Skocz do zawartości

Napotkane zwierzęta podczas obserwacji astronomicznych


tomchm

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

Wiedziony tytułem wątku nt. tego, co mówią przypadkowo napotkani przez nas ludzie podczas obserwacji astronomicznych (czy astronomii w ogóle) postanowiłem założyć wątek na temat tego, jakie zwierzęta napotkaliście tudzież jakie zwierzęta Was odwiedziły podczas prowadzenia obserwacji.

 

Moje doświadczenia są następujące:

1. Siedlce, podwórko rodziców - raz obok mnie bardzo blisko podszedł jeż, zaś ostatniej nocy na sąsiednim podwórku biły się dwa koty ze sobą - było głośno;

2. Bieszczady, Stuposiany, teren nadleśnictwa:

a) pierwsza noc - z tyłu posesji (za płotem) przyszedł jeleń. Usłyszałem coś za sobą, odwróciłem się w kierunku jelenia i usłyszałem ciężki tętent kopyt... Zakładam, że to był jeleń, ponieważ to było duże zwierzę, zaś o żyjących w Bieszczadach łosiach to nie słyszałem...

b) druga noc - na posesję (posesja nie ma zamykanej bramy) prawdopodobnie przyszedł ryś - była bardzo ciemna noc, zaświeciłem zwierzęciu latarką czołową prosto w oczy i uzyskałem silny odblask. Na pierwszy rzut oka pomyślałem, że to pies - ale przecież psy szczekają, to zwierzę nie szczekało. Potem myślę: lis!, ale rozmiarami było za duże. Kolejna myśl to wilk, ale przecież one chodzą stadami - tak więc metodą eliminacji doszedłem, że napotkałem rysia;

c) trzecia noc - na posesji z tyłu za mną nagle na ziemię spadło jakieś metalowe wiadro. Serce mi mało nie wyskoczyło ze strachu. Odwróciłem się w kierunku hałasu i zapaliłem latarkę czołową; w odległości ok. pięciu metrów ode mnie był... borsuk. Wydawał się zaskoczony światłem i stał sparaliżowany. Zgasiłem latarkę, on zaś czmychnął za zabudowania.

3. Bulwary Wiślane w Czerwińsku nad Wisłą: bóbr i lis. Lis to w ogóle nie bał się mnie nawet jak podszedłem do niego na odległość kilku metrów świecąc latarką - widać było, że jest przyzwyczajony do sztucznego światła. W mojej głowie zaś kołatała się myśl: nie ucieka, bo jest oswojony, czy raczej dlatego że jest chory na wściekliznę? W każdym bądź razie zgasiłem latarkę i wróciłem do obserwacji, sam lis zaś ominął mnie w odległości 5-6 metrów i poszedł w krzaki.

 

Te wszystkie sytuacje przydarzyły mi się wtedy, gdy byłem zupełnie sam i siedziałem bardzo cicho. Doszedłem do wniosku, że w takim terenie odludnym i leśnym po godzinie siedzenia po ciemku i po cichu to sporo tych zwierzaków można zobaczyć...

 

A jakie są wasze doświadczenia? 

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Pewnego razu wybrałem się z kolegą na obserwacje przez lornetkę poza miasto do miejsca gdzie jest najciemniej w okolicy. Zatrzymaliśmy się na drodze asfaltowej,a dookoła nas były pola ze zbożem i lasy. Wysiadamy. Biorę statyw, lornetkę i rozstawiam sprzęt. Było nieswojo bo ciemno jak w pewnej części ciała gdzie już promienie słoneczne nie dochodzą, ale dzielnie nastawieni na obserwacje staliśmy wpatrzeni w pięknie rozgwieżdżone niebo. Nagle usłyszeliśmy tak dziwny i przerażający ryk niczym diabła prosto z piekieł, że w sekundach byliśmy w aucie z powrotem. W momencie jak pakowałem na prędce sprzęt to rykło to coś będąc jeszcze bliżej może ok 15m... Myślałem, że mnie to pożre razem z autem.
2. Jak rozstawiam sprzęt pod domem to często przechadzają się koty, które zazwyczaj idą gdzieś bokiem i się nie zbliżają. Mam nadzieję, że żadnemu nie przyjdzie do głowy połaskotać moich odkrytych nóg futerkiem bo chyba bym podskoczył z drugą prędkością kosmiczną i nie wiadomo gdzie bym się znalazł :icon_eek:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dwa "doświadczenia" z podwórka.

1. Jakieś 2-3 lata temu. Siedzę sobie spokojnie przy teleskopie. A tu nagle łup ! w głowę. Wleciał we mnie nietoperz :D Ogólnie u mnie od kilku lat jest para nietoperzy, widzę je i słyszę ale taki numer pierwszy raz zrobiły.

2. Ostatnio. Przy 14" obserwuje na stojąco. Szukam obiektu w zienicie. Ziewam a tu nagle coś mi wleciało do ust. Wyjmuje, patrzę - ćma :D

 

Takie historie.

 

Na kilku wyjazdach jeszcze mnie nic nie spotkało.

Edytowane przez astrokarol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Bory Stobrawskie: stado dzików tuż za płotem działki :) przez 2 noce z rzędu, gronostaj, nietoperze;

2. prawie centrum Krakowa: stado (one tworzą stada?) jeży- takie ciekawskie, że musiałem nogi podnosić i uważać, żeby ich nie podeptać :)

3. działka w północnej Małopolsce: jelenie i myśliwi strzelający 200-300 m ode mnie.

 

To jest jeden z powodów dla których uważam, że astrofoto jest super- obcowanie z naturą w nocy- inny świat...

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Sowy latające wokół Ciebie podczas obserwacji - na początku ich pohukiwanie, szczególnie puszczyków może napełnić pampersa, ale z czasem się człowiek przyzwyczaja ;)

 

2) Coś sapie i trzeszczy w krzakach, słychać jak się przemieszcza... Świecisz latarką, a tam radośnie tupie jeż... Co z tego, że włos się jeżył na głowie :D

 

Kolejne nie będzie spotkaniem ze zwierzętami, ale równie przerażające... 

3) Cisza, spokój, a nagle nieopodal Ciebie z góry świeci słup światła. Chowam się do samochodu, co to kurde ma być. Biorę lornetkę, nic nie widać. 

Nagle na masce samochodu odbija mi się słup światła, gacie pełne, cholera kosmici po mnie przylecieli :D światło zgasło, wyglądam lornetką i wtedy widzę - dwie zielone i dwie czerwone diody - dron, najprawdopodobniej straży granicznej. Ale tę noc zapamiętam na długo :D

  • Lubię 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tomchm napisał:

b) druga noc - na posesję (posesja nie ma zamykanej bramy) prawdopodobnie przyszedł ryś - była bardzo ciemna noc, zaświeciłem zwierzęciu latarką czołową prosto w oczy i uzyskałem silny odblask. Na pierwszy rzut oka pomyślałem, że to pies - ale przecież psy szczekają, to zwierzę nie szczekało. Potem myślę: lis!, ale rozmiarami było za duże. Kolejna myśl to wilk, ale przecież one chodzą stadami - tak więc metodą eliminacji doszedłem, że napotkałem rysia;

 

Jeśli widziałeś tylko odblask, to śmiało mógł to być pies (nie, nie wszystkie psy szczekają), albo np. sarna. Rysia naprawdę ciężko spotkać, nawet w Bieszczadach. A wilki bardzo często chodzą samotnie. 

 

 

A jeśli chodzi o zwięrzęta spotkane podczas obserwacji nieba, to ciężko byłoby chyba wszystkie wymienić, z tych które najlepiej zapamiętałem to:

- sowy (puszczyk, puszczyk uralski, uszatka i nawołująca z daleka włochatka)

- lis, który przez kilkanaście minut chodził mi między nogami jak kot

- koń, który zdejmował mi czapkę z głowy, przewracał walizkę z akcesoriami i zasłaniał zadem kometę

- jeże, które miały swoją codzienną trasę akurat tam, gdzie rozstawiałem teleskop 

- kuropatwy, które przyglądały mi się podczas mroźnego zmierzchu, kiedy oglądałem kometę na tle zorzy wieczornej

- ropucha szara, która idąc po żwirowej drodze trącała kamienie w taki sposób jakby ktoś się skradał

- "psykające" nad głową słonki przy rozjaśniającym się niebie po całonocnej obserwacji

- wrześniowe jelenie podczas rykowiska

- czerwcowe derkacze, słowiki, świerszczaki i strumieniówki

- wyjące wilki na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczadów

  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Na lotnisku koło miejscowości Stanisławów miałem spotkanie z sarną i rogaczem, sarna przebiegła obok mnie jakieś 10 metrów, ale samiec już nie. Zatrzymał się przed moim autem i zaczął biegać w lewo i prawo wydając z siebie dziwne odgłosy. Wszedłem do samochodu, poczekałem aż się wykrzyczy i pójdzie w swoją stronę. Prawdopodobnie zakłóciłem mu randkę więc się nie dziwię że był zły ;)

2. Pod przysiółkiem Figlów za każdym razem w promieniu kilkunastu metrów okrąża mnie lis i szczeka co jakiś czas. Na początku świeciłem w jego stronę latarką, ale już się przyzwyczaiłem i przestałem. Taki nasz rytuał o północy.

3. Wczesną wiosną obserwowałem księżyc przez lornetkę i na tle jego tarczy przelatywała chmara nietoperzy, widok był niesamowity.

4. Żyjątka których się brzydzę, czyli kleszcze. Czasami po obserwacjach łazi po mnie kilka na raz.

5. No i dziki, ale w Wałbrzychu chodzą sobie w centrum miasta, środkiem ulicy więc nie robią wielkiego wrażenia, byle tylko nie wchodzić im w drogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Piotrek Guzik napisał:

Jeśli widziałeś tylko odblask, to śmiało mógł to być pies (nie, nie wszystkie psy szczekają), albo np. sarna. Rysia naprawdę ciężko spotkać, nawet w Bieszczadach. A wilki bardzo często chodzą samotnie. 

 

Odblask oczu był taki typowo... koci - źrenice bardzo mocno były zwężone. Poprzedniej nocy z tyłu posesji był jeleń, więc może ryś wyczuł go i szedł za nim. Na mój gust napotkane przeze mnie zwierzę to był ryś, aczkolwiek 100% pewności nie mam. Jak rozmawiałem na ten temat z gospodynią agrogospodarstwa, w którym nocowałem, to też ciężko było jej  uwierzyć, że to był ryś. Aczkolwiek opowiedziała mi inną historię.

W latach 90-tych w Bieszczadach był niedźwiedź - samiec - który na starość oślepł. Nadano mu imię Madura. I ze względu na ślepotę ów niedźwiedź raz zawędrował w stronę Stuposian i kierowany węchem ruszył w kierunku jednego z śmietników na najbliższej posesji forsując ogrodzenie. Ludzie go przepłoszyli za pierwszym razem, ale potem przychodził ponownie niezależnie od pory doby. Tak więc sytuacja przerodziła się w stosunkowo niewesołą. Nie wiem, w jaki sposób niedźwiedź ten zakończył swój żywot - czy go odstrzelono, czy zdechł ze starości. W każdym bądź razie ponownie tego typu sytuacja w Bieszczadach nie powtórzyła się więcej, zaś władze Bieszczadzkiego Parku Narodowego dbają o to, aby dzikie zwierzęta trzymały się jak najdalej od ludzi.

 

A teraz wyobraźcie sobie, że podczas obserwacji przychodzi/podchodzi do Was niedźwiedź brunatny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lisy - są bardzo ciekawskie i towarzyskie -często podchodzą bardzo blisko. Ciężko odstraszyć.

Wilki - raz widziałem z daleka. Oświetliłem je światłami samochodu. Stały chwilę i paczały. Szły śladami dzików.

Konie - potrafią przeprowadzić demolkę. Znajomemu stadko koni obgryzło z lakieru pozostawiony przy lesie samochód. Nawet klamki i lusterka zjadły. Samochód na szrot.

Łosie- chyba najniebezpieczniejsze zwierzęta. Potrafią zaatakować (szczególnie samce), poranić, zniszczyć sprzęt.

Kuny, jeże itepe - w nocy hałasują ale raczej nieszkodliwe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, razor8246 napisał:

Spotkania ze zwierzętami dodatkowo urozmaicają nocne obserwacje i dodają im smaczku. W miejscówce gdzie jeżdżę, praktycznie każdej nocy odwiedza mnie jakiś zwierzak. Często potrafią nieźle wystraszyć, szeleszcząc nagle gdzieś za plecami. Przeważnie jednak z daleka informują o swojej obecności ;) Są to głownie lisy, sarny i zające. Raz miałem wyjątkowo bliskie potkanie z pewnym lisem.. Byłem akurat na towarzyskim wyjeździe w Zakopanem ale z racji, że był to drugi tydzień sierpnia nie mogłem odpuścić sobie okazji do nocnych obserwacji Perseid na tle Tatr. Rudy koleżka był tak towarzyski, że bez krępowania poczęstował się moim piwem...  Z grzeczności pozwoliłem mu dopić do końca ;)

 

Ciekawe, czy taka porcja wystarczyła mu do tego, aby nawalić się...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co noc na podwórku mam całą rodzinę jeży, zostawiam im pełną michę wody bo susza u nas okropna... niestety mój chart za nimi nie przepada, każdego obszczeka aż się włos jeży. Ze spotkań na obserwach z grubym zwierzem to sobie tylko raz przypominam jakieś hałasy w lesie nieopodal, jakby jakiś słoń się przedzierał :) Ze zwierzętami to mam większy kontakt bliżej zachodu słońca niż w nocy kiedy często jadę z psami rowerem w pola żeby je wybiegać, wtedy to muszę ich pilnować bo każda sarna to jak rzucona rękawica do pościgu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Winter napisał:

Nagle usłyszeliśmy tak dziwny i przerażający ryk niczym diabła prosto z piekieł, że w sekundach byliśmy w aucie z powrotem. W momencie jak pakowałem na prędce sprzęt to rykło to coś będąc jeszcze bliżej może ok 15m... Myślałem, że mnie to pożre razem z autem.

Ten ryk to mogły być sarny. Wracałem kiedyś samotnie z lasu o zmierzchu, gdy nagle usłyszałem dziwny ryk. Włosy mi się zjeżyły, przystanąłem i nasłuchiwałem. Trudno było wyczuć, z której strony jest źródło dźwięku, bo droga prowadziła dnem mocno wciętej V-kształtnej dolinki o stromych ścianach, więc echo też dodawało swój efekt. Porykiwania zmieniły sie w przeciągłe jęki, ale ciarki na grzbiecie wywołała dopiero zmiana tych odgłosów w coś w rodzaju przedłużonego zawodzenia małego dziecka. Autentycznie poczułem lęk i oczami wyobraźni zobaczyłem sceny z "Blair Witch Project" (moja wędrówka miała miejsce w 2002 r. - pamiętam jak dziś, bo pisałem wtedy pracę dyplomową i wracałem do domu z wycieczki, która miała dać mi oddech po całym dniu siedzenia przed komputerem). Zacząłem świecić latarką po krzakach i wreszcie zlokalizowałem stwora - to był kozioł (samiec sarny) stojący w odległości może 10 metrów ode mnie, nieco powyżej. Ryknął jeszcze kilka razy, po czym przebiegł przede mną w kilku skokach znikając na przeciwległym stoku. A za nim reszta stada, kilka sztuk robiących taki hałas, jakby była ich tam przynajmniej setka. Trochę metrów przeszedłem, zanim włosy z powrotem ułożyły się na mnie jak trzeba :)

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni wypad w nowe "ciemne miejsce".

Taki wyciety duży kwadrat otoczony lasami a na obrzeżach i przez środek lokalne drogi i wzdłuż tych bocznych porozsiewane domostwa tworzace małe lokalne wsie.

Rozłozyliśmy się na polu obok drogi przecinającej tą dużą wyciętą przestrzeń.

Już pod koniec obserwacji (tak koło 3:00) przez pole szli w Naszą stronę lokalni rolnicy z czołówkami i latarkami - 3 ciekawych i wkurzonych osobników (no bo trzeba było w nocy w weekend wstać). Na szczęście zatrzymali się po drugiej stronie drogi tak w półcieniu, popatrzeli, stwierdzili że nikt im pola nie obrabia (było juz skoszone) i poszli spać.

No ale przez chwilę napięcie było.....

Edytowane przez wampum
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tomchm napisał:

Ciekawe, czy taka porcja wystarczyła mu do tego, aby nawalić się...

Czy wystarczyło mu się nawalić to nie wiem, ale skubaniec nie chciał sobie pójść przez dłuższą chwilę. Zastanawiałem się czy aby nie jest wściekły, bo to chyba nienormalne zachowanie dla dzikiego zwierzęcia. Aczkolwiek, teraz dziki po Warszawie biegają to i może lisy się już oswoiły z człowiekiem.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio w okolicy podwrocławskiej górki, jakiej 40 cm od mojej głowy przeleciało coś dużego, zupełnie bezdźwięcznie, kształtem przypominało lot sowy.

Ciśnienie podskoczyło bo nic nie słyszałem, nawet najmniejszego szelestu. Zastanawiam się ile razy "to" przelatywało koło mnie wcześniej  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, tomchm napisał:

A teraz wyobraźcie sobie, że podczas obserwacji przychodzi/podchodzi do Was niedźwiedź brunatny...

Znajomy z Rumunii opowiadał raz, że u nich w górach bardzo łatwo o takie spotkanie. Nasze misie raczej unikają ludzi, natomiast tam jest sporo osobników, które zorientowały się, że w pobliżu ludzi zawsze można znaleźć coś do przekąszenia. Te "oswojone" są najgorsze, ponieważ hałas czy nawet ogień nie robią na nich wrażenia. Znajomy miał zresztą już dwa razy takie odwiedziny. Raz misiek wlazł w sam środek obozowiska, wszyscy uciekli a on został w śpiworze i udawał, że go tam nie ma. Miś go tylko obwąchał, wsadził mu nos do ucha, potem ogołocił obóz i sobie poszedł. Nie wyobrażam sobie co bym zrobił w takiej sytuacji. Z drugiej strony ucieczka to najgorsza reakcja, misiowi włącza się wtedy track and kill mode i nie ma szans, że przed nim uciekniesz.

 

Z własnych doświadczeń: wczesną wiosną mieliśmy z kolegą PiotrTheUniverse ciekawy - pod kątem tematu wątku - wypad na miejscówkę w okolicach Tarczyna pod Warszawą. Najpierw spotkaliśmy łosia. Bydle wielkie jak stodoła, truchtał sobie jak gdyby nigdy nic przydrożnym rowem. Na szczęście wzdłuż szosy a nie w poprzek. Zauważyłem go dosłownie w ostatnim momencie. Dojeżdżamy na miejsce, rozstawiamy sprzęt, padają pierwsze obiekty. Nagle z pobliskiego lasku zaczynają dobiegać jakieś hałasy. Trzask łamanych gałęzi, z czasem co raz częstszy i co raz bliżej nas. W pewnym momencie rozlega się głośne "Kwiiiik! Kwiiiik!". No i wszystko jasne. Nie wiem co te dziki tam robiły, ale robiły to głośno. Gdy zaczęliśmy klaskać w dłonie i świecić po lasku ucichło. Potem jeszcze, w tym samym lasku, darły się koty. Wracając podsumowaliśmy, że był to raczej wypad zoologiczny a nie astronomiczny.

 

Z kolei z takich mniej stresujących spotkań zapadły mi w pamięć zeszłoroczne obserwacje pod Białymstokiem. Byłem sam, była bodajże końcówka lipca, więc niebo na północy dość jasne. Sprzęt rozstawiłem na skraju bardzo rozległej polany. Podczas obserwacji kilka razy słyszałem krzyk żurawia, aż echo szło. W pewnym momencie usłyszałem łopot skrzydeł i na tle tego jasnego, północnego nieba zobaczyłem sylwetki dwóch ptaków. Przeleciały może kilkadziesiąt metrów ode mnie. Przepiękny widok.

 

Wątek humorystyczny. Wiosną tego roku mieliśmy z kolegą PiotrTheUniverse ciekawą serię. Trzy czy cztery obserwacje pod rząd wjeżdżając na miejscówkę - a były to różne miejsca - spotykaliśmy zające. Za którymś razem pojeździliśmy chwilę po polu zanim znaleźliśmy optymalne miejsce. W pewnym momencie natknęliśmy się na stadko zajęcy. Zwierzaki jak tylko nas zobaczyły zaczęły uciekać. Problem w tym, że uciekały zgodnie z naszym kierunkiem jazdy. Dopiero po dłuższej chwili zorientowały się, że jednak trzeba skręcić :D

Edytowane przez Astrobonq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Astrobonq napisał:

Znajomy z Rumunii opowiadał raz, że u nich w górach bardzo łatwo o takie spotkanie. 

Potwierdzam. Kilka lat temu spędzałam wakacje w Bukowinie, w malowniczej wiosce. Któreś nocy miejscowi zorganizowali ognisko, była śliwowica i takie tam :emotion-5: już po imprezie, kiedy wszyscy rozeszli się do swoich domów ja zostałam z jednym znajomym a wtedy przyszedł do nas ryś. To na pewno był ryś bo miał pędzelki na uszach. Zbliżył się dosyć blisko, prawdopodobnie zwabiły go zapachy po ognisku. Niesamowite przeżycie, podejrzewam że już nigdy więcej nie będzie mi dane zobaczyć rysia na żywo z tak bliskiej odległości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Tak tak :)

Dawno nic nie dodawałem na forum więc pomyślałem że taki temat będzie dość ciekawy. Śledzę forum od ponad roku  i czytam o tym że niektórzy wyjeżdżają gdzieś za miasto, pewnie na jakieś wsie, może ktoś bliżej lasu a ktoś na polu. Pytanie brzmi czy mieliście kiedyś sytuację że podczas obserwacji mieliście bliskie spotkania trzeciego stopnia z jakimiś zwierzętami? A jeśli już to jak sobie radzicie? - nie chodzi mi o rzucanie czy zabijanie ich oczywiście.

 

Edytowane przez Bezel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.