Skocz do zawartości

s3nn0c

Społeczność Astropolis
  • Postów

    121
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez s3nn0c

  1. Nie, nie zapominam, że prof. Heller jest księdzem. Między dogmatycznym przyjmowaniem twierdzeń religii a sceptycznym i skłonnym do zmiany poglądów stosownie do posiadanej wiedzy spojrzeniem naukowca jest jednak ogromny rozdźwięk i trzeba mieć wyjątkową klasę, aby tak sprzeczne spojrzenia na świat umieć pogodzić. Niepokoi mnie, że tej klasy brakuje 99% procentom wierzących (może 95, nie wykłócam się o ostatnią cyfrę), czego jasnym dowodem jest stopień zainteresowania fizyką kwantową i kosmologią wśród wyznawców religii i uczniów na lekcjach tejże w (niestety) szkołach. Równie mocno niepokoi mnie fakt, że już teraz Nagroda Tempeltona - przez porównania do Nobla, z którym to porównanie wytrzymuje wyłącznie na płaszczyźnie finansowej - nagle urosła do rangi "nagrody naukowej", choć nią NIE JEST, NIE BYŁA i NIE BĘDZIE. Świetny przykład odbioru całej sprawy widać w tym wątku, w którym przed moim postem nikt jakoś nie zauważył jej religijno-propagandowego charakteru. Podobnie jak faktu, że informację o przyznaniu nagrody podał jako pierwszy... "Tygodnik Powszechny", a więc pismo katolickie. Co samo w sobie też jest wymowne. Na co właściciel przeznacza swoje pieniądze, to naturalnie jego sprawa. Wypada jednak jasno postawić sprawę - zresztą dokładnie tak, jak robi to prof. Heller: te pieniądze nie idą na działalność stricte naukową. Już zdążyłem się spotkać z reakcjami młodych ludzi twierdzących, że "pieniądze będą przeznaczone na obserwatorium astronomiczne". Nieprawda, będą przeznaczone na działalność mającą na celu propagowanie religii (bo tylko z takim kierunkiem możemy mieć do czynienia w instytucji o przedstawionej w postach wyżej strukturze; na propagowanie rzetelnej fizyki wśród wierzących żaden ksiądz nie pójdzie, bo wie, czym to się może skończyć). Swoją drogą, byłoby ciekawe dowiedzieć się, co miałeś na myśli mówiąc "wnioski, do jakich dochodzi w swoich publikacjach naukowych, a przede wszystkim książkach popularnonaukowych, są jednoznaczne"?
  2. Wśród laureatów Nagrody Tempeltona są tak wybitni "naukowcy" jak Matka Teresa i Brat Roger. Szczególnie wymowny jest proces ewolucji ten nagrody, który łatwo prześledzić analizując liczbę "prof" przed nazwiskami laureatów w kolejnych dekadach. To chyba mówi wszystko na temat tego, w jakich kategoriach należy tę nagrodę interpretować - w każdych z wyjątkiem naukowych. Przyznanie komuś nienaukowej nagrody, tylko nagrody propagandowej, o wyraźnym wydźwięku religijnym - i to nagrody często wykorzystywanej przez np. kreacjonistów - nie jest dla mnie żadnym powodem do dumy. Zdaję sobie przy tym sprawę, że 1,7 mln dolarów to coś, co może podejście do rzeczonej dumy zmienić, ponieważ jednak to nie ja te pieniądze otrzymuję, więc mojego akurat nie zmienia. Co do przeznaczenia pieniędzy - o ile pamiętam, prof. Heller zamierza ją przeznaczyć na rzecz "stworzenia w Krakowie centrum zajmującego się prowadzeniem badań w obszarze nauki i teologii. Będzie to wspólny projekt Uniwersytetu Jagiellońskiego i Papieskiej Akademii Teologicznej". Gdyby wszyscy wierzący reprezentowali ten poziom rozumienia rzeczywistości, jaki prezentuje prof. Heller, naprawdę nie miałbym nic przeciwko. Jest on jednak jednym z bardzo nielicznych wyjątków i w tej sytuacji mieszanie religii z nauką wydaje mi się równie szkodliwe, jak mieszanie jej z państwem. W obu przypadkach zyskać może tylko religia. Wolałbym, aby zyskała tylko nauka.
