Skocz do zawartości

Jarek

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 225
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Jarek

  1. M101 to słaby obiekt i teraz dość nisko, zgadza się. Z tym,że poświata miasta akurat tu nie grała dużej roli, bo de facto byłem na zachód, a nie na południe od miasta [od jakiegoś czasu nie jeżdzę już do Prawiednik, dojazd gorszy i ta łuna zza lasu na N]. Z efemerydą jest o tyle problem, że oba programy, z których korzystam [HNSKY i CdC] korzystaja z tego samego źródła. Spróbuję skorzystac ze źródla podanego na astro4u, tylko nie jestem pewien, czy zdołam te dane przerobić na produkt finalny, czyli mapkę. W razie czego wydrukuje mapkę z dokładną siatką i naniose ręcznie :mrgreen: . Pozdrawiam

    -Jarosław

  2. Gratuluje Panie Leszku, ja wczorajszą już noc również spędziłem w polu, tylko po innej stronie Lublina i krócej. Podziwiałem głownie znajome obiekty [m. in. M27 właśnie], próbowałem tez odszukać parę nowych [z mieszanymi rezultatami - M74, mam też nadal problem z dostrzeżeniem M101 -ta ostatnia jakby majaczy, ale bardziej się jej domyslam, niż widzę, z tym, że tu używałem lornety 70mm]. Mam natomiast pytanie, czy próbowaliście z Adamem przymierzać się do asteroidy Toutatis? Ja wczoraj podjąłem próbę, bez rezultatu. Okolice delty Koziorożca nie były już zbyt dobrze widoczne i miałem problem z zasięgiem słabszych gwiazd przy małych i średnich powiększeniach - przy dużych nie jestem w stanie zorientowac się "w okolicy", po cześci wynika to też z użycia rosyjskich Plossli krótkoogniskowych z małym wysunięciem źrenicy. Korzystałem z wydruku z HNSKY na podstawie elementów orbity ściąganych z netu przedwczoraj. Czy dokładność popularnego programu jest wystarczająca? Jasną gwiazdkę, przy której powinna być planetoida zidentyfikowałem bez trudu. Z lokalizacją tych słabszych po 11mag, wśród których powinna być planetoida miałem już mały problem. Zamierzam spróbowac, ponownie za parę dni, gdy Toutatis będzie jaśniejsza, tylko czy używam dobrego narzędzia [HNSKY] do lokalizacji. Wpółrzędne miejsca obserwacji mam podane dla Lublina oczywiście, czy taka ogólna dokładność wystarczy? Pozdrawiam

    -Jarosław

  3. Dorzucę coś do ogródka: te powłoki po prostu wycinają część światła czerwonego, które tracimy. Można to łatwo sprawdzić bez żadnych przyrządów. Weżmy lornetkę z "dobrymi" powłokami. Przeważnie nie będzie ich wcale lub prawie wcale widać patrząc z przodu na obiektywy pod kątem prostym [wzdłuż osi optycznej], wyraźne stają się dopiero, gdy popatrzymy skośnie. Ich zadaniem jest w końcu zminimalizowanie odbicia swatła. Jeśli je widzimy, to znaczy, że kiepsko spełniają swoją rolę. Tymczasem jak łatwo zauważyć na targu, lornety z rubinowymi szkłami intensywnie świecą na czerwono w świetle odbitym także gdy patrzymy na wprost - to jest własnie to światło, które powinno trafić do środka lornety, a leci w kosmos, tam skąd przyszło. Na dokładkę część obiektów na niebie ma silną dominantę czerwoną w wysyłanym świetle i obserwacja tych właśnie ucierpi [w sensie zasięgu] najbardziej. Na ile, to już inna sprawa, nie jestem tu kompetetny. Pozdrawiam

