09.12.2006 - uroki porannego wstawania
Prawie wszystkie czynniki tym razem wypaliły Teleskopu używałem poprzedniego wieczoru na Pegazie. Stał on do rana na zewnątrz, zawinięty w worek na śmieci. Zerwałem się o 4:45, ubrałem ciepło i wyskoczyłem na balkon. Pogoda pikna, Księżyc świeci aż miło, Saturn zaraz obok niego (musiałem poczekać na jego pojawienie się pod górnym balkonem jeszcze około 20 minut). Najpierw na odstrzał poszedł łysy, ale długo nie dałem rady go obserwować z powodu bólu gałki . Jak tylko stało się to możliwe, przerzuciłem się na Saturna. Wystartowałem na początek z okularem 12.5mm, jednak po pierwszym rzucie oka odstawiłem go do zasobnika. Trochę lepiej wyglądała sprawa przez 18mm. Jednak bardzo ciężko było ustawić sensownie ostrość Przerwa Cassini była dzisiaj nieosiągalna, nie mówiąc o jakichkolwiek szczegółach na tarczy. Ale przywitałem się z nim w końcu po długiej przerwie i jestem z tego zadowolony mimo seeingu.
Z dzisiejszej sesji wyciągnąłem nowe wnioski co jest do poprawienia w trybie pilnym:
1. PIERD&%#NY SZUKACZ !!!
2. coś zamiast szalika na nos - przez szalik okular momentalnie pokrywa się parą. Dzisiaj ratowałem się gruszką co chwila przedmuchując szkło. Ale jak przyjdzie mróz to chyba przestanie działać. Generalnie często się przeziębiam m.in. z tego powodu, że podczas obserwacji co chwila włażę po coś spowrotem do ciepłego mieszkania - problem podobny jak z klimatyzacją latem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia