Skocz do zawartości

Oria

Społeczność Astropolis
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Oria

  1. Też jeszcze dość niedawno tak mówiłam... Ale... To podstawowy bład w mysleniu o Bogu. Bóg, jesli jest, nie jest mechanizmem, który zlicza sumę dobrych i złych uczynków, a w każdym razie nie tylko to jest dla Niego ważne. Dlaczego? Czy ktokolwiek z Was tu wypowiadających się o tym, ze Boga nie obchodzi czy wierzymy w niego czy nie, czy ktokolwiek pomyslał o Nim jako o żywej Istocie świadomej? czy ktokolwiek pomyśłał o Nim, ze oprócz mysli może mieć też uczucia? Raczej nie... Czy przyszło Wam kiedykolwiek do głowy, że Bóg moze odczuwać.... samotność? Tak, samotność i tęsknotę. I że istoty, które potrafia Go dostrzec i Go kochaja wypełniają te pustkę? Bo nawiazuja z Nim dialog, bo w rozsypanych puzzlach dostrzegaja Jego obraz i dlatego Jemu wydaja sie lepsi, madrzejsi, bystrzejsi od innych. W Jego umysle wygląda to tak: stworzył nas, bysmy dązyli do doskonałosci, a na samym końcu tej doskonałosci jest On, esencja bytu. Istota, od której wszystko się zaczęło i na której wszystko się kończy, w której zamyka się cały Wszechswiat. I Ty twierdzisz, ze Jego nie powinno obchodzic, czy dostrzegamy tę doskonałość... Pomysl o tym w kontekście tego, co mówi Biblia, że Bóg stworzył ludzi na swoje podobieństwo... Czy niewierzący nie maja szans...? Nigdzie chyba Biblia tego nie mówi. Jest podobno jeszcze czyściec, miejsce dumania.... Ja poza tym bym tak to widziała: jesli człowiek nie wierzy to nie jest mozliwe, by trafił do Boga z przyczyn "technicznych".... Kiedyś przysnił mi sie taki sen, po smierci pewnej bliskiej osoby z rodziny, która była bardziej chyba niewierząca niż wierząca, cięzko powiedzieć, jak wielu z nas, agnostyk: Szarość, ogromna pustka, brak jakichkolwiek istot, cisza. I tylko ona jedna. Udało jej się znaleźć jakies przejscie, "przebicie" do naszego świata i mówi do mnie: "tam nic nie ma... Nie ma Boga, nie ma nikogo, jestem tylko ja, jestem całkiem sama...." Była przestraszona. Nie wiedziała ile tam bedzie czasu... może całe tysiąclecia... miliony lat samotnosci... Ja też nie umiałam jej powiedzieć nic sensownego, tez się przestraszyłam w tym snie. A kiedy się obudziłam, przyszło mi do głowy, ze moze tak wyglada biblijny czyściec. Czas na dumanie i zgłebianie tego, gdzie jestesmy i kim jesteśmy. Nic człowieka nie rozprasza..... )) Nieźle co? Brrrr. Jednakze nie musi to być złosciwość Boga. Moze po prostu sami musimy do niego trafic. Nie jestem znawca Pisam, ale o tym zdaje się też pisze Biblia. pozdrawiam Oria- agnostyk.
