Skocz do zawartości

s3nn0c

Społeczność Astropolis
  • Postów

    121
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez s3nn0c

  1. No cóż, nie sądziłem, że wartość merytoryczna postu zależy od wieku podanego w profilu użytkownika. Następnym razem wezmę to pod uwagę ;-) Zasady co do przedstawiania się nie znałem, anonimowość sobie cenię i nie sądzę, aby obniżała poziom moich wypowiedzi. Pozwól więc, że ją na razie zachowam, bynajmniej nie dlatego, że kogokolwiek chcę lekceważyć. Tak mi po prostu z pewnych względów wygodniej. Co do spotkania - pewnie się spotkamy, prędzej czy później :-) Może nawet prędzej niż myślisz. Program SAF jest jeden, schowany na subforum, na głównych forach tematyka pomiarowa nie przewija się praktycznie w ogóle. Również dokumentacja przebiegu programu jest dość - nie gniewaj się - słaba, gdyż z samego subforum niewiele o programie, jego zakresie i rezultatach wynika. Chciałbym, żebyś mnie zrozumiał dobrze. Nie chodzi mi o to, że robicie coś jakoby źle czy bez dobrych chęci. Chodzi mi o to, że wielu ludzi traktuje astronomię jako rozrywkę i zabawę nawet nie uświadamiając sobie, że już swoim sprzętem mogą przeprowadzać całkiem wartościowe obserwacje. Na dodatek prezentacja przebiegu prac i opracowanie wyników u tych, którzy takie obserwacje starają się prowadzić, no cóż, też nie jest najlepsza. Weźmy z innej beczki. Bardzo zdziwiła mnie uwaga w temacie dotyczącym budowy sześćdziesiątki, z której wynikało, że szczegóły techniczne są objęte super tajemnicą, bo "konkurencja czuwa". Z lektury nie odniosłem bynajmniej wrażenia, że to czysty żart. A przecież wydawałoby się, że akurat tutaj konkurencji nie ma dosłownie żadnego znaczenia pejoratywnego i jeśli komuś udaje się zrobić coś, to nie chowa niczego w sekrecie, tylko wręcz przeciwnie, jak najszybciej się dzieli, aby ułatwić życie innym. A tu taki zonk (chyba że źle odebrałem intencje autorów postów). Ponownie: piszę o moich ogólnych wrażeniach z lektury całości forum. Doceniam przy tym Wasz trud i pasję i proszę nie traktować moich uwag jako jakieś złośliwe przytyki. Wydaje mi się, że takie uwagi mogą być dla Was cenne, gdyż czasami z wewnątrz widać jakby nieco mniej niż z zewnątrz (ciesz się, że do działu zagadek nie mogę wpakować zdjęcia Drogi Mlecznej z zewnątrz, byś szukał tej galaktyki przez tysiąclecia ;-) ). A sedno sprawy tkwi w tym, aby pasja stawała się coraz bardziej profesjonalna, prawda?
  2. Ranię? Chyba nie i na pewno nie o to mi chodziło. Przecież oczywiste jest, że muszę operować uogólnieniami. Podtrzymuję jednak tezę, że na forum bardzo wyraźnie dominuje nurt wizualno-rozrywkowy, a nie badawczo-pomiarowy. Z robionych zdjęć niewiele wynika: służą bardziej wykazaniu umiejętności operatora niż przeprowadzeniu pomiaru jako takiego. Może jest to wrażenie błędne, ale takie odniosłem po lekturze forum. Po prostu: chodzi o pstryk i tyle. Tam, gdzie dla zawodowca zaczyna się astronomia, tam dla wielu się kończy. Co do zagadki - mogę spróbować sił, czemu nie, choć odkrywcze to dla mnie nie jest. Ani mi się specjalnie chce sprawdzać, jakim sprzętem wykonujesz fotografie, ani przeszukiwać katalogi galaktyk, gdyż jest to właśnie zajęcie dające wiele frajdy obserwatorowi, ale niespecjalnie wartościowe z punktu widzenia pomiaru. Za to z przyjemnością mogę podjąć się dyskusji w zakresie fundamentalnych zjawisk fizycznych, które prowadzą do powstawania galaktyk :-P Wolałbym także - to tak na przyszłość - abyś przy następnej odpowiedzi podarował sobie ironię pod adresem mojej wiedzy, gdyż jestem niemal pewien, że o ile Ty wiesz lepiej, jak fotografować (wieki całe nie stałem przy jakimkolwiek teleskopie), ja wiem lepiej, co fotografujesz. I to nawet nie dlatego, że lata temu na egzaminie u Woszczyka więcej czasu spędziłem z nim gadając o najnowszych obserwacjach niż o pytaniach egzaminacyjnych, które załatwiliśmy w parę minut. Po co nam ta licytacja? Szanujmy się nawzajem i uzupełniajmy swoją wiedzę, a krytykę traktujmy jako doping, nie chęć dokopania, jak najwyraźniej odebrałeś mój pierwszy post. Mimo iż równie wyraźnie nie to było jego intencją.
  3. Chciałbym podzielić się z Wami pewną obserwacją. Nie nieba, a Was, na co pozwalam sobie z kilku względów. Nie chciałbym ich teraz wymieniać, istotny jest jeden: jako osoba nowa na forum mam pewien dystans do wszystkiego, co tu jest. Nie znam Was, więc łatwo mi dokonywać ocen na podstawie tego, co piszecie. Wertuję to forum od dłuższego czasu, ostatnio intensywniej, a od niedawna skrobię czasami jakiś pościk. Czytałem mnóstwo Waszych postów: o mniej lub bardziej wyrafinowanym sprzęcie, o takich czy innych fotografiach, o wrażeniach ze spotkań itp. itd. Szczególnie interesowały mnie te tematy, które dotyczyły fotografowania nieba. Przeglądając je zauważyłem coś, co chyba się Wam nie spodoba, ale myślę, że odrobina życzliwej (naprawdę) krytyki może podziałać tylko dopingująco. Otóż z radością zauważyłem, że jest parę osób, które dysponują całkiem solidnym sprzętem. Jednocześnie zauważyłem, że w Waszych wypowiedziach na forum dominują wrażenia czysto estetyczne, tak jakbyście oglądali niebo wyłącznie dla samej przyjemności oglądania, na dodatek koncentrując się na najprostszych w obserwacji obiektach: planety, trochę Messiera. No i teraz ta kropelka goryczy. Nigdzie nie zauważyłem prób wykorzystania sprzętu do ambitniejszych zadań, śledzenia obiektów naprawdę trudnych, czy też takich, których obserwacje mogą dostarczyć nie tyle efektownych zdjęć, co po prostu rzeczywiście wartościowych informacji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wykorzystujecie tkwiący w Was potencjał w relatywnie niewielkim stopniu? Odpowiecie: przyszedł gość, na dodatek co to teleskopu nie ma (bo nie mam), i marudzi. Ale popatrzcie z drugiej strony. Astronomia to nie tylko mniej lub bardziej udane fotografie estetyczne pod względem wizualnym. Popatrzcie na zdjęcia pod tym linkiem poniżej: http://www.hp.phys.titech.ac.jp/nkawai/030329/index_e.html Tam są tylko piksele istotne, ale JAKIE to są piksele! Powiecie: nierealne do zrobienia w warunkach amatorskich. Ale zdjęcia tej supernowej w miejscu GRB 030329 zostały wykonane teleskopem o średnicy zaledwie 30 cm! Wiem, niby dużo jak na polskiego przeciętnego amatora, ale zauważcie też, że one zostały zrobione z centrum wielomilionowego Tokyo! Rozumiem, że podobne zdjęcia są mimo wszystko trudne do wykonania w polskich realiach. Ale prawdziwe pytanie, które chcę Wam zadać, brzmi: Dlaczego na forum nie ma nawet postów, w których próbowalibyście się przymierzyć do takich obserwacji? Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, a mój post stanie się bardziej dopingiem do wykorzystania Waszego hobby do głębszego zrozumienia tego, co obserwujecie, niż zarzewiem jakiejś kłótni. Pozdrawiam, s3nn0c
  4. worldwind://goto/world=Earth&lat=28.7422771453857&lon=-17.8645896911621&view=0.399793058633804 Pewnie jednak skończy się gdzieś na La Palmie.
  5. A sądzisz, że takie wydarzenia, jak przewidywana rozdzielczość OWL-a, nie zapadną w pamięci: http://www.eso.org/projects/owl/images/Gen...HII_regions.gif Tu dopiero się człowiekowi buzia śmieje :-) Albo tu: http://www.eso.org/projects/owl/images/Gen...al/Figure_2.jpg Polecam zwrócić uwagę na różnice w czasach ekspozycji na tej ostatniej symulacji. Zaś trochę grafik i filmów o OWL-u jest tutaj: http://www.eso.org/projects/owl/Gallery.html Miłego oglądania. s3nn0c
  6. Słówko o moim nicku, gdyż widzę, że przesadziłem z przesadą w jego udziwnieniu. Nie wnikając w jego rzeczywisty rodowód, proszę potraktować go jako zlepek dwóch wyrazów, które są doskonale znane miłośnikom astronomii: "sen" i "noc". Stąd w wymowie "sennok", "sennokowi" itp. Ot, gra słów, która mnie rozbawiłą, a jak wspomniałem, nie mam sentymentów związanych z tym pseudonimem, jak zresztą z żadnym innym. Jeśli zaś chodzi o Hawkinga, jest z pewnością świetnym fizykiem i kosmologiem. Napisał przynajmniej jedną naprawdę dobrą książkę popularyzatorską. Jest medialny - jako kaleka należący do ścisłej czołówki umysłowej ludzkości z pewnością budzi zainteresowanie i potrafi to wykorzystać. Niestety, od pewnego czasu odnoszę wrażenie - i nie tylko ja - że wypowiedzi Hawkinga są nadto uproszczone i nadto kategoryczne, zas dodatkowo media (a za nimi ich odbiorcy) uznały, że Hawking to jedyny autorytet w dziedzinie fizyki. Dzięki temu gdy np. na początku tego roku opublikowano pracę osadzoną w teorii strun, z której wynikało, że pod horyzontem zdarzeń nie ma punktowej osobliwości, a jedynie gęstszy niż poza horyzontem zlepek strun, w mediach nie wyskrobano nic. Gdy zaś pól roku później Hawking mętnie przestawia zarysy swojej nowej koncepcji, trąbią o tym wszystkie media. I niby ok, ale gdy sensem informacji o nowej koncepcji fizycznej nie jest podanie szczegółów na jej temat, tylko informacja, że osoba, która nad tą koncepcją pracowała, przegrała jakiś zakład czy zmieniła światopogląd - wówczas można zacząć się obawiać, że z jednej strony Hawking nadużywa autorytetu, a z drugiej media nadużywają Hawkinga.
  7. "Ciekaw jestem, czy istnieją jakieś dowody fizyczne, albo chociaż przesłanki, na istnienie tej bezczasowej "energii". Nawiasem mówiąc "alokalna nieprzemienna algebra" brzmi strasznie, ale rozumiem, że to tylko matematyczne określenie czegoś potencjalnie rzeczywistego, co nie da się za bardzo nazwać. " Nie tyle energii, co obiektu. Pośrednie - tak. Ogólna teoria względności i mechanika kwantowa to dwie najdoskonalsze teorie fizyczne stworzone przez człowieka. Już fakt, że z modelu Hellera można otrzymać je obie - w zależności od rzutowania - jest w pewnym sensie potwierdzeniem, że model jest przynajmniej niesprzeczny z obserwacjami. Wspomniane splątanie, niewytłumaczalne na gruncie mechaniki kwantowej, to kolejny przykład zjawiska zbadanego doświadczalnie, którego wyjaśnienia dostarcza model Hellera oparty na NCG (noncommutative geometry - będę pisał skrótem, bo toto długie). Redukcja wektora stanu - kolejna wielka zagadka mechaniki kwantowej - tu ponownie jest wyjaśniona, właśnie przez rzutowanie. To bardzo poważne argumenty za tym, że model ten jest modelem poprawnym. Niech Pan spojrzy na prawdopodobieństwo - posługując się (udaną) analogią użytą przez Hellera, można powiedzieć, że jest to cień epoki nieprzemiennej, gdzie czasu nie było - po zrzutowaniu na naszą czasoprzestrzeń własności świata nieprzemiennego przejawiają się właśnie jako niepewność. Są to więc dość silne argumenty "za". Przede wszystkim imponuje tu estetyka rozwiązania. Coś niewytłumaczalnego na gruncie innych teorii, tu daje się wyjaśnić bardzo eleganckim tworem. Trudno mi się wypowiadać na temat przewidywań, jak wspomniałem, nie jestem czynnym matematykiem ani fizykiem, nie siedzę w NCG po uszy (choć czasami żałuję). Wydaje mi się jednak, że jest jeszcze nieco za wcześnie na przewidywania. Ten model dopiero powstaje, od samego początku wiadomo, że jest niepełny, droga więc jeszcze daleka. Mechanika kwantowa też nie powstała w ciągu roku, a i o teoriach względniości nie można tego powiedzieć. Poczekamy, zobaczymy. Na razie, dzięki Hellerowi, wiemy przynajmniej, że taka a nie inna alternatywa do "medialnej" teorii strun istnieje, ma się dobrze, jest wyjątkowo estetyczna pod względem matematycznym i jak na dzidziusia - tłumaczy zaskakująco wiele. Czy okaże się prawdą? Pewnie nie, ale sądzę, że przyszła teoria kwantowej grawitacji będzie bazowała na NCG w takim stopniu, jak mechanika kwantowa na przestrzeniach Hilberta. Nie chcę się wypowiadać na temat powiązań między NCG a energią próżni, nie czuję się kompetentny a fizyka w tym obszarze, jak wspominałem, jest daleka od intuicji. Heller w "Początku..." nie wspominał, w jaki sposób oddziaływania mogą przejawiać się w przestrzeni nieprzemiennej. Można o tym wnioskować na razie pośrednio, z uwagi na możliwość wspomnianego zrzutowania NCG do teorii już znanych. Jak rzeczy się mają w reżimie nieprzemiennym, po prostu nie wiem. Podobnie jest z "ciemną energią". Chciałbym jednak podkreślić, że istnienie ciemnej energii wcale nie jest przesądzone. Czy da się te zagadnienia rozwiązać w ramach NCG? Ponownie, nie wiem. Mam nadzieję, że tak - i to w sposób tak estetyczny, że okaże się, że np. energii próżni w ogóle wprowadzać nie trzeba, gdyż będzie również artefaktem jakiejś cechy przestrzeni nieprzemiennej. Wolałbym jednak, abyś w tej kwestii nie przywiązywał specjalnej wagi do mojego zdania "PS Aha, nie wyjaśniłeś, dlaczego nie istnieje "teraz" na poziomie geometrii niekomutatywnej. Chyba że nie zrozumiałem. Może chodzi o to, że nie istnieje "teraz" rozpatrywane jako opozycja do przyszłości i przeszłości, czyli jako element czasu?" Wyjaśniłem. "Teraz" istnieje w naszym Wszechświecie i - jak pokazał Einstein - ma charakter lokalny. Aby istniało "teraz", musi istnieć czas. W przestrzeni nieprzemiennej nie ma czasu ani przestrzeni jako takiej, a więc w naszym rozumieniu nie tylko nie ma areny, na której mogą się dziać rzeczy, ale one nawet nie mają się w czym dziać (w tradycyjnym rozumieniu dziania się w czasie, gdyż, jak wspomniałem, model Hellera zawiera dynamikę). Zatem w skali Planka nie ma "teraz i tu", jest tylko "zawsze i wszędzie" (a i to też nie za dobra analogia, bo