a jak to wg was jest z aniołami :?:
Opowiem co mi sie zdarzyło:
Po kłótni z rodzicami (bunt młodzieńczy 8) ) mama doszła do pewnych wniosków, których wykonanie wg mnie zrujnowało by moje życie. chciała zabrać mi pewien fundament mojego istnienia, dla którego (w tamtym czasie) żyłem. Wziąłem psa, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Ide sobie ide, dochodzę do ulicy. poczekałem aż przejadą samochody i przeszedłem na drugą stronę. Na drugiej stronie ulicy stanął na przeciwko mnie mężczyzna (wiek około 55 lat), który się do mnie usmiechnął i zaczął do mnie mówić. Nie wiem skąd, nie wiem w jaki sposób, ale wiedział o mnie i moim życiu tyle szczegółów że aż sie przestraszyłem. Na koniec powiedział że mam sie nie martwić, bo wszystko bedzie dobrze (choć ja nie powiedziałem do niego ani słowa, tylko kiwałem głową). usmiechnął sie jeszcze raz, ja powiedziałem mu "do widzenia" i odszedłem na 5 metrów (tak około). nagle cos mnie tknęło. odwróciłem sie ale jego już nie było. powiedzcie jak to możliwe, że 55 letni mężczyzna, który stał oparty o rower nagle zniknął :?: stałem do niego tyłem może 5 sekund. nie miał sie gdzie schować, bo nie było gdzie. po prostu zniknął ...
moja koleżanka twierdzi że to był anioł ...
wróciłem do domu, a mama od razu powiedziała mi że nie powinna tak mówić i że mnie przeprasza ..
co najmniej baardzo dziwna sytuacja
:salu: