Prawdopodobnie masz rację ale nie do końca, ponieważ aparaty rejestrują światło meteoru a nie sam przelot meteoroidu w atmosferze
i na podstawie intensywności światła do prędkości wylicza się niewiadome jak masa początkowa, końcowa itp.
Ale atmosfera nie jest jednolita, są warstwy gęste i rzadkie w tlen i inne gazy, zachodzą anomalia zależne od temperatury, ciśnienia,
dobowe zmiany itp. Te warstwy przez które przelatuje meteoroid wpływają na zmienną jasność zjawiska meteoru z powodu różnic
w ilości cząsteczek wchodzących w reakcję jonizacji.
Stosowanie wzorów matematycznych przy tylu zmiennych daje wynik końcowy nie rzadko odbiegający od rzeczywistości i jest
jedynie prognozą. Nie raz wyliczenia zawodziły choćby sama prędkość wejścia meteoroidu w atmosferę jest co jakiś czas podwyższana
dla spadku meteorytu.
Jeśli prędkość meteoroidu w atmosferze zmaleje do tego stopnia, że przestanie zachodzić zjawisko jonizacji to kandydat na meteoryta
porusza się jeszcze przez jakiś czas z prędkością naddźwiękową powodując specyficzny dla tej prędkości dźwięk.
Napisałem:
"To była i jest już od wieków standartowa metoda zliczania meteorytów na podstawie dźwięku."
I dodam, że jest na to tysiące przykładów w mądrych książkach jak ludziska znajdowały meteoryty wiedząc na podstawie ilości huków
podobnych do strzałów armatnich ile szukać kamiorów, albo taki deszcz meteorytów brzmiał jak melodija taneczna na pałki i werbel.