kryje za sobą odwołanie do tradycyjnej przestrzeni). Co ciekawe - jak pewnie pamiętasz, wspominałem, że Heller ze współpracownikami opublikował pracę o wyłanianiu się czasu, z której wynikało, że wyłanianie to ma charakter ciągły. To dość szokująca propozycja, gdyż oznacza, że nie dość, że na początku (??? tak, nie ma jak intuicyjne używanie pojęć, prawda? przecież nie ma początku w nieprzemiennej przestrzeni...) nie było czasu, to jeszcze "potem" było go w pewnym "momencie" "trochę". Przyznam przy tym, że nieco martwi mnie zakładana przez model Hellera ciągłość tego procesu. Jakoś tak... wolałbym dyskretny przebieg tego zjawiska. No cóż, na razie propozycja jest taka a nie inna - ale i tak prowokująca do rozważań, prawda? "Początek jest wszędzie" proszę zaś skądś wygrzebać, choćby spod ziemi. Niech Pan nie słucha tutejszych forumowych "znawców". Bardziej nowatorskiej książki popularnonaukowej Pan nie znajdzie i dostarczy Panu tematów do wielu przemyśleń. Mały format, niecałe 200 stron, ale jest to lektura na długie miesiące. A i po jej lekturze blask Greenego czy Kaku (zwłaszcza tego ostatniego) przestaje razić oczy... ;-) Swoją drogą... Powiem szczerze: jest mi po prostu przykro. Mamy w kraju świetnego kosmologa, dobrego popularyzatora, ale ludzie i tak wolą wcale nie najwyższych lotów publikacje autorów zagranicznych. Na dodatek część osób ma fobię na widok sutanny Hellera... Cóż, z jednej strony być może będę miał niedługo jakiś wpływ na to, aby tę sytuację zmienić. Z drugiej... nie jest nowym przysłowie "nikt nie jest prorokiem we własnym kraju".
  8. To odrobinę skomplikowane do wyjaśnienia, zwłaszcza dla mnie, gdyż robię tylko za pośrednika (niestety, nie operuję aparatem matematycznym używanym przez Hellera). Jeśli w matematyce pojawia się problem, próbuje się go rozwiązać tworząc na podstawie tego, co jest, pewne uogólnienie, zawierające to, co było wcześniej, wewnętrznie spójne i rozszerzające możliwości poznawcze. Najlepszym przykładem jest pierwiastek kwadratowy z -1. W ramach liczb rzeczywistych rzecz nie do rozwiązania, ale wystarczy ten zbiór uogólnić w analogiczny sposób, jak uogólniamy zbiór liczb naturalnych do całkowitych, całkowitych do wymiernych itp. Wówczas taki twór daje zupełnie nowe możliwości, co akurat liczby zespolone udowadniają dobitnie. Analogiczną metodę postępowania stosuje się w fizyce. W zasadzie jest to wręcz ta sama metoda, co w matematyce, z tym, że tu istnieje dodatkowe kryterium doświadczalne: teoria nie dość, że musi być spójna i logiczna, musi być jeszcze zgodna z doświadczeniem. Powinna tłumaczyć stare doświadczenia i przewidywać nowe. Geometria niekomutatywna to mocno uogólniona geometria klasyczna. W geometrii klasycznej wszystko jest lokalne, gdyż lokalny jest podstawowy obiekt tej geometrii: punkt. Geometria niekomutatywna nie operuje punktami, tylko stanami całego układu. Układ ten w swej podstawowej formie (jak to się mówi: w reżimie nieprzemiennym) nie zawiera wyróżnionej przestrzeni ani czasu. Jest jakiś inny twór. Chciałbym podkreślić, że ten twór jest tworem matematycznym, zatem jego istnienie jest Z PEWNOŚCIĄ możliwe (choć niepotwierdzone). Unikałbym jednak jego bezpośredniej interpretacji - to tak, jakby żyjąc w ciele liczb rzeczywistych usilnie domagał się Pan interpretacji, czym, u licha, są te liczby zespolone. One są czymś poza przestrzenią, w której Pan istnieje i zwykłe intuicje fizyczne wręcz nie są tu wskazane, gdyż jedynie zaciemniają obraz sytuacji (tak, jak w szkołach obraz sytuacji zaciemnia nieudolnie przedstawiany problem "dualizmu korpuskularno-falowego"). Zatem mamy pewien bezczasowy i bezprzestrzenny twór, którego częścią jest (czy raczej: może być) nasz Wszechświat. Zwykła czasoprzestrzeń wyłania się z tego tworu w chwili przejścia z reżimu nieprzemiennego do przemiennego, co następuje w skali Plancka. Godny podkreślenia jest fakt, że w modelu proponowanym przez Hellera i jego współpracowników udało się zawrzeć dynamikę - CHOĆ NIE MA W NIM CZASU. Tym niemniej stany układu w jakiś sposób się zmieniają w owym bezczasowym i bezprzestrzennym obszarze - po szczegóły odsyłam do książki Hellera "Początek jest wszędzie", nie widzę powodów, aby swą niekompetencją zaciemniać obraz sprawy. Heller wyjaśnia to naprawdę dobrze (co nie znaczy, że łatwo - trochę się wysilić trzeba). Co jeszcze ciekawsze, z chwilą przechodzenia z reżimu nieprzemiennego do przemiennego pojawianie się czasu nie następuje w sposób skokowy, ale ciągły! Tu więcej szczegółów odnajdzie Pan w pracach Hellera, do których dałem linki wyżej (głównie chodzi o pracę "Emergence of Time", http://arxiv.org/pdf/gr-qc/9711051 - proszę się nie przerażać matematyką, przeczytać abstrakt i wnioski, da się coś z tego sensownego nawet dla osoby nieobeznanej z wyższą matematyką wyłowić). Bardzo ciekawe są wnioski płynące z geometrii niekomutatywnej. Ukazuje ona Wszechświat jako twór, w którym różne czasy i różne przestrzenie są w pewnym sensie po prostu wszędzie (stąd tytuł książki). W tej interpretacji fizyk pracujący przy akceleratorze nie tyle generuje cząstki o wysokich energiach, co sięga do warstwy Wszechświata wciąż znajdującej się ułamki sekund po Wielkim Wybuchu. Co więcej, z geometrii niekomutatywnej - to już moje spekulacje, nie Hellera - mogą (i powinny) płynąć wnioski filozoficzne. Jeśli początek nie musi już mieć miejsca, po co nam Bóg - stwórca Wszechświata? Z drugiej strony można ideę boga ponownie uogólnić (akurat to z pojęciem boga robi się najłatwiej... ;-) ) i ponownie rozszerzyć je dalej. Wówczas "bogiem" mogłaby być taka alokalna, nieprzemienna algebra, która z siebie samej tworzy Wszechświat, jaki znamy. Jako ateiście, podoba mi się interpretacja boga niespersonifikowanego, a przy tym jestem pewny, że Heller potrafi się w niej doszukać elementów boga znanego mu z kościoła rzymsko-katolickiego. De gustibus - interpretacja to miła rzecz i wcale nie musi dzielić ludzi, o ile opiera się w logicznym i spójnym tworze. Pozdrawiam
  9. Ach, a tak mnie jeszcze naszło. Byłby Pan w stanie nam, głupolom zapatrzonym w Hellera, łaskawie wyjaśnić, z jakich to oczywistości wynika istnienie czegokolwiek poza czasem? Ciekawi mnie też, co tak naprawdę kryje się dla Pana pod pojęciem "HARDWARE". Liczę na rzeczową wypowiedź.
