Skocz do zawartości

hanysiak

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 716
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Wpisy na blogu opublikowane przez hanysiak

  1. hanysiak
    Tak więc Mikołaj Kopernik spoczął we Fromborskiej katedrze, miejmy nadzieję że teraz już na zawsze. Powtórny pochówek naszego astronoma miał miejsce w sobotę 22 maja bierzącego roku, blisko pięćset lat po jego śmierci. Podnoszone były różne głosy, m.in. żeby pochować Mikołaja w mieście w którym się urodził, albo w mieście przez które przejeżdżał w czasie swej życiowej podróży. Na szczęście zwyciężył zdrowy rozsądek i szczątki naszego wielkiego uczonego spoczęły w miejscu jego śmierci i pierwotnego pochówku, a więc we Fromborku. Jako miłośnik astronomii nie darowałbym sobie nieobecności w czasie uroczystości pogrzebowych. Jak rozminęły się zapowiedzi co do liczby przybywających gości ze stanem faktycznym,przykro pisać. Wyobrażałem sobie, że w tych dniach nie będzie można przepchać się przez Frombork, tym czasem pustki. Jeśli to za mocne słowo, to dopowiem że co roku na odpust do Fromborka przyjeżdża więcej osób. Nie ważne, ja byłem i widziałem.
     
    To spotkanie z Kopernikiem wywarło na mnie bardzo silne wrażenie,które wiązało się z tym, że "znałem" Go z podań, książek, jako bohatera nauki,a tym czasem jego pogrzeb był "zwykły" jak każdego z żyjacych, dotknęliśmy historii.
     
    Poniżej kilka zdjęć dokumentujących wydarzenie przyjazdu szczątków Mikołaja Kopernika do Fromborka, piątek 21 maja 2010roku.
     
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K1.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K2.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K3.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K4.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K5.jpg
     
    Z Panią Burmistrz Fromborka przy trumnie Mikołaja Kopernika
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K6.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./K7.jpg
  2. hanysiak
    Pierwszy raz w życiu, kto by się spodziewał, że po tylu latach, przyśni mi się wreszcie udany skok ze spadochronem.
    Dokąd sięgnę pamięcią, przy okazji snów "spadochronowych" zawsze towarzyszył mi strach i kończyło się na tym, że albo nie dawałem się wypchnąć z samolotu, albo po wyskoczeniu traciłem przytomność ze strachu,albo się budziłem, bo już nie miałem sił patrzeć na to co ze mną będzie.
     
    Tym razem, kiedy zaparłem się rękami i nogami w otwartych drzwiach samolotu, takze towazyszył mi strach i lęk wysokości, ale dałem się namówić na skok i wyskoczyłem.
    Przed samym jumpem zapytałem jeszcze, czy to jest aby napewno ta rączka, którą mam pociągnąć aby spadochron się otworzył, a po upewnieniu się dałem nura w tę kolorową odchłań..
    Rączka spadochronu wyglądała jak...pewno wszyscy znamy rączki od dziecięcych latawców, biały, plastikowy odlew, zamknięty profil nad zaciśniętą pięścią, kłujący skórę, bo pochodzacy z tandetnej wtryskarki:) Do tego "linka" czyli dratwa i to z tych słabszych.
    Wystarczyło by powiedzieć, ze spodziewałem się, że ta rączka się urwie, ale o dziwo, akurat tego się nie bałem..
    No dobrze, skoczyłem i lecę, ogarnął mnie jakiś spokój w tym skupieniu nad własnym położeniem.Lecę, lecę, a że skakali ze mną i inni(nie widziałem ich, ale wiem że skakali) to chciałem być lepszy i pomyślałem że troszkę opóźnię otwarcie spadochronu, żeby się wyróżnić
    Pierwsze pociagnięcie za linkę i nic, ona ani drgnie, nie dzieje się absolutnie nic!
    Drugie pociągnięcie i linka z rączką są już regulaminowo urwane, więc wywaliłem je w diabły, bo nie były wiecej potrzebne. Pewnie nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że tym wydarzeniom towarzyszyło moje całkowite opanowanie, zero paniki.
    Było dla mnie oczywistym co stanie sie dalej, więc namacałem na plecach spadochron,
    pomanipulowałem jego górną częścią, a wtedy tak jak to robiły powracające na Ziemię kapsuły Apollo, uwolniłem pierwszą maleńką czaszę, która po wypełnieniu się powietrzem bezbłędnie już pociagnęła za sobą własciwy kawał materiału, którego opór targnał mną gwałtownie, upewniając mnie w tym, że wszystko jest w najlepszym porzadku
    Wylądowałem najszybciej, więc przez dłuższa chwilę oczy wszystkich skaczących skierowane były na mnie...
  3. hanysiak
    No i oby w 2010 roku Frombork wreszcie został zdobyty przez zadowalające rzesze turystów
     
    Szczęśliwego, obecnego 2010 roku
     
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Fro4.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Fro1.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Fro2.jpg
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Fro3.jpg
  4. hanysiak
    Well well well...jak by z pewnością zaczął Winston Churchil...
     
    Falubaz Zielona Góra drużynowym mistrzem Polski w żużlu i to kilka dni po tym, jak po raz pierwszy od kilkunastu lat zrobiłem fikołka, znaczy sie przewrót w przód
    (każcie osobie z rwą kulszową zrobić przewrót w przód )
     
    Tak tak, to ciąg dalszy moich zmagań z rwą kulszową jako objawem przepukliny krążka międzykręgowego na poziomie L5-S1. Przepuklina na obwodzie krążka tak rozległa, że sięga od kanału kręgowego aż do lewego zachyłka.
     
    Spróbuje opowiedzieć co spotkało mnie w czasie pierwszej wizyty u neurologa, specjalisty terapii manualnej, do którego udałem się po tym jak byłem niezadowolony z usług neurologa,neurologa czyli specjalisty wyłącznie neurologii.
     
    Miałem już ze sobą wynik obrazowania przy pomocy rezonansu magnetycznego, byłem mądry, bo wiedziałem co mi dolega.
     
     
    Czym się pan obecnie zajmuje? - spytał lekarz
     
    - studiuję fizjoterapię..
    Aha.. słucham więc, co panu dolega?
    - Panie doktorze, nie będę juz taki subiektywny, znam wykik mojego badania rezonansem.
    Więc słucham, co panu dolega.
    - Chodzi o to, panie doktorze, że mam przepuklinę jądra miażdżystego krążka międzykręgowego segmentu L5-S1. Fragmenty porozrywanego jądra wyraźnie uciskają korzeń rdzeniowy na tym właśnie poziomie, zdjęcie absolutnie potwierdza objaw drętwienia stopy i zniesienie odruchu ścięgnistego na ścięgnie Achillesa.
     
    Bardzo dobrze, prosze położyć się na leżance, na brzuchu.
    Ucisnę teraz segment L5-S1, broszę się nie obawiać.
    JJJJ..uż... Zabolało?
    - Nie, nie zabolało panie doktorze.
    Więc jak to jest, że "wypadł" panu dysk, uwiera korzeń rdzeniowy, ja uciskam ten segment, a pan nie zgłasza bólu? Nie sądzi pan, że tu powinna być odpowiedź ze strony tkanek?
    - nie wiem, być może...
    A dlaczego koncentruje się pan tak na tym swoim dysku? Proszę obrócić się na plecy i przyciągnąć udo do klatki piersiowej.. Nie widzi pan tego? Pan ma zakres ruchomości 30% tego co powinien pan mieć, więc jak ma pana nie boleć?
    Proszę zrozumieć, że pan w swoim oglądzie pańskich dolegliwości wogóle nie wziął pod uwagę upośledzenia ruchomości kręgosłupa i stawu biodrowego. Nie wziął pan pod uwagę przykurczu mięśnia gruszkowatego, który przykurczony grubieje i uciska nerw kulszowy. Prosze zrozumiec, że przykurczone mięśnie, przykurczone powięzie mięśniowe, ścięgana, muszą dać ból. Gdyby w tej chwili powiedział mi pan, że pana nic nie boli, to ja bym panu nie uwierzył..
     
    Ile ma pan lat?
    -34
    A więc czyta pan bez okularów?
    - tak czytam
    Więc proszę to przeczytać, to jest wynik innego badania rezonansem magnetycznym.
     
    - "...przepuklina krążków międzykregowych L5-S1 oraz L4-L5, odwodnione krążki L5-S1 do L1-L2...".
     
    Dziękuję. Proszę mi powiedzieć, jak się panu wydaje, który wynik jest lepszy pański czy ten, który pan przeczytał?
    - no..myślę, panie doktorze, że mój jest lepszy, bo u mnie jest przepuklina tylko jednego krżąka międzykręgowego..
    No właśnie, ja też tak uważam. Teraz proszę odwrócić kartkę i przeczytać czyje jest to badanie..
    - Wojciech XXXXXXXXXXXX....pana, panie doktorze, to są pana wyniki...
    Tak, to są moje wyniki. Jak pan sądzi, dlaczego pan leży na leżance i stęka, a ja wykonuję swoją pracę bez zadnych bólów?
    - Panie doktorze, jest pan tak sugestywny, że ja znam odpowiedź na to pytanie(mówię z uśmiechem, mimo bólu i lekkiego przerażenia), bo pan nie zaniedbał ćwiczeń, a ja tak..
     
    Doktor uniusł ręce ku górze, jak zwycięzca pojedynku na smierć i życie, po czym kazał mi się ubrać.
     
    "Jesli nie uwierzy pan w to, że trzeba przywrócić pana kręgosłupowi jego własciwą ruchomość,przez rozluźnienie i wydłużenie przykurczonych mięśni i nadal będzie się pan koncentrował na zdjęciu obrazowania MR, to będzie się pan mijał z prawdą. Chce się pan mijhać z prawdą?"
    - nie panie doktorze, nie chcę..
    Proszę się zgłosić na kontrolę za miesiąc i systematycznie wykonywać zadane ćwiczenia.
     
    Wracając do mojego fikołka, myślę, że to że mogłem go zrobić, najlepiej pokazuje, że powoli wychodzę z tragicznego niedomagania, które od niedawna nazywam- upośledzeniem funkcji kręgosłupa przez ograniczenie jego ruchomości.
     
    Pozdrawiam wszystkich cierpiących na "rwę kulszowa" i stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że w 95% przypadków unikniemy operacji, jesli będziemy uparci, ale horyzont wyrzeczeń nie jest odległy o dni czy nawet tygodnie, ale o miesiące.
     
    Dodam jeszcze, że uważałem, iż zanajduję się w tych pechowych 5% kwalifikujących się do operacji.
     
    Kilka zdjęć w widzialnym wycinku widma elektromagnetycznego, ukazujące kręgosłup mieżyjącego już osobnika płci męskiej, z gatunku makreli;)
     
     
    "dysk" - krążek międzykręgowy- w analogii do kręgosłupa ludzkiego.

    http://www.imagic.pl/files//14345/./k2.jpg
     
     
    Gumowatość, galaretowatość krążka międzykręgowego makreli(ale i człowieka)właściwie dyskwalifikuje go jako dysk, bo kto widział dysk z galarety? Niemniej jednak nazwa taka funkcjonuje w języku potocznym, ale chcę zwrócić uwagę na to, że przez swą relatywnie małą obiętość i masę krążek międzykręgowy ma nikłą bezwładność, oraz zważywszy że jest on przyrośnięty do obu kręgów, między którymi się znajduje, niesmaczne i wręcz nieetyczne(ogłupiające) jest mówienie o wypadaniu dysku. Może on za to zostać wyciśnięty przez napierające na niego trzony sąsiednich kręgów, tak jak łatwo wypchniemy z miseczki/szklanki pyszną czerwoną galaretkę, kiedy wciśniemy w nią łyżkę stołową.