  2. Obiecałam, że napisze więc piszę. Pytanie o Boga jest dla mnie bardzo istotne, nie odrzucam Jego istnienia jak ateiści, choc nie jestem wierząca. Zdecydowanie interesuje mnie Nauka. Paradoksalnie jednak to Nauka moze zaprowadzic nas na trop Boga, choc ortodoksi twierdzą, że Bóg to byt transcendentny, a wiec niepoznawalny. Ja tak nie uważam. Jesli jest to predzej czy póżniej dowiemy się tego bez przekraczania granicy życia, ponieważ wg jest także immanentny. Na pewno nie uchwycimy Go my, ale za czas jakis. Na razie nie mozna udowodnic istnienia Boga tak jak nie mozna go obalić, a wielu próbuje to czynić w zupełnie prosty, żeby nie powiedziec prostacki sposób, np. konkludując że skoro by istniał to pokazałbny się nam. Nic bardziej błednego! Gdybym ja była Bogiem postapiłabym dokładnie jak On! Ale oto treść moich rozmyślań o naturze Boga, jeśli jest (bo przecież jak ktos tu słusznie powiedział nie musi istnieć): Moje rozmyślania zaprowadziły mnie do konkluzji, że jesli jest Bóg to stworzył materie niejako z nudów, z ciekawosci, sam będąc energia (na razie to zostawię bez rozwiniecia, bo post byłny za długi) stworzył życie, bo mógł to To zrobił. Moje rozmyslania zaprowadziły mnie do punktu, który mogę nazwać „widzeniem” tak jasno ukazała się ta wizja moim oczom i tak dziwnie się wtedy czułam... jakbym wniknęła w pewien tunel i stała się na chwilę.... Ale za chwilę o tym. Zobaczyłam zupełnie nagle, że jestem matrycą. Ja i wszyscy ludzie. Matrycą, na której On zyje... Ale po koleji: Bóg był kiedys czysta energia (na poczatku był chaos), ale ponieważ znudziło mu sie to w koncu, wymyslił materie (a potem było słowo) - najgenialniejszy naukowiec wszechczasów, bo z niczego wymyslił cos; my nie potrafimy miec aż tak oderwanego od rzeczywistosci myslenia, jestesmy dość odtwórczy - a co pomyslał to zrobił (a słowo ciałem sie stało). I tu stajemy na rozstajach dróg między religią chrześcijańska i buddyjska. Jedna twierdzi, że Bóg jest wszędzie i że jest w każdym z nas (ale nie za bardzo wyjaśnia w jaki sposób, zwykle posługuje się do tego aniołami i tajemniczym duchem swietym), druga twierdzi, ze zycie jest we wszystkim, nawet w rzeczach "niezywych". I obie maja racje. Najpierw stworzył atomy, materię nieozywiona... przepraszam, źle. On jej nie stworzył, on się nią stał . Bo postanowił zyc, a nie tylko istniec. Najpierw stał się materia nieozywiona, ale to nie wydawało mu sie pełne, nastepnie stał się bakterią itd. Pełen proces ewolucji. Jakby wstępował na coraz to nowe obszary doznań, nie tracąc jednak własnej tożsamosci. To tak jak my ludzie rodzimy sie, przechodzimy przez rózne etapy zycia, zmieniamy sie, ale każdy z nas jest i ten sam co był i jednak inny, w każdym razie potrafimy złapać ciagłość, mamy wciąz tę samą tożsamość. Tak samo On tylko w innej skali, na innej niewyobrażalnej wrecz płaszczyxnie: jest każdym, i kamieniem i atomem i poszczególnymi istotami ludzkimi, a jednak utrzymuje ponadwymiarową nad tym wszystkim tożsamość. Jakby tu znaleźć porównanie: do wielkiego mózgu, w którym każda mysl to rzecz, roślina, zwierzę, istota ludzka w koncu. W tym kontekscie przestaje mieć abstrakcyjny wymiar idea Trójcy Świętej. Ojciec to ponadwymiarowa (dla nas) tożsamość Boga, Syn to materia w tym także my (pewna odrębność z całosci), a Duch Świety to ta częśc jego swiadomosci, która jest w nas i komunikuje się z nami. Ni mniej ni wiecej jestesmy jak neurony w Jego mózgu. Co jednak nie znaczy, ze jestesmy całkowicie zdeterminowani. Mało tego: tę koncepcję Boga charakteryzuje