Moja książka tłumaczy to tak: ,,Szczegółowe badania i konsultacje z załogą ujawniły, co naprawdę seię wydarzyło: połączenie radiowe było zerwane, ponieważ śmigłowiec leciał nisko, a otaczające go góry zakłócały fale radiowe. UFO było spadającym meteorytem, a więc skalnym odłamkiem z Wszechświata, który przekraczając atmosferę rozgrzał się i rozżażył do czerwoności. Za nagłe wznoszenie nie był jednak odpowiedzialny meteoryt, lecz sam Coyne: pilot ze strachu pociągnoł do siebie drążek sterowy, by wzbić się w górę i nie roztrzaskać maszyny o ziemię. Była to reakcja instynktowna, ktorej sobie jednak nie przypomniał. Również i meteoryt oczywiście nie unosił się na niebie. Mimo to dzięki ruchowi drążka sterowego helikopter odwrócił się w taki sposób, że ognista kula pozornie zatrzymała się. Wszystko odbywało się w ciągu sekundy, jedynie pilotowi zdawało się, iż trwa to dłużej. A zielone światło? Przyczyną była zielona folia przeciwsłoneczna w górnym okienku helikoptera: wykonując obrót maszyna zwróciła się na chwilę górną częścią w stronę meteorytu, tak że jego światło padło do kabiny poprzez zieloną folię."