    http://www.imagic.pl/files//14345/./k3.jpg
  5. hanysiak
    Jak w tytule- oddam poranną erekcję za brak porannego bólu nogi.
    Wczoraj wieczorem, tak jak leżąc w łóżku, z trudem odsunąłem od siebie komputer, tak momentalnie zasnąłem na brzuchu i całą noc spędziłem w tej pozycji .Dawno mi to nie wychodziło właśnie ze względu na to, że leżenie na plecach minimalizowało dolegliwości. Kiedy się obudziłem 30 minut temu,cały zesztywniały od niewygodnej dla mnie pozycji, nie wiedziałem że dokonam tego wpisu w blogu, którego powodem jest to, że dzisiejszy ból przy wstawaniu był rekordowo mały, co znaczy, ze od ponad miesiąca nie czułem się rano tak dobrze . Jest to conajmniej dziwne, bo wczorajszego wieczora obserwowałem pogorszenie swojego stanu..
  6. hanysiak
    Wpadł mi właśnie pomysł do głowy, żeby poczłapać do ogródka, przewietrzyć się troche, a jak już się rozgrzeję, to z rozpędu poszedłbym do naszego szpitala, gdzie odbywam staż, zanieść kolejne zwolnienie L4.
    No ale żeby tego dokonać muszę najpierw wstac, a ta czynność przyspaża najwięcej bólu. A więc, najpierw z pleców muszę obrócić się na brzuch, byleby nie napinać przy tym grzbietu i nóg. Kiedy bedę już leżał na brzuchu, wtedy zsunę lewą nogę na ziemię, już za wczasu zgiętą w kolanie, do niej powolutku dołączy noga która mnie nie boli. Tak, z tułowiem na łóżku a nogami na ziemi będę klęczał podparty jakieś 5 minut, żeby uspokoił się ból wywołany napięciami mięśni w czasie tych czynności. Teraz najgorsze- wstawanie. Lewa ręka opiera sie o taboret przy łóżku, prawa na łóżku, a nogi ciagle na ziemi, ciągle klęczę. Nastepnie, nieboląca noga wstaje tak, że stopą opieram się na ziemi a kolano jest już w górze, obie dłonie przenoszą się na scianę, opieram się o nią. Następuje najgorsze, czyli wstanie z klęczenia boląca nogą i powolna pionizacja...Ból jest największy kiedy ja się prosyuję, a boląca kończyna zostaje troche z tyłu, a za nic w świecie nie chcę się na niej oprzeć.
    Leżąc w łóżku prawie nie czułem bólu i mrowienia. teraz kiedy stoję, a ciężar tułowia naciska na okolice L-S drętwienie i mrowienie w nodze wraca jak zły sen, pojawia się rwacy ból. Każdego ranka, za każdym razem kiedy wstaję, modlę się żeby ból był przynajmniej troszeczke mniejszy, póki co bezskutecznie:/
    Stoję opartyu o ścianę, cały ciężar przenoszę na prawą, niebolącą nogę.
    Teraz rozglądam się nerwowo po pokoju, gdzie są moje tabletki, gdzie jest mój tramal!?!!!!
    Jest mi bardzo gorąco, aż do momentu kiedy dostrzegam ostatni listek Poltamu(Tramalu), ale żeby go chwycić muszę zrobić kilka kroków....staje na lewej nodze i juz czuję, zdrętwiałe palce, rwanie nad kostką, pod kolanem i w udzie, trochę inny charakterem ból w pośladku. Ubiorę sie później, kiedy lekarstwo narkotyczne zacznie działać, narazie motywuję się żeby pójść do łazienki załatwić pierwsze potrzeby fizjologiczne, bo nie chciałbym zrobić tego tu w pokoju..
    Siku robię na jednej nodze, ból coraz dotkliwszy, tabletka da ulgę za jakieś dwie godziny, to już sprawdzone.
    Z potem na czole wracam do łóżka, położenie się też nie jest łatwe, ale muszę to zrobić, muszę odpocząć, zanim podejmę próbę ubrania się, a przecież mam dziś zanieść zwolnienie do szpitala no i marzyłem o wyjściu do ogrodu, ale to później, później, nie teraz....
  7. hanysiak
    "Dzień dobry pani Magdo, sala gimnastyczna z tej strony, czy mogły by panie otworzyć drzwi na taras i zrzucić pacjentom piłkę, bo znowu utknęła u was.."
     
