-
Postów
1 334 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Galeria
Pliki
Sklep
Articles
Market
Community Map
Odpowiedzi opublikowane przez Bartosz
-
-
Farma jest ogrodzona, Mountain Chalet też jest ogrodzony. Gospodarze w oddaleniu 2,5 km, ale można wynająć również miejsce na samej farmie, można wykupić też pełen zestaw posiłków.
Czy będąc z gospodarzami masz gwarancję, że cię obronią. Najpierw bedą bronić siebie, przecież nie ciebie.
To nie RPA, więc co do kwestii stereotypów się nie wypowiadam. Jest bezpiecznie.
-
31 minut temu, tomchm napisał:
Mam pytania dotyczące spraw formalnych:
1. Pierwsze dotyczy ubezpieczenia. Zakładam, że musieliście wykupić sobie ubezpieczenie zdrowotne na okres wyjazdu. Czy umowa ubezpieczenia musiała być przysięgle przetłumaczona na język angielski? I gdzie wykupywaliście ubezpieczenie?
2. Wizy do Namibii wyrabialiście na lotnisku czy jeszcze przed wyjazdem?
Ubezpieczenie wykupiliśmy przez Lufthansę, ale nie od razu przy zakupie biletu, Paweł zrobił research, ale LH miała ofertę AIG i była wystarczająco szeroka i pokrywała wiele aspektów leczenia. Była i po polsku i po angielsku więc certyfikat ubezpieczenia po angielsku był wystarczający.
Tak wizy na lotnisku - taniej i szybciej, w przeciwnym razie trzeba wysłać pełną dokumentację wraz z paszportem do konsulatu w Berlinie
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
Relacja z wyjazdu do Namibii – „Namibia 2022 - Astrophotography Harvest” to taki niewinny kryptonim, bo bez kryptonimu się nie liczy.
Paweł – wielkie dzięki za całą organizcję.
Prolog.
Na przełomie 2021 i 2022 padło pytanie: „Czy chcesz lecieć do Namibii? Taki szybki wypad”. Dlaczego nie, co prawda planowałem to zrobić dopiero w 2023 we wrześniu.
I tak to się zaczęło. Opowieść czas zacząć …
Dzień 1 (2022.06.24.)
Spotkania na lotniskach w Krakowie (sławny na cały gród Kraka Paweł i utalentowany pan Marcin) i Poznaniu (człowiek wielu talentów z pierwszej stolicy Polski Piotr i moja skroma osoba najlepszy astrofotograf w mojej okolicy Bartosz).
Oczywiście opóźnienie, bo burze, bo coś tam coś tam, ale finał był taki, że spotkaliśmy się we Frankfurcie. Drobiazgowa kontrola bezpieczeństwa pod kątem narkotyków i materiałów wybuchowych; smutni panowie zebrali prawie cały kurz z mojego Redcata, no ale „tym razem” nic nie znaleźli. Potem: kanapki, napoje 0% i nie 0%, elektrolity, o papierosach nie wspomnę, bo to niezdrowe.
W samolocie – oczywiście opónienie, bo nie wiadomo co, ale kogo to obchodzi, długi lot, ból dupy, słabe spanie, ale jesteśmy w Windhoek. Drobiazgowa kontrola covid, chociaż nie wiadomo czy wiedzili co czynią, ale kontrola była. Potem wizy – no cóż brak papieru w terminalu płaniczym graniczy z katastrofą na skalę globalną, a czas płynie, no cóż takie jego zadanie. Papieru nadal brak. Ale okazuje się, że można zapłacić gotówką i w tym przypadku papier nie jest potrzebny – alleluja, może w końcu wydostaniemy się z lotniska. Udało się, wiza wklepana do paszportu po uprzdnim sprawdzeniu: wniosku, paszpartu, formularza covid, ubezpieczenia, biletu powrotnego, adresu pobytu. Wynajęcie samochodu, logistyka pakowania, jedziemy. Odbiór przeciwwag w góry upatrzonym punkcie. Zakupy - tym razem gotujemy sami (bohaterowie czasu pokoju). W drogę. Jesteśmy. Idealne miejsce. Wszelkie wątpliwości dotyczące, że góry będą zasłaniać horyzont itp. zostały rozwiane. Fajny Rooinsand Mountain Chalet, komfortowo urządzony, z wszelkimi udogadnieniami (2 sypialnie po 2 łóżka, 2 łazienki, salon, kuchnia, przeszklone pomieszczenie z kominkiem (tzw. akwarium) i taras. Widok zajebisty. Jeśli użyłem słowa zajebisty to świadomie, bo zajebisty może być też wiatr. I w ten sposób przchodzimy do rozkładania sprzętu. Pierwsza noc astrofotograficzna przed nami, tylko czy napewno? Ponieważ jest wiatr, jak wspomniałem zajebisty wiatr. SW Adv nie może ustać. Wystawianie teleskopów typu iOptron CEM 25 i GEM 28 trochę mija się z celem. Znaleźliśmy osłonięte miejsce za tarasem, ale bez dostępu do całego nieba, ale coś można robić i robimy.
Dzień 2 do 5.
Powoli wychodzimy z ukrycia i sprzęty lądują na właściwych miejscach. Co prawda SW Adv nadal ma szanę na upadek Ale jeszcze nie upadł. Krzesła przewracają się same, komputery spadają ze stolików, ale się foci, w końcu po to tutaj jesteśmy. Fotografujemy całe noce, zasłanianiąc się od wiatru jak się da i czym się da – dajemy radę. Nic i nikt nas nie może zatrzymać.
W dzień, dzień jak co dzień, śniadanie (jajako na miękko, jajko na twardo, jajko jako jajecznica, jajako jako sadzone, jajko jako omlet nie spotkałem ), parówki (raczej radioaktywne i niejadalne), chleb, dżem, ser, sok, kawa.
Skoro gotujemy sami, to kto gotuje główny posiłek? Wolantariuszy brak. Jakoś znaleźliśmy chętnych, gotowały pary po jednej osobie z każdego pokoju (to chyba jako mężowie zaufania, aby nie było niepożądanych intoksykacji).
W międzczasie uzupełniemy zapasy jedzania i płynów – sklep bagatela 200 km od farmy, przy okazji wyjazdu flamingi w Valvis Bay, pustynia i płynnie zmieniające się widoki na formacje skalne i roślinność oraz czasami dzikie zwierzęta.
Dzień 6.
Chmury. Wycieczka na wydmy. No drobiazg – też było ze 200 km w jedną stronę po szutrze.
Dzień 7.
Chmury, ale przez całą noc uzbierałem 2 godziny materiału – może jednak trzeba było się wyspać?
Dzień 8 – 10.
Nareszcie idealna pogoda, perfekcyjny seeing, coolery działają całą mocą, fotony wpadają na matrycę, Jest moc. Jest noc. Jest astrofoto.
Oczywiście to nie zwalnia od gotowania i sprzątania.
Dzień 11 – ostatni.
Od rana sprzątanie, pakowanie, ostani rzut oka na krajobraz i farmę. W drogę.
Na lotnisku sprawnie, lot planowo. Kontrola bezpieczeństwa we Frakfurcie (na ASI 2600 są ślady materiałów wybuchowych (to dopiero kamera) zbiegło się kilku mundurowch, ale posprawdzali coś, zrobili testy ponownie i mogliśmy iść dalej. Kraków odleciał planowo. Poznań 1 godzina opóźnienia (po 10 godzinach lotu, 8 godzinach czekania na samolot do Poznania bo nic w tym czasie nie było innego w tym kierunku, to ta godzina była męczarnią). W Poznaniu gładko, nawet bagaże z Windhoek też doleciały w nienaruszonym stanie. Bus na parking i do domu.
Epilog (2022.07.06.)
Było warto, bez względu na to, ile i jakich zdjęć zrobiono i jak zostaną obrobione. Z taką ekipą i pod takim niebem – zawsze warto!
Koledzy bardzo dziękuję za doborowe towarzystwo.
Panowie, kiedy powtórka?
PS. SW Adv jednak się nie przewrócił
PS1. zdjęcia wkrótce
- 35
- 2
- 4
-
Wszystkie 1,25' i 7nm - specjalnie sprawdziłem.
Halo jest jak byk na jasnych gwiazdkach - nie ma litości.
