Dla mnie od lat idealnym filmem sf pozostaje "Solaris" w reżyserii Soderbergh`a z 2002 roku. Do końca nie rozumiem dlaczego, być może odpowiada mi taka interpretacja wspaniałej powieści Lema. Film bez wizualnych atrakcji, wszystko odbywa się raczej w obszarze intelektualnym ale zawiera ten rodzaj narracji i niedopowiedzenia, który najczęściej wiążemy z zagadkami wszechświata. Jeżeli ktoś jeszcze nie widział proponuję spróbować. Jest tam postać Snow`a (w powieści Snaut), w sumie epizodyczna ale zagrana genialnie (Jeremy Davies).