niezwykła zgodność z Biblią, a także ze współczesnymi teoriami kosmogonicznymi. Przykłady mogę mnożyc do woli. Wykazuje też spójność z naszymi własnymi odczuciami, jak np. te powyzej... (to o czym pisał Zbig). Po prostu wszystko układa sie w spójna całość. Dość smutna mimo wszystko to wizja. Nie mogłam sie otrzasnać przez pare dni. Z drugiej strony, rozważałam dalej: jesli byłoby inaczej (przy załozeniu, że Bóg istnieje) i bylibysmy czyms co istnieje poza Nim tylko stworzone przez Niego to bylibysmy czymś całkowicie odrebnym, pozbawionym boskosci, czyms co jest poza nim i nigdy nie mogłoby stac sie jego częścia (w świętych księgach mówi się o powrocie do Boga, do źródła miłości). Konkluzja jest taka: albo jestesmy nim (troche dziwne uczucie) i wrócimy do niego (i własciwie nic nam po tym, choć z drugiej strony to myslenie czysto ludzkie, bo jak to nic? bedziemy bogiem, ja przez chwile nim byłam i było to fascynujące odczucie), albo jestesmy poza nim i mozemy zapomnieć o życiu wiecznym. Nie wiadomo co lepsze/gorsze. Albo nie ma Boga. W każdym razie jestem obecnie pod ogromnym wrażeniem tej koncepcji, która zrodziła sie we mnie. Ja jestem Bogiem wyobraź to sobie, Ty tez jesteś Bogiem, wyobraź to sobie... Musiałabym sie tu potwornie rozpisac, by w całości opisac argumenty na rzecz tego pomysłu. To tylko zarys.
  3. Ja uważam, że rozmyślanie o Bogu jest tak samo interesujące jak rozważanie kwestii fizycznych naszego świata. Nagroda? Myslisz, ze ludzie jak psy (ja też kocham psy, wiec to tylko przykład psy tez nie wszystko dla nagrody robią, ale z miłosci ) dla nagrody o Bogu mysla? Nieprawda. Człowiek rozmysla o Bogu, rozważa jego istnienie, bo dązy do doskonałosci, bo pragnie wielkości, bo czuje sie "wielki", wielki mysla, rozumem, więc szuka schronienia dla tej wielkosci, by nie rozpadła sie w popiół... Ja tak to czuję. Kiedy był prymitywniejszy to rozmyślał o Bogu, ponieważ szukał wyjaśnienia dla zjawisk, których nie rozumiał, a swiat zdumiewał go swymi pieknem w dodatku. Teraz mozemy zrozumiec ze swiata wiele, własciwie nie trzeba Boga. "Czy Bóg musi istnieć?" - spytałes. Nie. "Czy teoria superstrun musi byc prawdziwa?". Tez nie. Moge zatem myslec o o Bogu i superstrunach. Oba pomysły na początek sa w równym stopniu prawdopodobne. pozdrawiam ps. Jest późno, wiec dzis już nie, ale napisze tutaj jeszcze parę słow jak ja widzę ewentualnego Boga.
  4. Potocznie mówi sie "strach", ale to skrót myslowy. Za tym słowem stoi przede wszystkim żal... Żal, że nie zobaczę wschodów i zachodów słońca, że nie poczuję kropli ciepłego deszczu, że nie usłyszę szumu wiatru, że nikt mnie nie dotknie, że już nie pokocham. Żal, że nie zobaczę gwiezdnego nieba, nie poczuję radości, i że niczego już sie nie dowiem, niczego juz nie zrozumiem. Że umrę nie poznawszy czym byłam i gdzie byłam. Tylko tyle i aż tyle. Nie boje się śmierci. Ja jej nie chcę. Jako istota ludzka obdarzona wola i rozumem nie godzę sie z faktem takiego końca istnienia; choc nie mam na to wpływu, to jednak nie godze się. I co tu jest niezrozumiałe..?
  5. Uff, troche mi ulzyło... Nastawiłam sie psychicznie juz na to (liczyłam sie z tym) wchodząc zagladając tutaj, ze zostałam kompletnie zbesztana, a nawet usunieta z forum za tak obrazoburcze wypowiedzi... Serio. No ale nie mów hop póki nie przeskoczysz. Jeszcze nic straconego. pozdrawiam Pana Cygnusa, naprawde podziwiam Pana wiedzę. Zresztą nie Pan mnie tu sprowokował (ale ma Pan łatwe imie ), bo zauważyłam że Pan jednak stawia pytania. Kto mnie zirytował to widać.