  10. Pan nie zrozumiał. Nie ma "teraz" na poziomie geometrii niekomutatywnej. Może jednak przed udzieleniem się w dyskusji o pracach Hellera warto byłoby jakąś ostatnią przeczytać? I nikt tego nie napisał. Napisałem jedynie, że estetyka tej teorii jest na tyle duża, że zdziwiłbym się, gdyby była przypadkowa - a Pan tak ślicznie od razu (i błędnie) uogólnia moją wypowiedź. Wie Pan, jakoś tak do mnie głębiej przemawia ogólna teoria względności niż Model Standardowy. Poza tym staram się wyciągać wnioski z historii nauki, a do tego podzielam zdanie wielu uznanych fizyków, że rola estetyki w fizyce ma głębokie podłoże filozoficzne. Bełkot, drogi Panie. Ależ ma Pan święte prawo się mylić. Proszę ponownie nie zatruwać tematu swoim mętnym spamem. Liczę, że moderator sprowadzi Pana na ziemię.
  11. Fakt, dynamika bez czasu robi wrażenie. Przyznam jednak, że geometria niekomutatywna i model zaproponowany przez Hellera wręcz wstrząsnęły mną z innego powodu, właśnie poprzez niezwykle estetyczne wyjaśnienie splątania i redukcji stanu, a przede wszystkim z uwagi na niewiarygodnie estetyczne połączenie dwóch wielkich sprzeczności współczesnej fizyki: teorii względności i mechaniki kwantowej. Sytuacja, w której teorie te wyłaniają się z geometrii niekomutatywnej w wyniku rzutowania - w życiu bym nie przypuszczał, że można połączyć twory tak z pozoru odległe w tak piękny sposób. Pokładam wielkie nadzieje w geometrii niekomutatywnej, gdyż - moim zdaniem - estetyka tego rozwiązania jest tak wysokiej klasy, że trudno mi uwierzyć, iż mamy do czynienia ze ślepą dróżką lub czystym przypadkiem. Sądzę, że mamy tu do czynienia z podobnym narzędziem, jakim dla mechaniki kwantowej okazała się przestrzeń Hilberta. Choć nie zbudowano jeszcze na podstawie geometrii niekomutatywnej żadnej teorii fizycznej pretendującej do miana kompletnej, wydaje mi się, że potencjał tego narzędzia nawet przekracza potencjał aparatu matematycznego, wokół którego rozwinęła się mechanika kwantowa. Czas pokaże, czy faktycznie geometria niekomutatywna odegra istotną rolę w teorii ostatecznej (której zresztą, niejako z definicji, nigdy się nie doczekamy...), czy nie. Tym niemniej na zawsze zmieniła ona moje rozumienie zarówno lokalności (a więc i alokalności), jak i dynamiki. Nie znam szczegółów interpretacji Jacyny-Onyszkiewicza, mogę więc operować jedynie w tym zakresie pojęciowym, który zaprezentował Pan w swojej wypowiedzi. Mam pytanie - dlaczego widzi Pan konieczność doszukiwania się motywów jakiegoś efektu fizycznego? Jeśli teoria tłumaczy go - jak geometria niekomutatywna redukcję wektora stanu - to dopatrywanie się w takim wytłumaczeniu (w tym przypadku rzutowaniu) dodatkowego sensu można moim zdaniem rozpatrywać wyłącznie w kategoriach zabawy intelektualnej. Problem z redukcją wektora stanu nie wynika bowiem w geometrii niekomutatywnej z tajemniczej natury samego zjawiska, a jest jedynie artefaktem niekompletnego, nieudolnego języka, jakim w tym przypadku była mechanika kwantowa. Zatem jedyne pytanie, które jestem w stanie postawić tu pod adresem Obserwatora, dotyczy nie jakiegoś wyrafinowanego bytu, tylko ograniczonych zdolności poznawczych wcześniejszych pokoleń naukowców. Mechanika kwantowa nigdy nie okaże się błędna, podobnie jak nigdy nie okazała się błędna fizyka Newtona czy geometria Euklidesa. Obie są poprawne, mają jedynie ograniczony zakres stosowalności. Tak samo mechanik kwantowa: nigdy nie będzie błędna. Ona jest po prostu niewystarczająca w pewnych obszarach - to wszystko. Jest po prostu normalną teorią fizyczną. Swoją drogą (to w ramach powrotu do tematu wątka) - nie czuje się Pan w jakiś sposób wdzięczny Hellerowi za jego wysiłek zarówno w obszarze nauki, jak i popularyzacji? Gdyby nie on, nie moglibyśmy nawet podyskutować o tych tematach. Przecież żadna ze światowych tuz popularyzacji fizyki nie wyskrobała jeszcze niczego o geometrii niekomutatywnej i pewnie jeszcze długo poczekamy, zanim wyskrobie, wszak na topie (na szczęście - słabnącym) wciąż jest toporna teoria strun. To wielkie szczęście, że pojawił się ten splot okoliczności: fanatyk kosmologii (Heller) operujący wśród grupy matematyków zajmujących się doskonale funkcjonującą w polskiej tradycji matematycznej geometrią różniczkową, a wszystko to w czasie, gdy Connes publikuje swoje podstawy geometrii niekomutatywnej, dając bodzieć do rozwoju nowej teorii fizycznej. I do tego jeszcze ów fanatyk kosmologii jest z zamiłowania popularyzatorem... Jak na taki zapyziały (co widać, niestety, w postach wyżej) kraik to moim zdaniem po prostu nadmiar szczęścia. Co do Newtona, faktycznie kojarzy mi się podobne powiedzenie odnośnie oddziaływań, więc jest szansa, że obaj sobie tego nie wymyśliliśmy :-) Uwaga dotycząca Kopernika rozbawiła mnie do łez.