  3. Prof. Heller ma pełne prawo nie zgadzać się ze mną. Zresztą przy najbliższej okazji nie omieszkam spytać go o jego odczucia odnośnie tej nagrody. Odnośnie pytania o oszołomów - wydaje mi się, że nie ma sensu odpowiadać, skoro ZANIM dowiedziałeś się, czym naprawdę jest Nagroda Tempeltona, już stwierdziłeś, że cię to nie martwi. Jeśli do wyciągania wniosków nie są Ci potrzebne fakty ani argumenty, po co pytasz? Sam przymierzasz się do tej nagrody?
  4. Nikogo nie martwi, że to nagroda propagandowa? Na dodatek często wykorzystywana przez oszołomów religijnych najgorszego pokroju? Przyznam, że tak jak cenię prof. Hellera, tak nie cieszy mnie to, że stał się jej laureatem. Wolałbym, aby dostał nagrodę naukową.
  5. http://www.youtube.com/watch?v=yvNhw888XmM Niestety, wszystkie te wizualizacje są dość naiwne w formie i w zasadzie budują błędne wyobrażenie o wielkości, kształcie i dynamice dużych gwiazd.
  6. Nie wydaje mi się, aby był to temat do rozmowy w tym wątku. Gdy będę miał informację o wznowieniu książki Penrose'a, prześlę ją, bo uważam, że to jedna z najbardziej wartościowych pozycji na rynku. Głębszej filozofii w tym nie ma.
  7. Powiem może tyle, że jeśli chodzi o książkę Penrose'a, warto zacząć odkładać pieniądze. Więcej nie powiem, bo nie mogę. Będę mógł, powiem. ...że tak powiem.
  8. Bardzo się cieszę, że książka Hellera doczekała się uznania. To jedna z najlepszych pozycji popularnonaukowych, jakie dane mi było czytać. Wywraca do góry nogami zwykłe wyobrażenia o naturze Wszechświata i nawet jeśli nie odwzorowuje poprawnie rzeczywistości (bo tego nie wiemy), zmusza do głębokiej refleksji. Książki Brysona gorąco NIE polecam. Roi się od błędów merytorycznych, sprawia wrażenie dzieła zrobionego przez sekretarkę Brysona na podstawie wyselekcjonowanych przez niego doniesień prasowych (zresztą Bryson podaje nawet w paru miejscach jako źródła informacji takie instytucje przyrodnicze jak bodaj "The Economist" czy inne gazety ekonomiczne, co jest po prostu kpiną w żywe oczy). Może laik tego nie wychwyci, ale mnie nieścisłości i błędy w zakresie fizyki czy astronomii doprowadzały do mdłości. Równie gorąco co "Początek jest wszędzie" polecam niedawno wydaną książkę Rogera Penrose'a "Droga do rzeczywistości". 1100 stron wędrówki po matematyce i fizyce, po której to wędrówce człowiek inaczej patrzy na świat, matematykę i fizykę. Kupa wzorów, ale to nadal wykład pisany przystępnym dla licealisty na mat-fizie językiem. Naprawdę - lektura OBOWIĄZKOWA, na długie lata. Wydał Prószynski w niewielkim nakładzie, bodaj w grudniu. Lepiej kupić teraz niż czekać na wznowienie. Nie mogę się zgodzić odnośnie wyrażonej gdzieś wcześniej opinii na temat Penrose'a. Jest podobnie krzywdząca, jak kiedyś wypowiadane tu opinie o profesorze Hellerze, któremu co poniektórzy odmówili nawet prawa bycia matematykiem i fizykiem. Zresztą panowie ze sobą współpracują. Nie dalej jak kilka miesięcy temu widziałem zaproszenie na dyskusję w Cambridge, w której uczestniczyła trójka dyskutantów - uwaga! - Roger Penrose, Michał Heller i Alain Connes. Aż serce rośnie, gdy w takim miejscu i w takim towarzystwie widzi się Polaka.