    -Jarosław

  4. Podawana jasność to jasność globalna -dla całego obiektu. Upraszczając rzecz, obiekt rozciągły np. M31 swieciłby tak samo jasno jak gwiazda o danym magnitudo, gdyby ściągnąć go do punku, czyli jakby zrobić z niego "gwiazdę" To, czy ów rzeczywisty rozciągły obiekt dostrzeżemy, zależy zatem nie od magnitudo, ale od tzw. jasnosci powierzchniowej, no i oczywiście od tego, czy tło nieba jest ciemne. To w dużym skrócie wyjasnia, dlaczego niektórych obiektów nie widać zbyt wyrażnie lub wcale, mimo "przyzwoitego" magnitudo, np. M101. Niektóre programy planetaryjne czy katalogi podają jasnść powierzchniową obiektów DS. Pozdrawiam

    -Jarosław

  5. Mnie raczej nie, chociaż... W tym przypadku problemem jest raczej dluga ogniskowa, a tym samym tubus. Trzeba by to przerabiac na lunetkę z teleskopowo rozsuwanym tubusem zamiast wyciągu [albo skracać głowna rurę, dorabiając dłuższa tuleje wyciągu] -koszta byłyby makabryczne. No i trzeba by organizować kątówkę 45st. 2", bo za małe pole widzenia z 32mm 1.25", by działać bez szukacza :( pzdr.

    -J.

  6. Witam!

    Mniej więcej ten sam tekst zamieścił osobiście p. Rzepka na astro4u.net, miałem tu dać linka, ale poniekąd zostałem wyręczony przez Leszka Marcinka. Z tego co autor pisał [ i mówił w rozmowie ze mną] nie taka Taiga straszna, jak ją Janusz maluje [nie kwestionując faktów konstrukcyjnych, które podał]. Niewątpliwie to,że widać dodatkowe źrenice wynika z dużych, nieosłonietych soczewek okularów [podobno mają aż 25mm średnicy], więc patrząc pod kątem widac wnętrze tubusa, oświetlone światłem padającym przez obiektyw z boku [spoza pola widzenia lornetki] Bezpośrednio to raczej nie ma dużego wpływu [bo patrzymy na wprost i to światło bezpośrednio nie pada do oczu], ale może być źródłem odblasków na elementach samego okularu - a to już troche będzie psuć kontrast. Zostaje jeszcze problem odblasków od tyłu zza obserwatora. Warstwy na szkłach chyba są dośc kiepskie. Od biedy można oba problemy rozwiązać/ograniczyć przyklejając do oprawy okularów nakładki [czarne krążki z cienkiego plastiku zmniejszające widoczną powierzchnie soczewek], oczywiście otwór w tych przysłonach musi byc nieco wiekszy od źrenicy wyjściowej lornetki. W tym kontekscie ciekawa i dziwna jest sprawa podobno mniejszych odblasków niż w BPC - doszliśmy obaj do wniosku, że może być to spowodowane przez dłuższe tubusy tej Tajgi - wystają kilka cm za obiektyw, coś jak szczątkowy odrośnik, co może ograniczać wpadanie światła pod dużymi kątami do tubusa i ograniczać odblaski. Tyle na gorąco po rozmowie z p. Rzepką, posiadaczem Taigi i paru innych lornetek. Samej lornety nie miałem okazji zobaczyć, nie było po temu okazji. Porównałbym ja chętnie z moim Celestronem 15x70, też z DO - zdecydowałem sie wtedy na te 70-tkę z racji mniejszych gabarytów, większego pola widzenia, ale troche mi żal wiekszej apertury w Tidze, dlategom ciekaw, co te lornety sa naprawde warte. Apel do Arka O. z ekipą o jak najszybsze testy... Pozdrawiam

    -Jarosław

  7. Panie Grzegorzu, prosimy zatem o konkrety, bo inaczej cala dyskusja na nic... Wszyscy chcą poznac wady i zalety tej lornetki, ze względu na jej dużą aperturę przy atrakcyjnej cenie. Janusz wymienił konkretne cechy konstrukcyjne, zarówno pozytywne, jak i negatywne, wystawiając wg. własnych kryteriów ogólną ocenę -można się z nią zgadzac albo nie, ale prosilibyśmy również o konkretny materiał do analizy. Pozdrawiam

