-
Postów
1 896 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Galeria
Pliki
Sklep
Articles
Market
Community Map
Odpowiedzi opublikowane przez Matheo_89
-
-
Czas napisać co nieco o obserwacjach południowego nocnego nieba. Można powiedzieć, że pierwsze spojrzenie na południową sferę nieba możliwe było już podczas lotu nad Atlantykiem, nocą. Mając miejsce przy oknie po lewej stronie często zerkałem na niebo. Co prawda Księżyc w dużej fazie przeszkadzał, ale za to fajnie podświetlał chmury i ocean.
Nie mogąc się doczekać identyfikowałem najjaśniejsze gwiazdy południowego nieba, a przed świtem zaciekle próbowałem wyłuskać Obłoki Magellana. Niestety szyba, Księżyc i światła na skrzydle skutecznie to uniemożliwiły, no ale co tam. Wszystko przed nami.
Pierwsze prawdziwe zerknięcie na południowe niebo było na pustyni podczas powrotu z Laguny Verde (dzień drugi). Niby spieszyliśmy się do hotelu w Copiapo, ale po zachodzie Słońca i mając widok gwiazd za szybami samochodu po prostu nie dało się nie zatrzymać choćby na trochę. Jeszcze nie było w pełni ciemno, a już dało się dostrzec Magellany. Momentalnie widzieliśmy, gdzie są trzy "krzyże południa": Crux (Southern Cross), False Cross i Diamond Cross. Droga Mleczna jakby nic sobie nie robiła z tego, że jeszcze było dość jasno. Świeciła bardzo wyraźnie. Musieliśmy jednak wracać i szykować się na dalszą drogę na północ Chile. Nadal wszystko było przed nami jeśli chodzi o niebo.
Pierwszej nocy na Atacamie koło San Pedro (nocowaliśmy u Alaina, właściciela https://www.spaceobs.com/en ) warunki mieliśmy doskonałe. Droga Mleczna wyglądała świetnie nawet przez mocne okulary przeciwsłoneczneNie będę rozpisywał szczegółowo nocek obserwacyjnych. Generalnie obserwowałem przez Fujinona 10x50, czyli na szeroko i słusznie jeśli chodzi o tamto niebo. Ba... największe wrażenie w ogóle zrobił na mnie nie widok Omegi Centauri, czy Cariny w 72 cm teleskopie z Ethosem i Paracorr'em, a widok Drogi Mlecznej ciągnącej się od horyzontu przez zenit, aż po drugi horyzont - okiem nieuzbrojonym. Kłębiła się jasnymi i ciemnymi obszarami jakby spokojnie mówiąc "ja tu jestem nr 1, jakby ktoś miał wątpliwości!". Ciemne mgławice na tym niebie to zupełnie inna bajka niż u nas. Przede wszystkim rozmiarowo. Na mnie największe wrażenie spośród nich zrobił Worek Węgla w Fujinonie. Wypełniał większość pola widzenia. Czysta czerń. A jak już przy Worku Węgla to ciekawie w polu 6,5 stopnia mieścił się na styk Krzyż Południa. Do największych "wow!" wstawiłbym także obrazek najjaśniejszego fragmentu Drogi Mlecznej, tego pomiędzy Laguną, a M7. Nawiasem mówiąc, czy ten konkretny obszar ma jakąś zwyczajową nazwę? Dalej M7 i M6 - dwie jasne, okrągłe plamy na niebie widoczne gołym okiem. Piękne w lornetkach i w Vixenie 2.1x42. Generalnie czesanie Mlecznej Vixenem było obłędne. Mnóstwo jasnych kłębów, ciemnych mgławic i gromad otwartych nabierało jakby "ostrości" względem patrzenia gołoocznego.