  6. wybaczcie, ale jest to durne porównanie (z kamieniem i siła grawitacji). Poza tym Nauka właśnie stawia sobie pytania "Dlaczego?". Wiem, że Pan Cygnus jest fizykiem, ale bez urazy: to nie znaczy że ma Pan patent na wiedzę. Swego czasu Newton zapytał: DLACZEGO przysłowiowe jabłko spada (czy to było jabłko czy coś innego nie ważne), a dopiero potem opisał . Rzecz w tym, ze naukowacy wiekszego kalibru zadają sobie pytania "dlaczego?" I nie boja się tego. Ba, dzieki takim ludziom mamy postep a nie dreptanie w kólko z zadowoleniem posiadanej juz wiedzy, jakie tutaj na tym forum panuje. Ja jestem laikiem, ale sporo czytam na temat budowy i struktury wszechświata i lubie stawiac trudne pytania, nie zadowala mnie opis, chcę wiedzieć DLACZEGO? To z resztą postawione w tytule pytanie akurat nie jest moje. Problem nie jest taki prosty jak tu niektórzy pisza, ale zauwazyłam że na tym forum są sami wyjadacze, którzy wszystko wiedzą i wszystko jest dla nich proste jak drut. Żonglujecie Panstwo wiedzą przekomarzając się kto wie więcej. Kiedy ktos zada niebanalne lub niewygodne pytanie przytaczacie wyuczone na uczelniach magiczne formułki, które mają udowodnic głupote pytania i pytającego. Kiedy czyta sie Wasze tutaj wypowiedzi mozna dojść do wniosku, że świat jest już wyjaśniony i nie ma powodu, by Nauka pracowała nad teorią unifikacji, bo Wy wiecie jak to wszystko wyglada i działa. Heh. I jeszcze cos takiego apropos metafizyki i filozofii: do niedawna nauka stała na stanowisku, że zaglądanie poza ramy Wielkiego Wybuchu i "niewinne" pytanie laika "no ale co było przedtem?" jest bez sensu, bo jest to problem filozofów. Odpowiadali (z nieczystym poniekąd jednak sumieniem): "Nic, bo nie było nawet czasu". Tutaj na tym forum te pare lat temu ktos zadajacy to pytanie zostałby odsadzony od czci i wiary i i przyklejono by mu etykietke "ignorant", a jeszcze lepie jak tu zauważyłam "wichrzyciela", no bo jak to nie "wie" ze wtedy nie było czasu i to pytanie jest bez sensu? Co za głupek! Natomiast prawda jest taka, że to pytanie równie mocno gryzło najwieksze mózgi na swiecie, które nie zadowalaja się "wiedzą", ale chca zrozumieć. I dlatego pracuja dalej starając się jednak wyjaśnić "co było przedtem". Państwo zadowalacie sie opisami swiata. Wspaniale. Wyobraźmy sobie już dość czesto przytaczane przez swiat Nauki żabie błocko, w którym to zabim błocku wielkie mózgi opisałyby wszystkie siły działajace w żabim błocku. No i co z tego? Bez innych wielkich mózgów, które potrafiłyby zadać pytanie "wichrzycielskie": "ale co z tego wynika? Czym moze być nasz swiat?" nigdy nie dowiedzą się, że ich swiat to błocko na polanie. Przy odpowiednio postawionych pytaniach mozna uzyskać więcej niz opis. Opisać mozna maszyne i dalej nie wiedziec do czego tak naprawde słuzy uzywając tylko częściowo jej możliwości, albo wręcz niezgodnie z jej przeznaczeniem i cieszyc sie jak dziecko "wiem, wiem!" i na tym poprzestac. Przeczytałam tutaj takie wypowiedzi "taka i taka teoria ma zastosowanie w praktyce, więc dobrze opisuje swiat, więc jest prawdziwa". Nic bardziej błędnego. Bedę bezczelna i gorzej niz wichrzycielska, bedę ignorancka w Waszym mniemaniu. Może sie nawet okazac, że dotad wymyslone teorie to złom nijak majacy się do prawdziwego obrazu swiata. Dzisiejsze teorie mogą opisywac tylko pewne aspekty tego swiata, a nie całość, która jeszcze jest zbyt zakryta przez niewiedze. Dziwie się tez takim argumentom, wyciaganym w dyskuscjach: "skoro pan X pracował nad tym całe swoje zycie i jest mózgiem w tej dziedzinie to przecież ty nie jesteś od niego madrzejszy!" Coś w tym stylu. Błędne rozumowanie. Nie "mądrzejszy", ale każdy nawet laik moze zadac takie pytanie, na które odpowiedz popchnie naukę do przodu już nie jego siłami oczywiscie. Poza tym: to po co w taki razie rozmawiac? Żeby wymieniać się informacjami jak komputery? To Was interesuje? Tacy ludzie nie tworzą historii, lecz ja tylko zapisują i utrzymuja terażniejszość w stanie stabilnosci. Oczywiście wiem, że posypie sie na mnie grad złorzeczeń. Cóz, moze jednak ten i ów zastanowi sie, że mam sporo racji. pozdrawiam Szanowne Niewichrzycielskie Grono! apropos "wichrzycieli" dla mnie to słowo nie ma pejoratywnego znaczenia.
  7. Przepraszam za ten naiwny pomysł. Przecież sa próby przyspieszania fotonów w próżni i fotony nigdzie nie znikają, po prostu zawsze maja te sama prędkość. Za to niesamowita jest koncepcja tachionów, które miałyby podróżowac z prędkością nawet nieskończoną..., dla których Wszechswiat byłby przezroczysty. Prawdę mówiąc dość cięzko mi znaleźć wiecj informacji na dot. hipotetycznych tachionów. Prosiłabym o pomoc..
  8. Cóż, może niezbyt zgrabnie ujęte pytanie, ale ważne pytanie. A Pańska odpowiedz nie jest wogóle odpowiedzią na to pytanie. Ujmę to pytanie lepiej: By zadać to pytanie nie jest ważne czy okreslimy z góry cel podróży swiatła, więc nie sa potrzebny warunki laboratoryjne ani pojedynczy foton. I pytanie: Skąd światło "wie", gdzie ma trafić, bo musi "wiedzieć" skoro ZAWSZE obiera najkrótszą (najszybszą) z mozliwych dróg, bez wzgledu na to jakie po drodze przeszkody natrafi? Powiedzmy, ze duzo Pan podrózuje i nigdy nie zna Pan celu swej podrózy, ale po dokonaniu podsumowania okaże się, że zawsze wybrał Pan najkrótszą z mozliwych dróg jakby Pan z góry wiedział gdzie Pan jedzie. Pewnie by się Pan zdziwił tym faktem.