- 1
-
ZWO 1,25" 7nm
- 1
-
tylko stretch w jpg
Ha
O3
S2
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
-
Bardzo mi się podoba ten kadr. Głowa jelenia jak się patrzy
- 2
-
-
6 godzin temu, Tayson napisał:
Masz tlen, niewiele..., ale...ciekawe czy zlapal sie BOW od Cygnus X obok tulipana? Poczytaj o tym i daj proszę znac.
No niestety nic tam nie widać, mam wrażenie, że ASI 183 mm pro słabo łapie tlen, bo zawsze jest go jak na lekarstwo. Może czasy 10 min dla tlenu to mało.
10 godzin temu, _Spirit_ napisał:Jakoś skromnie w okolicy z kolorami chyba że taki zamysł artystyczny...
Faktycznie, może powinienem to bardziej pociągnąć, chyba wrócę do tematu obróbki tak dla własnej ciekawości. Chciałem bardziej wyciągnąć tulipana, ale reszta uciekła
Dziękuję za opinie.
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
-
OK.
Już słyszałem o Feniksie i Koźle, teraz Modliszka,
Dzięki.
Próbowałem zebrać tlen - ale 10 min to trochę mało jak dla ASI183.
-
Wczoraj powalczyłem (pomimo czegoś co ciągnęło się po niebie) z LBN 325 (na północ od Ameryki i Gammy Cygni.
Pierwsze podejście do Samyanga i ASI 183 mm pro i kołem filtrowym.
Wersja B&W i wersja "wściekła". Ostatnia fotka to też LBN 325 ale przez RedCat 51 i ASI 183 (materiał zbierany wcześniej)
Dla Samyanga 37 x 5 min
Dla Red Cata 37 x 10 min
- 5
- 1
-
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
-
ale cena też nie jest user friendly, no i pytanie o nośność.
- 1
-
15 godzin temu, kubaman napisał:
Widze natomiast zasypiającego kota w czapce, któremu na uszko śpiewa uśmiechnięty,m nieco za duży świetlik
Ok, można i tak. Więcej ludzi widzi koty tylko inaczej, to należy postawić tezę czy ze mną jest wszystko OK, bo nie widzę kota.
A tak poza tematem - fajna fotka
-
Desperacko przy Księżycu 80%.
Tylko nieco ponad godzina materiału w klatkach po 5 min. Strecz i pozbycie się gwiazd. RedCat51, Ha, ASI 183 mm pro, GEM28.
Może w tym sezonie starczy czasu na dorobienie większej ilości Ha. Akurat u mnie Orion chowa się za dach domu i nie mam jak go dłużej palić o tej porze roku
- 6
-
W dniu 9.03.2022 o 19:40, Tayson napisał:
Kilka dni temu jechalem do pracy ok 4.30.
Piękne niebo, górowanie Antaresa.
A później się dziwią ludziska, że są wypadki
- 1
-
1 godzinę temu, Lukasz_K napisał:
Jak dla mnie potwierdziło się to co napisałem o autostretchu.
Nie denerwuj się, rób zdjęcia i będzie OK.Pozdrawiam
-
Tak na razie bez większej analizy, tylko luźna wrzutka.
Czy to są auto stretche? To, że widać, że jest zaszumiony to nie znaczy, że jest większy szum.
Przy schłodzeniu szum będzie mniejszy (powinien być), ale auto stretch ustali inny poziom. To Ty widzisz, to jest Twoja percepcja.
-
-
Dla mnie wersja z bieżącego wątku jest lepsza.
Gwiazdki są większe, przez co sprawiają wrażenie naturalności i naturalnie kolorowych, kadr jest bardziej plastyczny.
Wersja poprzednia - gwiazdki jak dla mnie za bardzo odcinają się od tła. Ale też jest OK
- 1
-
"Biegający Kurczak" prawie uciekła z kadru
- 1
Namibia 2022
w Spotkania, zloty, wyjazdy i imprezy
Opublikowano
Pewno Paweł napisałby więcej, ale - w zeszłym roku ekipa zostawiła przeciwwagi w jakiejś wypożyczalni samochodów i przeleżały rok i się znalazły. I odebraliśmy je po drodze.
Tyle w skrócie.