    -Jarosław

  8. Małe post scriptum do dyskusji o L-adapterach: Zmierzyłem długość ramienia od strony lornetki w swoim adapterze. Aktualnie ma ono ok. 70-75mm, przy czym oś mocowania lornety wypada jakieś 60-65mm od stopki statywu. Tyle uzyskałem po kolejnych modyfikacjach [skracaniu] złączki. Jest to wiec dość dobrze dobrany wymiar, bo ustalony empirycznie. Jak ktoś majstruje złaczke sam, warto dać troche dłuższą na wszelki wypadek, zawsze można skrócic o ten centymetr. Jeśli dobrze pamiętam, to ostatnia tego typu modyfikacja została dokonana, by zmniejszyć gabaryty statywu ze złączką przytroczonego do plecaka, gdy brałem mniejszy statyw w góry zawinięty w karimatę -złączka wystawała i zahaczała o rózne takie :wink: . Pozdrawiam

    -Jarosław

  9. Zgoda Janusz, ja wiem, że, to co dajesz ludziom w komplecie jest w pełni funkcjonalne i przemyślane. Ale tu [w końcu dział ATM] mówimy o samoróbkach i możliwe są alternatywy, często wymuszone przez rozmaite ograniczenia, a czasem po prostu funkcjonalne, o czym warto pomyśleć przy indywidualnym wykonaniu. Także o ewentualnym "zapasie" konstrukcyjnym umożliwiajacym przyszłe modyfikacje -na początku zrobiłem ten swój L-adapter ciut za długi, ale zawsze mogłem go skrócić co też uczyniłem. W ramach eksperymentu wyposażyłem go również [przez proste zagięcie koncówki ramienia lornetkowego] w dwa gniazda mocowania lornetki, skierowane pod różnym katem w górę. W zamyśle miało to ułatwiac obserwacje w zenicie z niskiego statywu, lecz okazało się to zupełnie niepraktyczne i dodatkową koncówke obciąłem, skracając całą rzecz. Natomiast pomysł, by lekko odgiąć ramię tak, aby lornetka zezowała już w górę przy poziomym położeniu głowicy statywu okazał się strzałem w 10-tkę. Umożliwia wykorzystanie rączki głowicy statywu jako mikroruchu w każdym położeniu, także w zenicie, jednocześnie zabezpiecza przed wsadzeniem łap w obiektywy [bo kierujemy tę rączke do przodu, nie pałęta się przy twarzy]. To może nie jest wielki problem w zaawansowanych statywach z regulacją położenia tej rączki, ale ilu ludzi ma taki? Druga sprawa, to zmniejszamy zakres wychylenia głowicy przy patrzeniu w zenit -to poprawia wyważenie. Rozwiazanie jest sprawdzone w boju i dlatego tak zachęcam innych. Ciekaw jestem z resztą Twojej opinii Januszu - pomijam tu kwestię użycia [niejako z konieczności] płaskownika jako materiału. To ostatnie nie jest tak dobre jak jakiś profil, ale do lornetek klasy 60-70mm w zupełności wystarczające pod warunkiem użycia odpowiedniego przekroju [u mnie 5x20mm], sam to wiesz najlepiej, a waga nie jest problemem w przypadku tak niewielkiego elementu. Z reszta, aluminium to nie ołów... A propos, może ktoś już eksperymentował z podobnym rozwiazaniem [odchylenie osi lornetki w adapterze do góry] i ma własne uwagi? Pozdrawiam

    -Jarosław

  10. Nie mówie wcale, że to złe rozwiązanie -jedno z możliwych. Wszystko zależy od wagi lornetki i grubości materiału złączki, [obojętnie, katownik/płaskownik]. Skoro są dostępne kątowniki o ramieniu 80-100mm, to O.K. -jest to z pewnością wystarczające. Z tym, że potrzebna długość ramienia zależy tak naprawdę od statywu - za długa, wiadomo,że problem z wyważeniem [do tego okulary lornetki jeżdżą mocno w pionie]. Za krótka - przy głowicy słabo wysuniętej z trójnogu murowane kłopoty. W moim przypadku optymalna długość [ok.10-12cm, musze sprawdzić dokładnie :wink: ] powstała drogą stopniowej modyfikacji [czytaj: przypiłowywania, łatwiej kijek pocienkować niźli potem pogrubasić].

