-
Postów
2 155 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Osiągnięcia sidiouss
3,9 tys.
Reputacja
6
Odpowiedzi społeczności
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje sidiouss
-
Co ludziom siedzi w tych chorych głowach, żeby zabijać dzieci... Dwa dni temu Poznań, a dzisiaj rano Gdynia... Ja pier...
- Pokaż poprzednie komentarze 3 więcej
-
można powiedzieć - dzień jak co dzień w Polsce. Morderstwo, albo przywożą dziecko połamane, przypalane, posiniaczone. I to nie jest jedno dziennie. Jak ktoś ma w rodzinie osobę pracującą w pogotowiu opiekuńczym, interwenta kryzysowego itp. ten wie jak to wygląda codziennie. Rocznie jest to 45-60-75 tys. ofiar poniżej 18 roku życia znanych policji, 2/3 to dzieci w wieku do 12 roku życia, w rozmaitych natężeniach przemocy. Obrywa się nawet noworodkom (słynni rodzice twierdzący że noworodek jest wredny, nie są to jednostkowe przypadki). Nie wszystko jest zgłaszane, a nawet ze zgłaszanymi robi się niewiele. I ok. kilkanaście morderstw. Rocznie. Znęcanie psychiczne umyka niemal całkowicie. Przestępstwa seksualne w sporej części. Sprawcami nie są mityczni psychopaci, których w społeczeństwie jest mało i siedzą głównie na stanowiskach, gdzie bezwzględność znajduje społeczny poklask. Kliniczna psychopatia nie jest równoznaczna z popełnianiem przestępstw (innych niż mobbing). W znacznej większości sprawcami są osoby, które dziecko zna, bliskie, a o których zdziwieni sąsiedzi opowiadają do kamery, że tacy dobrzy byli, buty zawsze wypastowane, a nauczyciele mówią: pogódźcie się. Po prostu panuje powszechne przyzwolenie na przemoc, wykrywalność jest niska, odpowiedzialność karna dorosłych (rodziców, nauczycieli oraz sprawców) prawie żadna, sądy bardziej się przejmują tym, że mamusi będzie smutno, niż że dziecko będzie dalej przechodzić horror, wierzy się sprawcom, a nie ofiarom, a zamiast systemowego podejścia do problemu - darcie szat od czasu do czasu w stylu "akcja znicz" jak kolejne wyląduje w beczce i się wszyscy dziwią, że nic nie zrobiono, a problem sam nie zniknął. Za miesiąc mało kto o sprawie będzie pamiętał jak przy poprzednich przypadkach.
Oficjalne wskaźniki przemocy spadają, Policja nie zanotowała wzrostu pandemicznego, co wiele mówi, a szacunkowo problem w pandemii wzrósł, ale wyłączając pandemię - systematycznie spada. Ze względu na rosnący problem alkoholowy - wyhamowuje. Policja nie daje rady zanotować wzrostu przemocy domowej np. w okresie mundialu więc jest to niepełne źródło danych. Obserwuje się też, że przemoc związana ze szkołą (czyli gdzie sprawcami są nauczyciele, rówieśnicy bądź rodzice, a kontekstem jest szkoła) rośnie. Skutki wypalenia uczniów: rosną. Choć w początkach pandemii obserwowano poprawę dobrostanu dzieci (en mass) związaną z zamknięciem szkół, co niektórzy mniej rozgarnięci nazywają paradoksem.
- Pokaż następne komentarze 3 więcej