Witam AstroForum! Jestem z okolic Gdańska (ok. 30 km od Gda, po drugiej stronie Wisły) i mam 16 lat od pojutra. Właśnie kończę gimnazjum i szukam dobrego liceum. W 3 klasie wywalczyłem tytuł finalisty z fizy, jednak nie za sprawą mojej fizyczki z gimnazjum, tylko mojego taty, który dużo mi opowiadał również o naszym fascynującym wszechświecie. W lutym był wyjazd na wykłady astronomiczne, na które pojechałem zmuszony przez moją fizyczkę (było przed etapem wojewódzkim konkursu), ale też po części z czystej ciekawości. Wykładowca opowiadał nam o podstawach astronomii oraz pokazał teleskop słoneczny. Wykładowca ten miał bardzo dobry przekaz i tak mnie zaciekawił, że postanowiłem, że w przypadku nagłego przypływu gotówki moją pierwszą inwestycją będzie teleskop. Zacząłem gorączkowo sprawdzać oferty sklepów z teleskopami i interesować się ciekawostkami astronomicznymi. Pod koniec kwietnia wypadło mi bierzmowanie, a więc i "nagły przypływ gotówki" Kupiłem reflektor 130/650 i od razu Barlowa 2x (dowiedziałem się z porad, że jest to potrzebne). Do tej pory zdążyłem zorganizować 2 dłuższe wypady do mojej babci (kompletne bezludzie, gdzie nie ma żadnych latarni) i kilka do mojego ogrodu, gdzie jest dość jasno, ale bez przesady.
Chyba każdy poradnik, jaki czytałem, zawierał przynajmniej jedno zdanie w stylu: "początkujący zwykle nie może nic znaleźć na niebie, ale nie należy się zniechęcać". Po kolejnych dochodach, z moich urodzin tym razem, planuję kupić dobry okular lantanowy (mam dwa okulary z podstawowego wyposażenia teleskopu: Super 25 i Super 10) twierdząc, że to wina okularów, że nie mogę nic zobaczyć - i rzeczywiście, nie mogę się oprzeć temu wrażeniu. To wrażenie jest mylne? Od czego zależy zobaczenie, czy niezobaczenie jakiegoś obiektu? Czy to, że nie mogę totalnie nic znaleźć na niebie, zależy od sprzętu, warunków pogodowych, light pollution, czy po prostu nabytego doświadczenia? Obiecałem sobie być wytrwałym i nie zniechęcać się, ale trochę zaczyna już mnie to wkurzać. Tylko raz coś zobaczyłem: tak jakby większą gwiazdę z cienkimi liniami odchodzącymi od niej na prawo i lewo. Tłumaczyłem sobie, że to jest Saturn, ale później zdałem sobie sprawę, że może to być równie dobrze jakaś galaktyka.
Pozdrawiam Mam nadzieję, że będziecie mnie wspierać