Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

  • 4 miesiące temu...

Nowa odsłona Predatora... O matko!

https://www.filmweb.pl/film/Predator-2018-723027

 

Absurdem i kiczem film wystrzelił prawie od samego początku. Na naprawdę wysokim poziomie.

Po pierwszych kilkunastu minutach byłem przekonany o tym, że to taka konwencja. Że to będzie pastisz. Na to się zanosiło. A więc mamy wojaków. Mamy autystycznego, genialnego dzieciaka, który ma szansę załatwić Predatora - zaraz po Obcym największego skurczybyka w kosmosie. Mamy również ładną panią doktor. Tak samo ładną, jak nieporadną, gdy strzela sobie strzałką usypiającą w stopę. (Strzał w stopę - symbol). Jest golizna. Pani rozbiera się do dekontaminacji, a Predzio patrzy sobie na nią od tyłu. Potem się okazuje, że niezła z niej 'badass'. Wszystko się zgadza.

Żałuję, że podstawą pod pastisz jest kultowa postać kosmicznego łowcy, ale jak to mówią: papier przyjmie wszystko. Albo i "świętość nie istnieje". Nie mam nic przeciwko pastiszom. Umiejętność zaprezentowania dobrego pastiszu jest rzadką cechą w Hollywood.

Potem pojawiają się postaci walniętych wojaków. Jakby absurdu było jeszcze ciut za mało. A wśród nich gość z syndromem Tourette'a; fanatyk religijny; czarnoskóry, niedoszły samobójca oraz typ od dużych wybuchów. W obsadzie widzimy twarze ze znanych, "dużych" seriali (Gra o Tron, The Expanse i Opowieść Podręcznej).

Rubaszne dowcipy w autobusie o gracji  odpowiadającej potworowi doktora Frankenstaina - tak myślałem - musiały świadczyć o przemyślanej konwencji prześmiewczej. Scena w motelu, jak pani doktor się budzi, szurnięte wojaki obkładają ją darami, robią jej kawkę, a mój ulubiony świrnięty typ robi dla niej maskotkę jednorożca z folii aluminiowej mniej rozbroiła.

W tym miejscu już byłem przekonany, że to zmyślna komedia o świrach, dzieciach i dzielnych paniach doktorkach walczących z największym (po Obcym) skurczybyku w kosmosie.

Potem pojawiają się Predo-psy, ku*wa z "dredami" (!) podobnymi do samego łowcy. Oho! Przeginają. Potem pojawia się trzy-i-pół-metrowy Predator. To już o dwa Predo-psy i jednego Predo-giganta za dużo.

Tu już się waham! Czy oby na pewno pastisz, czy już zwyczajna kicha?

Predo-pies aportuje granat! Chyba jednak komedia - myślę.

Oglądam. Nawet czasem się śmieję...

Potem, po każdej następnej minucie filmu śmieję się już z filmu, a nie z żartów w filmie.

Nie ma już żartów. To nie pastisz. Jak dla mnie to po prostu kicha. O absurdalnym, monstrualnym, gargantuicznym rozmiarze.

Zrobili to samo, co z Obcym i Terminatorem. Sprowadzili kolejną ikonę s-f na dno.

Jak dla mnie mocne 2/10. Jeden punkt za Predatora (tego mniejszego). Drugi za jajcarską ekipę szurniętych wojaków.

Edytowane przez wimmer
  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

First Man ("Pierwszy człowiek")
 

 

Byłem wczoraj w kinie... i okazuje się, że film jest jednym z tych filmów, które wywołują emocje dzień po. I pewnie będę wspominał jeszcze przez kilka dni.
Bardzo dobry film. I bardzo polecam.
Pierwsze minuty zaskakują i pochłaniają całą uwagę widza, bo, o dziwo, są utrzymane w konwencji jakby dreszczowca. W akompaniamencie wibracji, trzasków, jęków metalu i przyśpieszonego oddechu, człowiek w ciasnej kabinie robi jakąś ekstremalnie niebezpieczną rzecz. I reżyser zadbał o to, żeby widz odbierał to napięcie i zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa.
Większość filmu jest utrzymana w tej konwencji, ale żałuję, że ona trochę potem słabnie.
Jedyny minus jest taki, że film miejscami bardzo się dłuży. Choć sceny życia Armstronga, powiedziałbym - takie zupełnie obyczajowe części filmu - są potrzebne i pokazują jego historię, to mocno kontrastują z tymi scenami niemal jak z thrillera i spowalniają film. Pod koniec seansu miałem uczucie, jakby film trwał ze cztery godziny.
Jednak może taki własnie był zamysł reżysera, żeby zrobić z napięcia sinusoidę.

To jednak nic w porównaniu do tego, że w końcu otrzymujemy film o bohaterze (nie tylko USA, ale i całego świata), ale bez miałkiego patosu!
Neil Armstrong oraz pozostali bohaterowie są przedstawieni jako normalni ludzie, to znaczy mający swoje charaktery, marzenia, uczestniczący w normalnym życiu rodzinnym, również mieszani w politykę, mający swoje wady, problemy... i przy tym parający się bardzo niebezpieczną robotą.
Ta konwencja bardzo mi się spodobała. Prócz wyraźnie pokazanego ciśnienia i "parcia" władz, żeby wyprzedzić w końcu Rosjan, prócz ukazanego niezadowolenia społeczeństwa, wypadków podczas misji i tragedii rodzin zmarłych astronautów, podstawowymi składnikami filmu, które ja odebrałem są:
-poczucie niebezpieczeństwa: błędy konstrukcyjne, błąd człowieka - to wszystko sprawia, że misje są prowadzone na krawędzi możliwej tragedii
-fart i niefart, intuicja - bez umiejętności astronautów i czasem farta byłoby tylko gorzej
-wątpliwość w ówczesną technologię - nie bez powodu pojawiają się w filmie zbliżenia na nity, śruby; zawory; połączenia; na średnio estetyczne, łatane obudowy; nawet pogiętą blachę lądownika. Ja odnoszę wrażenie, że misje na Księżyc prowadzone były na granicy fuksa "zadziała albo nie zadziała". Jak coś pójdzie nie tak, to ostatecznie liczymy na umiejętności bądź farta astronauty. Ponadto, nie ma żadnej opcji ratunkowej. Nie poszło? Sorry, giń w kosmosie. To właśnie to powodowało ten niepokojący klimat wszystkich scen misji kosmicznych.
-Neil Armstrong - koleje jego losu i nieszczęście, które go spotkało bezpośrednio musiało wpłynąć na to, że był tak dobry i skupiony na pracy. Odnoszę wrażenie, że szukał ucieczki w pracy, a także w pewnym sensie ucieczki aż na Księżyc...

Spoiler

(spoiler - osobista scena na Księżycu jednak nie do końca do mnie przemawia i nie jestem pewien, czy naprawdę była konieczna, żeby pokazać ją tak dosadnie)

-realizm w odbiorze otoczenia. To znaczy film, prawie jak dokumentalny, pokazywał świat wokół z punktu widzenia astronautów. Zamiast szerokich, pięknych kadrów, upstrzonego gwiazdami kosmosu itp. najczęściej dostajemy to, co astronauci widzieli przez iluminatory. Widok powierzchni Księżyca, owszem był pokazany w szerokich ujęciach, ale najważniejszy widok, a więc pierwsze spojrzenie na powierzchnie wyłaniającą się z mroku księżycowej nocy był pokazany z punktu widzenia astronautów. Równie piękny, jak i prawdziwy widok.

-zejście na powierzchnię Srebrnego Globu - ufff, na szczęście nadal bez patosu. Nie ma wbicia amerykańskiej flagi, salutowania i ckliwej muzyki. Jest profesjonalizm, meldunki o zejściu, o drabinie. Jest oczekiwanie na podporze lądownika przed tym najważniejszym pierwszym krokiem.