  9. Parę spraw na odchodne wymaga sprecyzowania. Tak, żegnam się z tym forum. Od dłuższego czasu poszukuję miejsc w polskim internecie, gdzie w miarę inteligentny i w miarę wykształcony (nie oceniam się w kategoriach "bardzo", choć niektórych to może szokować ;-P ) człowiek może na przyzwoitym poziomie podyskutować o tym, co go interesuje. W Polsce takich miejsc nie ma. Dlaczego? Zabiła je tolerancja dla głupoty, mylenie swobody wypowiedzi z wolnością wypowiedzi. W prawdziwym życiu sytuacja, w której na spotkaniu popularyzatorów nauki wstaje jakiś niedouczony głąb (nie: ktoś wiedzący mniej i chcący swą wiedzę uzupełnić, tylko właśnie: niedouczony głą i swoimi bełkotliwymi wypowiedziami uniemożliwia prowadzenie rzetelnej dyskusji, nie reagując na żadne argumenty, kończy się wyprowadzeniem typa z sali. Jeśli organizatorzy nie reagują, wychodzą zaproszeni goście. Jak wygląda polski internet? Wchodzi człowiek na pl.misc.paranauki - połowa grupy zawalona chorym spamem McKeya, ujadającym na całą naukę - przy milczącej akceptacji ogółu. Kojarzy się to może kolegom z czymś? Nie? Powinno. Wchodzę na pl.sci.fizyka - połowa grupy zawalona spamem nad wypocinami ksRobaka. Wchodzę na pl.sci.kosmos - połowa grupy zawalona spamem Sidora. Na dodatek są to ludzie zupełnie niereagujący na jakiekolwiek argumenty, a dyskusja z nimi jest po prostu zabójcza - czasowo. Albowiem idiota może po prostu powiedzieć: "nie, udowodnij" - i rzeczowy dyskutant stara się to robić, marnując czas w imię - czego? własnej potrzeby udowadniania, że wie więcej od internetowego idioty? czy może z naiwności, że rzeczową dyskusją da się coś zmienić - aby usłyszeć po zakończeniu: "to wszystko o kant, to nie tak, udowodnij". I wiecie, co? Wchodzę na to forum - i jest identycznie. Ba! Tu urocza panienka w rodzaju Elwiry może sobie ujadać po Hellerze i Wam to nie przeszkadza. Wszak dziewucha, a jaka sympatyczna, gdy akurat na owego kosmologa nie ujada! Gdy zaś zwracam uwagę, że Heller jest doskonałym i kosmologiem, i matematykiem, a nie tylko księdzem, co się pojawia na tym podobno szanującym naukę forum? Pyskówa. Mało tego, czy w wyniku tej pyskówy pani Elwira pisze post, w którym przeprasza Hellera za oszczerstwa? A gdzież tam! I nie problem w Elwirze, ludzie są jacy są. Problem w tym, że cała reszta widzi problem we mnie - bo śmiałem ostro skrytykować takie chamskie odzywki - a nie w tym, jak traktuje się przedstawicieli polskiej nauki. Wybaczcie brak cierpliwości dla internetowych idiotów, naprawdę mi go brakuje, ale dzieje się tak nie dlatego, że coś ze mną jest nie tak, tylko dlatego, że mam sporo lat doświadczenia na forach internetowych i jestem w stanie z dużym wyprzedzeniem określić, kto swoimi działaniami w rzeczywistości prowokuje do niewybrednych dyskusji. Poza tym przyjmijcie do wiadomości, że to z Wami jest coś nie tak: nie macie wypracowanych żadnych mechanizmów sprzyjających utrzymaniu kulturalnej, rzeczowej, znajdującej się na poziomie dyskusji. Albo wazeliniarska, płytka "dyskusyjka", w której wszyscy wszystkim przytakują, albo pyskówa. Oba przypadki z rzeczywistą dyskusją nie mają nic wspólnego. Jest rzeczą tym bardziej przykrą, że o ile głupota na grupach usenetowych da się wytłumaczyć brakiem moderatora, tu tej wymówki nie macie. A podobno to Wy chcecie aspirować do miana rzetelnego forum. Zmartwię Was. Nie uda się to Wam nigdy. Macie tu uruchomione wszystkie mechanizmy społeczne, które sprzyjają