Skocz do zawartości

apollo11

Społeczność Astropolis
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez apollo11

  1. Dalszy, króciutki fragment historyjki:

     

    Po wstępnych oględzinach statku Azon'ra był pewien, że nie ma tu do czynienia ze zwykłym kosmicznym śmieciem. Po kilku dniach doszedł do nieprawdopodobnego wniosku: - To musi być ślad jakiejś inteligencji, a raczej pół-inteligencji, bo kto inteligentny zostawiłby bez opieki swój pojazd na innej planecie. Podniecony nowym odkryciem Azon postanowił skontaktować się ze swym starszym przodkiem - przenikliwym Bat'onem La Kajzerka z krańców ostatniego południowego pasa planety.

     

    Tu należy podać krótką wzmiankę: kim jest Bat'on?

    Bat'on jest jednym z najstarszych (a może i najstarszym) Jowiszan, którego każdy szanuje, każdy się boi i każdy oddaje mu część swoich zasobów. Takie są prawa na Jowiszu. Im jest się starszym, tym więcej czerpie się z życia. Fakt, że Bat'on miał już około trzech miliardów lat, nie świadczył bynajmniej o jego starczej niedołężności. Wręcz przeciwnie - na Jowiszu z wiekiem przybierało się na sile ciała jak i umysłu. Bat wykorzystywał swą pozycję w świecie i umiejętnie korzystał z dobrodziejstw mu przysługujących. Miał wspaniałą rezydencję zawieszoną w najlepszej jakości amoniakowych chmurach. Klimat mu odpowiadał. Nie cierpiał za to okolic Wielkiego Ciemnego Jaja w okolicach równika. Wybierał się tam tylko wtedy gdy musiał, a sprawa była nad wyraz poważna. Jego niechęć do tego rejonu wiązała się z pewną historyjką, kiedy to w okresie swej młodości (miał wtedy zaledwie kilka milionów lat!) udał się na imieniny swej niezbyt lubianej ciotki. Prędkość z jaką wiruje Wielkie Jajo jest zmienna i nie wpływa to dobrze na organizmy poczęte w spokojniejszych, podbiegunowych regionach. Na skutek tej wizyty Bat'onowi poplątały się macki i niektórych nie potrafił rozplątać aż do dziś, a wiadomo - im więcej macek tym lepiej. Nigdy ciotce nie wybaczy tego zaproszenia!

    • Lubię 3
  2. Wciągnęły mnie te Wasze opowiadanka i postanowiłam niezwłocznie skrobnąć ciąg dalszy. Niestety w przeciwieństwie do moich jakiś tam zdolności w rysowaniu, mój talent pisarski podlega dyskusji, więc proszę o wyrozumiałość :D

    Ja także skierowałam historyjkę o Jonnym i reszcie na inne tory. Może nawet nie inne - co wcześniejsze :)

     

     

    Zaraz po przebudzeniu z narkozy Ruudem targnęło dziwne uczucie - jakby poczucie wielkiej straty - tyle, że nie wiadomo jakiej. Nawet przenikający ból jego połamanych kości nie był w stanie przezwyciężyc tego uczucia. Powiadają, że ludzie będący na granicy życia i śmierci widzą rzeczy niedostrzegalne dla przeciętnego zjadacza chleba i w tym przypadku była to szczera prawda. W końcu w tych trudnych dla ludzkości czasach tylko co trzeci obywatel budził się z narkozy. Przyjście pielęgniarki wyrwało Ruuda z zadumy. Urocza młoda kobieta przyniosła pacjentowi śniadanie - marsjańskie ostrygi piaskowe w sosie a'la zeszłoroczny śnieg plus szklankę "drogi mlecznej" na popitkę. Ruudowi bardzo przyjemnie się jadło, zwłaszcza gdy pielęgniareczka nachylała się nad nim by poprawić aparaturę sterczącą przy łóżku. Dopiero gdy marsjańska ostryga utknęła mu w gardle zdał sobie sprawę, że jego wcześniejsze przeczucia nie były bezpodstawne...

     

    Azon'ra przeskanował swoim czułym umysłem niespodziewanego intruza. Czymkolwiek był, wzbudzał w nim poczucie beznadziei. Smród, który panował wewnątrz pojazdu (nazwał go w myślach "meduzą" - gdzieś zasłyszał to słowo) był mu nieznany. Z wielkim wysiłkiem opanował uczucie wstrętu i postanowił bliżej przyjrzeć się tej...temu..no..meduzie. "Meduza" nie grzeszyła elegancją. Bałagan jaki pozostawił po sobie Jonny (który on sam zwał mylnie nieładem artystycznym) przywodził na myśl najgorsze rzeczy. W końcu kto mógł się spodziewać, że kiedyś zostanie poddany ocenie wyrafinowanego gustu pewnego szacownego Jowiszanina.

    Gość "meduzy" sporządzał oględziny najdokładniej jak potrafił. W myślach obliczył, że cała analiza zajmie mu jakieś sto tysięcy lat (jeżeli dopisze mu szczęście) Postanowił się nie ociągać i wziął w jedną ze swych licznych macek pierwszy napotkany przedmiot. Była to zagubiona skarpetka Jonna (dość dawno zagubiona). Azon'ra niestety nie potrafił poprawnie sklasyfikować przedmiotu (gdyby potrafił nie wziąłby tak ochoczo tego w mackę) Zapachem przypominało mu to pewien przysmak kuchni nowojowiszańskiej "świeży powiew". Jednak sam Azon nigdy za nią nie przepadał - był tradycjonalistą i brzydził się wszelkich nowinek...

    • Lubię 4
  3. Ach...jak ja Wam zazdroszczę tych balkonów, tego nieba, nawet teleskopów, bo na swój pierwszy czekam już dwa miesiące :szczerbaty: Ja w ogóle nie posiadam balkonu, a widok z moich okien jest widokiem....na inne okna :D Jestem po prostu otoczona i to w centrum Katowic, nawet na dach nie da się wejść bo jest spadzisty :D Pozostają jedynie wypady za miasto, ale to mnie nie zniechęca, no chyba przerzucę się na obserwowanie sąsiadów :szczerbaty:

     

    ps. Wimmer Ty powinieneś wydać taki mini-poradnik w formie książeczkowej, zebrać wszystko co napisałeś do kupy, włączajac w to porady o szkicowaniu. Chorelnie łatwo przychodzi Ci to pisanie więc nie powinno się to zmarnować!

  4. No proszę proszę. Jesteś normalnie kopalnią pomysłów, idziesz jak burza, tak trzymać. Bardziej podoba mi się kobitka podłączona do sieci :D , taki fajny surowy czarno-biały klimacik, coś mi tylko nie pasi z jej piersiami, ale to małe piwo w stosunku do całości. Jestem ciekawa czy robisz najpierw jakiś szkic wstepny, ogólny zarys czy jedziesz z tym tak "na żywca" ?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.