W Kronikach Riddicka bardzo spodobała się ta scena w której bohater zaczyna lot na tą "arabską" planetę i jakaś strzykawa zamienia mu krew na mieszankę pozwalającą na wejście w stan hibernacji. Odjazd!
Aha. Uważam "Dzień Niepodległości" za najbardziej szmirowaty film o tematyce astronautycznej w dziejach "Hollywood`u". Przecież nawet Ś.p. Stanisław Lem mówił, że śmiał się do łez gdy zobaczył ten film. Jakby taki statek zbliżył się na taką odległość jak ten statek-matka w filmie, to po prostu by go grawitacja rozerwała. Albo śmieszyło go także to, że gdy ludzie w np. Star Trek podłączają się do komputera obcych to ten dziwnym trafem okazuje się zupełnie kompatybilny z ich komputerem. To po prostu śmieszne, że takie wielkie produkcje okazują się naciągane do granic możliwości. No ale gdyby nie były naciągane, nie byłyby wielkimi hitami, bo po prostu ludzie nie oznajmieni z tematyką nie znaleźliby tych "kosmicznych fajerwerków" na które tyle czekali . Nie można winić tych ludzi bo to tak naprawde wina mediów i filmów amerykańskich, że tak ogłupiają ludzi .