Jednocześnie chciałbym napisać kilka słów niejako studzących emocje. Qbanos mówił, że niebo nie zrobiło na mnie wrażenia. To nie tak! Po prostu zobaczyłem to, czego się spodziewałem. Niebo zrobiło na mnie wrażenie.Chodzi mi o to, że z niektórych opisów i relacji z wypadów pod południowe niebo ktoś może wywnioskować, że to jest jakiś absurdalnie szokujący, nienaturalnie jasny, oszałamiający widok, od którego pochodzą wspaniałe zdjęcia pól gwiezdnych i jasnych mgławic. To nie jest tak, że to jest nagle jakiś cud. Droga Mleczna faktycznie jest o wiele okazalsza od jej części widocznej od nas. Jest faktycznie jaśniejsza, większa i po prostu nieporównywalnie ładniejsza. Ale to jest nadal wizual. Jasność powierzchniowa obiektów na południowej półkuli nie jest jakoś mega, giga, hiper-większa niż u nas
M22 nadal jest tą samą M22, którą widziałem w Bieszczadach. M17, M16, nawet M20 i M8 także. Faktycznie, M7 i M6 o wiele lepsze, a kadr Cariny z NGC3532 boski! Odkąd go namierzyłem pierwszy raz tak po prostu co chwila do niego wracałem. Czegoś podobnego u nas człowiek nie uświadczy. Właściwie jak dla mnie to był najlepszy widok jeśli chodzi o 10x50. Nie dało się nim nasycić.
Omega Centauri dała czadu przez Kowę 32x82, bez problemu widoczne pojedyncze gwiazdy. W 10x50 też spora, ale jednak tutaj co większy power to większy power. Centaurus A - w 10x50 nie jest to obiekt powalający na kolana, ale całkiem fajny. Bez żadnego przygotowania tylko po namierzeniu "na oko" od razu wiadomo z czym się ma do czynienia. Idąc dalej w sąsiedztwie nie sposób nie zaliczyć obiektu, którego z Polski chyba nigdy nie widziałem. Obiektu z katalogu Messiera... M83 - żaden problem, no może oprócz tego, że była w samym zenicie co wymagało lekkiej gimnastyki. Dla mnie południowe niebo to była po prostu powolna degustacja szerokich pól bez szczególnej identyfikacji konkretnych obiektów. Długo się lampiłem na rejon Czarnego Konia (czy też Fajki jak kto woli), ogromne ciemne obszary koło gwiazdozbioru Wilka, zestaw ciemnych mgławic pod Krzyżem Południa, czy rejon ogona Skorpiona. Światło Zodiakalne z Zatomia to trochę jak łuna od świateł auta z wielu kilometrów w porównaniu do tego jakie widzieliśmy
Strzelało z horyzontu wysoko, wyraziście. Obłoki Magellana z kolei wieczorem znajdowały się dość nisko, szczególnie SMC. Magellany generalnie widoczne są jako duże jasne plamy na niebie. W lornetkach nabierają wyrazistości i zauważyć można sporo szczegółów. Jednocześnie nadal są to obiekty dość rozległe i o nie największej jasności powierzchniowej. Wymagają wyższego położenia nad horyzontem, aby pokazać się w pełnej krasie więc nie ma wyboru, trzeba lecieć na zaćmienie 2020
To co utkwiło mi mocno w pamięci to wrażenie, że można było zaobserwować bardzo dużą ilość bardzo krótkich meteorów. Czy to możliwe, że będąc bliżej równika zauważalnie zwiększa się ilość krótkich (pod względem długości liniowej) meteorów z powodu większego kąta wpadania w atmosferę?
Podsumowując, Droga Mleczna królowała. Gołym okiem i przez lornetki. Nastawienie na szerokie pola okazało się słuszne na pierwszy wypad na południe. Na sam koniec podkreśliłbym jeszcze ten widok Cariny z gromadą NGC3532 w 10x50. Dla mnie lornetkowy hit obserwacyjny wycieczki.
A tutaj widoczek z jednego z poranków, coś takiego gdzieś już widziałem, ale jakby hmm obrócone-
8
-
1
-
-
Oglądałem przelot o 23:06. Sojuz leciał na niebie kilkanaście stopni za stacją. Właśnie zastanawiałem się, czy w lornetce będzie się go dało oddzielić od ISS podczas następnego przelotu. Dokowanie do ISS było o godz. 00:50, a przelot nad Polską właśnie kilka minut przed dokowaniem. Dzięki Twojemu zdjęciu wiem już, że w 10x50 na 100% nie rozdzieliłbym tego punkciku od blasku ISS. W większym powiększeniu przez teleskop być może dałoby radę, choć to zawsze problemy z drganiami obrazu itd.
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
Jeszcze parę fotek ode mnie. Będzie trochę o górach
Wygląda jak mała górka, a jednak. Oblatana dwa razy, podczas lotu do i z Chile. Aconcagua z samolotu podczas podejścia do lądowania:Dobrze się sprawiła aplikacja Peakfinder do identyfikacji szczytów widocznych z wielu kilometrów. W drodze na Laguna Verde pod Ojos del Salado:
Volcan Copiapo oglądany z Complejo Aduanero De Chile:
Piękny był przez lornetkę:
Będąc w Paranal dzięki doskonałej pogodzie mogliśmy obejrzeć fantastyczny Llullaillaco (192 km), gdzie zaledwie 20 lat temu archeolodzy natknęli się na bardzo dobrze zachowane zmumifikowane ciała trojga inkaskich dzieci sprzed 500 lat, które zostały złożone w ofierze... ESO samo chwali się widocznością góry z Paranal: https://www.eso.org/public/poland/images/eso-paranal-07/
Lornetka:W szerszym kadrze razem z Armazones, o którym wyżej pisał Krzycho:
A to już droga powrotna z El Tatio. Volcan Putana i Volcan Colorado:
A także znów Llullaillaco, tym razem z odległości 235km i z zupełnie innego kierunku:
10x większy:
Jak widać w Chile nawet nie trzeba czekać na warunki do obserwacji dalszych niż rekordowe polskie dalekie obserwacje. Tam to po prostu jeden z wielu pogodnych dni, choć oczywiście nie zawsze tak było
Poniżej widok na Cerro Toco. Zdjęcie anten ALMA, które wstawił Krzycho dobrze przybliża to co widzieliśmy na miejscu, byliśmy wyżej od płaskowyżu. Zrobiliśmy sobie krótki spacer po Atacama Cosmology Telescope. Nikt nas nie wyganiał, a jacyś (prawdopodobnie) pracownicy na miejscu byli. Trochę dziwne, że teren nie był jakoś wyraźnie odgrodzony od publicznej przecież drogi szutrowej na Toco, którą na co dzień turyści podjeżdżają na nawet 5300 m, aby zacząć wspinaczkę jak najwyżej.Będąc na miejscu cyknąłem także zdjęcie samego Cerro Chajnantor, na którym później dostrzegłem biały punkcik na samym szczycie.
To najwyżej położony teleskop optyczny na świecie (5640 m n.p.m.) - TAO (University of Tokyo Atacama Observatory). Na razie jest to 1 m teleskop pilotażowy, a docelowo stanie tam 6,5 m teleskop. Nasz przewodnik z ALMA OSF powiedział, że Japończycy mają opóźnienia, ponieważ w zeszłym roku zatonął podczas huraganu statek przewożący jakiś ważny element 6,5 m teleskopu.
Długo by tak jeszcze. Wulkany, wulkany... Jednym z celów na, który miałem cichą nadzieję przed wycieczką było zdjęcie Aconcaguy z miasta Valparaiso. Naczytałem się w internecie, że człowiek trzymający światowe rekordy w dalekich obserwacjach (Chilijczyk, Roberto Antezana) robił jej zdjęcia z wybrzeża tego miasta. https://laderasur.com/articulo/a-600-000-000-de-anos-luz/
Na takiej jakości widok nie liczyłem, ale chciałem chociaż zaliczyć kontur góry. Na miejscu okazało się, że jest widoczny dosłownie spod drzwi naszego hotelu
Niestety zdążyłem zrobić zdjęcie tylko z wewnątrz przez szybę. Po wyjściu na dwór chmury już zlały się z horyzontem i kontur nie był widoczny tak dobrze.
