Skocz do zawartości

altanka

Społeczność Astropolis
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia altanka

19

Reputacja

  1. Jasne WilkFenris. Poprostu czasem się zdenerwuję. Tak może być jeśli człowiek się czymś głęboko pasjonuję, a dla mnie to astronomia. Pozdrowienia.
  2. Ano jasne. Tu cytuję użytkownika Piotrek Guzik. "A z tym rozszerzaniem, to nie jest tak jak piszesz! To, że widzimy odległe galaktyki uciekające od nas szybciej wynika z tego, ze znajdują się one daleko od nas i nie ma żadnego związku z przyspieszaniem/spowalnianiem ekspansji Wszechświata. To wynika z prawa Hubble'a - mówi ono, że prędkość względna obiektów (galaktyk) jest proporcjonalna do ich względnej odległości. Tak więc to, że dalekie obiekty oddalają się od nas szybciej niż bliskie wcale nie oznacza, że dawniej Wszechświat rozszerzał się szybciej." I piszę na ten temat na tym forum po raz ostatni (przynajmniej dopóki nie pojawi się merytoryczna krytyka, obalająca moje wątpliwości) bo jakbym nie kochał astronomii to naprawdę konieczność udowadniania, że nie jestem wielbłądem to i w końcu nuda i strata czasu po prostu. Otóż kolego Piotrek Guzik. Jeszcze raz (i to powinno wreszcie wystarczyć). Skoro widzimy, że im odleglejsze galaktyki tym szybciej od nas uciekają (trzymając się Twojej konwencji) to obserwujemy coraz odleglejszą przeszłość; w której ekspansja wszechświata była WIĘKSZA a nie mniejsza a niż dzisiaj. A co do "dupy maryni" to to jest właśnie przykład. Cytat: " To wynika z prawa Hubble'a - mówi ono, że prędkość względna obiektów (galaktyk) jest proporcjonalna do ich względnej odległości". I tak to wygląda. Nie piszesz czegoś w stylu "altanka mylisz się bo..." tylko przywołujesz jakiś koncept (niechby i słuszny!) typu bo jest takie prawo i już. Prawdziwie podejście naukowe.... Nie jesteś w stanie konstruktywnie obalić moich wątpliwości, czy po prostu wierzysz w świętego i nietykalnego Hubble'a? Notabene nie mówię nic przeciwko jego dorobkowi naukowemu. Mam jedynie na myśli określoną interpretację. A oczywiście czepiasz się też stylu. Czep się człowieku merituum a nie formy. Gadamy o wspaniałości astronomii czy o pierdołach? I cytuję znowu. " Jeśli będziesz nadal pisał w taki sposób jak napisałeś tego posta, to możesz zostać otoczony ostracyzmem właśnie ze względu na sposób w jaki piszesz (agresywny, ignorancki i obraźliwy). Ja przynajmniej nie zamierzam więcej odpowiadać Ci na tego typu posty." Wcale nie musisz mi odpowiadać. Strare łacińskie powiedzenie mówi "Spiritus flat ubi vult". Czyli :"duch dąży dokąd chce". Wypowiedziałem tu jedynie swoje wątpliwości (niechby i mylne!) odnośnie astrofizyki. Styl zaś mój wynika z faktów. Naprawdę można się przykładowo zdenerwować, kiedy prezentuje się publicznie swoje wątpliwości w kwestii naukowej a w rewanżu zamiast tekstu typu "altanka nie masz racji bo...." otrzymuje się właśnie tekst o "dupie maryni". Jak to, że prawo Hubble'a stwierdza że im odleglejsze galaktyki...." Ano stwierdza. Tylko że ja nie próbuję kwestionować go. Ja tylko wyciągam z niego odmienny wniosek. Jeśli tego nie widzisz i przywołujesz mi samo owo prawo Hubble'a to właśnie piszesz o "dupie maryni". Bo to nie jest wypowiedź merytoryczna. Tylko nawijanie ni w pięć ni w dziewięć. Napisz chłopie po prostu: altanka to bzdury bo.... A nie czepiaj się stylu. Z przyjemnością poczytam konstruktywną krytykę, która wyśle moje pomysły do diabła. Przy okazji; wzywam wszystkich, mających wątpiwości co do dzisiejszych "jedynie słusznych" poglądów astrofizycznych do dania głosu. Merytorycznego. Pozdrowienia.
  3. No więc znowu. Mamy tu wciąż to samo - co zawsze. Zwą to "gadał dziad do obrazu" albo "dookoła wojtek" albo "srali muchy bedzie wiosna" albo "sralis mazgalis" itd. itd. No ale o co chodzi? Chodzi o to, że jak tylko ktoś (w tym wypadku WilkFenris a także ja) wrzuci w sferę publiczną jakiś niewygodny i "nieprawomyślny" koncept natury naukowej to natychmiast całe biorące udział w dyskusji towarzystwo zaczyna nawijać ni w pięć ni w dziewięć; czyli nie na temat. Ludzie! Może byście tak odpowiedzieli łaskawie co sądzicie o tak w końcu prostej kwestii (dla interesujących się tematem) jak fakt, że obserwując coraz odleglejsze obiekty patrzymy równocześnie coraz dalej w przeszłość. I że skoro im dalej w przeszłość patrzymy tym bardziej stwierdzamy wzrost prędkości ogólnej ekspansji. No to oczywiście wydaje się logicznym, że im dawniej tym wszechświat rozszerzał się szybciej. A im bliżej w czasie, tym rozszerza się wolniej. Czyli szybkość ekspansji maleje z czasem. Proste? Ile razy można postować, że 2 razy 2 jest 4? Oczywiście mogę się mylić w tym wnioskowaniu. W nauce trzeba umieć przyznać się do błędu. Co jednak nie zmienia faktu, że jakoś ogólnie ludzie (tu postujący na astropolis) tchórzą czy co? Jakoś zamiast zabrać głos ad rem nawija się o "dupie maryni". Dlaczego? Notabene tak samo było na "konkurencyjnym forum". Im bardziej się uznanym i świętym kanonom naukowym próbuje zaprzeczać, tym większym się jest otoczonym ostracyzmem. Zobaczymy teraz, czy po takim dictum wreszcie odezwą się głosy merytoryczne, czy dalej będzie "wołanie na puszczy". Pozdrowienia.
  4. Też tak mniej więcej sądzę. Zacytuję tu samego siebie ze swego posta na innym forum. "No więc wydaje mi się, że jest zasadniczo błędny wniosek z powszechnie znanych faktów obserwacyjnych jakoby Wszechświat rozszerzał się coraz szybciej (w funkcji czasu od Wielkiego Wybuchu). Że niby patrzymy coraz dalej w przestrzeni a im dalej patrzymy to wszystko (no prawie wszystko - z wyjątkiem statystycznych wyjątków) coraz szybciej porusza się - wszystko od wszystkiego coraz szybciej ucieka. I że niby ma to być silnym argumentem na rzecz tezy, jakoby Wszechświat ekspandował coraz szybciej (w funkcji czasu). I jakoś cholera nikt nie dostrzega tego najprostszego faktu: że patrząc coraz dalej w przestrzeni i obserwując coraz większe przesunięcie ku czerwieni patrzymy coraz dalej WSTECZ CZASU! No więc z uświadomienia sobie tego prostego faktu (oczywiście przy założeniu niezmiennej prędkości i natury światła a także akceptując efekt Doppler'a jako źródło przesunięcia ku czerwieni) wydaję się wynikać prosty wniosek. Otóż im dawniej to było tym Wszechświat rozszerzał się szybciej a zaś im bardziej zbliżamy się w czasie do naszej rzeczywistości tym Wszechświat rozszerza się wolniej. Jest to w całkowitej sprzeczności z obecnie panującym poglądem!" Wszcząłem tam ponad rok temu ten temat. Link: http://www.astromaniak.pl/viewtopic.php?f=18&t=21802 Jak dotąd ani tu ani tam nie widzę sensownego obalenia tego pomysłu. Pozdrowienia.