  12. Wie Pan, akurat dość dobrze sobie radzę z ignorantami z fizyki, gdyż wiem, skąd bierze się ich ignorancja. Z braku podstawowej wiedzy co do fundamentalnych zasad, na których opiera się nauka. Ci ludzie nie są w stanie zrozumieć, że czym innym jest obiektywny Wszechświat, czym innym jego pomiar, czym innym zbudowana hipoteza/teoria/model, czym innym użyty do jej/jego tworzenia język i wreszcie czym innym jest interpetacja fizyczna, a jeszcze czym innym interpretacja filozoficzna. Działania Hellera koncentrują się wokół wyrafinowanej matematyki. Matematyka nie zna pojęcia boga explicite - można się go doszukać jedynie na drodze interpretacji, na przykład w teorii liczb czy teorii mnogości. Heller jako kosmolog operuje więc narzędziem całkowicie świeckim, gdyż taka jest matematyka. Operuje abstrakcyjnymi obiektami matematycznymi i zależnościami między nimi, po czym szuka ich odpowiedników w rzeczywistym świecie. A więc: interpretuje, ale z punktu widzenia fizyka, nie księdza. Dopiero później, po przeprowadzeniu interpretacji fizycznej, Heller zabiera się do interpretacji filozoficznej, zawsze jednak wyraźnie to rozgranicza i np. w całej jego książce "Początek jest wszędzie" są ledwie pojedyncze - i to luźne - sugestie o możliwości powiązania wyników jego badań z jakimś aspektem religijnym, przy czym taka sugestia jest przeprowadzona niesłychanie taktownie. Ten człowiek ma ogromne wyczucie taktu w tej materii. Czego - nie odmówię sobie złośliwości - o naszej pani Elwirze za katolickiego diabła powiedzieć nie można. Wspomniał Pan o problemach interpretacyjnych mechaniki kwantowej, kwestiach związanych z redukcją wektora stanu i splątaniem. Polecam ową wielokrotnie przeze mnie już wspominaną publikację Hellera "Początek jest wszędzie". Polecam szczególnie gorąco, gdyż o podobnych rzeczach nie przeczyta Pan w żadnej innej publikacji popularnonaukowej, czy to polskiej, czy to zagranicznej - po prostu nikt jeszcze (w kraju ani poza granicami) nie napisał niczego popularnego o geometrii niekomutatywnej (prócz Hellera właśnie). Heller opisuje tam pewien model oparty o zasady geometrii niekomutatywnej. W skrócie chodzi o pewien nieprzemienny, alokalny obszar (rozmyślnie unikam określenia "przestrzeń"), który w skali Plancka redukuje się do zwykłej czasoprzestrzeni. Rewelacyjną sprawą jest fakt, że w zależności od sposobu rzutowania, z tego nieprzemiennego obszaru (w którym nie ma punktów, są jedynie stany całego układu) otrzymuje się raz ogólną teorię względności, a raz mechanikę kwantową. Czas i przestrzeń pojawiają się w tym modelu dopiero właśnie przy przekraczaniu skali Plancka. Model świetnie tłumaczy splątanie (gdyż nad czasoprzestrzenią rozciągnięte są w nim włókna współdzielące informację - a ponieważ w dowolnym miejscu czasoprzestrzeni cząstka ma dostęp do włókna (gdyż czasoprzestrzeń jest lokalna i stanowi podgrupę alokalnej przestrzeni, gdzie wszystko jest wszędzie), nic dziwnego, że "natychmiast" przekazuje informację na dowolną odległość do partnera. Pięknie wyjaśniona jest redukcja wektora stanu (właśnie jako proces rzutowania nieprzemiennej przestrzeni na oś odpowiadającą mechanice kwantowej), są też rzeczy zupełnie nowatorskie, jak na przykład możliwość dziania się rzeczy w przestrzeni, w której nie ma czasu. A przy tym Heller nie dość, że wspomina o konkurencji, to jednocześnie wielokrotnie sam podkreśla, że jego i współpracowników model jest relatywnie prosty i z pewnością nie jest modelem ostatecznym, a jedynie kolejnym krokiem na drodze ku kwantowej grawitacji. I jak ognia unika nadinterpretacji religijnej. Na zakończenie przyznam Panu rację - w mojej ocenie Heller (za całokształt ze szczególnym uwzględnieniem "Początku...") jest popularyzatorem większej miary niż Hawking, który często, niestety, zagrywa "pod publiczkę". Kto śledzi losy Hawkinga i jego pracę, a także czyta opinie innych fizyków o nim, ten wie, o czym mówię. Pozdrawiam pierwszego dyskutanta :-)
  13. Myliłem się. Zadam więc może drogim krytykom Hellera proste pytanie: podajcie, drodzy moi, jakież to jego książki i artykuły popularnonaukowe i naukowe przeczytaliście, że z taką swadą wypowiadacie się na temat jego kompetencji. Imiennie, proszę. Pani Elwiro? Panie Leszku? Panie zbig? Podyskutujmy wreszcie o tym co on zrobił, dobrze?
  14. Polecam Panu tę uwagę. Tolerancja wobec ignorancji szkalującej innych ludzi jest wadą, drogi panie, nie zaletą. O obietywizmie wolałbym, aby Pan się nie wypowiadał, gdyż jako osoba pretendująca do tego miana powinien pan co nieco napisać również o innych dyskutantach, a jakoś to się panu nie udało. Szacunek zaś nie jest wartością zdobywaną deklaracjami, trzeba sobie na niego zasłużyć. Jest Pan kolejną osobą wolącą zamiast w temacie wypowiadać się odnośnie dyskutantów, czy moje wrażenie jest złe? Jeśli tak, spodziewam się, że następny post będzie merytorycznie dotyczył prac Hellera w zakresie nauki oraz jakości jego książek popularnonaukowych - i podyskutujemy sobie. Obiektywnie. Jeśli się nie mylę... cóż. Pozdrawiam.
  15. Nie zgodzę się - gdyż moim zdaniem ta zasada obowiązuje do pewnego poziomu, przekroczenie którego automatycznie powinno eliminować dyskutanta z gry. Tym niemniej dostosuję się - jeśli gdzieś mnie poniosło w nazywaniu rzeczy po imieniu, przepraszam.