Podczas startu w locie powrotnym pogoda również dopisała. Można było się napatrzeć do woli na ośnieżone Andy. Na zakończenie jeszcze raz ona. Przelatywaliśmy bardzo blisko
Dziękuję wszystkim uczestnikom i organizatorowi Kubie za tę wyprawę, była warta czasu i pieniędzy. Wszystko (no może poza zdobyciem szczytu Toco
) się udało, pogoda dopisała, widoki jak z innej planety, miejsca jakich trudno szukać w Europie, czy gdziekolwiek indziej, ciekawi ludzie południowe niebo. Po prostu Chile
-
10
-
1
-
2
-
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
Kuba dzięki za zorganizowanie wycieczki i założenie tematu. Jak dla mnie zaćmienie rozwaliło system. Cała wyprawa obfitowała w mnóstwo ciekawych punktów, które już same w sobie tworzyły bajkę, a co dopiero całkowite zaćmienie Słońca. I to w takim miejscu jak La Silla. Chciałbym jakoś opisać widok krajobrazu i korony słonecznej, ale po prostu się nie da. Trudno określić co się działo wtedy ze światłem i cieniem. Kolorystyka dookoła była taka nienaturalna. Ponad oceanem od strony południowo-zachodniej tuż przed fazą "totality" widać było zbliżający się cień Księżca, a nad nim jakby zawieszona była taka jakby mgła, płynna granica światłocienia, popielata. Sekundy przed "Diamond Ring" już kątem oka można było dostrzec czarną jak smoła tarczę księżyca, ale jeszcze mocno przeżarzoną przez ostatnie skrawki tarczy słońca. Wtedy patrzyłem już gołym okiem bez filtrów. Diamond Ring - czad. Trwał tak krótko, ale wydawało mi się jakby wieczność. Widocznie skutek wyczekiwania na pełne "totality". Potem już nie wiedziałem gdzie patrzeć. Czy na Słońce, czy na cienie w atmosferze, czy szukać planet i gwiazd. Widok jak dla mnie totalna miazga. Kolory atmosfery jakich nie widziałem nigdy. Na górze prawie ciemność, a dokoła nad horyzontem pomieszane: czerwień, niebieski, żółty, popielata "mgła". Za nami nisko nad górami Jowisz, a pod Słońcem Wenus. Dostrzegalne były też bez problemu najjaśniejsze gwiazdy, ale w takiej chwili po prostu nie da się marnować czasu na ich identyfikację. Spojrzenie przez 10x50 na koronę i kolejna miazga. "Streamery" rozciągały się w całym polu widzenia, a korona o wiele jaśniejsza niż na załączonych wyżej zdjęciach. Jasna jak na zdjęciach HDR. Niezwykłe jak specyficzną rozpiętość tonalną ma ludzkie oko. Protuberancje na dole tarczy pięknie widoczne, ale o wiele jaśniejsze niż na zdjęciach, nie tak kontrastowe, bledsze. Najbliższe odzwierciedleniu tego widoku są zdjęcia HDR, ale i tak nie do końca pokazują to w sposób w jaki widzi oko. Tak samo zdjęcia w szerokim kadrze. W zupełności nie oddają wrażenia "na żywo". Nie oddają ani kolorów, ani skali obrazu. Zaćmione Słońce zdaje się nagle być ogromnym. Czarna dziura w niebie otoczona koroną. Jak ktoś się zastanawia, czy opłaca się lecieć zobaczyć TSE choćby na końcu świata to wystawiam gwarancję zadowolenia (bez gwarancji pogody oczywicho). Podsumowując: mnie zamurowało, nigdy nie byłem świadkiem czegoś tak wspaniałego. Gratki dla wszystkich, którzy wybrali się na to zaćmienie, ponieważ pogoda chyba w całym rejonie była idealna. Kilka fotek ode mnie:
W drodze z Vallenar do La Silla - obserwatorium widoczne już z autostrady:
Farmy fotowoltaiczne koło La Silla:Coraz bliżej góry:
To miejsce wybraliśmy na rozstawienie sprzętów:
A taki widok:
Miał każdy, kto udał się na zwiedzanie 3.6 m teleskopu:
I widok z góry na nasze miejsce:
Pacyfik w chmurach:
A teraz rzut oka na sąsiednie (27km) obserwatorium Las Campanas:
Gdzie stoją bliźniacze Teleskopy Magellana:
Z kolei na tym wypłaszczeniu wkrótce zbudowany zostanie jeden z trzech "wielkich teleskopów przyszłości" - GMT:
W międzyczasie przyleciał prezydent Chile (ten z czerwonym krawatem). A na drugim planie dyrektor ESO.
Dzień mijał, a zaćmienie coraz bliżej. Sprzęty od rana w gotowości:
A to już tylko chwile przed zaćmieniem. Na oceanie widoczny nadchodzący cień Księżyca, czyli mówiąc wprost nasze zaćmienie. Oczywiście zdjęcie w ogóle nie oddaje tego co widziały na żywo oczy.
Jeszcze raz cień:
I coraz bliżej:
A to już sekundy przed "Diamond Ring", a właściwie to już to:
I "totality":Te zdjęcia to kompletne dno i żenada w porównaniu do tego co było widoczne naocznie. Skala, rozpiętość tonalna oka, głębia kolorów - to parametry których aparat nie uchwyci, dlatego nie pytać tylko lecieć.