    Wiosenne południe, słońce osiągnęło najwyższy punkt na niebie, cieplej juz nie będzie, ale w nasłonecznionych miejscach temperatura sięga 19 stopni. Po deszczowym lutym i ciągnącym się w nieskończoność marcu, taki dzień, to dzień z raju wyjęty i żywcem przeniesiony w nasze realia.
     
    Długo zbierałem się z opisaniem tej sceny, gdzie fizjoterapeutka naszego szpitala, w mojej obecności(praktykanta) dzwoni na odział IV, na którego tarasie utknęła piłka do siatkówki i prosi o zrzucenie jej pacjentom grającym na boisku.
     
    Jeszcze miesiąc wcześniej od opisywanego dnia pracowałem na budowie, studiowałem już fizjoterapię, ale ciągle pracowałem na budowie.
    Pamiętam, że tego kwietniowego dnia, zdałem sobie sprawę, że od teraz budowaniem będę zajmował się tylko dla przyjemności. Uwalniam się, zmieniam zawód, poczułem nadzieję..
  8. hanysiak
    Byłem dziś na badaniu wzroku, które polega na robieniu zdjęć siatkówce oka. Jednak, żeby wszystko co chcemy oglądać na siatkówce było dostrzegalne, potrzeba wstrzyknąć do krwi pacjenta specjalny kontrast, który po dotarciu do oka razem z krwia krwioobiegu(zajmuje to około 10 sekund)pozwala widzieć w siatkówce wszystko co ukrwione, a tą droga także miejsca nie ukrwione. Poniewaz naukowcem to ja się staję bardzo powoli, więc dopiero co zaczynam wykorzystywać obserwację naukową do kształtowania swojej wiedzy o świecie. Dziś, bardzo krótko, rzecz dotyczyć będzie owego kontrastu.
     
    Jakie było moje zdziwienie, kiedy po dotarciu do domu,jeszcze chwilę później,bo po obiadku, zapragnąłem zrobić siusiu..
     
    Nie dowierzałem własnym oczom, przecierałem je ze zdumienia, chociaż w warunkach toalety może nie powinienem tego robić (higiena), kiedy okazywało się, że ten paraboliczny strumień cieczy z wydawałoby się zdefiniowanym początkiem i dość precyzyjnie opisywalnym końcem, zdawał się własnego końca nie mieć, a dokładniej ów koniec miał miejsce w przestrzeni toalety zupełnie nie tam gdzie do tej pory, ale bez kontrastu barwiącego także mocz na kolor jaskrawo żółty, a moja dzisiejsza obserwacja spowodowała u mnie małokomfortowy dysonans poznawczy we fragmencie życia dotyczącym korzystania z toalety.
    Byłem w szoku, kiedy prawidłowo wykonana czynność oddawania moczu- wg. zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia(dot. mężczyzn)- postawa wyjściowa stojaca,swobodna,ramiona wzdłóż tułowia,z małymi modyfikacjami, skutkowała pojawieniem się jaskrawożółtego kontrastu nie tylko w muszli, ale i na podłodze, umywalce wiszącej znacznie wyzej niz muszla klozetowa, na szawce stojącej obok, na ścianie..a przecież wszystko powinno zostawać w muszli.
    Takie przełomowe(dla mojej swiadomości) odkrycie, było możliwe własnie dzięki zastosowaniu w medycynie kontrastu dokrewnego:)
     
    Ps.
     