negatywnej selekcji rozmówców i aż dziw bierze, że rozsądku nie starcza, żeby to zauważyć. Tutejsza selekcja nie jest taką, jakiej można byłoby oczekiwać na forum z aspiracjami, bowiem w wyniku tej selekcji zostają forumowicze, którzy są jedynie "cool". Ci zaś, którzy coś wiedzą lub potrafią, coraz częściej mają tego wszystkiego dość. Nie wiem jak oni, ale ja wolę swojego czasu na popularyzowanie nauki nie marnować tam, gdzie w imię durnie pojmowanej wolności wypowiedzi dopuszcza się do zaspamowania rzetelnych wątków pseudonaukowym, a często i antynaukowym bełkotem. Jestem przyzwyczajony do utrzymywania pewnego, w miarę wysokiego poziomu dyskusji, co wynika z mojej pracy - która nomen omen ma związek ze sprzedawaniem wiedzy. Co więcej, śmiem mieć bezczelne zdanie, że nie z każdym mam ochotę dyskutować. Tak się bowiem składa, że nauka przyciąga prócz ciekawych także zwykłych oszołomów, a mi się nie chce z nimi już dyskutować, wiecie? Nie chce mi się czekać, aż nieudolny moderator pozwoli swoją wątpliwie rozumianą tolerancją, aby zginął kolejny wątek. Zmieńcie swoją mentalność, a moderatorów nauczcie szacunku dla ludzi coś wiedzących i chcących tę wiedzę sprzedawać, który to szacunek powinni przejawiać w uważnym moderowaniu wątków z takimi osobami. Takiego moderowania tu nie widzę. Nie pierwszy raz rozsądne dyskusje przeistaczają się tu w pyskówki. Wiele przykładów mógłbym podać, pozostanę przy swoim pierwszym poście. Zapytałem się w nim Was, dlaczego nie próbujecie swojej pasji wykorzystać do poznania istoty obserwowanych zjawisk lub nawet do prób podjęcia amatorskich, zorganizowanych obserwacji naukowych. Wszak niewiele do tego potrzeba - odrobina pasji, systematyczności, kontakt z jakimś obserwatorem, przyjęcie określonej formuły na forum (np. osobna kategoria), dyskusja nad wynikami. Marzy mi się, co? Niestety, tu tego nie zobaczycie, gdyż nie jesteście w stanie stworzyć kreatywnej atmosfery. Ba, nie potraficie nawet o tym konstruktywnie dyskutować. Panu moderatorowi serdecznie dziękuję za profesjonalną odpowiedź, ale pozwól, panie moderatorze, że potraktuję cię jak ty mnie - bez szacunku, ignorując twoje zdanie, gdyż po pierwsze - nie reagujesz na słuszne zarzuty (bo jeszcze nie wiesz, że są słuszne; szkoda, przekonasz się za parę lat), a po drugie na dodatek bezczelnie wręczasz mi żółtą kartkę. Otóż przyjmij do wiadomości, że ja wręczam tobie czerwoną: robisz wszystko, aby na tym forum zostali tylko ci, którzy z rzetelną wiedzę mają niewiele wspólnego. Chcesz się nauczyć moderowania? Chcesz zobaczyć, jak można prowadzić dyskusje na poziomie, zapewniając i tym wiedzącym mniej, i tym wiedzącym więcej odpowiednie warunki do rozmowy, izolując przy tym oszołomów? Mógłbym dać ci link do dobrego forum zagranicznego, gdzie ludzie potrafią moderować i dyskutować, a obok siebie egzystują laicy i naukowcy. Chcesz? To poproś, bo po takim a nie innym traktowaniu tutaj nie czuję się nijak zobowiązany do pomagania typowi, który bez żenady edytuje moje posty na podstawie skamlącego donosu, ignorując wcześniejszą uwagę o konieczności interwencji w wątku, ignorując moje pytania zadane w tym poście i wręczając mi jakąś infantylną "żółtą kartkę". Poproś - dostaniesz działający wzór do naśladowania i może coś z tego forum jeszcze w przyszłości zrobisz. Na pocieszenie: to ostatni post na tym forum. Ostatni, nie przedostatni, gdyż moderator nie tylko wolność, ale i dumę nad rozsądek przekłada.