-
20
-
1
-
3
-
To był najpiękniejszy widok jaki widziałem w życiu. Gra światłocienia jest nie do opisania. Naoglądałem się masy zdjęć wcześniej, ale gdy to zobaczyłem na żywo po prostu mnie zamurowało. Nie da się tego ani sfotografować, ani opisać w sposób, który przekaże te odczucia. To trzeba zobaczyć
Nadal jestem myślami z tamtymi chwilami w La Silla. Będzie co wspominać...
-
7
-
-
Jesteśmy właśnie w Vallenar, jutro ruszamy do obserwatorium La Silla na zaćmienie. Prognozy na razie bardzo dobre. Oby tylko udało się dojechać na miejsce
Tutaj media trąbią o zaćmieniu non stop, wygląda to tak doniośle jak jakieś święto narodowe.
-
7
-
2
-
-
Bo w wizualu one strasznie zyskują na efektywności dopiero w lornetkach. Dopiero wtedy dobrze widać te wszystkie fale.
-
1
-
-
4 minuty temu, jupiter1969 napisał:
No właśnie,niebieskie na fotkach wychodzą cirrusy udające NLC
Nie, nie. Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o niebo. Np. na zdjęciach od kolegi z Torunia niebo jest takie mocno niebieskie. Podobnie jak u kolegi sabacyw, też kolory są nasycone. Obrabialiście to czy tak to Wam wychodzi od razu?
-
Generalnie widzę, że Wasze fotki są bardziej "niebieskie" niż moje dwie na poprzedniej stronie. Zastanawiam się czy u Was to jest skutek obróbki, czy może tak to wychodzi z automatu? Ja robiłem na przesłonie 1.7 ISO200 ostrość auto, balans bieli auto, czasy ok. 1-2 sekund.
-
Pytanko, robi ktoś z posiadaczy luster od razu zdjęcia JPG ? Widzę, że większość chyba robi RAW i podciągacie potem kolorki. Pytanie, bo chciałbym porównać JPGi bez obróbki z moimi zdj. z Lumixa do jakiegoś lepszego aparatu.
-
Wczoraj o 23:20 już się kończyły, te zdjęcia były robione trochę wcześniej. A na jakiej wysokości to w sumie widać po zdjęciach przeca.
-
-
Hej, dziś o 16:17 start Falcona 9 z Vandenberg na orbitę polarną na południe. Satelita RADARSAT. Pasuje odświeżyć temat, czy ktoś potrafi oszacować/policzyć szanse na obserwacje przelotu drugiego stopnia na niebie? Ewentualne odpalenie silnika pewnie byłoby tutaj hamowaniem drugiego stopnia jak w przypadku z początku tego tematu.
Stream do startu:
-
9 minut temu, anatol napisał:
Jaki dobry wzrok musieli mieć starożytni astronomowie czy choćby Kopernik, że widzieli Jowisza gołym okiem !
Po prostu mieli ciemne niebo
-
Ja dzisiaj się zasadzam na NLC ze swoim kompaktem, zobaczę co da się wywalczyć małym gówniakiem
-
Zapewne 5D
-
-
Nie wiem człowieku czy Ty to widzisz ale masz też zorze na tych zdjęciach
-
W dniu 2.06.2018 o 17:10, Limax7 napisał:
Nie wiem czy coś takiego istnieje. Ciekawą rzeczą byłaby jakaś aplikacja na Androidzie gdzie obserwatorzy mogliby kilkać że np. widzą zorzę, NLC, meteory czy inne zjawiska nieprzewidywalne a wówczas wszyscy mający apkę mieli by komunikat na bieżąco
Ciekawe czy coś ruszyło w temacie? Jak mi się nie chce czekać, wolałbym iść spać z wiedzą, że wybudzi mnie budzik gdy inni zaczną zgłaszać NLC...