  5. Lepszych seeing'ów, mniej zaświetlonego nieba, jeszcze więcej radości z uprawiania astronomii. A tak w ogóle to najlepsze życzenia na Boże Narodzenie. Pozdrowienia.
  6. No a mnie przyszło mieszkać akurat w centrum GOP. Naprawdę pusty śmiech (ale i trochę zazdrości) ogarnia, jak się czyta na forach wypowiedzi o tym jak to np. (to nie jest dosłowny cytat) "warunki były kiepskie....bo miasto (15 tys. mieszkańców) i od wschodu straszna łuna od miasta 100 tys. w odległości 30 km." Albo, że warunki zależą głównie od fazy łysego. Jak tu kiedyś pisałem, że mam w zenicie 3 mag. jak jest b. dobre niebo a konwekcja ogranicza max. sensowne pow. do około 90 x to niektórzy się dziwili "gdzie jest takie miasto?". Notabene wszystko totrochę mnie dziwi, bo rozpatrując rzecz z punktu widzenia centrum GOP to stwierdzam fakt, że 30-40 lat temu było dużo, dużo lepiej. Podczas gdy wtedy funkcjonował naprawdę przemysł i zapylenie oraz zadymienie było ZNACZNIE większe. Teraz większość przemysłu upadła, za to jest dużo więcej samochodów, urbanizacja i wszyscy świecą po nocy ile wlezie. I jakoś wygląda na to, że samo świecenie jest jednak dużo gorsze dla astro niż zanieczyszczanie atmosfery pyłem i dymem. Natomiast na kwestię LP należałoby raczej spojrzeć też z innej strony. Nie tylko porównując powierzchnie Ziemii z różnymi LP ale także ilość ludzi, mieszkających w danych warunkach LP. I może raz wreszcie czas przyznać, że w dniu dzisiejszym, dla przytłaczającej większości ludzi normalne niebo to zasięg 3-4 mag., minimalna sensowna wysokość obserwowanego obiektu nad horyzontem to 45 stopni, Drogę Mleczną to se można zobaczyć na zdjęciach itd. itd. Natomiast opowieści o jakowymś dostrzeganiu gołym okiem 7 mag. to już bajki z mchu i paproci. Wygląda na to, że prawdziwe, dobre nocne niebo staje się rzadkim luksusem. Ja w każdym razie muszę już odjechać w bok co najmniej 70 km. Co też dotyczy mnóstwa ludzi mieszkających w największym mieście w Polsce (tzw. konurbacja śląsko-zagłębiowska). No więc jak np. 95 % ma tak a 5 % ma tak jak powinno być to ja się pytam - co jest dzisiaj normą? Ponadto osobiście jest dla mnie strasznie smutne, że urośnie nowe pokolenie bez gwiazd. Ludzie, którzy nigdy nie zrozumieją tych wszystkich uczuć, które w nas -wielbicielach astronomii- budzi cud pięknego, nocnego nieba. Bardzo nad tym boleję. Zresztą ja już widziałem zwiastuny takowego stanu, gdy ktoś młody, wyrośnięty "bez gwiazd" został wywieziony na wakacje pod naprawdę dobre (jak na Polskę) niebo. Reakcja była znamienna "o k..... co to jest?!". Pozdrowienia.