  16. "Chryste!!Ale pan jest pieniacz i do oreza pieniactwa doklada pan jeszcze nadmierny slowotok i marna elokwencje!!" Na szczęście nie tak marną, jak Pani ortografia, gramatyka czy interpunkcja, o zawartości merytorycznej nie wspominając. Pani Elwiro, z przykrością stwierdzam, że jest Pani klasycznym przykładem niedouczonego, internetowego pieniacza. Jak na ignoranta przystało, tradycyjnie w Pani poście nie ma żadnych konkretów ani prób dyskusji. Nie sądzę więc, aby dalsze próby namówienia Pani do wyjścia poza prowincjonalną zaściankowość raptem miały okazać się skuteczne, co wydaje mi się ostatecznie skreślać Panią jako wartościowego dyskutanta. Co niniejszym czynię. Pozdrawiam
  17. Pani Elwiro. Proszę z łaski swojej zrozumieć, że Pani zachowanie wobec Hellera było, mówiąc w prostych słowach, po prostu podłe. Mimo tego faktu, pozwoliłem sobie w pierwszym poście podejść do sprawy na luzie i z odrobiną humoru. Najmocniej przepraszam, że nie miała Pani racji. Czy teraz będzie Pani zadowolona, przestanie robić ze mnie demona i WRESZCIE raczy się odnieść do zawartości linków Hellera dotyczących? Ja naprawdę wiem, jak na forach reagują ludzie z kompleksami i byłbym szczęśliwy widząc, że Pani się do takowych jednak nie zalicza. Proszę zwrócić uwagę, że jest to objaw mojej dobrej woli, gdyż w zasadzie na podstawie Pani wcześniejszych postów - w tym tego ostatniego, którego bohaterem ponownie nie jest Heller tylko pani kompleksy - kłopotów z klasyfikacją Pani jako całkowicie bezwartościowego dyskutanta nie miałbym. "Leszku mily,ODRADZAM zmagania sie z "fanatykiem"zamknietym na inne poglady!!" Droga Pani, jest Pani jednak po prostu śmieszna. Stosuje Pani najbardziej prymitywne metody manipulowania opiniami, jakie pojawiają się na forach - zarzuca Pani innym własne wady. Dlaczego jestem fanatykiem? Bo podałem linki pokazujące, że Pani zdanie o Hellerze opiera się na powierzchownej znajomości tematu, niemającej wiele wspólnego z rzeczywistością? Może fanatykiem jestem, bo ignoruję - jak Pani - fakty niezgodne z moimi przekonaniami? Przecież tego nie robię. Dlaczego o wszystkim Pani pisze się tak łatwo - o tym, jakim ignorantem jest Heller, o tym, jakim fanatykiem jestem ja - tylko jakoś zadziwiająco trudno wydobyć od Pani komentarz dotyczący faktów i siebie samej. Zdania Pani nie skrobnęła, co sądzi o poziomie merytorycznym prac Hellera. Słówka nie było odnośnie komentarza co do współpracowników Hellera - grupy polskich matematyków godnie poszerzających dziedzictwo Banacha. Za to co chwilę zarzuca mi Pani ignorowanie zdania rozmówców i zamknięcie na ich poglądy, a sama uprawia prostacką demagogię. Wstyd mi za Panią - rzucać słowa na wiatr można w plotach, ale tylko wtedy, gdy nie robi się tego kosztem innego człowieka. Proszę Pani, znam typ internetowych "rozmówców" Pani pokroju i wiem, że z dyskusji z nimi nigdy nic dobrego nie wychodzi, bo oni nie dość, że są zamknięci w czterech ścianach małego pokoju z napisem "ego", to jeszcze w utarczkach - trudno bowiem ich zachowania nazwać dyskusją - mają rozbrajającą cechę imputowania innym swoich wad i nawet dysponowanie przez oponenta w danej dziedzinie wiedzą większą od "ichniej" jest dla nich wadą właśnie, a nie dopingiem do poszerzenia własnej. Liczę, że wreszcie się Pani opanuje. Nie interesuje mnie bowiem to, czy Pani Hellera lubi, czy nie. To Pani osobista sprawa. Interesuje mnie jednak, aby forumowicze mogli sobie o nim wyrobić zdanie na podstawie rzetelnych informacji. Dlatego uprzejmie proszę o ustosunkowanie się do faktów z poniższych akapitów (co zresztą zrobić Pani powinna sama - i dużo wcześniej): Heller jest świetnym naukowcem i popularyzatorem. Dlaczego? Już uzasadniam (proszę w swej odpowiedzi nie zapomnieć zrobić tego samego: uzasadnić). Nie jestem jego biografem, mogę napisać jedynie to, co widzę z zewnątrz. Facet zajął się tematyką czarnych dziur już w latach 70. Nie znam jego prac naukowych z tego okresu, nie miałem potrzebny zapoznawania się z nimi. Znam natomiast jego artykuły popularyzatorskie, jakie pisał już wowczas do Uranii, będącej nota bene wówczas miesięcznikiem (czym jest Urania mam nadzieję nie muszę tutaj tłumaczyć?). Heller bardzo wcześnie w swych pracach zaczął wykorzystywać wyrafinowany aparat matematyczny. Prawdopodobnie dzięki temu nie miał specjalnych problemów z zapoznaniem się z dziełem Alaina Connesa, które opublikowane bodaj w początku lat 90. dało podstawy do rozwoju geometrii niekomutatywnej. Od dawna Heller ściśle współpracuje z grupą matematyków Politechniki Warszawskiej. Nie wiem, czy jest Pani wiadome, ale Polacy w zakresie geometrii różniczkowej mają ogromne zasługi i grupa ta zdaje się być godnym kontynuatorem prac wybitnego polskiego matematyka, Stefana Banacha. Gdyby nazwisko to było Pani obce, pozwolę sobie strywializować jego zasługi do obrazowego porównania: ten pan jest w polskiej matematyce mniej więcej tym, kim w polskiej astronomii jest Kopernik. Nie wiem, czy jest Pani wiadome, ale teoria strun wychodzi z mody. Zresztą od dłuższego czasu widać, że choć zmieniła wiele w poglądach fizyków, do teorii ostatecznej jej daleko. Od połowy lat 90. coraz większą uwagę fizyków przykuwa geometria niekomutatywna. Niestety, to piękne narzędzie matematyczne, mające ogromne znaczenie dla fizyki, astronomii i kosmologii, to twór bardzo wyrafinowany i abstrakcyjny. Stąd liczba prac jej dotyczących, a napisanych przez fizyków, jest stosunkowo niewielka (aczkolwiek dynamicznie wzrasta z roku na rok). Nie dlatego tych prac mało, że to teoria zła, ale dlatego, że jest młoda i najpierw trzeba się jej nauczyć, a to takie proste nie jest. Jeśli uwzględni Pani, że moda w fizyce wykształca się w ciągu jakiś 10 lat, a geometria niekomutatywna liczy niewiele więcej, jasne jest, że to, co robią teraz fizycy, to właśnie uczenie się tej geometrii - stąd czasu na pisanie książek niet. Heller natomiast tkwi w tej teorii od lat, na tyle długo, że gdy inni uczą się dopiero geometrii niekomutatywnej by podjąć badania, on może publikować już WYNIKI, a co więcej, ma w jej zakresie wyrobioną na tyle dużą intuicję, że pokusił się o napisanie o niej książek popularnonaukowych. Jednej w miarę, drugiej - wybitnej. W swojej nowszej działalności popularyzatorskiej Heller wydał przynajmniej dwie książki popularnonaukowe: "Kosmologię kwantową" i "Początek jest wszędzie". Wcześniej wydana "Kosmologia kwantowa" jest pierwszą znaną mi publikacją popularnonaukową, w której pojawia się pojęcie "geometrii niekomutatywnej". Innymi słowy, facet pisze tam o najnowszej z istniejących i mających znaczenie dla fizyki teorii matematycznej. Trudno jest wyrokować, jak duży jest ten potencjał, ale geometria niekomutatywna sprawia wrażenie przynajmniej porównywalne z nowatorskim spojrzeniem, jakie do fizyki wniosła mechanika kwantowa. Pani Elwiro, skoro Heller jest popularyzatorem tak kiepskim, byłaby Pani uprzejma wskazać mi, który z Pani idoli - np. Hawking, Penrose, Kaku czy Greene, bo pewnie takie nazwiska się tu nasuną - skrobnął coś na temat tej teorii w swoich bestsellerach popularnonaukowych? Niech Pani nie szuka - nie zrobił tego nikt prócz Hellera. "Kosmologia kwantowa" nie była jednak dziełem specjalnie udanym, można się było sporo wynudzić, a i o rzeczonej geometrii wcale wiele tam nie było. Zawartość tej publikacji została jednak przez Hellera prawdopodobnie celowo zubożona, gdyż pisząc "Kosmologię..." przynajmniej przygotowywał się do swojej drugiej książki, "Początek jest wszędzie". I ta właśnie pozycja pokazuje Hellera nie jako dobrego popularyzatora nauki, a jako popularyzatora wybitnego. Książka ta, choć niełatwa, przy odrobinie wysiłku może być zrozumiała dla każdej osoby ze średnim wykształceniem, która to osoba nie dowartościowuje się w towarzystwie wspomnieniami typu "...a ja to w liceum z matmy zawsze ledwie tróje miałem". Szokuje wówczas nowatorskim ujęciem i przejrzystością. Zapytam wprost: byłaby Pani uprzejma odnieść się w jakiś sposób do powyższych faktów, w szczególności zawartości "Początku..."? W razie gdyby ta książka okazała się zbyt wyrafinowana matematycznie dla Pani (a nie powinna, wszak tak znakomicie ocenia Pani kompetencje matematyczne Hellera), zawsze może Pani podzielić się z opinią o "Kosmologii...". Mam nadzieję, że doczekam się od Pani wreszcie zdania komentarza na ten temat, gdyż lektura wyssanych z palca bzdetów, jakimi Pani operuje w tym temacie, przestaje mnie powoli bawić. Chce Pani dyskusji - proszę bardzo, ma Pani okazję się wykazać. Nie - proszę przestać rzucać słowa na wiatr, kliknąć w tego ignora na moim nicku i wreszcie przestać zajmować mój czas koniecznością komentowania miernych, niepopartych niczym wypocin pod adresem Hellera. Zdanie na temat Hellera może mieć Pani jakie chce, ale szkalując jego osiągnięcia nie będzie Pani już więcej w tym temacie ignorować faktów, zapewniam. Liczę - korzystając z Pani terminologii - na ocknięcie. Gdyby zaś sił na nie zabrakło, naprawdę sugeruję, aby nie udzielała się Pani tu więcej, gdyż nie wnosi Pani do dyskusji NIC.
