Ja bym na to spojrzał jeszcze szerzej, bo to co opisuje dobrychemik jest określone w poszczególnych punktach ti osi czasu, w trójwymiarowej podprzestrzeni. Przechodząc wyżej do czterowymiarowej przestrzeni, zmieniamy się w obszary (takie długie glisty ) położone między punktami narodzin i śmierci t0 i t1 i jesteśmy tam niejako na stałe. I jak tu zdefiniować śmierć...? Można by przyjąć, że jest nią obszar, w którym współrzędna t > t1 , tylko czy to nie za dużo (czy nie należałoby ograniczyć tej przestrzeni tylko do punktów, do których możemy dotrzeć fizycznie, czyli rozciągnąć swoim obszarem tak, żeby pozostał spójny)? Przepraszam, mam teraz takie luźne myśli na ten temat...