  7. Jasne, jasne. Dwa miesiące temu przyszło mi kupować napęd w jednej osi. W dwóch "wielkich i uznanych" firmach konsultacja telefoniczna wykazała niekompetencję sprzedających. Podawali bzdurne informacje co do szczegółów technicznych. W sklepie teleskopy.pl w Chorzowie kupiłem ten sam towar. I w dodatku w cenie około 10 % niższej, niż w "wielkich i uznanych" firmach. Ponadto w rzeczonym sklepie nie mają nic przeciwko temu, aby po zmroku wystawić na zewnątrz dowolny z oferowanych teleskopów w celu osobistego sprawdzenia jak też np. wygląda przezeń Jowisz. Robiłem tak już kilkakrotnie i nikt nie miał żadnych pretensji; chociaż wtedy akurat nic nie kupiłem. W jednej z "wielkich i uznanych" firm popatrzyli na mnie jak na głupiego po takiej "zachciance". Natomiast rzeczywiście sprzedający nie są tej klasy fachowcami co główne osoby w "uznanych i wielkich" firmach. Jednak w "uznanych i wielkich" firmach można też trafić na kogoś innego "za ladą". I wtedy już ta przewaga fachowości znika. Można co najwyżej wytknąć, że asortyment mają skromniejszy - nastawiony raczej na klienta z mniej zasobnym portfelem. I to by było na tyle. Pozdrowienia.
  8. Kolego Janko. 1. Kwestia drgań. Co do np. siedzenia/półleżenia na takim ew. leżaku plażowym to przerabiałem to właśnie w te wakacje w Mielenku. Miałem właśnie tylko lornetkę. Takie tańsze 10/40. Mnie jakoś i wtedy obraz drga i skacze. I denerwuje. Zresztą mimo względnie niezłego nieba niczego z zaplanowanych kilku jaśniejszych M-ek nie dostrzegłem (nie mówię tu oczywiście o takich M-kach jak M31 ). Nakląłem się tylko, że nie mam ze sobą jakiegoś telepa i wróciłem do obserwowania Perseidów i sycenia się gołym okiem jakie to jednak wspaniałe niebo w porównaniu z tym koszmarem jaki mam w miejscu zamieszkania. Natomiast chyba muszę częściowo odszczekać swoją opinię co drgań w przypadku, gdy obserwator leży. Wtedy jest pewnie lepiej. No ale chyba jednak nie lepiej, niż w przypadku statywu? Oczywiście adekwatnego do danego przyrządu optycznego. 2. Twoje obserwacje w podlinkowanych wątkach. Z całym szacunkiem (i zrozumieniem jak astromaniak do astromaniaka); ale czy aby mając np. chociaż SW 80/400 z odpowiednim okularem, zapewniającym małe pow. i duże pole nie widziałbyś aby więcej/lepiej? A już co tu gadać o większych aperturach. Jestem jak najdalszy od negowania czyjejś przyjemności z obserwacji. Mnie w tym roku nad morzem wielką radość sprawił już sam widok nieba gołym okiem - względnie normalnego nieba. Owszem kląłem jednak ostro, że nie mam ze sobą jakiegoś teleskopu. Ale jednak siedziałem na dworze w nocy ile się dało, ciesząc się, że jednak widać np. Drogę Mleczną. Czy Fomalhaut - i to jakieś 2 stopnie nad horyzontem! Podczas gdy w miejscu mojego zamieszkania jak widać 3 mag w zenicie to jest super niebo. Chodzi mi tylko o podstawowe fakty. No więc jeszcze raz. Czy aby przez np. 8 cm apertury ze stosownym do tego celu pow. nie widziałbyś więcej/lepiej? Niektórzy tu w tym wątku wydają się uporczywie sądzić, że obiekty typu mgławicowego jakoś lepiej widzą przez mniejsze apertury. Toteż się kilka razy zdenerwowałem i napisałem może jakieś słowo za dużo. Może wystarczyło skonstatować, że jak ktoś twardo pisze, że 2 razy 2 jest 5 to szkoda czasu na polemikę. Tak więc kolego Janko. Wzywam do odpowiedzi. Pozdrowienia.
  9. Szanowny kolego Wimmer. Nie zamierzam tu pisać po raz trzeci tego samego. Chciałbym "ad vocem". Po pierwsze. Nie napisałem ani "....jakim trzeba być....." ani ".... jakim Ty musisz....." itd. Napisałem "...jakimże byłbym.....". Po drugie. Akurat telewizor to mam bardzo stary, bo krucho u mnie z kasą, a też i nie da się ukryć, że tv w moim życiu nie odgrywa jakiejś dużej roli - z powodu mojej bardzo negatywnej opinii o programie (przynajmniej na tych kilku najpowszechniejszych kanałach). Nie da się jednak ukryć, że chyba każdy zrównoważony psychicznie człowiek, nie będąc skrępowany finansami wybrałby chyba lepszy obraz niż gorszy? A już gdybyśmy mieli dać tu jakiś hipotetyczny przykład merytorycznej dyskusji to np. ktoś pisząc, że sygnał z kablówki bywa słaby i to mocno wychodzi przy wielkich ekranach miałby zapewne sporo racji. Tak to by było merytorycznie. I powiem Ci też, że i ja lubię oglądać to i owo na ekranie kompa. I wcale nie dlatego, że mam jakieś skłonności masochistyczne. Ekran w kompie mam 22 cale a jeszcze niecałe dwa lata temu miałem starą 15-kę CRT, więc dla mnie to już dużo i fajnie, a ponadto zauważyłem po ludziach, którzy mają te nowoczesne tv, że nie jest to taki znowu cuduś. A to jakiś format nie jest obsługiwany, a to są problemy z napisami, a to nie ma tej swobody co w kompie z powiększaniem/obcinaniem obrazu itd. Na kompie mam to wszysto rozwiązane od a do z. I z pojęciem 3D to też akurat źle trafiłeś. Jestem tu wielkim entuzjastą. Uważam, że to coś naprawdę ekstra - co prawda mam na myśli raczej gry komputerowe a nie filmy (gdzie jakoś to różnie i często słabo wygląda). U mnie jest tak: na pierwszym miejcu astronomia, na drugim komputery, potem np. s-f i historia. Teraz absolutnie nie stać mnie na współczesne rozwiązanie 3D ale miałem to już 10 lat temu (w starszej technologicznie wersji). I od tego czasu ekran z grą bez 3D wydaje mi się już być płaskim dziadostwem. Oczywiście naj jest astronomia. Ale nie samym astro człowiek żyje. I tyle. Przepraszam za off-topic, ale poczułem się wywołany. A w ogóle trochę mi głupio wypowiadać się polemicznie (nawet tylko ad-vocem) do tak autorytatywnej i znanej postaci jak kolega Wimmer. A propos, w innym wątku (tym z recencją 28/110 ze statywem) napisałem szczerze, że takie coś to bym bardzo chciał mieć. Nie potępiam idei lornetek w ogólności, tylko 10/40 czy 12/50 z ręki. Czy oczywiście tym bardziej 7 x. I tylko w astro. Krajobrazy w wędrówkach po Beskidach - super. Pozdrowienia.
  10. Taką lornetkę (oczywiście z właściwym statywem) naprawdę chciałoby się mieć. Mnie do kompletu brakowałoby jedynie tego, że nie ma kątówek 90 stopni. Niestety sprawy z kręgosłupem. A jeszcze i sam autor recenzji pisze, że brkuje mu ew. możliwości innego pow., chyba coś 60x. I tu też takie zapytanie do doświadczonych użytkowników tego typu sprzętu. Czy skoro jest w niej możliwość wkręcania filtrów to nie dałoby się naprawdę nic pokombinować, żeby zmieniać okulary albo móc jednak jakoś użyć kątówek (choć to pewnie nie bo raczej by nie ostrzyło)? Osobiście tylko raz w życiu miałem na chwilę okazję spojrzeć przez lornetę o aperturze chyba 10 cm i niewątpliwie to całkiem co innego niż te standardy, które sprawdzałem (10/40 i 12/50 z ręki). Również fajne jest to osobne regulowanie ostrości dla każdego toru optycznego. Gratuluję sprzętu. Pozdrowienia.
