Skocz do zawartości

BBwro

Społeczność Astropolis
  • Postów

    1 008
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez BBwro

  1. Adam, te zakopane kable, to pojedyncze skrętki, czy masz tam jakiś zapas? Jakie są długości tych kabli?

    Bo ogólnie, to masz rację. Sytuacja, którą opisałeś, jako idealną rzeczywiście jest idealna: wyraźne rozdzielenie LAN od WAN, przejrzysta struktura. Wszystko inne to półśrodki i obejścia. Może da się zrobić tę idealną strukturę na obecnym okablowaniu?

    Albo chociaż zostawić tak, jak jest (skoro działa) i podpiąć ten AP w w control room do portu LAN w którymś routerze, najlepiej w obserwatorium, wówczas też załapie się na tę redundancję/load balancing - to chyba miał też na myśli mój przedpiśca? Ale nie psując połączenia obserwatorium WAN-nieruchomość, którego potrzebujesz do redundancji.

  2. Sky Watcher który kosztuje ponad raz mniej. Parametry te same,wygląda tak samo,pewnie nawet w jednej fabryce je produkują. Skąd ta różnica cenowa?

     

    Litości, "ponad raz mniej", czyli ile? Dwa razy mniej, to połowa, trzy razy mniej, to 1/3, czyli raz mniej, to tyle samo?

     

    A różnica ceny wynika zapewne z poziomu kontroli jakości elementów i całości. Rozumiesz, maszyna szlifuje 10 000 soczewek, toczy tubusy, małe chińskie rączki składają wyciągi. Ktoś je kontroluje, i te najlepsze idą do marki A, gorsze do B, najgorsze (ale w granicach jakiejś normy) do C, odpady do teleskopów w marketach.

    O ile faktycznie robią je w tej samej fabryce, nie wiem.

  3. Kombinujcie, kombinujcie.

    Niezły ubaw przy wymyślaniu takich wierszyków mieliśmy w pracy (pracuję w Koperniku) ;)

     

    Powodzenia wszystkim!

     

    To odpowiedz mi proszę na dwa pytania:

    Kto generował tego PDF-a z regulaminem i dlaczego nikt go potem nie przeczytał (wydrukowany z trybem poprawek :szczerbaty: )? Co prawda, w dokumencie można znaleźć pewne wskazówki co do autora... http://www.polskieradio.pl/_files/20090421...51111183129.pdf

    Kto płaci podatek od wygranej, bo chciałem wystartować, ale nie wiem, czy główna nagroda warta będzie tego podatku.

  4. No to jedziemy - ja, żona, dziecko i ETX-125.

     

    Jeśli ktoś z szanownych Zlotowiczów ma przypadkiem w domu książkę pt. "Bezsenność w Tokio" to radzę wziąć swój egzemplarz - dam autograf (na specjalne życzenie - krzakami), bo kto wie, może zostanę kiedyś obrzydliwie sławny i będzie on coś wart...? :-))

     

    Do zobaczenia na zlocie!

     

    Marcin Bruczkowski

    http://www.riw.pl/bezsennoscwtokio

     

    Odświeżam wątek, po właśnie przeczytałem "Bezsenność w Tokio" i wszystkim bardzo polecam. Idę szukać innych książek Marcina.

    A tu w dziale "Sprzedam" widzę, że niestety Marcin pozbywa się swojego sprzętu astro....

  5. Witaj,

    BBwro jak masz ochote na poczytanie czegos co nie jest "oficjalna nauką" to daj znac, a podesle Ci na priva linka do teorii falowej (w powijakach co prawda), rozwijanej przez niejakiego Millo Wolfa. Daleko jej jeszcze do tego aby stanąc w szranki np. z mechaniką kwantową, ale rozwija sie całkiem prężnie i kto wie, moze któregos dnia dojrzeje do takiej konfrontacji:).

     

    Ależ skąd, wystarczy mi "oficjalna nauka". Oczywiście Wolf może mieć rację i kiedyś jego teorie staną się nauką, ale wystarczająco dużo jest ciekawych teorii do poznania i zrozumienia w oficjalnym nurcie, gdzie plewy już zostały odsiane.

     

    Jeszcze raz podkreślę, to nie jest wątek, gdzie przedstawiam jakieś swoje nienaukowe teorie. To jest wątek, który ma zachęcić każdego, żeby chwilę zastanowił się nad otaczającym światem. Jeśli komuś wystarcza przeczytanie definicji czy wzoru - jego sprawa.

    Dla mnie stwierdzenie "fala i cząsteczka jednocześnie" może być pewnym przybliżeniem, opisaniem nieznanego za pomocą znanych pojęć, ale logicznie ma to taki sam sens jak "ani fala ani cząsteczka" (pytanie - co naprawdę), skoro definicje fali i cząsteczki się nawzajem wykluczają.

    Po to by nie tworzyć nowych definicji do dawno istniejących , albo pisać że dualizm korpuskularno-falowy to "sucha woda" czy "kwadratowe koło"

    Ale "kwadratowe koło" to bardzo pożyteczne pojęcie, mimo że logicznie sprzeczne. Wyobraź sobie, że nie znasz wzoru na pole koła. Wpisując w to koło kwadrat i opisując drugi na nim można oszacować to pole z dołu i z góry: 2R^2 < S < 4R^2. Wpisując/opisując sześciokąty i licząc dość łatwo ich pola, możesz mieć jeszcze lepsze oszacowanie: 3/2 sqrt(3)R^2 < S < 2 sqrt(3)R^2. I tak dalej, wyobrażając sobie coraz mniej kwadratowe koła dochodzisz w granicy do prawdziwego koła.

    Przypuszczam, że podobnie jest z "cząsteczką falową". Jest pierwszym przybliżeniem natury fotonu czy elektronu, żeby dać pożywkę wyobraźni. Ale dopiero w granicy, gdy juz utraci swój sens dosłowny może okazać się sensowne.

  6. A ty przeczytałeś ? Właśnie jego początek ?

    Polecam post nr.8 na pierwszej stronie.

     

    Mówisz o tym, gdzie podałeś link do haseł w wikipedii? I co, od tego linka ktoś miał stać się mądrzejszy i zrozumieć czym jest przestrzeń? Chętnie poczytam, jeśli opowiesz mi, jak Ty rozumiesz to pojęcie.

     

    PS. Sorry ale gapienie w gwiazdy to zupełnie co innego niż rozmyślanie " co się stanie, jak energia zniknie "

    Czy naprawdę nie rozumiesz rozmiaru absurdu zawartego w tych kilku słowach ?

    Nie. Dlaczego nie mogę wyobrazić sobie dowolnie małego kawałka przestrzeni, w którym nie ma żadnej materii ani pól elektromagnetycznych?

     

    Widzę, że wątek powoli ewoluuje w jakąś nieciekawą stronę, więc dla zrozumienia, o co mi chodzi, proponuję cytat z mojego ulubionego Feynmana. Przepraszam, jeśli za długi, ale wydaje mi się bardzo a propos.

     

    <cytat z "Pan raczy żartować, panie Feynman">

    Uniwersytet mieścił się w wielu budynkach rozrzuconych po całym mieście, a zajęcia, które

    prowadziłem, odbywały się w budynku nad zatoką.

    Odkryłem bardzo dziwne zjawisko: stawiałem jakieś pytanie, na które studenci natychmiast

    odpowiadali, lecz kiedy później stawiałem je znowu - na ten sam temat i, jak mi się wydawało, to

    samo pytanie - w ogóle nie potrafili odpowiedzieć! Kiedyś, na przykład, mówiłem o polaryzacji

    światła i dałem im wszystkim po kilka pasków polaroidu.

    Polaroid przepuszcza tylko światło o określonym wektorze elektrycznym, więc

    wytłumaczyłem im, że da się poznać sposób polaryzacji światła po tym, czy polaroid jest ciemny,

    czy jasny.

    Najpierw wzięliśmy dwa paski polaroidu i obracaliśmy nimi, aż znaleźliśmy położenie, w

    którym przepuszczały najwięcej światła. Dzięki temu mogliśmy stwierdzić, że oba paski

    przepuszczają światło spolaryzowane w tym samym kierunku - to, co przechodziło przez jeden

    pasek, mogło także przejść przez drugi. Wtedy spytałem, jak można stwierdzić absolutny kierunek

    polaryzacji dla jednego kawałka polaroidu.

    Nie mieli pojęcia.

    Wiedziałem, że to wymaga pewnej operacji myślowej, więc podpowiedziałem im:

    - Spójrzcie na światło odbite od zatoki. Nic nie odpowiedzieli.

    - Słyszeliście o kącie Brewstera?