-No i sama powierzchni Księżyca... To chyba podobało mi się najbardziej. Z kinowego ekranu Księżyc wydawał mi się mały, czysty, tak jakby sterylny, pusty, samotny, szaro-biało-czarny, całkowicie obcy. Zarówno fascynujący jak i smutny. Niegościnny, dziwny i zimny.

Moim zdaniem - bardzo dobry film. 8/10. Podejrzewam, że po obejrzeniu jeszcze raz, a potem następnych kilka razy ocena może wzrosnąć. Raczej nie zmaleje.
 

  • Lubię 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też byłem wczoraj, zastanawiam się czy można ten film zakwalifikować do SciFi, gdyż był oparty na faktach i naprawdę dobrze zrobiony. Szczególnie ten widok Ziemi z atmosferą budził podziw. Ciekawe jak Buzz Aldrin odebrał swoją osobę :)

Edytowane przez mack_mnk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, mack_mnk napisał:

...

Ciekawe jak Buzz Aldrin odebrał swoją osobę :)

Też się nad tym zastanawiałem. Myślę, że konsultowali z nim jego kreację. W innych źródłach czytałem, że ma specyficzny (a przynajmniej wtedy miał) charakter. Był trochę cyniczny, mało delikatny i nazbyt bezpośredni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wimmer, ale dlaczego scena na Księżycu była niepotrzebna? Przecież to jedno z ciekawszych zdarzeń w czasie prawdziwej misji. Wszystkie zadania 2 astronautów były oskryptowane. To jest jedno, jedyne zdarzenie, gdzie Neil zrobić coś, co nie było w scenariuszu. Większość uważa, że on tam coś zostawił :)

http://screencrush.com/did-neil-armstrong-really-leave-his-daughters-bracelet-on-the-moon/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Adam_Jesion napisał:

Wimmer, ale dlaczego scena na Księżycu była niepotrzebna? Przecież to jedno z ciekawszych zdarzeń w czasie prawdziwej misji. Wszystkie zadania 2 astronautów były oskryptowane. To jest jedno, jedyne zdarzenie, gdzie Neil zrobić coś, co nie było w scenariuszu. Większość uważa, że on tam coś zostawił :)

http://screencrush.com/did-neil-armstrong-really-leave-his-daughters-bracelet-on-the-moon/

To interesujące. Myślałem, że to wydarzenie było dodane do scenariusza filmu i nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, wimmer napisał:

To interesujące. Myślałem, że to wydarzenie było dodane do scenariusza filmu i nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości.

A widzisz :) życie pisze najlepsze scenariusze.  

 

BTW Adamie zaspojlerowałeś jak cholera !!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Wimmer, dobre podsumowanie dobrego filmu. Od siebie dodam że zaskoczył mnie trochę, oczywiście pozytywnie. Najbardziej fakt, że nie twórcy nie ulegli pokusie wzbogacić kilka kluczowych momentów filmu "niezbędną" dawką patosu, jakże powszechną w innych tego typu produkcjach. Stad pewnie niezadowolenie samego Donalda, z faktu iż flaga US nie została odpowiednio wyeksponowana...

Film jako studium głównego bohatera przemawia do mnie. Dobrze ukazano N. Armstronga jako człowieka o skomplikowanej osobowości. Momentami poraża choćby jego brak umiejętności rozmowy z dziećmi - moment przed opuszczeniem domu. Chyba sporo w tej materii mieli do powiedzenia jego synowie. Młodszy Mark, przewinął się nawet w jednej ze scen. On chyba też w jednym z wywiadów określił ojca jako "workaholic".

Jeszcze słowo o muzyce... doskonale komponuje się z obrazem. Coby nie rozwodzić się zbytnio, powiem że choćby dla niej warto było kupić drugi raz bilet ;)

PS. pojawiła się biografia " Pierwszy człowiek. Historia Neila Armstronga" J. Hansena - czy ktoś już się z nią zapoznał?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.