-
Trzeba brać na wszystko poprawki. Trudno zliczyć która to już zapowiedź lotu na Księżyc/Marsa. Było ich pewnie kilkadziesiąt, a prawda jest taka, że program SLS kwiczy. NASA od lat wydaje pieniądze na programy, które są potem anulowane, ponieważ aby zrobić coś wielkiego, trzeba zrezygnować z rzeczy pobocznych. Jeśli chcą wracać załogowo na Księżyc, czy naprawdę ruszyć temat Marsa to muszą się na tym skupić w całości. Taka jest prawda. 10 mld USD idzie na sam JWST, a jest cała masa innych misji, również planowanych. Nie da się tak szczypać każdego z wielu tematów i oczekiwać, że zrealizuje się wszystkie. Pamiętajcie, że istnieje możliwość, że program SLS zostanie całkowicie przerwany, bo różnie to w życiu bywa. Osobiście mi to zwisa i powiewa, czy NASA wróci na Księżyc, czy może będzie dalej próbowała pogodzić misje naukowe z wciąż kulejącym programem załogowym, bo jestem tylko biernym obserwatorem, jednak jeśli miałbym wyrazić swoje zdanie to tak jak wyżej, muszą po męsku zdecydować, albo rząd daje 100 mld i "lecimy!", albo niech o tym zapomną i budują WFIRST, STARSHADE i inne teleskopy przyszłości. Bycie zawieszonym tak pomiędzy będzie skutkowało tym czym do tej pory, czyli snucie wielkich planów załogowych i ciągłe opóźnienia w misjach naukowych. Oczywiście mogę się mylić, bo żaden ze mnie znawca
-
2
-
-
7 minut temu, MGRAstronomek napisał:
I mieć przekonanie o swojej wyjątkowości oraz wielkości, wraz z niezachwianą wiarą, że "nam się należy", przy czym innym już niekoniecznie cokolwiek się należy, oraz że to właśnie nasza działalność jest najbardziej wybitna. Trend ten jest ogólniejszy i w nauce nie dotyczy bynajmniej tylko tej jednej osoby - zdziwilibyście się, jak ludzie potrafią się zachowywać, ale o tym pisać nie będę. Taka postawa pewnie sprawdziłaby się w telewizji, sztuce czy show biznesie, ale z punktu widzenia nauki - która z założeń powinna być oparta na skromności, wysiłku, ciągłym kwestionowaniu własnej wiedzy i dyskusji z innymi - jest to postawa zabójcza. Droga donikąd.
Nienawidzę takiego karierowiczostwa i korposekciarstwa rodem z tych wszystkich fanatycznych poradników o pewności siebie, wygadaniu, PR, "marce własnej", rzygam tym. Znam takie przypadki nawet ze swojej branży inżynierskiej, gdzie niby podstawą powinna być TYLKO merytoryczna wiedza techniczna i inżynierska. Obecnie największą kasę w budownictwie zgarniają j*** cwaniaczki, "koordynatorzy projektów", mistrzowie spychologii prawdziwej pracy na innych oraz odpowiedzialności, jacyś zasrani PM, czy tam SPM, zamiast normalnego projektanta konstrukcji, czy normalnego kierownika budowy. Świat się zmienia, nie wiem czy na lepsze.
-
1
-
-
Tej nocy nic nie widziałem z Bydgoszczy... Skoro były widoczne nisko z Pomorza to pewnie bloki obcięły mi horyzont. Czekam na silniejsze i wyżej położone.
-
Dokładnie. Dla mnie to jest po prostu jakieś inne zjawisko na niebie niż do tej pory. Skoro już jest/było to czemu miałbym nie zaczaić się i nie obserwować? To jest ciekawe po prostu. Natomiast jeśli tylko pojawi się petycja o ograniczanie ilości śmieci i satelitów na orbicie to chętnie podpiszę, bo narzekanie na jakimś niszowym forum internetowym w praktyce tutaj nie pomoże.
Co można zrobić:
- ograniczenie ilości satelitów (najtrudniejsze do osiągnięcia)
- wymuszenie na właścicielach wyczerniania satelitów (chyba technicznie możliwe, choć pytanie jak to wpływa na termoizolację urządzenia)
- wymuszenie na właścicielach oraz instytucjach rozwinięcia technologii kontrolowanego sprowadzania zużytych satelitów do atmosfery (technicznie możliwe i nawet już trwają jakieś badania, np. PW-Sat)
-
Aby wrócić na Księżyc lub realizować jakiekolwiek podobnie ambitne cele musi się stać to samo co stało się w latach 60-tych. Ktoś musi wyłożyć na stół 100 mld $ i powiedzieć lecimy. W tej dokładnie kolejności.
-
2
-
1
-
Chile 2019
w Spotkania, zloty, wyjazdy i imprezy
Opublikowano
Po kilku dniach jeżdżenia po piaskach (często za innym wozem) na 100% musiał być zapchany filtr powietrza. Nie ma opcji żeby po takiej jeździe w filtrze było przewiewnie. A silnik ryczał już wcześniej na tym podjeździe, działo się to stopniowo, aż w końcu samochód stanął mimo gazu w podłodze.