Tak, jak wyjaśnił cygnus, rektascensja jest współrzędną stosowaną na mapach nieba i nie można jej odczytać wprost z podziałki na teleskopie. Twój teleskop cały czas przesuwa się razem z Ziemią i z tego ruchomego punktu usiłujesz namierzać gwiazdy. To trochę tak, jakbyś chciał wiedzieć, w którą stronę spojrzeć, aby zobaczyć Słońce. Zależy o której godzinie - rano na wschód, a wieczorem na zachód. Podobnie w przypadku gwiazd, nie da się powiedzieć gdzie patrzyć, jeśli nie powie się kiedy. Współrzędne na mapie są stałe, tylko my względem tej mapy się poruszamy!
W przypadku gwiazd mamy do czynienia z przynajmniej dwoma ruchami: Ziemi wokół własnej osi i Ziemi wokół Słońca, oraz z położeniem teleskopu na powierzchni Ziemi (współrzędne geograficzne). Gdy my mamy jakąś gwiazdę nad głową, na Hawajach mają ją pod stopami. Po to właśnie jest lokalny czas gwiazdowy określający położenie Twojego punktu pomiarowego względem gwiazd (w odróżnieniu od czasu słonecznego określającego je względem Słońca). To dlatego rektascensję podaje się w jednostkach czasu, a nie w normalnych stopniach - łatwiej liczyć.
Nie bardzo wyobrażam sobie, jak miałaby działać skala "rektascensji" (a nie kąta godzinnego). Może, gdyby był to jakiś skomputeryzowany teleskop, znający swoje położenie, czas gwiazdowy i wyświetlający od razu wynik obliczeń..? Raczej nie da się tego zrobić w przypadku prostej, mechanicznej skali. A w Twoim teleskopie nazwano ją rektascensją pewnie dla uproszczenia, aby nie robić całego tego wykładu.
Pozdrawiam
Paweł Rajewski