  11. No to witam ponownie. Miałem się już nie wypowiadać w w tym wątku, ale jednak muszę odpowiedzieć. Zaraz wyjaśnie dlaczego. Chodzi o metodę wypowiedzi; zarówno fałszującą rzeczywistość polemiki (np. moich wypowiedzi) jak i ignorującą fakty w tychże wypowiedziach zawarte. W tej paktyce bryluje kolega panasmaras. Zacytował mnie wybiórczo w następujący sposób: "W astronomii kretyństwo! i wszelkimi lornetkami z 5 - 6 cm aperturą może se ... Do astronomi - wartość bliska zeru. jak tu ocenić wypowiedź kogoś, kto woli mieć 7 x niż możliwość wyboru aż tak do powiedzmy około 100 x ? Gdzie tu miejsce na jakieś żałosne lornetki!? Teleskopy wygrywają we wszyskich konkurencjach. Sądzę, że lornetkę w astronomii to można najwyżej mocno kopnąć i popatrzeć jak daleko poleci. Akurat do tego się nadaje." Oczywiście wszystko to napisałem. Niby prawda a w rzeczywistości takie cytowanie i bardzo nie fair i bezwartościowe intelektualnie. Już piszę dlaczego. Kolega panasmaras wyjął z kontekstu same emocjonalne podsumowania. Zaś o wartości poznawczej takiej "polemiki" świadczy z czym polemizuje a co ignoruje. Jeszcze raz: kolega panasmaras odnosi się do samych wniosków; zupełnie zaś "zapomina" o zawartości merytorycznej. Że napisałem m. in. dlaczego lornetka to w astronomii nędza w porównaniu z teleskopem bo: różnica apertur (ze wszystkimi oczywistymi wnioskami), różnica powiększeń (ze specjalnym uwzględnieniem możliwości zmiany powiększenia - niechby i 10 x), różnica między niestabilnym obrazem "z ręki" a przyrządem optycznym na statywie/montażu. Już nie będę uszczegółowiał tego dalej - odsyłam do moich postów. A może kolega panasmaras uważa, że w typowej, lornetkowej aperturze 5-6 cm lepiej zobaczy obiekty typu mgławicowego niż np. w aperturze takiej jak dajmy na to 10 cm w SW 100/500 ( porównanie oczywiście w małych powiększeniach i dużych polach)? A może kolega panasmaras zobaczy więcej na planetach/księżycu tym swoim zachwalanym pow. 7 x niż dajmy na to przy 100 x w SW 90/900? A może kolega panasmaras lubi nie mieć możliwości wyboru i stanowczo woli mieć ustalone 7 x niż wybór pow. różnych w teleskopie (oczywiście w granicach optycznego rozsądku)? O zdolności rozdzielczej szkoda w ogóle pisać, bo co to można rozdzielać za szczegóły przy 7 x powiększeniu? W tym aspekcie równie głupkowato wypadnie "lornetka" z marketu za 30 zł. z aperturą 2,5 cm. No i oczywiście kolega panasmaras woli obraz niestabilny niż stabilny. I właśnie o TYM WSZYSTKIM się nie zająknął. Cytuje jedynie emocjonalne podsumowania. Ja zresztą specjalnie trzymałem się ograniczeń z kasą - stąd np. doradzałem choćby używanego SW 80/400. Inni forumowicze walnęli konkretnie i z grubszej rury. Kolego panasmaras, naprawdę wolałbyś obserwować przez 5-6 cm aperury lornetki niż np. przez 10 cali na Dobsonie? Ja osobiście nie lubię Dobsonów ze względu na "nieparalaktyczność". Ale to w większych powiększeniach. Jakimże musiałbym być totalnym ............ żeby np. mając wybór między jakimś sensownie b. niskim pow. w takiej ew. Syncie 10, a 5-6 cm i pow. 7 x wybierać to 5-6 cm! Kolego panasmaras, wzywam do wypowiedzi merytorycznych. Pozdrowienia.
