np. w polu magnetycznym są tak samo nieubłagane, zdeterminowane od początku do końca.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! O tym piszę. Dywagacje wzięły się z prób wyobrażenia sobie tych zagadnień w jakiś taki plastyczny sposób. Schemat 3D, czy coś w tym rodzaju. Nie mam kłopotu ze zrozumieniem tego, gorzej już z zobrazowaniem :) Dlatego też napisałem, że czasoprzestrzeń to komplikuje.

 

*edit*

Ale niektórzy potrafią. Zobaczcie jak fajnie przedstawiono na rysunku znaną scenę z Interstellar. Obrazek pochodzi z książki "Interstellar i nauka" autorstwa Kippa Thorna

interstellar4.jpg

Edytowane przez wimmer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie da się w żaden sposób "zobrazować" wymiaru "czasoprzestrzeń" lub wymiarów wyższych

(czymkolwiek i jeśli są... Przykładowo - czym byłby dla nas czwarty wymiar przestrzeni? Wymiarem leżącym w niejako

w poprzek do szerokości długości i głębokości. Nie istnieje coś takiego? A niby dlaczego? Bo nie jestesmy sobie

w stanie tego wyobrazić? ...nic z tego, błąd logiczny :)).

Nawet przyjęcie do wiadomości, że w istocie znana nam, opisana szczegółowo i "udowodniona"  czasoprzestrzeń

jest  powyginana we wszystkie możliwe strony jest już niejedalne. Fizycy przyjmują, że "tak po prostu jest" na zasadzie

oswojenia się z faktami, a nie odwzorowania tego-czegoś, a już na pewno nie w przykładach zaczerpniętych ze zwykłej

euklidesowej geometrii. Się nie da...;)

 

Edytowane przez Lysy
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współrzędne x,y,z czyli w górę, w lewo lub na wprost mogą być zakrzywione patrząc z czwartego wymiaru (o ile istnieje).
Gdybyśmy potrafili poruszać się (lub skakać dużymi krokami) z prędkością tysiąc miliardów lat świetlnych na sekundę to według współczesnej nauki jest duża szansa że lecąc prosto po kilku minutach przylecielibyśmy w to samo miejsce a z kierunku przeciwnego do tego, z którego wystartowaliśmy.
Kilkanaście miliardów lat temu ta podróż trwałaby zaledwie sekundę ale lecielibyśmy przez mniej pusty (średnio) kosmos.
Jest jednak nadal nie wykluczone (drobna szansa), że nasz wszechświat ma od zawsze nieskończoną objętość i ani wtedy ani teraz taka podróż nie zaprowadziłaby nas w te same miejsca co już byliśmy - choćbyśmy lecieli z prędkością dowolnie dużą - choćby miliard bilionów lat świetlnych.
Ciekawym momentem jest data 14.8 mld lat temu bo wtedy być może można było oblecieć wszystko w jedną miliardowa sekundy nawet zwykłym samolotem odrzutowym.
Bulwersuje nas pytanie co było przedtem. Kosmos mógł być zawsze albo został wystartowany arbitralnie.

Pytanie co go wystartowało jest o tyle mniej istotne niż się wydaje bo równie dobrze o to samo powinien zapytać jakiś jeden proton. Czy protona o to głowa boli? Nie! :)
Nas (ludzi) w sensie naukowym nic bowiem od protonu nie różni. W kosmosie i fizyce jesteśmy na tym samym "poziomie".
Wynika to z istnienia szympansa imieniem Kanzi. Stosuje on w swoim życiu trafnie kilkaset słów. Wymyśla nowe (idiomy).
Rozwiazuje trudne łamigłówki i sytuacje życiowe prześcigając nierzadko zdrowego kilkulatka homo sapiens. Ma emocje i empatię.
Kanzi nie jest czymś z innej bajki niż jakiś pawian a ten z kolei czymś innym niż świnka morska.

Tak dojdziemy do bakterii, a potem jakiejś bogatej w aminokwasy i tłuszcze pradawnej kałuży.