    Porównując oba rozwiazania [kątownik vs giety gruby płaskownik], każde ma specyficzne zalety:

    -kątownik [Janusza]: od razu gotowy profil złaczki, mniej roboty -nie ma gięcia, minimalnie sztywniejsze od płaskownika tej samej grubości, ze wzgledu na pogrubienie profilu w miejscu jego załamania

    -płaskownik gięty [moje]: łatwiejszy dobór długości ramion L-adaptera, możliwość dowolnego ukształtowania jego profilu [korzystniejszy kąt rozwarty od 90st., ze względu na poprawę wyważenia, dostęp do głowicy i użycie rączki głowicy jako mikroruchów - to się naprawde sprawdza]

    Wybór należy do majsterkowiczów, zależnie od inwencji, dostępu do narzędzi i chęci...

    Pozdrawiam

    -Jarosław

  11. Pewnie, że można, ale... Przede wszystkim, z reguły ramię adaptera, na którym wisi lornetka, musi być dość długie, rzędu 100-120mm [krótsze spowoduje,że bedziemy brodą wjeżdżali w głowicę statywu, dłuższe spowoduje problem z wyważeniem]. Więc na nic ten kątowniczek 60mm... Po drugie, o czym juz pisałem, korzystnie jest rozgiąć nasza literę L tak, aby przy ustawionej poziomo głowicy statywu lornetka patrzyła nieco w górę - fabryczne złączki tak nie mają niestety, bo nie robiono ich pewnie z myślą głownie do astro. Pozdrawiam

    -Jarosław

  12. A więc to było maksimum Perseidów... Czas: noc z 12/13 sierpnia Miejsce: trawers Vf. Mihailecul, biwak 1.5h drogi od Vf. Farcau [Karpaty Marmaroskie, Rumunia], jakieś 1600m npm, b. ładne niebo, M31 wyrażnie dostrzegalna gołym okiem. Cała masa jasnych meteorów, dużo ze śladem, w większości Perseidy [kierunek wskazywał na radiant]. Nie prowadziłem dokładnej obserwacji, zajęty głownie ogladem nieba przez lornetkę i pokazywaniem paru ciekawszych obiektów współuczestnikom wyjazdu. Co kilka minut można było obserwować jasny meteor. Były też obiekty przypadkowe, szczególnie efektowna scena z dwoma słabymi meteorami, mijajacymi się w przelocie nieco powyżej Andromedy -ten lewy mógł być Perseidem... Rano szlag pogodę trafił, przesiedzieliśmy cały dzień w namiocie, ale to juz inna historia... na 3 tygodnie wyjazdu było 5-6 pogodnych dni, z czego ze 3 w górach. Niebo obserwowałem ze 3-4 razy, z czego raz poza górami. Pozdrawiam

    -Jarosław

  13. Możesz policzyć to sam bez problemu: rozmiary kątowe Słońca to ok. 32' [minuty łuku], czyli 32/60=0.533 stopnia. Zamieniamy to na radiany: Pi radianów = 180stopni , więc 1st. = 0.017452 [albo podzielić przez 57.3], stąd otrzymujemy ok. 0.0093 rad. Można to zaokraglić do 0.01rad. Teraz policzmy, jaki to da rozmiar liniowy w ognisku, podstawiając za promień okręgu wartość ogniskowej [457mm dla ZRT podobno]:

    0.01x457=4.57mm

    Gotowe. Pozdrawiam

    -Jarosław

  14. Ktoś pytał o podgrzewanie pająka w newtonach. Nie jestem praktykiem w tej mierze, ale gotowe rozwiązania na pewno znajdziecie przeglądając strony ATM w amerykańskim necie. Parę razy trafiłem na takie rzeczy, bodajże pod hasłem dew heater lub diagonal heater. Zdaje się, ze to dość popularne urządzenie, ze względu na masowe użytkowanie reflektorów z ażurowym tubusem, gdzie lusterko wtórne nie jest niczym chronione przed rosą. O ile pamiętam, stosuje się drabinkę rezystorów przyklejonych bezpośrednio do uchwytu lusterka czy nawet do niego. Moc musi być niewielka, rzędu kilku watów, nie więcej, by nie wywoływać prądów powietrza dookoła. Pozdrawiam

    -Jarosław

  15. No cóż, sądząc z rozrzutu opinii prawda może leży gdzies po środku. Tylko zwróćcie uwagę na taką rzecz: większość przedmówców, wymieniających obiekty mozliwe do zobaczenia przez ZRT pomija zupełnie istotny problem, na jaki napotka nowicjusz próbujący samodzielnych obserwacji nieprzerobioną lunetką: znajdzie w praktyce obiekty widoczne gołym okiem i nic więcej. To, że widzieliście M13, o niczym nie świadczy. Ja DZIŚ tez pewnie byłbym w stanie odnaleźć tamtą lunetka 60mm niejedną kometę, gromade etc. Ale jako początkujący nie miałem najmniejszych szans z takim polem widzenia bez szukacza. Do efektywnego posługiwania się tak niewygodnym sprzętem konieczne jest w istocie pewne doświadczenie, nauka obserwacji przy uzyciu "surowej" ZRT to raczej koszmar. Więc jeśli ją polecać, to z zaleceniem przeróbki, a nie wmawiać ludziom, że to fajny sprzet za 350zł. Fajny to on jest rzeczywiście, ale tylko po przeróbce, szczególnie dla ludzi, ktorych nie stac na prawdziwy teleskop, a lornetka to za mało, poza tym stać ich tylko na jeden przyrząd [i musza wybierać: lornetka albo "teleskop z hipermarketu", albo ZRT, ale nie lornetka i ZRT]. Wreszcie gros tych "niezamożnych" to młodzież - przeważnie bez samochodu i kasy na teleskop. ZRT jest dla nich jakimś rozwiązaniem, ale jeśli bedą wyłacznie próbowali bawić się fabryczną wersją, to marne ich widoki - o zniechęcenie po pierwszych niepowodzeniach łatwo. Dlatego wg. mnie rzetelna informacja dla nich powinna uwzględniać te zastrzeżenia. Pozdrawiam

    -Jarosław

    P.S. ZRT wg. mnie w ogóle funkcjonuje w światku astro z dwóch powodów:ze wzgledu na samą możliwość upgreadu oraz stosunkowo sporej średnicy ja na taką lunetkę obiektyw -inaczej byłaby po prostu ślepą uliczką, tak jak te wszystkie małe lunetki zoom, których nie ma jak lub nie opłaca się przerabiać. Po części to samo odnosi się do Yukona 100mm, który w sumie jest spora konkurencją dla ZRT -tylko tu upgrade nie jest koniecznością

  16. Pytanie do Janusza: istnieja filtry H-alpha do DS, znacznie tańsze ,które wg. informacji producentów nie nadają sie do obserwacji Słońca. Oczywiście, nie mają one tzw. energy reducing filter, ale to akurat nie byłby problem nie do obejścia. Domyslam sie, że istnieją jeszcze inne powazne różnice. Czy np. ich pasmo transmisji jest znacznie szersze, czy chodzi o inne cechy? Pozdrawiam

    -Jarosław

  17. Errata: Ostatnie dwa zdania: To z resztą inna sprawa. Twój post można literalnie zrozumieć... itd.

    Sorki,

    -J.