  12. Dziękuję Kolegom za polemikę. Szkoda tylko, że tak w ogóle to tak nas mało. Naprawdę ekstra jest móc się czasem spotkać i wymienić doświadczenia osobiście. Tylko i te odległości i nieraz finanse... W każdym razie wszyscy tutaj fascynujemy się kosmosem i to nas będzie zawsze bardziej łączyć, niż kontrowersje w szczegółach. No ale wypada powiedzieć coś stricte na temat postu. Osobie pytającej osobiście poleciłbym jedno z dwóch rozwiązań. Oczywiście trzymam się finansowo ziemi. Albo popieram odpowiedź jednego z forumowiczów, który poleca SW 90/900 na AZ-3, albo zasugerowałbym inną, skromną alternatywę. Na jednym z forów ktoś ostatnio wystawiał SW 80/400 za chyba 170 zł. Do tego statyw i montaż obojętnie jaki (byle jak najtańszy) bo taki teleskop ustoi sensownie chyba nawet na EQ-1, czy statywie od Skylux'a. Albo najtańszy azymutalny. Pogodzić się z faktem, że ze względu na aberracje oraz z powodu cen okularów (zakładam dokupienie z tych najtańszych) najwięcej pow. to jakieś 80 x. I oczywiście jakiś długoogniskowy - dla pow. tak między 10 a 20 x (żeby było lornetkowo). Pozdrawiam wszystkich.
  13. Szanowni Koledzy/Koleżanki. Wypowiedziałem się ostro. Jednak po pierwsze zgodnie z pojawiającymi się od czasu do czasu na forach sugestiami, aby trzymać się rzeczywistych, własnych doświadczeń a nie przytaczać opinii "teoretycznych" wszystkiego co opisałem sam doświadczyłem. Po drugie nie były moją intencją żadne wycieczki personalne - pisałem i jeszcze napiszę o sprzęcie. Specjalnie sobie cenię możliwość "pogadania" z innymi ludźmi, z którymi łączy mnie fascynacja kosmosem - jest nas naprawdę mało. Kolego Janko. Przepraszam, jeśli coś Cię uraziło. Mnie wydaje się, że po prostu pisuję szczerze. Kolego Alice. Naprawdę masz stabilny obraz trzymając lornetkę np. 10 min. tylko w rękach?! Bo że tak w ogóle można dostrzec różne obiekty to nie neguję. Ale masz stabilny obraz? Aż się prosi poprosić ogół o wypowiedź ilu to z nas ma stabilny powiedzmy w lornetce z pow. 10 x, trzymanej w rękach, powiedzmy choć przez 5 minut. A Parkinsona ani np. 75 lat jeszcze nie mam. Kolego panasmaras. "...czy takie powiększenia są sensowne do refraktora 90/900. 180x pewnie daje radę, ale czy więcej również da dobry obraz?" Stosujesz prostą demagogię. Ja myślę (i to sprawdzałem), że dla SW 90/900 taką zupełną górką to jest jakieś 150 x, ale tak już realnie, jak się chce zachować jeszcze dobrą jakość to tak gdzieś 120 x. Tylko co z tego ?! Twoja demagogia polega na odwracaniu uwagi od takiego najprostszego faktu: niechby i użyć w tym 90/900 tylko 90 x to ile to razy i tak będzie więcej niż w używanej przeze mnie do oceny typowej lornetkowej wartości 10 x albo jak się to ma do przytaczanej przez Ciebie wartości pow. 7 x ?! To w tym aspekcie jak tu ocenić wypowiedź kogoś, kto woli mieć 7 x niż możliwość wyboru aż tak do powiedzmy około 100 x ? Nie napiszę jak bym to nazwał, żeby ktoś znowu mi nie napisał, że niekulturalnie. "...Wczoraj bez problemu zauważyłem wzniesienie centralne w Teofilu obserwując 7x50 z ręki." Ady swoiste brawo (choć nie za bardzo w