Proton, Kanzi i my jesteśmy miotani losowością odgadniętą przez mechaników kwantowych.
Jesteśmy zlepkami protonów i kilku mniejszych cząstek.
kawałki nas są nieśmiertelne o ile proton jest nieśmiertelny.
To ostatnie jest wielką niewiadomą :o
Jak wszystkie protony się rozpadną to nie wiem co będzie?


A super-poważenie to trzeba by zacząć od zrozumienia tego hasła:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czasoprzestrzeń_Minkowskiego

 

Bolesne ;)

 

Pozdrawiam

 

 

 

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, ekolog napisał:

A super-poważenie to trzeba by zacząć od zrozumienia tego hasła:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czasoprzestrzeń_Minkowskiego

 

Bolesne ;)

 

I tutaj również leży źródło mojego bólu. Cała strona wzorów i tylko jeden schemat... :(

Brzydki w dodatku :getlost:

 

:D

Edytowane przez wimmer
  • Kocham 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lysy napisał:

Niestety nie da się w żaden sposób "zobrazować" wymiaru "czasoprzestrzeń" lub wymiarów wyższych

(czymkolwiek i jeśli są... Przykładowo - czym byłby dla nas czwarty wymiar przestrzeni? Wymiarem leżącym w niejako

w poprzek do szerokości długości i głębokości. Nie istnieje coś takiego? A niby dlaczego? Bo nie jestesmy sobie

w stanie tego wyobrazić? ...nic z tego, błąd logiczny :)).

Nawet przyjęcie do wiadomości, że w istocie znana nam, opisana szczegółowo i "udowodniona"  czasoprzestrzeń

jest  powyginana we wszystkie możliwe strony jest już niejedalne. Fizycy przyjmują, że "tak po prostu jest" na zasadzie

oswojenia się z faktami, a nie odwzorowania tego-czegoś, a już na pewno nie w przykładach zaczerpniętych ze zwykłej

euklidesowej geometrii. Się nie da...;)

 

Moim zdaniem wiele podręczników do geometrii różniczkowej wprowadza dość łagodnie w temat powyginanych przestrzeni 2d. STW łagodnie wprowadza w geometrię hiperboliczną 2d: czas +1d przestrzeni (*diagramy* Minkowskiego). Potem trzeba już samemu łączyć to do kupy w OTW:) Idąc po zakrzywionej  powierzchni Ziemi, gdzie na dodatek pełno dziur i gór nie jest trudno pomyśleć, że wszechświat też jest taki nie do końca płaski :) albo powierzchnia ziemniaka, to jest bardziej jadalny przykład :)

 

PS

Gdzie jest środek filiżanki? :)

Edytowane przez Behlur_Olderys
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Behlur_Olderys napisał:

(*diagramy* Minkowskiego)

391453_f520.jpg

 

 

bum.gif

 

Z fizykiem, to chyba jest tak, jak z tym operatorem w Matrixie, który mówił, że on już nie widzi znaków i cyfr, tylko blondynki, brunetki i rude :D

Ja natomiast nie jestem operatorem Matrixa i nie jestem w stanie rzędów cyferek przełożyć sobie na plastyczny obraz, wizualizację. Chciałbym, żeby pojawił się tutaj jakiś Morfeusz i pokazał ten "rezydualny obraz ego", tak jak pokazał Neo, że w Matrixie posiadają wygląd oparty na swoim wyobrażeniu o sobie: fajny ciuch, okulary przeciwsłoneczne, fryzurę, te sprawy :D

 

(jestem oficjalnie dumny z tej analogii)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez połączenia świata nauki „ortodoksyjnej”, religii oraz filozofii, możemy nigdy nie otrzymać prawdziwego obrazu wszechświata, jak i wyjaśnienia wielu zjawisk.

Nauka jest ślepa na to, co nienamacalne i niemierzalne, nie uznaje jak „niewierny Tomasz” tego, czego nie dotknie.