  10. Tak, masz rację, na tym forum pogrążam się nazywając pseudonaukowy bełkot bełkotem. Natomiast moderatorzy nie reagując na prymitywne prowokacje kolegi zbiga dbają o świetlaną przyszłość forum. Powiem Ci wprost: mam dość. To drugie podejście i o dwa za dużo. Do widzenia.
  11. Zaczynam się coraz lepiej bawić. Wymądrzać, powiadasz. Wiesz, czegoś się naucz: braku tolerancji dla nieuctwa w internecie. Myli Ci się wolność ze swobodą. Fakt, że tolerujesz bez kłopotów pseudonaukowe bzdety - ba, bzdety nawet potencjalnie szkodliwe dla popularyzacji nauki - a masz zastrzeżenia do nazywania ich bełkotem, dobitnie świadczy, że nie potrafisz jeszcze rzetelnie oceniać wpływu tego typu działań. Z faktu, że w internecie każdy może pisać, nie znaczy, że każdy powinien. Po drugie, przyjmij do wiadomości, że fakt, iż nie zawarłem danych osobowych, nie czyni mnie osobą niekulturalną. Przymusu zamieszczania danych osobowych tu nie ma, o ile zauważyłem wypełniając formularz rejestracyjny, zatem z łaski swojej zachowaj swoje wyssane z palca uprzedzenia dla siebie. Co więcej, na żadnym z forów nigdy swoich danych nie podaję, z zasady bowiem nie udostępniam ich na lewo i prawo. Tożsamości zaś nie ukrywam - wystarczy zamiast chamskiego wypominania po prostu grzecznie zapytać. A gdy na grzeczność nie stać, zawsze można użyć mózgu. Prawdziwy problem powstaje zaś dopiero wtedy, gdy kogoś nie stać ani na jedno, ani na drugie.
  12. Do mnie masz pretensje? To podrepcz łaskawie do pierwszego posta, tam się uchowało wycięte z mojej wypowiedzi zdanie. Jak brzmiało? "Generalnie cały powyższy post to bełkot plus niezdrowa propaganda. Dziw bierze, że moderatorzy tylko czekają, aż zacznie się kolejna pyskówa." Na szczęście tym razem prymitywna pyskówa nie zabiła całkiem sensownego wątku.
  13. Jestem gotów to zrobić twarzą w twarz, wierz mi. Poza tym jesteś naiwny sądząc, że jestem anonimowy. Nie jestem. Przeciętnie inteligentny użytkownik internetu jest w stanie zidentyfikować mnie w kilkanaście sekund. Bynajmniej nie ukrywam swojej tożsamości - ograniczam się do bycia łatwo identyfikowalnym nikim.
  14. To "lekko" nieaktualne dane, gdyż panowie Ron Walsworth z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics oraz Lene Hau z Harvard University's Department of Physics zmniejszyli prędkość światła do.. zera. Zatrzymali je. Co jeszcze zabawniejsze, zrobili to ponad trzy lata temu, na początku 2002 roku.
  15. Jak mogłem przegapić ten przeuroczy wątek. Po pierwsze, nie życzę sobie, aby jakiś moderator edytował moje posty. Zwykła kultura tego wymaga - posty się co najwyżej usuwa, drogi panie moderator. Edytowanie postów przez moderatora jest najbardziej chamską i prymitywną, pozbawioną jakiegokolwiek szacunku dla rozmówcy formą moderowania i wypadałoby, aby tutejsi moderatorzy zaczęli to dostrzegać. Po drugie, jeśli post już MUSI być edytowany (bo moderator nie jest w stanie opanować podstaw kulturalnego moderowania), jego psim obowiązkiem jest zamieszczenie w poście stosownej adnotacji. Po trzecie, moderator dbający o poziom dyskusji powinien przede wszystkim zainteresować się postami samego pana zbiga, które rażą nieuctwem, głupotą i tanim prowokatorstwem na poziomie adekwatnym do poziomu grup paranaukowych. Ponieważ tego nie robi... ...po czwarte, proszę o usunięcie z posta #9 wspomnianego wątka zdań: "Jak zauwazyliscie przezntujac tylko uznawany punkt