to wierzę). Tylko przypomina to zachwalanie np. ostrego biegu obok autobusu po mieście zamiast pojechania tymże. I co z tego, że ma Kolega jakiś nadludzki wzrok? To jest naprawdę stawianie spraw na uszach zamiast na nogach. Kto wolałby widzieć dany obiekt na ekstremalnej granicy dostrzegania kiedy mógłby go widzieć 10 razy lepiej? Wydaje się to być dziwaczne. Czas też, abym szczerze przyznał, że lornetki mają jedną niezaprzeczalną przewagę nad teleskopami. Oczywiście mobilność. To jest niby fakt, spróbuję jednak wykazać jak absurdalny jest to argument. Jasne, że klasyczne 10/50 jest nadzwyczaj mobilne. No ale idźmy dalej takim tokiem rozumowania. Wyobraźcie sobie Koledzy, że ja np. mam też taką zabawkę - lunetkę Galileusza. Apertura 2 cm, pow. 2,5 x. To jest dopiero mobilność! A już szczytem mobilności jest nic nie mieć i podziwiać Wszechświat tylko gołymi oczami. I tu chyba już Monty Python się kłania. I bulba. No i wreszcie przychodzi czas na najważniejszą część mojej wypowiedzi. Otóż w moim poprzednim poście zabrakło jednego b. ważnego aspektu. A jest to sprawa poruszana przez wielu forumowiczów jak też i np. doświadczona osobiście przeze mnie. Chodzi o radość obserwacji z niewielkimi powiększeniami z naciskiem na jak największe pole widzenia, wielkość źrenicy wyjściowej i jasność. Oczywiście to też wspaniała sprawa. Tylko co tu znowu te nieszczęsne lornetki?! Za dawniejszych czasów miałem pewnego ATM-a. Achromat 8 cm średnicy / jakieś 35 cm ogniskowej + wielki, wielosoczewkowy okular (wyjściowa soczewka - ta od strony oka chyba prawie 4 cm średnicy). Całość pochodzi z lunety obserwacyjnej z nocnego bombowca Adolfa. Pow. jakieś 12 - 14 razy. Notabene szkła wciąż mam. Tubus zrobiłem ze sklejonego papieru, bafle z tektury itd. Wszystko mocowało się sznurkiem do archaicznego statywu fotograficznego. I przez wiele lat (w czasach kiedy "niczego nie było" w sklepach) to było wszystko co miałem. A na rasowe powery i wielkie teleskopy chodziłem do obserwatorium w Chorzowie. No i jeździł ten ATM ze mną wszędzie pod ciemne i dobre nieba. I było wspaniale! Ile mgławic i gromad dopadłem... I zawsze ten piękny widok mrowia gwiazd... No a w czasach dzisiejszych to w te klocki jest oferta SW. W zależności od kieszeni: SW 80/400, 100/500, 120/600 i może nawet ew. 150/750. Przez niektóre z nich miałem przyjemność patrzeć. Było jak miało być. Piękne szerokie pola itd. itd. No ale czas wreszcie może jeszcze raz postawić tezę. Ludzie ! Gdzie tu miejsce na jakieś żałosne lornetki!? Teleskopy wygrywają we wszyskich konkurencjach. Powiększenia, jasności, zdolności rozdzielczej, źrenicy wyjściowej, pola widzenia i stabilności obrazu. Proszę wziąć pod uwagę mój poprzedni post i ten jako całość. No i nie wytrzymam, żeby jednak dobitnie nie podsumować. Sądzę, że lornetkę w astronomii (ale tą "zwykłą" a nie ultra wypasione bino z wielkimi aperturami, kątówkami, wymiennymi okularami i na specjalnym montażu) to można najwyżej mocno kopnąć i popatrzeć jak daleko poleci. Akurat do tego się nadaje. Pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.