Mówiąc religia mam tu na myśli energię stwórczą, początek wszystkiego, źródło istnienia.Jesteśmy jak dzieci bawiące się w piaskownicy, poznajemy dopiero bezmiar otoczenia i jeszcze długo, jeśli w ogóle kiedykolwiek, nie będziemy w stanie pojąć wszystkie zasady rządzące światami.

Sam fakt, że mierzymy wszechświat, jak i wszystko co widzimy, „nasza miara (posiadaną wiedzą)” nie uznając, lub z wielkim porodowym bólem uznając to, co nowe i jeszcze nie poznane.

Edytowane przez Lynx
  • Lubię 1
  • Zmieszany 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeglądając internet natknąłem się na coś takiego :

" Ekspansja Wszechświata jest jednym z podstawowych faktów kosmologii obserwacyjnej. O jej prędkości można wnioskować na podstawie np. przesunięć ku czerwieni, widm elektromagnetycznych galaktyk, które w kosmologii wynikają z „puchnięcia” samej przestrzeni, obserwowanego w postaci efektu Dopplera."(WIKI) -  według mnie
jest to tylko powiększanie/rozszerzanie zasięgu widzialności Wszechświata co wynika z tego że fale i światło potrzebują czasu na dotarcie
do Ziemi. Dlatego Wszechświat w rzeczywistości może okazać się o wiele większy niż sądzimy .

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, maciekkacper napisał:

Przeglądając internet natknąłem się na coś takiego :

" Ekspansja Wszechświata jest jednym z podstawowych faktów kosmologii obserwacyjnej. O jej prędkości można wnioskować na podstawie np. przesunięć ku czerwieni, widm elektromagnetycznych galaktyk, które w kosmologii wynikają z „puchnięcia” samej przestrzeni, obserwowanego w postaci efektu Dopplera."(WIKI) -  według mnie
jest to tylko powiększanie/rozszerzanie zasięgu widzialności Wszechświata co wynika z tego że fale i światło potrzebują czasu na dotarcie
do Ziemi. Dlatego Wszechświat w rzeczywistości może okazać się o wiele większy niż sądzimy .

 

Pozdrawiam

I tak oczywiscie jest. Horyzont z dnia na dzien sie powiększa co oznacza ze dziennie obserwujemy coraz to większa cześć Wszechświata.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Lynx napisał:

Bez połączenia świata nauki „ortodoksyjnej”, religii oraz filozofii, możemy nigdy nie otrzymać prawdziwego obrazu wszechświata, jak i wyjaśnienia wielu zjawisk.

Nauka jest ślepa na to, co nienamacalne i niemierzalne, nie uznaje jak „niewierny Tomasz” tego, czego nie dotknie.

Mówiąc religia mam tu na myśli energię stwórczą, początek wszystkiego, źródło istnienia.Jesteśmy jak dzieci bawiące się w piaskownicy, poznajemy dopiero bezmiar otoczenia i jeszcze długo, jeśli w ogóle kiedykolwiek, nie będziemy w stanie pojąć wszystkie zasady rządzące światami.

Sam fakt, że mierzymy wszechświat, jak i wszystko co widzimy, „nasza miara (posiadaną wiedzą)” nie uznając, lub z wielkim porodowym bólem uznając to, co nowe i jeszcze nie poznane.

 
 

Ale z tym to się nie zgodzę! "Nauka jest ślepa na to, co nienamacalne i niemierzalne, nie uznaje jak „niewierny Tomasz” tego, czego nie dotknie." - o to chyba chodzi no nie? O badanie tego co realne a nie wymyślone. Powoli idziemy coraz to głębiej. Z każdym eksperymentem otwiera nam się coraz większe okno do badania coraz to wcześniejszych etapów istnienia Wszechświata (patrz ostatnio fale grawitacyjne). Czego nie widać nie możemy negować bo religia tak nakazuje? Nie podoba mi się łączenie religii i nauki na zasadzie tłumaczenia niewytłumaczalnego bo to droga do nikąd. Cały rozwój jest spowodowany ciekawością wytłumaczenia zjawisk a nie wierzenia na słowo w stare religijne bajania.

Edytowane przez Miszuda
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.