No cóż, rewelacji jakiejś jednak nie było. Obserwację można bardziej zakwalifikować jako lornetkowe rozpoznanie, zapoznanie z obiektem na horyzoncie, niż jakaś cukierkowa obserwacja. Fakt że Beskid był na wyciągnięcie ręki ale wierchy już znikały. Miałem jako takie szczęście że coś się złapało ale to i tak marna obserwacja, tym bardziej że zaraz potem i Beskid zaczął znikać. Więc nie pozostało mi nic innego by zająć się industrialem
W sumie, jak się zastanowiłem, to najlepsza widoczność byłe między 12 a 13, bo wtedy kamerka pokazywała czyste wierchy, więc późniejsza obserwacja nie była już tak łatwa...