  9. Witam Państwa! Nie byłam w stanie przesledzic całego wątku, dotarłam do połowy, więc byc może moja wypowiedz będzie miała cechy nieciągłości w stos. do wypowiedzi ostatnich. Ale juz nie mogłam wytrzymać. 1. O Bogu mozna rozmawiać i nieprawdą jest, że mozna powiedziec tylko dwa zdania: "wierzę" i "nie wierzę". 2. Nieorawdą jest, że dociekanie czy jest Bóg to udowadnianie czegoś co nie istnieje, ponieważ to stwierdzenie zawiera w sobie założenie, ze Bog nie istnieje, a skoro mozna robic takie założenie to z równym powodzeniem mozna zrobić założenie "Bóg istnieje". 3. Cała nauka opiera sie na próbie udowodnienia czegoś, czego nie jesteśmy pewni że istnieje, ale poszlaki wskazuja na to, że to istnieje, więc nauka stara sie to udowodnic. I albo jej sie to udaje albo nie. W ten sposób powstają teorie, które nastepnie są obalane, rozwijane, przekształcane. Ludziom kiedyś tez wydawało sie, że elektryczność czy atom nie istnieje. Poza tym mozna postawić takie założenie: skoro istnieje świat to być moze istnieje ktoś kto postarał się o to. 4. Sprawa Boga nie musi byc tylko kwestią wiary jako łatwego aktu "tak czuję" czy "wierze, bo chce". Moze byc taką samą próbą poszukiwania Prawdy jak poszukiwania naukowca, który robi załozenie do swojej teorii, poniewaz wierzy (inaczej: liczy na to, chce to sprawdzić i to nadaje sens jego poszukiwaniom), że jest prawdziwa. 5. W pytaniu o Boga nie jest zawarte tylko pytanie jaki my mamy do niego stosunek, ale także "jaki Bóg jest?" To pytanie najważniejsze, a odpowiedź na nie MOŻNA wysnuć z otaczającego nas swiata. Albo na koniec stwierdzić: Boga jednak nie ma. Mysle jednak, ze tak jak dla Nauki jest za wcześnie, by wyrokować o strukturze Wszechswiata, poniewaz ciągle stawia kolejne znaki zapytania i próbuje spiac dotychczasową wiedzę w logiczna całość, tak kwesita Boga też jest otwarta i nie przesądzona. 6. Nauka sprawdza, wertuje, odrzuca, buduje, stara sie zrozumieć świat. I bardzo dobrze, że tak jest bo tylko tedy droga, by dojść do prawdy. Prawdziwy naukowiec jednak nie powinien całkowicie odrzucac mozliwości, że Bóg istnieje, ponieważ byc moze za 500 lub 1000 lat te badania zaprowadzą naukę w taki punkt, w którym tylko istnienie Stwórcy bedzie w stanie logicznie dopełnic obraz swiata. I na koniec: skad ta zacietrzewiona pewność, ze Boga nie mozna udowodnic logicznie? Wszystko zalezy przecież od tego jaka jest natura Boga. A także od tego czy wogóle zechcemy wziąć to pod uwage. pozdrawiam na razie
  10. Witam! Od pewnego czasu mam w głowie taką koncepcję: światło ma wiekszą predkośc niz przez nas postrzegana tyle tylko, ze kiedy ja przekracza przestaje istniec w naszym wymiarze (przechodzi do innego). Ta mysl nie daje mi spokoju. Co sądziecie o tym pomyśle?
  11. Czytałam takie hipotezy: foton najpierw tam dotarł po linii prostej "wirtualnie", a dopeiro potem my obserwujemy jego wędrówke przez wode. Jakos tak to było. Ale mnie to nie zadowala, bo co to znaczy "wirtualnie"? Nic. Poza naszym wymiarem? To juz lepiej. Odpowiedz, która mnie sie nasuwa jest taka: foton juz tam dotarł, bo "z jego punktu widzenia" nie istnieje czas, a więc dotarł tam natychmiast. Ale tez jakos to nie brzmi.
  12. Światło biegnie zawsze po najkrótszej drodze. Skąd jednak światło "wie", która droga jest najkrótsza? Czytałam jakiś czas temu na ten temat, że jest to problem dotąd nierozwiązany. Nurtuje mnie wciąz. Szukam i szukam odpowiedzi i znaleźć nigdzie nie mogę. Kiedy w warunkach laboratoryjnych wysyłany jest pojedynczy foton z punktu A do punktu B, a ten po drodze spotyka np. wodę zawsze nie dość że wybierze najkrótszą droge to jeszcze bezbłędnie trafi do punktu B, tak jakby foton wiedział z gory jaki jest cel jego podróży. Czy ktoś zna odpowiedz na to pytanie, bo moze nie jestem na bieżąco... pozdrawiam dzień dobry! jestem nowym uzytkownikiem i własnie sie z Wami witam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.