     

    [ Add: 26 Lip 2004 11:55 ]

    Marcin, standardowa ZRT NIC nie oferuje dla początkującego, bo nie bedzie on w stanie zaobserwować nią nic poza Księzycem, Saturnem i Jowiszem. Innych obiektów nie znajdzie po prostu. Pozdrawiam

    -Jarek

  18. Mała korekta: Marcin, wiesz, Księżyc to i bez lunety ładnie wyglada... Pewnie, można przez nieprzerobioną lunetkę popatrzeć na Ksiezyc, dostrzec pierścienie Saturna - i na tym koniec. Wiec nie pisz, że w tej wersji to jest sprzęt do astro. Bez przeróbki masz ciemny obraz i przede wszystkim beznadziejnie małe pole widzenia. Wiem co to znaczy, bo sam kiedyś sie wpakowałem w lunetkę 20-60x60 i próbowałem nią komet szukać :mrgreen: :Boink: :slon: Jedny sens kupowania tej lunetki, to tylko i wyłącznie z mysla o przeróbce, co daje już konkretny przyrząd, a to oznacza koszta i tego trzeba być świadomym od początku. Owszem, mozna to zrobić "na raty", czyli zbierając kasę oglądac sobie Księzyc, ale nic ponadto. To z resztą Twój post literalnie zrozumieć, że za te 350zł będzie miał sprzęt nadający się do zabawy w astronomię, a to nie jest prawda. Pozdrawiam

    -Jarosław

  19. No niestety, w kwestii gwintu w samej lornetce to musze się w 100% zgodzić z Januszem. To, że po wkręceniu na siłę M6x1 to sie trzyma dobrze, o niczym nie świadczy. Bedzie się jakiś czas trzymać, ale z czasem szlag to trafi. Wiem, co piszę. Choć z zawodu i wykształcenia mechanikiem nie jestem [w odróżnieniu od Janusza], to swego czasu w poprzedniej pracy [ i nie tylko] zęby zjadłem na "śrubkologii stosowanej". Wkrecenie śruby o innym skoku gwintu jest zabójcze, a skutki będa narastać [pomijam tu różnice w kształcie gwintu metrycznego i calowego, bo sam profil jest inny, ale to akurat nie jest tak istotne, jak skok] .

    Rady dla ByZone: Doraźnie może pomóc nie wykręcanie tej śruby z lornetki, jesli mieści się w pokrowcu ze złączką. Ale to mało prawdopodobne. Być może da się ten gwint uratowac wymieniając śrubę na właściwą. Zastrzegam się jednak, że tu już nie jestem pewien rezultatu -pytaj Janusza. Natomiast, gdy już sie ten naderwany gwint up... na amen, zostanie wizyta u tokarza i dorobienie gniazda pod inna śrubę, o znacznie większej średnicy, być może też drobnozwojową, bo inaczej może zabraknąć miejsca w lornetce. Zalecam lekturę tabel z wymiarami gwintów metrycznych [średnica zewnętrzna i wewnętrzna w zależności o nominalnej średnicy i skoku]. Ewentualnie wkręcić i zakleić Distalem [klej na zywicy epoksydowej] tę nieszczęsną M6 na stałe, ale w postaci dłuższej"szpilki", tzn. śruby bez łba i złączkę [blaszkę] mocowac do niej za pomoca nakretki. To ostatnie rozwiązanie chyba jest najprostsze i najtańsze. Szpilkę robimy ze sruby z gwintem na całej długości, ucinając łeb piłką i pilnikiem obrabiając ucięty koniec, by miec nieuszkodzony gwint na końcu. Pozdrawiam

    -Jarosław

    P.S. Wszystkim, którzy mają gniazdo L-adaptera w lornetce, ZALECAM STANOWCZO dorobienie prawidlowej śruby 1/4"-20. Jeśli nie macie pod ręką tokarza z tokarką wyposażona w calowe gwinty, używajcie drobnozwojowej M6x0.75 tak jak radzi Janusz. Taką śrubę [w sklepie raczej nie dostaniecie] wykona wam w 10 min każdy tokarz z kawałka pręta lub przetaczając ze śruby M8 lub M10 kupionej za grosze w sklepie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.