    Dziś wieczorem przeprowadzam dezynfekcje szczoteczek do zębów..
  9. hanysiak
    No tak,pora ruszyć tyłek za chlebem i za nowymi pomysłami astrofotograficznymi.Wsiadamy zaraz do mojego ulubionego,pożyczonego:) Volvo i jedziemy do Łomianek.Łomianki to mekka seeingowa,tam jest przeważnie dobrze pod tym względem.Szkoda tylko ,że Księżyca nie ma na niebie,ale zlotowcy pewnie się z tego cieszą
    Dziś wyjątkowo astronomiczny mój wpis,bo właśnie przerobiłem soczewkę Barlowa o krotności 2, na coś co ma dać współczynnik 1.5-1.6x,to na potrzeby nowej kamery księżycowej oraz nienajlepszego seeingu na moim ogródku.W łomiankach mam nadzieję odnowić kontakty z Warszawskimi i Łomiankowskimi astroamatorami,może to być dobrym zajęciem po pracy,która mnie tam czeka.Jak to mówią komu w drogę,temu kubek kawy..
    A właśnie,banał,ale jakże życiowy-nie ma lepszej kawy niż taka w trasie,z maszyny na stacji paliw..mniam mniam,a wokół ludzie jadacy z gór nad morze i znad morza w góry:)
  10. hanysiak
    BLOG.
     
    Dobrze,ze to sie nazywa blog, a nie pamietnik i dobrze ze ma forme "elektroniczna" a nie różową okładke:)
     
    Widzialem w zyciu chyba ze trzy blogi,przewaznie ludzie maja w nich cos do powiedzenia,a jak bedzie ze mna?
    Pierwsze dwie linijki juz naskrobalem,wiec nie jest zle.Boje sie,ze nie starczy mi motywacji zeby pisac codziennie,ciekawe jak bedzie-najwyzej poprosze kogoś zeby ulozyl mi jakis algorytm,bedacy zasada zgodnie z ktora dokonuje wpisow,tak zeby nie wyszlo na to,ze robie to nieregularnie.Obiecalem tez sobie,ze nie bede,przynajmniej pierwszego dnia,uzywal we wpisach,slow ktorych znaczenia nie znam,wiec slowo "algorytm"mozna sobie zastapic dowolnym slowem np. "biorytm",ale takim ktore przywodzi na mysl dorabianie idei do zaistnialej sytuacji.
     
    No to chyba pora na "sennik"? Jak blog to blog;)
  11. hanysiak
    A konkretniej tęcza na białkach ocznych,od trzech dni.Zatoki,zapalenie gardła i grypa w jednym czasie,niezła jazda.Glowa nawala mnie od 4 dni,a przez dwa ostatnie nieustannie,ibupromy nie pomagaja:(
    Myślałem,że tym razem przestane narzekać dopiero jak zejde,ale nie,bede narzekał o jeden dzień dlużej.Narzekanie jest małoproduktywne, podnosi i tak wysoką temperature,wiec tu trzeba radykalnych posunięć-trzeba znaleść winnego/winnych zaistniałej sytuacji.Poczyniłem już nawet pierwsze kroki:)
    Ehh,dawno sie tak nie czułem,a na domiar wszystkiego jeszcze dzisiaj ten Jacek Pala ze swoim kalendarzem:(
  12. hanysiak
    Czy kto widział Belonę żyjącą w Zalewie Wiślanym?? To dopiero potworek, miniaturka "szablonosego" merlina!
    A ja musiałem oskrobać bestię...
    Osobniki na zdjęciach maja po ok. 60cm długości, to całkiem sporo.
     
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Photo-0023.jpg
     
    http://www.imagic.pl/files//14345/./Photo-0026.jpg
     
    Ciekawostką jest że mają one zielone ości...
     