    - Tak, proszę pana! Kąt Brewstera to kąt padania światła na granicę ośrodków

    przezroczystych o współczynniku załamania n, przy którym światło odbite ulega całkowitej

    polaryzacji liniowej.

    - A w którym kierunku biegnie odbity promień spolaryzowany?

    - Promień spolaryzowany biegnie prostopadle do załamanego, proszę pana.

    Do dziś się zastanawiam, na czym to polega. Recytowali jak z książki! Wiedzieli nawet, że

    tangens kąta padania równa się współczynnikowi załamania!

    - No i co? - spytałem.

    Dalej cisza. Właśnie mi powiedzieli, że światło odbite od ośrodka o współczynniku

    załamania n, takiego jak zatoka na zewnątrz, jest spolaryzowane; powiedzieli mi nawet, w którym

    kierunku jest spolaryzowane.

    - Spójrzcie na zatokę przez polaroid - poleciłem. - Teraz obróćcie polaroidem.

    - Ach, jest spolaryzowane! - zdziwili się.

    Po dłuższych dociekaniach doszedłem do wniosku, że studenci nauczyli się wszystkiego na

    pamięć, ale nic z tego nie rozumieją. Kiedy się im mówiło o "świetle odbitym od ośrodka o

    współczynniku załamania n", nie wiedzieli, że chodzi o jakiś konkretny materiał, na przykład o

    wodę. Nie wiedzieli, że kierunek światła to coś, co można zobaczyć, i tak dalej. Wszystko mieli

    wykute na pamięć, lecz niczego sobie nie przełożyli na słowa, które coś by dla nich znaczyły.

    Kiedy więc spytałem: "Co to jest kąt Brewstera?", komputer umiał rozpoznać te symbole, ale kiedy

    mówiłem: "Spójrzcie na wodę", żadnej reakcji - w komputerze nie było nic pod hasłem: "Spójrzcie

    na wodę"!

    Później poszedłem na wykład do szkoły inżynieryjnej. W tłumaczeniu na angielski

    wykładowca mówił, co następuje: dwa ciała... są równoważne. .. kiedy jednakowy moment siły...

    daje jednakowe przyspieszenia. Dwa ciała są równoważne, kiedy jednakowy moment siły daje

    jednakowe przyspieszenia. - Studenci zapisywali dyktowane zdanie do zeszytu, a kiedy pan

    profesor je powtarzał, sprawdzali, czy nie popełnili jakiegoś błędu. Potem zapisywali następne

    zdanie i tak dalej. Byłem jedynym słuchaczem, który wiedział, że profesor ma na myśli ciała o

    jednakowym momencie bezwładności, co samodzielnie trudno było wymyślić.

    Nie wiedziałem, do czego miałaby im się przydać taka wiedza. Profesor mówił o momencie

    bezwładności, ale nie było żadnej dyskusji o tym, jak trudno jest otworzyć drzwi, kiedy zablokujesz

    je jakimś ciężarem daleko od zawiasów - nic z tych rzeczy!

    Po wykładzie spytałem jednego ze studentów:

    - Co robicie z tymi wszystkimi notatkami?

    - Uczymy się z nich do egzaminu.

    - Na czym polega egzamin?

    - Jest bardzo prosty. Dam panu przykład pytania. - Zagląda do zeszytu i mówi: "Kiedy dwa

    ciała są równoważne"?. Odpowiedź: "Dwa ciała są równoważne, kiedy jednakowy moment

    obrotowy daje jednakowe przyspieszenia".

    Czyli można było "nauczyć się" notatek na pamięć, zdać egzamin i nic z tego nie wiedzieć.

    <koniec cytatu>

  7. (...)

    To że czegoś nie rozumiesz lub nie wiesz , nie znaczy że tak nie jest.

    (...)

    2) Nie zaprzątaj sobie głowy bzdurami w stylu " co się stanie, jak energia zniknie " szkoda czasu.

    (...)

     

    Wiesz, na wiele rzeczy szkoda czasu, w szczególności na gapienie się w gwiazdy. Widzę, że szkoda Ci też było czasu na przeczytanie tego wątku, a w szczególności jego początku. Może zrozumiałbyś, że nie jest jego ideą negowanie wiedzy z książek, którą tak zgrabnie copy/paste podałeś, tylko zachęcenie każdego, żeby zrozumiał i poczuł tak niby proste i codzienne pojęcie, jak przestrzeń, zanim spróbuje zrozumieć czas, czarne dziury czy cały Wszechświat.

  8. Ja poprzastanę w tym zakresie na nazwie cząstka falowa :)

    Fajnie jest wymyślić zgrabną nazwę. Tyle że cząstka falowa to tak jak kwadratowe koło i sucha woda. Sprzeczność.

    Ps. Przestrzeń - wszystko zajmuje w niej miejsce :) przede wszystkim energia E = mc^2 i chyba wszystko na ten temat ;)

    Bez materii - energii nie było by w czym (przestrzeni) czego zajmować, wtedy nie byłoby też i przestrzeni bo niczego by nie zawierała.

    Czyli przestrzeń to miejsce do zajmowania. Przez energię/materię. I już? A co się stanie, jak energia zniknie (była cząstka, zderzyła się z antycząstką, fotony odleciały), przestrzeń się zapadnie? Jak dużo energii potrzeba do "nadmuchania" kawałka przestrzeni, żeby się nie zapadł? I co zostaje po znikniętej przestrzeni?

     

    Butelka do napełnienia? Nie ma pustej przestrzeni? Nie ma pustych butelek?

  9. "Jednym z największych osiągnięć fizyki XX wieku... jest zrozumienie, że przeciwstawienie kwantowych i falowych własności światła jest błędne"

     

    str. 343 "Kurs fizyki" t. 3 B. Jaworski, A. Dietłaf

    Podręcznik został polecony przez wykładowce.

    Nie chcę udowodnić nic innego. Chcę jedynie powiedzieć, że skoro pojęcia fali i cząsteczki są wzajemnie wykluczające się:

    za wikipedią (http://pl.wikipedia.org/wiki/Fala):

    - fala to zaburzenie, które rozprzestrzenia się w ośrodku lub przestrzeni. Fale przenoszą energię z jednego miejsca do drugiego bez transportu jakiejkolwiek materii.

    - a foton/elektron/wszystko inne potrafi być falą (czyli nie materią) albo cząstką (czyli materią), zależnie od tego co chcemy zmierzyć, nawet jeśli decyzję o pomiarze podejmiemy już po tym, kiedy te właściwości miały okazję się zamanifestować.

     

    to jedyne wytłumaczenie jest takie że pojęcia fala/materia nie są właściwymi pojęciami do opisu świata i musi być jakieś pojęcie bardziej elementarne. Nie wiem jakie. Ale na pewno warto się zastanowić a nie poprzestawać na nadaniu nazwy "dualizm".

  10. Nie rozumiem, wg Ciebie sprzeczne jest to, że materia jest falą i cząstką jednocześnie?

    Tak. A dla Ciebie nie? Przecież to dwa zupełnie różne byty i różne prawa fizyczne nimi rządzą. Nie słyszałem nigdy, żeby ktoś mówił, że coś może być falą i cząsteczką jednocześnie. Co najwyżej, że staje się jednym lub drugim, zależnie od tego, co chcemy obserwować.

     

    Wybacz osobistą wycieczkę, ale masz napisane "Astrofizyk" pod avatarem i coś o astronomii zawodowej w profilu, więc zakładam, że studiujesz astronomię/astrofizykę. Wyjaśnij mi proszę, eksperyment Wheelera z opóźnionym wyborem, który próbowałem opisać powyżej i jak to się ma do bycia falą/cząsteczką.

  11. To jak dualizm korpuskularno-falowy. Ale przecież jedno nie wyklucza drugiego.

    Ależ wyklucza. Nauczyliśmy się mówić "dualizm", tak jakby to było jakimś zaklęciem. To, że fale elektromagnetyczne, a także i materia zachowują się czasem jak fala a czasem jak cząsteczka jest najczystszą na świecie sprzecznością.

    Cząsteczka leci przez jedną szczelinę dyfrakcyjną albo przez drugą i nie daje interferencji. Fala leci przez obie i daje interferencję. Nie może jednocześnie zachodzić i nie zachodzić interferencja. A to właśnie się dzieje. O tym, czy chcemy w ekperymencie zobaczyć obraz interferencyjny, czy nie, możemy zdecydować już po tym, jak cząstka/fala już przeleciała przez siatkę dyfrakcyjną. Sprzeczność. Kropka.

    To świadczy tylko o tym, jak mało wiemy o naturze światła, materii, świata i jak toporne mamy narzędzia pojęciowe.