widzenia na dany temat mniej sie wyjasnia, tzw. krótka piłka. Wątek szybko jest martwy. Choć zdarzyło mi sie być w MediaMarkt to nic tam nie kupiłem. Takie reklamy nie skłaniają mnie do zakupów." Dziwię się, że owe zdania nie przeszkadzają, a nazywanie ich bełkotem - tak. To zapewne jakiś nowy, nieznany mi poziom wyrafinowanego moderowania forów podobno mających coś wspólnego z nauką. Problem w tym, że uogólniające negowanie "uznanego punktu widzenia nauki" na forum astronomicznym świadczy wyłącznie o jego spadającym poziomie. Po piąte, proszę mi wyjaśnić, o co chodzi w stwierdzeniu: "Efekt Dopplera jest słabym efektem i nie potrzeba kolosalnych wartosci aby ulegl matematycznie zmianie. Ponadto jest dokladnie mierzony." gdyż z mojego punktu widzenia to bełkot. I to niezależnie od tego, czy moderator mi go wytnie, czy nie. Można próbować się domyślać sensu wypowiedzi, ale poziom niechlujstwa jest tu katastrofalny. Po szóste, jeśli przeszkadza Wam nazywanie bełkotu bełkotem, proszę publicznie uzasadnić, dlaczego w tym temacie nie przeszkadza Wam zamieszczanie chamskich rad w rodzaju: Nie dyskutuj z debilem, najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem. Oraz, już po siódme, uprzejmie informuję, że jeśli sami moderatorzy nie zadbają o to, aby kolega zbig swoim pseudonaukowym bełkotem nie utrudniał rzetelnej wymiany zdań na tematy fizyczne i astronomiczne, będę te posty nazywał bełkotem - naturalnie tam, gdzie na to zasługują. Czyli parę razy jeszcze ten wyraz zobaczymy. To by było na tyle. Oczekuję, że nie będzie kumoterstwa, moderator przeprosi mnie za bezczelną zmianę treści posta, usunie szkalujące naukę wypowiedzi z postu kolegi zbiga oraz zadba o to, aby podobne treści nie pojawiały się w jego kolejnych postach. Oraz odpowie na postawione w tym poście pytania. Z ukłonami, s3nn0c
  16. Światło zawsze podróżuje w próżni z prędkością c, także w obecności innych pół elektromagnetycznych. Zatem wewnątrz ciała stałego także porusza się z tą prędkością, gdyż, jak zapewne wiecie, tym, co jest między atomami i cząsteczkami jest właśnie próżnia. Natomiast obserwowane zwolnienie prędkości światła wynika nie z oddziaływania z polem elektromagnetycznym wytwarzanym przez inne elektrony (niby jak? fotony emitują i absorbują nośniki oddziaływania elektromagnetycznego, a więc same siebie? toż to z oczywistych względów niemożliwe!), a z faktu, że światło ulega rozproszeniu. Napotykając atom czy cząsteczkę foton jest absorbowany i reemitowany i proces ten nie jest natychmiastowy - ściśle zależy od rodzaju atomu czy cząsteczki. I to cała magia winna opóźnieniu.
  17. Blah, tak to sobie każdą analogię do efektów relatywistycznych i kwantowych można obalać. Bo niby gdzie we Wszechświecie jest ta dziurka, przez którą wdmuchuje się rozszerzający go gaz? ;-)
  18. Dalej w swoim poście precyzowałem to sformułowanie. Podkreślałem, że źródłem efektów relatywistycznych jest czasoprzestrzeń, a nie zmiany w lokalnym układzie odniesienia. Proszę przeczytać jeszcze raz cały akapit, który wzbudził Pańskie wątpliwości, a sprawa stanie się jasna.
  19. Piszesz tak, jakby to były dwa różne efekty Dopplera. A tu mamy jeden efekt Dopplera: relatywistyczny. Z tym, że przy małych prędkościach nie chce nam się dokładnych wzorów stosować i stosujemy przybliżone, klasyczne. Zatem klasyczny z relatywistycznym za diabła się nie zredukują, bo to fizycznie to samo.