  18. Panie - nomen omen - Leszku. Doprawdy, podziwiam pański polot przy wyborze pseudonimu dla mnie. Jest tak prowincjonalnie swojski, że komentarz do niego sobie daruję. Ma Pan jednakże rację, dobór mojego nicka był taki, a nie inny, bo nick ten nic dla mnie nie znaczy, aczkolwiek sens ma i jeśli ktoś się rzeczywiście interesuje kosmologią, przy odrobinie dobrej woli go dostrzeże. Jeśli Panu wygodnie i ułatwia to Panu dyskusję, mogę być i Wackiem. Byłbym jedynie zobowiązany, gdyby zaprzestał Pan infantylnych dywagacji o mojej przyszłości, gdyż - zapewniam - nie jest Pan jedyną osobą, która może tego typu środków używać. A po co nam to? Przyznam, że nie zależało mi na podjęciu tu dyskusji w sprawie pana Hellera. Czytam to forum od dłuższego czasu, do Hydeparku nie zaglądałem jednak, bom niezwykły czas na głupoty marnować. Przypadkiem trafiłem na ten ewidentny antyhellerowy bełkot podczas wyszukiwania innych tematów, i jakoś jego zawartość w niczym nie przypominała mi "dyskusji" o Hellerze. Zarejestrowałem się więc wyłącznie po to, aby sprostować ewidentne bzdety tu wyskrobane. Zrobiłem to wyłącznie dla dobra przyszłych czytelników, którzy - gdyby kiedyś, jak ja teraz - odkopali ten wątek, nabraliby kompletnie niewłaściwego wyobrażenia o uznanym polskim naukowcu. Proszę pana, pozwolę sobie wyjaśnić eksplicite moje stanowisko. Niewybaczalne jest dla mnie, gdy ignorant płodzi opinie krzywdzące dla innego człowieka. Sporo osób wypowiadających się w tym temacie - jeśli już zmusza mnie Pan do oceny - takim wrednym, prowincjonalnym typem ignorancji się wykazało. Początkującemu internaucie wystarczyłoby 10 minut przy wyszukiwarce aby stwierdzić, że Heller nie jest katolickim karierowiczem "interesującym się fizyką". Łatwiej jednak na forum zabłysnąć krytyką, nawet nierzetelną - kto bowiem to sprawdzi? - a okazja do zaprezentowania swojej indywidualności może się przecież tak szybko nie powtórzyć. Nie tak to działa? Tyle, że wydawało mi się, iż dyskusja toczyła się na forum nie o piłce nożnej, a o astronomii. Co byłoby wybaczalne u kibola, u osoby pretendującej do miana astronoma - nawet amatora - wybaczalne już nie jest. Chyba że chcemy równać w dół. Z przykrością Pana poinformuję również, że Pański post nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Opluwać innych i prezentować tani szpan na forach potrafi każdy, trochę gorzej jest, gdy przychodzi stawić czoła faktom. Z tej przyczyny Pani Elwira z równą łatwością deprecjonowała zasługi Hellera, co wyszukała przytyk do własnej niekompetencji. Najwyraźniej również skojarzenia miała zbyt dosłowne, co - proszę mi wierzyć - było rozmyślne wyłącznie jako demonstracja, że na prymitywne złośliwości pozwolić może sobie każdy, choć niektórym wychodzi to i lepiej, i mocniej. W szczególności zaimponował mi sposób, w jaki Pani Elwira odniosła się do nowych - dla niej - informacji o Hellerze. Szkoda, że zrobiła to w sposób całkowicie zgodny z moimi przewidywaniami. Nikt z tych, którzy tak śmiało redukowali Hellera do roli katolickiego matoła o wąskich horyzontach jakoś nie ustosunkował się do zawartości podanych linków. Nikt słowa nie szepnął: ops, panie Heller, myliłem się, przepraszam. Proszę wybaczyć, ale ton mojego pierwszego postu był z jednej strony relatywnie neutralny (wszak poglądy innych bawić mogą bez specjalnego obrażania, chyba że komuś śmiech od razu kojarzy się z poniżaniem), z drugiej - wydźwięk został dopasowany mniej więcej do typu komentarzy, które spodziewałem się przeczytać później. Proszę mi wierzyć, byłyby identyczne w formie, nawet gdyby mój pierwszy post zawierał tylko same linki. I parę komentarzy do wybranych fragmentów: "oburzasz się, że księdza samouka" Drogi Panie, w obszarze, w którym porusza się Heller, każdy naukowiec musi być samoukiem. Ta zbędna zgryźliwość jest wybitnie nieudana. "udało Ci się obrazić co najmniej dwie osoby" Świetnie! Przynajmniej łatwiej mogą się wczuć w położenie Hellera, gdyby przypadkiem zawędrował na to forum. Może następnym razem zastanowią się i przed deprecjonowaniem zasług innych ludzi najpierw rzetelnie sprawdzą swoje informacje. Nie namówi mnie Pan do szacunku do ludzi, którzy krytykę innych uprawiają nie na podstawie faktów, a własnego widzimisię. "Niestety Twoja tyrada nie daje żadnej podpowiedzi w jaki sposób Heller jest dobrym propagatorem nauki a wręcz przeciwnie, Twoja Wacku propozycja abyśmy sobie przeczytali z kim Heller współpracuje ma epatować - no właśnie czym " Nie wiem, czy te dwa linki na krzyż to tyrada. Znacznie więcej niepopartych faktami tyrad na temat Hellera znalazłem powyżej mojego posta i jakoś nie dostrzegłem, aby Pan z nimi walczył. Wiem natomiast, że dyskusja nie toczy się na temat tego, czy Heller jest dobrym popularyzatorem, tylko czy jest kompetentnym i uznanym naukowcem. Rozczaruję jednak Pana: Heller jest nie tylko dobrym naukowcem, ale i całkiem niezłym popularyzatorem. Jego pierwsze artykuły popularyzatorskie dotyczące czarnych dziur czytałem jeszcze jako młody szczyl w Uranii na przełomie lat 70. i 80. i były nawet wówczas dla mnie w miarę zrozumiałe. Zaś jego ostatnią książkę - "Początek jest wszędzie" - uznaję za jedną z lepszych pozycji w mojej bibliotece popularnonaukowej, której rangą dorównuje chyba wyłącznie wspomniany przez Pana "Nowy umysł cesarza". Zgodzę się przy tym, że Heller jako popularyzator miał swoje wzloty i upadki, a np. jego "Kosmologia kwantowa" była dość przeciętna. Tym niemniej opinii o Rogerze Penrose też nie wyrobił sobie Pan na podstawie nieudanych dzieł tego autora, tylko na podstawie książki rzeczywiście świetnej. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby to samo podejście zastosować do Hellera. "Jeśli Heller nie potrafi popularyzować nauki nie używając sterty wzorów rodem z geometrii niekumulatywnej to po prostu żaden z niego propagator co nie stoi w sprzeczności, że może być geniuszem. " Nie wiem, skąd wniosek o tych stertach wzorów w popularyzatorskich materiałach Hellera o geometrii niekomutatywnej, skoro chwilę wcześniej przyznał się Pan, że o takiej dziedzinie matematyki w ogóle Pan nie słyszał, ergo: nie czytał Pan książek popularnonaukowych Hellera z tego zakresu. Zabawny przy tym jest fakt, że z uwagi na poziom abstrakcji geometrii niekomutatywnej, nie da się o niej pisać na poziomie popularnonaukowym inaczej, niż właśnie eliminując wszystkie wzory. Argument jest więc całkowicie nie na miejscu. Pozwolę sobie również zauważyć, że "pomagać w dyskusji" lub "przybliżać zagadnienia" będę w tych tematach, które tych zagadnień dotyczą i w których dyskusja rzeczywiście się toczy. Być może z Pana pomocą da się jeszcze ten temat przenieść z kategorii "stos bzdur" do kategorii "rzetelna dyskusja". Wybór należy do Pana. Pozdrawiam mając nadzieję, że nie zanudziłem.