     

    na pytanie czym jest przestrzeń nikt na razie nie potrafi odpowiedzieć. Przez setki lat całe zastępy fizyków i filozofów próbowały znaleźć sensowną odpowiedź na to pytanie i nikomu nie udało się wymyślić niczego sensownego.

    (...)

    w OTW jest gładka i ulega łagodnym zakrzywieniom, jest aktywnym uczestnikiem wydarzeń. Osobliwości są punktami leżącymi na granicy tej przestrzeni

    w teorii kwantowej jest pustym tworem pozbawionym jakichkolwiek cech aż do poziomu Plancka, gdzie staje się wzburzoną i poszarpaną pianą kwantową

    w teorii strun to wielowymiarowy twór, którego część jest zwinięta w 6-cio wymiarową rozmaitość Kalabiego-Yau. Drgania strun w tej przestrzeni stanowią o własnościach cząstek i oddziaływań

    Bardzo mi się podoba ta odpowiedź i chętnie bym usłyszał więcej na ten temat.

    To właśnie, m.in. chciałem pokazać, że zanim zajmiemy się tak dla nas abstrakcyjnymi pojęciami, jak czas, warto zrozumieć, jak mało wiemy o czymś tak niby łatwym i prostym, jak przestrzeń, w której codziennie się przemieszczamy bez żadnego problemu.

  12. Gdyby świat nie był matematyzowalny to nie sprawdzały by się te wszystkie wzorki i prawa.

    Fajnym przykładem może być grawitacja. Gdyby siła oddziaływania dwóch ciał nie malała z kwadratem a powiedzmy 1,999 odległości. To wyobraź sobie jak by wyglądały orbity planet.

    Nie wiem, jak by wyglądały, może tak jak teraz. Czy sądzisz, że "kwadrat" w prawie grawitacji jest w czymś lepszy od 1,999? To przypomina pierwszą teorię Kopernika, że orbity planet muszą być okręgami, bo to najdoskonalsza figura geometryczna. Okazały się elipsami. Przypuszczam, że kwadrat wynika to z założenia, bliskiego obserwacjom, że nasza przestrzeń jest płaska, euklidesowa. W trochę innej mielibyśmy 1,999. Może i w naszej jest to kwadrat odległości tylko w przybliżeniu.

  13. Ja mam takie przemyślenia.

     

    Uważam że świat jest matematyzowany. Więc przestrzeń musi być jakimś matematycznym tworem. Dokładnie jakąś strukturą geometryczną.

    Model świata tak. Świat, niekoniecznie. Przestrzeń można opisać geometrią. Atomy można opisać matematyką. My składamy się z atomów, ale nie jesteśmy tworami matematycznymi.

    Można stworzyć matematyczny model czegokolwiek. Ale model nie jest rzeczywistością. Gwiazdy nie są swoim odbiciem w tafli jeziora.

  14. W niedawnym wątku padło wiele mądrych stwierdzeń, czym jest czas i jak go rozumieć.

     

    Ja nie wiem, czym jest, ale zawsze jak mnie nachodzą takie myśli, staram się iść za radą Feynmana i najpierw starać się zrozumieć coś łatwiejszego. Feynman polecał konkretnie cegłę.

     

    Ale ja nie chcę iść na łatwiznę i chciałbym zrozumieć, czym jest brat bliźniak czasu, czyli przestrzeń. Ale tak naprawdę, od początku do końca.

    Nie po prostu "blisko-daleko", nanometr-kilometr-lata świetlne. To jest odległość, nie przestrzeń.

     

    Czy potraficie poczuć, że każdy atom naszego ciała i wszystkiego, co nas otacza to 90% pustej przestrzeni, trzymany razem tylko odpowiednimi siłami oddziaływań?

    Wyobrazić sobie, jak z najbardziej pustej próżni powstają cząstki i antycząstki po przyłożeniu odpowiednich energii?

    Zobaczyć nasz Wszechświat (przestrzeń), jak powstaje jako n-wymiarowa kropka w n+x wymiarowej przestrzeni i jak się w niej rozszerza?

    Wyobrazić sobie przestrzeń wewnątrz horyzontu zdarzeń czarnej dziury? Zakrzywioną, zogniskowaną przez ogromną grawitację. Jak tam wyglądałaby "odległość"? Czy wówczas miałby sens nasz układ współrzędnych? Czy przestrzeń byłaby czymś równie "oczywistym"?

     

    Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć czym jest przestrzeń?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.