  20. Z relatywistycznego, gdyż w granicy przechodzi ono w zwykłe. A że przy prędkościach bliskich prędkości światła do granicy daleko... :-)
  21. O, mam fajną analogię. Wyobraźcie sobie, że jedziecie dwoma samochodami, jeden za drugim. W pierwszym samochodzie jedzie Wasz niekulturalny kolega, który zamiast do śmietnika, przy dużej prędkości wyrzuca za okno zwinięty foliowy woreczek. Opór powietrza powoduje, że woreczek natychmiast się rozdyma i powiększa swoją objętość - i takim widzicie go, gdy dolatuje do Was. W tym przykładzie źródłem "rozdęcia" woreczka nie jest Wasz kolega ani Wy, ale to, co jest MIĘDZY WAMI. Efekty relatywistyczne działają w analogiczny sposób: ich źródłem jest czasoprzestrzeń między układami fizycznymi.
  22. Pomyśl przez chwilę. Mamy obiekt poruszający się względem nas z prędkością NIErelatywistyczną. W swoim lokalnym układzie odniesienia emituje falę: maksimum, stały interwał czasowy, minimum, stały interwał czasowy itd. - i to mniej więcej widzimy my. Teraz obiekt zwiększa swoją prędkość tak, że istotne stają się efekty relatywistyczne. W swoim lokalnym układzie odniesienia emituje jednak falę tak samo: maksimum, stały interwał czasowy, minimum, stały interwał czasowy itd. Ale ten jego interwał czasowy nie jest już teraz interwałem obserwowanym przez nas - my widzimy inny. Zatem DLA NAS następuje zmiana długości fali. Chciałbym podkreślić jedną rzecz. Otóż relatywistyczny efekt Dopplera NIE JEST spowodowany faktem, że w poruszającym się układzie odniesienia czas płynie wolniej. Efekty szczególnej teorii względności wynikają z faktu dokonywania TRANSFORMACJI z jednego układu do drugiego. To CZASOPRZESTRZEŃ jest źródłem efektów relatywistycznych, a nie sam OBIEKT. Z tej właśnie przyczyny gdy zwiększamy prędkość obiektu do prędkości bliskiej prędkości światła, nie staje się on czarną dziurą - gdyż wzrost masy jest wynikiem nie zmian fizycznych obiektu, a wynikiem specyficznego PRZELICZANIA zjawisk z jednego układu do drugiego. Zatem poprawna odpowiedź jest taka: owszem, widzimy w opisanej przez Ciebie sytuacji relatywistyczny efekt Dopplera, ale jego źródłem nie jest płynący wolniej czas obiektu fizycznego, a sama CZASOPRZESTRZEŃ.
  23. Chwila, bo się pogubimy. Obserwowalne przesunięcie ku czerwieni odległych obiektów astronomicznych to wypadkowa trzech składników: - rozszerzania czasoprzestrzeni, - efektów dopplerowskich, - grawitacyjnego poczerwienienia. Przy czym dominujący jest czynnik pierwszy, a pozostałych wręcz być nie musi (gdyż w przestrzeni odległa galaktyka może być względem nas nieruchoma, a efekty związane z grawitacyjnym poczerwienieniem - zaniedbywalnie małe). Kosmologiczne przesunięcie ku czerwieni nie ma więc NIC wspólnego z jakąkolwiek prędkością jakiegokolwiek obiektu w przestrzeni, zatem w ogóle nie ma tu zastosowania szczególna teoria względności! To jest bardzo poważna pomyłka w rozumieniu istoty zjawiska. Wystarczy sobie uświadomić, że obiekty oddalające się wskutek ekspansji przestrzeni nie mają ograniczenia limitu prędkości i bez żadnego problemu przekraczają prędkość światła względem naszego układu odniesienia (w niektórych modelach - zgodnych z danymi obserwacyjnymi - już od z=1.25). Podsumowując: owszem, teoria względności ma swój wkład w kosmologiczne przesunięcie ku czerwieni. Ale bynajmniej nie z powodu efektów relatywistycznych wynikających ze szczególnej teorii względności! Ma wkład, gdyż na podstawie OGÓLNEJ teorii względności konstruujemy modele kosmologiczne Wszechświata i na ich podstawie dochodzimy do wniosku, że źródłem owego przesunięcia ku czerwieni jest EKSPANSJA Wszechświata.
  24. A jesteś pewny, że duże kosmologiczne przesunięcie ku czerwieni ma jakiś istotny związek z ruchem w przestrzeni?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.