  19. Droga Pani Elwiro. Podziwiam Pani umiejętność obiektywnej dyskusji, opartej o fakty i rzeczową znajomość tematu. Również Pani takt i ogłada niezwykle mi imponują, są zupełnie wyjątkowe - zwłaszcza jak na płeć piękną. Aż pozwoliłem sobie sprawdzić, czy aby na pewno trafiłem na forum związane z astronomią, które powinno grupować - przynajmniej w założeniach - ludzi światłych i bazujących w osądzie rzeczywistości na faktach, a nie własnych przekonaniach czy wręcz ślepej wierze (czy to świeckiej, czy z religijnym rodowodem - akurat nieistotne). Natomiast gdyby chciała Pani przedyskutować jakoby nieobiektywne poglądy Hellera, z przyjemnością podejmę wyzwanie, gdyż faktycznie to, co przedstawił w swojej ostatniej książce, do dyskusji się świetnie nadaje. Ufam, że jako wytrwały krytyk Hellera jest pani z tą pozycją doskonale zaznajomiona? Pozdrawiam mając nadzieję, że gdy przetrawi już Pani swą złość, więcej bzdur pod adresem Hellera Pani nie wypłodzi.
  20. Szanowna Pani. Ja rozumiem, że Pani MUSI udowodnić swoją rację, proszę jednak zrozumieć, że Pani racje mają się tak do obiektywizmu jak przekonania Hellera do przekonań Lenina. Czytając Pani wypowiedzi doprawdy nie wiem, czy bardziej bać się zacietrzewienia i ignoranctwa świeckiego czy kościelnego, doprawdy... W pełni doceniam Pani, jak również kolegi KrzysztofaZ, umiejętność czytania CV. Nie podziwiam natomiast ignorancji, która za wypisanymi tam tytułami pozwala dostrzec coś więcej niż tytuły właśnie. Gdzie w tym CV jest cokolwiek o tym, co Heller robił w nauce (a nie w jej instytucjach) przez ostatnich 10 lat? Byłaby Pani uprzejma wskazać? Mam nadzieję, że odróżnia jeszcze Pani naukę od instytucji z nią związanych? Proszę przyjąć do wiadomości: Michał Heller jest doskonałym matematykiem operującym w rozwijanej dopiero od lat 90. ubiegłego wieku dziedzinie zwanej geometrią niekomutatywną. Podobnie jak jego uznani współpracownicy (polecam porównać współtwórców prac Hellera z linka z poprzedniego posta z tym wykazem: http://bazy.opi.org.pl/raporty/opisy/insty.../4000/i4634.htm - jakim cudem ci uznani polscy matematycy mogliby współpracować z - Pani zdaniem - ignorantem Hellerem, co?), bazuje na wybitnych polskich tradycjach w zakresie geometrii różniczkowej. Jest również świetnym kosmologiem i niezgorszym filozofem (zwłaszcza, że jego przemyślenia mają oparcie i w wierze, i w najnowszej wiedzy fizycznej i astronomicznej), a przy tym pewnie jakimś tam dziekanem, rektorem czy innym opiekunem, co akurat mnie mało interesuje. Nie wiem, jakim jest księdzem, nie lubię instytucji religijnych, co nie zmienia mojego stanowiska wobec kompetencji Hellera. Podziwiam również, że w tak krótkim czasie szanownej Pani udało się zapoznać z cytowanymi przeze mnie post wyżej pracami Hellera. Godne podziwu jest zwłaszcza to, iż nie są to Pani zdaniem prace, które można napisać dysponując wyłącznie doskonałym aparatem matematycznym. Byłbym zatem zobowiązany za jakikolwiek link do jakiejkolwiek pracy, która w Pani opinii uchodzi za "matematyczną". Proszę sobie także darować następnym razem uwagi typu "Po raz kolejny proba wetkniecia czegos co nie jest prawda". Też potrafię być złośliwy i chyba nawet mam w tym większą wprawę niż Pani. Na dodatek do swoich złośliwości się przygotowuję pod względem merytorycznym, czego o Pani powiedzieć nie można. Na zakończenie proszę pozwolić sobie udzielić jednej, małej rady: jeśli już się komuś Pani dobiera do dupy, proszę to robić profesjonalnie. Pozdrawiam.
  21. Witam i przepraszam, że odkopuję starocia, ale ubawiłem się setnie tą całą dyskusją o Hellerze. Nie chce mi się wnikać w Wasze poglądy na świat, ale twierdzenia, że Heller jest jedynie poślednim popularyzatorem kosmologii są po prostu komiczne. Tym, którzy chcieliby się zapoznać z poziomem prac Michała Hellera, polecam link http://arxiv.org/find/ Jeśli ktoś nie wie, co to jest, właściwie może sobie darować zaglądanie. Tu jest lista prac Hellera: http://arxiv.org/find/gr-qc/1/au:+Heller_M...M/0/1/0/all/0/1 Proszę zwrócić uwagę na osoby, z którymi współpracuje. W skrócie: ten człowiek jest jednym z lepszych polskich matematyków, a jako kosmolog zalicza się do bardzo wąskiego (wąskiego na świecie, a nie tylko w kraju) grona fizyków, którzy operują na tyle zaawansowanym aparatem matematycznym, że mogą prowadzić badania fizyczne w zakresie, w którym używa się geometrii niekomutatywnej. Wielu znakomitych fizyków na świecie obecnie chciałoby powiedzieć o sobie to samo. Macie w kraju kosmologa na światowym poziomie, na dodatek piszącego dobre książki popularnonaukowe - jego "Początek jest wszędzie" to po prostu rewelacja, choć pewnie będzie zaraz 100 głosów, że to prawie zaawansowany wykład matematyczny... - i nie potraficie tego dostrzec bo ten facet to jednocześnie ksiądz? No dajcie spokój...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.