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Belona_pospolita
  13. hanysiak
    Dziś pokażę link do reportażu z finału WOŚP we Fromborku, w którym to finale i reportażu miałem przyjemność wziąć udział
     
    http://www.eswiatowid.pl/?page=news&ShowOne=2905
     
    Na stronie, pod zdjęciem są opcje doboru jakości reportażu(technicznej hihihii) do szybkości łacza internetowego.Ja pojawiam się zaraz po strażaku, w okolicach 7 minuty programu:)
  14. hanysiak
    A więc, udało się.Wygląda na to,że moje wczorajsze,lekkomyślne,bo zbyt dlugie przebywanie w obserwatorium w czasie choroby,nie skutkuje dzisiaj niczym specjalnym.Myślę ,że choroba się zatrzymała albo nawet zaczęła cofac.Nie boli mnie już głowa,nie bolą mieśnie,a w płucach czy też w krtani pojawiła się spodziewana wydzielina,którą nie bez bólu staram się,a wlaściwie samo się od(kaszliwuje?)odkasłowuje się samo-glutoplazma w największym skrócie.
    Do końca tegorocznej rekrutacji na Wyższej Uczelni Ekonomiczno-Humanistycznej w Elblągu pozostał juz tylko tydzień,a ja wciąż nie mam kserokopii dowodu,jak i 750zl na wniesienie pierwszej raty czesnego,no ale tydzien to sporo czasu i wierzę,a wiara ta będzie mi często potrzebna przez kilka najbliższych lat,że pieniądze znajdę,a dowód zkseruję.Tak czy owak,od poniedzialku-kierunek studia.Jak to mówia w stuwiekowym lesie?Że jak?Aaa,że student jest osobą samodzielną.To się jeszcze okaże.Ciekawe,ale i straszne pytanie-czy po tak dlugiej przerwie edukacyjnej,będę jeszcze w stanie przyswajać wiedzę książkową,bo w jakiś tam sposób kształcimy się ciągle,tyle że najczęściej bez presji czasowo-finansowej.Troche mam stracha.Była znajoma jeżdziła na swoje studia,na zaliczenia,pokazać piękne nogi i uśmiech oraz pobrać wpis do indeksu.Kurcze,tez bede musial tak sobie pomagac?Ja mam krzywe nogi:/
    No ale zrobilo sie troche beznadziejnie i nierówne szanse rysuja się przed obiema płciami,mam nadzieję że pozornie.Bede się uczył,to postanowione,a czy to wystarczy,to juz nie ode mnie zależy.Wśród przyszłych przedmiotów bede miał masaż leczniczy,brzmi fajnie,to tak na osłodę
     
    Jeszcze kręci mi się w głowie po lekturze blogu Ori:(
  15. hanysiak
    Dziś pełnia i chociaz 99% kraju pod chmurami,to u mnie we Fromborku wypogodzilo sie na tyle,ze zaczalem miec nadzieje na fotografowanie Księżyca tej nocy.Wyczerpały mi sie baterie R20 w montażu i fotografowanie stanelo pod znakiem zapytania,nie tylko z powodu zmiennej pogody.Mialem wielką chęc pstryknąć pełnię,bo jeszcze nie mam udanej fotki tej fazy.U mnie w małym Fromborku wiekszość sklepow juz pozamykana o tej godzinie,a w dwoch ciagle otwartych,baterii R20 zabraklo z takiego powodu,ze w pobliskim(10km)Braniewie w ktoryms z marketow pojawily sie tanie maszynki do strzyzenia swetrow i wszystkie baterie R20 sie rozeszly,powiedezial mi to znajomy sprzedawca..
     
    Nie mialem wyjscia i mialem nastrój-pomknąć samochodzikiem do Braniewa,przy wschodzącym Ksiezycu.
    Zapomnialem o jednej rzeczy,mianowicie-pelnia Ksiezyca,zaleznie od nastroju,ale co jakis czas jednak nastraja mnie melancholijnie-to ze wzgledu na pierwsza niespelniona milosc w moim zyciu,kilkanascie lat temu,mam tu silne skojarzenia poprostu..
     
    27 bm. ślub dziewczyny,w ktorej poltora roku temu bylem zakochany i to z wzajemnoscia, przez jakiś czas.
    Dwudziestotysieczne miasto,wesoły nastrój,pozny wieczór,niemal puste ulice,maly sklepik osiedlowy a w nim ona.Niech to szlag.Do tego ta cholernie melancholijna pełnia.
    Koncze bloga na dzis.Pisanie mialo pomoc i co??
     
    Ps.
    Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu...................
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.